Animator David Bolinsky przedstawia oszałamiającą 3 minutową animację, która pokazuje gwarny i ruchliwy świat wewnątrz komórki.
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jakub Urbański
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/david_bolinsky.html
About David Bolinsky
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this.
Ten niezwykły animowany film zaczyna się w 6.58 minucie. Warto jednak obejrzeć cały wykład
Tłumaczenie:
Jestem medycznym ilustratorem i reprezentuję nieco inny punkt widzenia. Od momentu gdy stałem się pełnoletni przyglądam się przejawom prawdy i piękna w sztuce oraz prawdy i piękna w rożnych dziedzinach nauki. I obie te sfery są wspaniałe na swój sposób -- obie mają w sobie wspaniałe rzeczy, które nas przyciągają -- prawda i piękno tak idealne, że mogą być obserwowane przez rożne dziedziny nauki i matematykę są prawie jak doskonale połączone bliźniaczki, z którymi naukowiec chciałby się umówić na randkę. (śmiech) To są przejawy prawdy w rzeczach imponujących, są to rzeczy, zdecydowanie godne podziwu. One są ideałami, które są potężne, najbardziej podstawowe, są unikalne i użyteczne -- czasami dawno po fakcie. Teraz przejrzymy parę ilustracji, ponieważ nie mam ochoty oglądać siebie na ekranie.
Prawda i piękno to rzeczy, które często są nieprzeniknione dla osób, które nie mają nic wspólnego z nauką. Istnieją rzeczy, które opisują piękno w taki sposób, że jest ono zrozumiałe tylko wtedy jeśli rozumiesz język i strukturę myślenia osoby, która studiuje temat, w którym prawda i piękno są przedstawione. Jeśli patrzysz na formułę: E=mc2, jeśli spojrzysz na stałą kosmologiczną, gdzie istnieje zasada antropiczna, dzięki której wiemy, że życie musiało wyewoluować z liczb, które opisują wszechświat -- to są rzeczy, które często bardzo trudno zrozumieć.
I właśnie to co próbuje zrobić od kiedy rozpocząłem szkolenie na ilustratora medycznego, od kiedy nauczyłem się animacji od mojego ojca, który był rzeźbiarzem i moim zawodowym mentorem -- chciałem znaleźć sposób aby pomóc ludziom zrozumieć prawdę i piękno nauk biologicznych poprzez używanie animacji, ilustracji i opowiadając historie. Tak więc rzeczy, które niekoniecznie są oczywiste dla ludzi, mogą być wydobyte na światło dzienne, nauczane i zrozumiane.
Współcześni studenci często po prostu toną w środowisku, gdzie to czego się uczą już w założeniu posiada prawdę i piękno, które jest w nim osadzone, ale uczeni są w sposób schematyczny co sprawia, że prawda i piękno nie zawsze są widoczne. To prawie tak jak ten stary przepis na rosół, gotujesz kurczaka tak długo, aż cały smak się po prostu ulatnia. Nie chcemy tego robić naszym studentom. Dlatego chcemy stworzyć okazję na naprawdę otwartą edukację
Parę lat temu zadzwonił do mnie Robert Lue z wydziału biologii molekularno-komórkowej Harvardu. Zapytał mnie czy mój zespół i ja jesteśmy zainteresowani tym aby naprawdę zmienić sposób, w jaki edukacja medyczna i naukowa jest prowadzona na Harvardzie. Tak więc zabraliśmy się za projekt, który przeanalizuje komórkę, który odkryje prawdę i piękno tkwiące w biologii molekularnej i komórkowej w taki sposób aby studenci mogli zrozumieć szerszy kontekst w którym mogliby zawrzeć wszystkie te informacje. Posiadaliby pamięciowy obraz komórki jako wielkiego, ruchliwego i ogromnie skomplikowanego miasta, które jest okupowane przez mikromaszyny.
I te mikromaszyny są naprawdę sercem życia. Te mikromaszyny, które są przedmiotem zazdrości nanotechnologów na całym świecie są samosterującymi, potężnymi, precyzyjnymi, dokładnymi urządzeniami, które są złożone z ciągów aminokwasów. I te mikromaszyny kierują ruchem komórki, kierują podziałem komórki, kierują naszymi sercami, kierują naszymi umysłami.
Chcieliśmy znaleźć sposób, jak zawrzeć tą historię w filmie animowanym, który mógłby być centralnym punktem programu BioVisions na Harvardzie, który jest stroną internetową Harvardu dla studentów biologii molekularnej i komórkowej, która oprócz wszystkich informacji tekstowych, oprócz wszystkich narzędzi dydaktycznych, przedstawi wszystko w sposób graficzny, tak aby studenci mogli mieć wewnętrzny obraz tego czym naprawdę jest komórka w całym swoim pięknie i aby mogli studiować z tą wizją w głowie, aby ich wyobraźnia została pobudzona, aby pobudzić w nich pasje, aby byli zdolni do działania i mogli użyć tych wizji w swoich głowach, by czynić nowe odkrycia i aby mogli naprawdę zrozumieć jak działa życie.
Tak więc zacznijmy od spojrzenia na to, jak molekuły łączą się ze sobą. Naszym motywem przewodnim były makrofagi, które wędrują wzdłuż naczyń włosowatych i dotykają powierzchni ścian naczyń włosowatych, aby pobrać informacje z komórek, które znajdują się na tej ścianie, a one przekazują informacje, że gdzieś znajduje się stan zapalny, którego nie widzą i nie potrafią wyczuć, lecz otrzymują informację, która każe im przestać pracować. i przyjąć do wiadomości, że muszą stworzyć wiele rozmaitych części, które spowodują że zmienią kształt i spróbują oderwać się od naczynia włosowego aby dowiedzieć się co się dzieje.
Tak więc te molekularne silniki -- musieliśmy pracować z naukowcami z Harvardu i na modelach molekuł z dokładnością do jednego atomu i zrozumieć jak się poruszają i co robią. Następnie dowiedzieć się jak to przedstawić w taki sposób aby możliwie dokładnie odzwierciedlał zdarzenia lecz nie aż tak aby natłok tego co dzieje się w komórce ograniczał perspektywę całego przedstawienia.
I to co zamierzam wam pokazać jest 3 minutowym filmem w wersji dla "Reader's Digest", jest pierwszą częścią filmu, który wyprodukowaliśmy. Ten projekt jest ciągle w toku i będzie trwał przez następne 4 do 5 lat. Chciałbym abyście na to spojrzeli i zobaczyli ścieżki produkcji komórek -- te malutkie chodzące maszyny, zwane są kinezynami -- transportują ogromne ładunki, i mogłyby rzucić wyzwanie mrówkom gdyby miały odpowiedni rozmiar. Proszę włączyć film.
Te maszyny, które działają wewnątrz komórek są naprawdę niesamowite i i stanowią prawdziwą podstawę całego życia. Ponieważ wszystkie te maszyny oddziaływają wzajemnie na siebie. Przekazują sobie informacje, powoduję wiele procesów zachodzących wewnątrz komórki. Komórka wytwarza części składowe, które są jej potrzebne „w locie” z informacji, które zostały dostarczone z jądra przez molekuły, które analizują geny. I żadne życie, od najmniejszych istot aż do każdego z nas tutaj, nie byłoby możliwe bez tych malutkich mikromaszyn. W rzeczywistości, w przypadku nieobecności tych maszyn, obecność publiczności tutaj, Chris, byłaby bardzo osobliwa. (śmiech) ( ♫ muzyka ♫ )
To jest kurier pocztowy komórki. Ten malutki koleś nazywa się kinezyna i ciągnie worek, który jest pełen świeżutkich białek wszędzie tam gdzie jest to potrzebne wewnątrz komórki -- zależnie od tego czy jest to membrana, czy jest to organella, lub czy istnieje potrzeba zbudowania czegoś albo naprawy. I każdy z nas posiada około 100 tysięcy kinezyn biegających w koło, także teraz wewnątrz każdej, ze 100 miliardów twoich komórek. Także nie ważne jak bardzo jesteś leniwy tak naprawdę w istocie zawsze coś robisz. (śmiech)
Chciałbym abyście, kiedy wrócicie do domu, pomyśleli o tym, a także o tym jak potężne są nasze komórki i pomyślcie o informacjach dotyczących mechaniki komórkowej, które nieustannie poznajemy. Kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, a uwierzcie mi, że to co wiemy to niecały procent tego wszystkiego -- kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, będziemy w stanie kontrolować to co dzieje się z naszym zdrowiem, co uczynimy dla przyszłych pokoleń, jak długo będziemy żyć. I miejmy nadzieję, że będziemy w stanie wykorzystać to aby odkryć więcej prawdy i więcej piękna. ( ♫ muzyka ♫ )
Jest to naprawdę niesamowite jak te komórki, te mikromaszyny, są dostatecznie świadome potrzeb komórki i wykonują swoje zadania. Pracują zespołowo, aby komórka mogła spełniać swoją funkcję. I pracują razem aby wspomóc nasze ciała -- olbrzymia ilość bytów, których nigdy nie zobaczymy -- działa jak należy. Cieszcie się resztą pokazów. Dziękuję. (oklaski)
Nowe idee. Lifestyles Sukces Pieniądze Kreatywność Motywacja Szczęście Wellness Kosmetyki Naturalne Anti-Aging Odżywianie Diety Super Food Mózg Zdrowie Miłość Związki Podróże Dom Ogród Internet Nowe Pomysły Technologie
czwartek, 22 lipca 2010
środa, 21 lipca 2010
Alan Russell o zdolnościach regeneracyjnych ludzkiego ciała
Alan Russell zajmuje się medycyną regeneracyjną -- dziedziną, która w przełomowy sposób patrzy na leczenie chorób przewlekłych i urazów, używając do tego procesu, który może dać ciału sygnał by rozpoczęło proces samoodbudowy.
Translated into Polish by Karolina Laniewska
Reviewed by Dawid Madoń
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)a)
About Alan Russell
In the fight against disease, defect and injury, Alan Russell has a novel argument: Why not engineer new tissue and organs to replace sick ones? Full bio and more links
http://www.ted.com/speakers/alan_russell.html
Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o przemianie strachu w nadzieję. Idąc dziś do lekarza, kierując się do gabinetu, i przekraczając próg, pewnych słów nie chcemy usłyszeć. Słów, których naprawdę się boimy. Cukrzyca, rak, Parkinson, Alzheimer, niewydolność serca, niewydolność płuc. Słów, które oznaczają wyniszczające choroby, na które stosunkowo niewiele można poradzić.
Co chcę wam dzisiaj przedstawić, to inny sposób myślenia o leczeniu tych chorób, dlaczego jest to ważne. Dlaczego bez tego nasz system opieki zdrowotnej może się załamać, jeśli uważacie, że to jeszcze nie nastąpiło. I to, jak daleko rozwinięta jest dziś medycyna kliniczna. Jak może być jutro, i jakie są niektóre z przeszkód. A wszystko to omówimy w 18 minut, obiecuję.
Chciałbym rozpocząć tym slajdem, ponieważ w pewnym stopniu przedstawia on podejście tygodnika Science Magazine do problemu. To było wydanie z 2002 roku, zawierające wiele rozmaitych artykułów na temat sztucznego organizmu ludzkiego. Było to najzwyczajniej wydanie o medycynie regeneracyjnej. Medycyna regeneracyjna jest niezwykle prostym zagadnieniem, które każdy potrafi pojąć. To po prostu przyspieszanie tempa, w jakim ciało się goi, do ustalonej klinicznie skali czasowej. Wiemy jak tego dokonać korzystając z wielu dostępnych sposobów. Wiemy, że mając uszkodzone biodro, możemy wstawić protezę. I to jest właśnie pomysł, jaki Science Magazine wykorzystał na swoją okładkę.
Jest to całkowite przeciwieństwo medycyny regeneracyjnej. To nie jest medycyna regeneracyjna. Medycyna regeneracyjna to jest to, co opublikował tygodnik Business Week, przedstawiając nie tak dawno temu historię o medycynie regeneracyjnej. Pomysł polega na tym, aby zamiast zastanawiać się nad zwalczeniem objawów za pomocą przyrządów, lekarstw i tym podobnych - jeszcze kilka razy powrócę do tego zagadnienia - aby zamiast tego, przywrócić utraconą funkcję organizmu poprzez odnowienie funkcji organów i uszkodzonych tkanek. Dzięki temu, pod koniec leczenia, organizm jest taki sam jaki był na początku leczenia.
Bardzo mało dobrych pomysłów - jeśli się zgodzicie, że to jest dobry pomysł - bardzo mało dobrych pomysłów jest naprawdę nowatorskich. I ten się nie różni. Jeżeli spojrzymy na historię, Charles Lindbergh - bardziej znany jako pilot samolotowy - był właściwie jedną z pierwszych osób, wraz z Alexis Carrel, jednym z laureatów nagrody Nobla z Instytutu Rockefellera, zastanawiających się: czy można wyhodować organy? W 1937 roku opublikowali oni tą książkę, w której rzeczywiście zaczęli myśleć o tym, jak można wykorzystać bioreaktory do wyhodowania całych organów. Przeszliśmy długą drogę od tamtego okresu. Podzielę się z wami kilkoma fascynującymi rezultatami współczesnej pracy naukowej.
Ale zanim to zrobię, chciałbym podzielić się z wami moim przygnębieniem dotyczącym systemu opieki zdrowotnej i zapotrzebowania na niego. Wiele z wczorajszych przemówień poruszało poprawę jakości życia i zmniejszenie ubóstwa. A w wyniku tego, wzrost średniej długości życia na całym świecie. Jednym z wyzwań jest to, że im jesteśmy bogatsi, tym dłużej żyjemy. A im dłużej żyjemy, tym kosztowniejsze staje się leczenie pojawiających się z wiekiem chorób.
To jest po prostu bogactwo kraju kontra procent populacji powyżej 65 roku życia. Można właściwie zauważyć, że im państwo jest bogatsze, tym starsi są jego obywatele. Dlaczego jest to ważne? Dlaczego jest to teraz szczególnie wstrząsającym wyzwaniem? Jeżeli średni wiek twojego społeczeństwa wynosi 30 lat, to przeciętnym rodzajem choroby, jaką musisz wyleczyć, jest prawdopodobnie od czasu do czasu złamana kostka, może niewielka astma. Jeżeli przeciętny wiek w twoim kraju wynosi 45 - 55 lat, jego przeciętny obywatel zmaga się z cukrzycą, początkiem cukrzycy, niewydolnością serca, chorobą niedokrwienną serca. Choroby, których leczenie jest znacznie trudniejsze, oraz o wiele bardziej kosztowne.
Spójrzmy tutaj na demografię w USA. Jest to wzięte z książki "The Untied States of America." W 1930 roku, było 41 zatrudnionych na jednego emeryta. 41 ludzi, będących zasadniczo poza zasięgiem poważnych chorób, płaciło na jednego emeryta dotkniętego przewlekłą chorobą. W 2010 roku, dwóch zatrudnionych na jednego emeryta w USA. Sytuacja przedstawia się tak w każdym uprzemysłowionym, bogatym kraju świata. Jak właściwie możemy pozwolić sobie na leczenie pacjentów, kiedy rzeczywistość starzenia się wygląda właśnie tak?
Jest to wiek kontra koszt opieki zdrowotnej. I jak da się zauważyć, właśnie około 45, 40 do 45 roku życia, następuje nagły wzrost kosztów opieki zdrowotnej. Jest to nawet całkiem interesujące - jeśli przeprowadzimy odpowiednie badania, zauważymy jak wiele wydajemy na naszą indywidualną opiekę zdrowotną, w ciągu naszego całego życia. I tak, około siedem lat przed naszą śmiercią, następuje wzrost. I można - (Śmiech) - nie będziemy się w to zagłębiać. (Śmiech)
Naprawdę niewiele, naprawdę niewiele można zrobić, aby zmienić sposób leczenia tego rodzaju chorób, i doświadczyć tego, co bym określił zdrowym starzeniem się. Zaproponowałbym cztery możliwości. Żadna z nich nie uwzględnia systemu ubezpieczeniowego albo prawnego. Sedno każdej z nich to zmiana płatnika. Bez zmiany rzeczywistego kosztu leczenia.
Jedną z możliwości jest zaprzestanie leczenia. Można też ograniczyć opiekę. Nie będziemy o tym więcej rozmawiać. To jest zbyt przygnębiające. Można zapobiegać. Oczywiście dużo pieniędzy powinno być przeznaczonych na prewencję.
Ale prawdopodobnie najbardziej interesujący, przynajmniej dla mnie, i najważniejszy, jest pomysł polegający na zdiagnozowaniu choroby w o wiele wcześniejszym stadium jej rozwoju, a później leczenie i wyleczenie choroby, a nie jej objawów. Zastosujmy to np. w przypadku cukrzycy. Jak dzisiaj postępujemy z cukrzycą? Ostatecznie diagnozujemy chorobę, gdy pojawią się objawy, a potem leczymy objawy przez 10, 20, 30, 40 lat. I dajemy sobie radę. Insulina jest całkiem dobrą terapią. Ale i ona w końcu przestaje pomagać, a cukrzyca prowadzi do przewidywalnego początku wyniszczającej choroby.
Dlaczego nie mogliśmy wstrzyknąć czegoś do trzustki, aby ją zregenerować we wczesnym stadium choroby, może nawet przed pojawieniem się objawów? Mogłoby to być dość kosztowne, ale gdyby zadziałało, naprawdę moglibyśmy dokonać czegoś nowego.
Myślę, że ten film w dość drastyczny sposób przedstawia poruszane przeze mnie zagadnienie. To jest traszka regenerująca swoje kończyny. Skoro traszka to potrafi, dlaczego my nie możemy? Pokażę wam za chwilę kilka ważniejszych właściwości regeneracji kończyn. Ale to, o czym mówimy w związku z medycyną regeneracyjną, to zastosowanie jej do odbudowy systemu każdego organu, tkanki, jak i samych organów. Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że jeśli zachorujemy, słyszymy, że nasze objawy zostaną wyleczone, a my będziemy musieli się dostosować do nowego stylu życia.
Powiedziałbym wam, że jutro - kiedy to jutro nadejdzie, można by się sprzeczać, ale będzie to w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości - będziemy rozmawiać o rehabilitacji regeneracyjnej. Weźmy np. protezę kończyny podobną do tej, jaką żołnierz, który wrócił z Iraku... 370 żołnierzy, którzy wrócili z Iraku, straciło kończyny. Wyobraźcie sobie, że zamiast to znosić, mogliby oni przechodzić regenerację utraconej kończyny. To szalony pomysł. Pokażę wam na jakim etapie są obecnie prace nad tym pomysłem.
Ale znowu odnosi się to do układu każdego organu. Jak to zrobić? Aby to osiągnąć, należy nawiązać dialog z ciałem. Musimy się nauczyć mówić językiem ciała. I rozpoczynać procesy, tak jak to robiliśmy kiedy byliśmy płodem. Jeśli płód ssaka straci kończynę podczas pierwszego trymestru ciąży, sam odbuduje tą kończynę. Nasze DNA potrafi więc kierować tego rodzaju uleczającymi mechanizmami. To naturalny proces, ale tracimy go z wiekiem. Przed upływem około szóstego miesiąca życia, dziecko, które w wypadku utraci koniuszek palca, zregeneruje go. Po piątym roku życia, nie będą już w stanie tego zrobić.
Tak więc, aby nawiązać taki dialog z ciałem, musimy mówić językiem ciała. W naszym zasięgu są konkretne narzędzia, które nam to umożliwiają. Jako przykład, przedstawię wam trzy z tych narzędzi, dzięki którym można rozmawiać z ciałem.
Pierwsze z nich to terapie komórkowe. Konkretniej, leczenie za pomocą naturalnych processów, wykorzystując komórki do wykonania większości pracy. Stąd, jeżeli potrafimy znaleźć odpowiednie komórki, i wszczepić je do ciała, mogą one poprowadzić gojenie. Po drugie, możemy wykorzystać materiały. Słyszeliśmy wczoraj o ważnym znaczeniu nowych materiałów. Jeśli potrafimy wynaleźć materiały, zaprojektować je, a także wydobyć ze środowiska naturalnego, to moglibyśmy sprawić, aby nakłaniały one ciało do samoistnego gojenia się. Ostatecznie, moglibyśmy wykorzystać inteligentne urządzenia, które odciążyłyby pracę ciała i pozwoliłyby mu się goić.
Pokażę wam przykład każdego z nich, i zacznę od materiałów. Około dekady temu, Steve Badylak, z Uniwersytetu Pittsburgh, miał nadzwyczajny pomysł. Pomysł ten sugerował, że małe jelito świni, po oczyszczeniu go ze wszystkich komórek, w taki sposób, aby pozostało biologicznie aktywne, może zawierać wszystkie konieczne funkcje i sygnały do zasygnalizowania ciału, że ma się goić. Zadał on bardzo istotne pytanie. Zapytał: jeśli wezmę ten materiał, który jest materiałem naturalnym, zwykle wywołującym gojenie w tym małym jelicie, i położę go gdzie indziej na ciele człowieka, czy zachowa się on w sposób charakterystyczny dla danej tkanki, czy stworzy małe jelito, gdy będę próbował wyhodować nowe ucho?
Nie opowiadałbym wam tej historii jeśli nie byłaby ona zajmująca. Zdjęcie, które wam zaraz pokażę - (Śmiech) - jest zajmujące. Aczkolwiek dla tych z was, którzy są choć odrobinę drażliwi - nawet, jeśli nie chcecie się do tego przyznać przed znajomymi - światła zostaną przygaszone. To dobry moment, żeby obejrzeć swoje stopy, sprawdzić Blackberry, robić cokolwiek innego niż patrzeć na ekran. (Śmiech)
To, co zaraz wam pokażę, to wrzód cukrzycowy. Mimo to, dobrze się pośmiać zanim na niego spojrzymy. To jest rzeczywistość cukrzycy. Wydaje mi się, że słysząc o cukrzycy, wrzodach cukrzycowych, często nie kojarzymy wrzodu z ostatecznym leczeniem, którym jest amputacja, jeśli nie da się go zagoić. Wyświetlę więc teraz to zdjęcie. Nie na długo. To jest wrzód cukrzycowy. Jest on tragiczny. Leczeniem w tym przypadku jest amputacja. To jest starsza kobieta. Ma ona raka wątroby, jak również cukrzycę, i zdecydowała się umrzeć z ciałem, jakie jej pozostało.
Po roku prób wyleczenia wrzodu, zdecydowała się ona wypróbować nową terapię stworzoną przez Steve'a. Tak wyglądała jej rana 11 tygodni później. Tamten materiał zawierał tylko naturalne sygnały. I nakłonił ciało do ponownego uruchomienia reakcji gojenia, którego ono wcześniej nie miało.
Będzie jeszcze kilka, dla niektórych z was przykrych obrazków - Powiem wam, kiedy możecie znowu patrzeć. To jest koń. On nie cierpi. Gdyby cierpiał, nie pokazywałbym wam tego zdjęcia. Ten koń ma po prostu kolejne nozdrze, które powstało na skutek wypadku jeździeckiego. Już kilka tygodni po leczeniu - w tym przypadku, po pobraniu materiału, zamianie go w żel i upchaniu w ranie, i po kilkakrotnym powtórzeniu tej czynności -- rana konia goi się. Gdyby zrobiono badanie ultrasonograficzne, wyglądałaby wspaniale.
Tutaj mamy delfina z dopiętą płetwą. Na świecie jest 400,000 pacjentów, którzy użyli takiego materiału, aby zagoić swoje rany. Czy można zregenerować kończynę? Agencja DARPA przekazała właśnie Steve'owi 15 mln dolarów na poprowadzenie projektu skupiającego osiem instytucji, i mającego rozpocząć proces zadawania tego pytania.
Pokażę wam zdjęcie warte 15 milionów dolarów. To jest 78 letni mężczyzna, który utracił koniuszek palca. Pamiętajcie, że wcześniej poruszyłem temat dzieci, które tracą koniuszki palców. Tak to wygląda po leczeniu. To się dzieje obecnie. Na poziomie klinicznym. Istnieją materiały, które to potrafią. Istnieją plastry sercowe.
Ale czy możemy posunąć się dalej? Czy możemy, powiedzmy, zamiast materiału, użyć kilku komórek wraz z materiałem, usunąć uszkodzoną część tkanki, i położyć na niej ekologiczny materiał? Widzimy tutaj cząstkę mięśnia sercowego bijącą w naczyniu. Przeprowadził to Teruo Okano w Szpitalu dla Kobiet w Tokio. Potrafi on właściwie wyhodować pulsującą tkankę w naczyniu laboratoryjnym. Ochładza on naczynie, tkanka zmienia swoje właściwości, po czym zbiera ją prosto z naczynia. To jest najlepsza sprawa.
Teraz pokażę wam regenerację opartą na komórkach. Co wam tutaj pokażę, to usuwanie komórek macierzystych z biodra pacjenta. Jeszcze raz, jeśli jesteście nadwrażliwi, nie chcecie tego oglądać. Ale ten jest całkiem fajny. Więc to jest operacja pomostowania tętnic wieńcowych, taka jaką miał Al Gore, z małą różnicą. W tym przypadku, pod koniec operacji, zobaczycie komórki macierzyste pacjenta, pobrane na początku zabiegu, wstrzykiwane bezpośrednio do serca pacjenta. A stoję tutaj ponieważ w pewnym momencie pokażę wam jak nowa jest ta technologia. Tutaj są komórki macierzyste, aplikowane prosto do bijącego serca pacjenta. A jeśli naprawdę dobrze się przyjrzycie, to będzie dokładnie wokół tego punktu, zobaczycie tylni napływ. Widzicie komórki z powrotem wydostające się na zewnątrz. Potrzebujemy wszelkiego rodzaju nowych technologii, nowych urządzeń, aby umieścić komórki we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Niewielkiej ilości informacji, maleńkiej ilości informacji. To była próba losowa. Wtedy było to jedno N z 20. Teraz jest to jedno N ze 100. Konkretniej, jeżeli poważnie chorej osobie założymy bajpas, jej stan się trochę poprawi. Jeśli umieścimy komórki macierzyste, jak również i bajpas, u tych konkretnych pacjentów, staną się one bezobjawowe. Te mają już dwa lata. Najlepszą sprawą byłaby możliwość wczesnej diagnozy choroby, i powstrzymanie jej na początku, zanim stan będzie poważny.
Procedura jest ta sama, ale teraz minimalnie inwazyjna, polegająca na nakłuciu w trzech miejscach, gdzie wyjmowane jest serce, i na wstrzyknięciu komórek macierzystych za pomocą procedury laparoskopowej. Tutaj mamy komórki. Nie mamy czasu, żeby zagłębiać się w szczegóły, ale w zasadzie, to też działa. Lecząc mniej chorych pacjentów, można ich doprowadzić do prawie bezobjawowego stanu stosując ten rodzaj terapii.
Tu mamy inny przykład terapii komórkami macierzystymi. Nie jest jeszcze ona do końca kliniczna, ale myślę, że już niedługo będzie. To jest rezultat pracy Kacey Marra z Pittsburgh'a, jak również jej kolegów po fachu z całego świata. Zdecydowali oni, że tkanka tłuszczowa odsysana podczas liposukcji, która - w USA mamy wiele odessanej tkanki tłuszczowej. (Śmiech) Jest to świetne źródło komórek macierzystych. Komórki macierzyste są nagromadzone w odessanej tkance. Możemy więc pójść, pozwolić sobie nakłuć brzuch, a na zewnątrz wydostanie się tkanka tłuszczowa. W tym przypadku komórki macierzyste są pojedyncze i w postaci neuronów. Wszystko odbywa się w laboratorium. I myślę, że już wkrótce będziemy mogli zobaczyć pacjentów leczonych komórkami macierzystymi z ich własnego tłuszczu.
Mówiłem wcześniej o wykorzystaniu urządzeń do tego, aby znacząco zmienić sposób leczenia choroby. Zanim zakończę, pokażę jeszcze jeden przykład . Jest on równie tragiczny. Zawiązaliśmy bardzo trwałe i rozdzierające serce partnerstwo z naszymi kolegami z Wojskowego Instytutu Badań Chirurgicznych w USA, którzy muszą obecnie leczyć 11,000 młodzieży, jaka wróciła z Iraku. Wielu z tych pacjentów jest poważnie poparzonych.
A jeśli dotychczas nauczyliśmy się czegokolwiek o poparzeniach, to tyle, że nie wiemy jak je leczyć. Wszystko, co możemy zrobić, aby leczyć poparzenia - zasadniczo stosujemy metodę prób i błędów. Robimy coś tutaj, a potem przeszczepiamy to w miejsce rany, i próbujemy połączyć oba ze sobą. W tym przypadku, nowy, gotowy do użytku bioreaktor został zaprojektowany w Pittsburgu - powinien on być przetestowany w ISR pod koniec tego roku -- przez Jörga Gerlacha. Ten bioreaktor będzie leżał na dnie rany. Pistolet, który tu widzicie, rozpyla komórki. Będzie je rozprowadzał w tym rejonie. Reaktor posłuży do użyźnienia środowiska. Dostarczy również innych substancji, i w ten sposób posiejemy trawnik, inaczej niż metodą prób i błędów. To całkowicie inny sposób działania.
Moje 18 minut dobiega więc końca. Pozwólcie mi zatem zakończyć dobrą wiadomością, i może odrobiną złych. Dobra wiadomość jest taka, że to się dzieje obecnie. To naprawdę potężne osiągnięcie. Zresztą obrazki w pewnym stopniu to pokazują. Jest to niesamowicie trudne, bo bardzo interdyscyplinarne. Prawie każda dziedzina inżynierii naukowej i praktyki lekarskiej jest zaangażowana w próbę osiągnięcia tego celu.
Wiele rządów, i wiele regionów, uznaje to za nową metodę leczenia chorób. Rząd japoński był prawdopodobnie pierwszy, decydując się zainwestować pierwsze 3 miliardy, a później kolejne 2 w tą dziedzinę. Nie był to przypadek. Japonia jest najstarszym krajem na ziemi pod względem średniego wieku jej mieszkańców. Ta metoda musi zadziałać, żeby ich system opieki zdrowotnej nie rozpadł się. Tworzą, więc oni wiele inwestycji strategicznych skupiających się na tej dziedzinie. Unia Europejska, tak samo. Chiny, to samo. W Chinach uruchomiono właśnie narodowe centrum inżynierii tkankowej. Pierwszoroczny budżet wynosił 250 milionów dolarów.
W USA mieliśmy trochę inne podejście. My - (Śmiech) - och, żeby Al Gore był prezydentem. Do tej pory mamy inne podejście. Polega ono w zasadzie na finansowaniu inicjatyw, gdy się one pojawiają. Ale nie było jeszcze inwestycji strategicznej, która polegałaby na użyciu wszystkich niezbędnych inicjatyw i pokierowaniu nimi w dobrym kierunku.
Zakończę cytatem. Może to trochę ironiczna uwaga wymierzona w dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia, który jest bardzo czarującym mężczyzną. Ja i Jay Vacanti z Harvardu pojechaliśmy w odwiedziny do niego i wielu kierowników jego instytutu kilka miesięcy temu, żeby spróbować przekonać go, że to właściwy czas, aby przeznaczyć przynajmniej część z tych 27,5 miliardów dolarów, które miał otrzymać za rok, na upewnienie się, że możemy przyspieszyć tempo, w jakim te materiały dostają się w ręce pacjentów. I na koniec bardzo drażliwego spotkania, dyrektor NIZ powiedział: "Wasza wizja jest większa niż nasz apetyt." Chciałbym zakończyć zapewnieniem, że nikt nie zmieni naszej wizji, ale razem możemy zmienić jego apetyt. Dziękuję.
Translated into Polish by Karolina Laniewska
Reviewed by Dawid Madoń
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)a)
About Alan Russell
In the fight against disease, defect and injury, Alan Russell has a novel argument: Why not engineer new tissue and organs to replace sick ones? Full bio and more links
http://www.ted.com/speakers/alan_russell.html
Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o przemianie strachu w nadzieję. Idąc dziś do lekarza, kierując się do gabinetu, i przekraczając próg, pewnych słów nie chcemy usłyszeć. Słów, których naprawdę się boimy. Cukrzyca, rak, Parkinson, Alzheimer, niewydolność serca, niewydolność płuc. Słów, które oznaczają wyniszczające choroby, na które stosunkowo niewiele można poradzić.
Co chcę wam dzisiaj przedstawić, to inny sposób myślenia o leczeniu tych chorób, dlaczego jest to ważne. Dlaczego bez tego nasz system opieki zdrowotnej może się załamać, jeśli uważacie, że to jeszcze nie nastąpiło. I to, jak daleko rozwinięta jest dziś medycyna kliniczna. Jak może być jutro, i jakie są niektóre z przeszkód. A wszystko to omówimy w 18 minut, obiecuję.
Chciałbym rozpocząć tym slajdem, ponieważ w pewnym stopniu przedstawia on podejście tygodnika Science Magazine do problemu. To było wydanie z 2002 roku, zawierające wiele rozmaitych artykułów na temat sztucznego organizmu ludzkiego. Było to najzwyczajniej wydanie o medycynie regeneracyjnej. Medycyna regeneracyjna jest niezwykle prostym zagadnieniem, które każdy potrafi pojąć. To po prostu przyspieszanie tempa, w jakim ciało się goi, do ustalonej klinicznie skali czasowej. Wiemy jak tego dokonać korzystając z wielu dostępnych sposobów. Wiemy, że mając uszkodzone biodro, możemy wstawić protezę. I to jest właśnie pomysł, jaki Science Magazine wykorzystał na swoją okładkę.
Jest to całkowite przeciwieństwo medycyny regeneracyjnej. To nie jest medycyna regeneracyjna. Medycyna regeneracyjna to jest to, co opublikował tygodnik Business Week, przedstawiając nie tak dawno temu historię o medycynie regeneracyjnej. Pomysł polega na tym, aby zamiast zastanawiać się nad zwalczeniem objawów za pomocą przyrządów, lekarstw i tym podobnych - jeszcze kilka razy powrócę do tego zagadnienia - aby zamiast tego, przywrócić utraconą funkcję organizmu poprzez odnowienie funkcji organów i uszkodzonych tkanek. Dzięki temu, pod koniec leczenia, organizm jest taki sam jaki był na początku leczenia.
Bardzo mało dobrych pomysłów - jeśli się zgodzicie, że to jest dobry pomysł - bardzo mało dobrych pomysłów jest naprawdę nowatorskich. I ten się nie różni. Jeżeli spojrzymy na historię, Charles Lindbergh - bardziej znany jako pilot samolotowy - był właściwie jedną z pierwszych osób, wraz z Alexis Carrel, jednym z laureatów nagrody Nobla z Instytutu Rockefellera, zastanawiających się: czy można wyhodować organy? W 1937 roku opublikowali oni tą książkę, w której rzeczywiście zaczęli myśleć o tym, jak można wykorzystać bioreaktory do wyhodowania całych organów. Przeszliśmy długą drogę od tamtego okresu. Podzielę się z wami kilkoma fascynującymi rezultatami współczesnej pracy naukowej.
Ale zanim to zrobię, chciałbym podzielić się z wami moim przygnębieniem dotyczącym systemu opieki zdrowotnej i zapotrzebowania na niego. Wiele z wczorajszych przemówień poruszało poprawę jakości życia i zmniejszenie ubóstwa. A w wyniku tego, wzrost średniej długości życia na całym świecie. Jednym z wyzwań jest to, że im jesteśmy bogatsi, tym dłużej żyjemy. A im dłużej żyjemy, tym kosztowniejsze staje się leczenie pojawiających się z wiekiem chorób.
To jest po prostu bogactwo kraju kontra procent populacji powyżej 65 roku życia. Można właściwie zauważyć, że im państwo jest bogatsze, tym starsi są jego obywatele. Dlaczego jest to ważne? Dlaczego jest to teraz szczególnie wstrząsającym wyzwaniem? Jeżeli średni wiek twojego społeczeństwa wynosi 30 lat, to przeciętnym rodzajem choroby, jaką musisz wyleczyć, jest prawdopodobnie od czasu do czasu złamana kostka, może niewielka astma. Jeżeli przeciętny wiek w twoim kraju wynosi 45 - 55 lat, jego przeciętny obywatel zmaga się z cukrzycą, początkiem cukrzycy, niewydolnością serca, chorobą niedokrwienną serca. Choroby, których leczenie jest znacznie trudniejsze, oraz o wiele bardziej kosztowne.
Spójrzmy tutaj na demografię w USA. Jest to wzięte z książki "The Untied States of America." W 1930 roku, było 41 zatrudnionych na jednego emeryta. 41 ludzi, będących zasadniczo poza zasięgiem poważnych chorób, płaciło na jednego emeryta dotkniętego przewlekłą chorobą. W 2010 roku, dwóch zatrudnionych na jednego emeryta w USA. Sytuacja przedstawia się tak w każdym uprzemysłowionym, bogatym kraju świata. Jak właściwie możemy pozwolić sobie na leczenie pacjentów, kiedy rzeczywistość starzenia się wygląda właśnie tak?
Jest to wiek kontra koszt opieki zdrowotnej. I jak da się zauważyć, właśnie około 45, 40 do 45 roku życia, następuje nagły wzrost kosztów opieki zdrowotnej. Jest to nawet całkiem interesujące - jeśli przeprowadzimy odpowiednie badania, zauważymy jak wiele wydajemy na naszą indywidualną opiekę zdrowotną, w ciągu naszego całego życia. I tak, około siedem lat przed naszą śmiercią, następuje wzrost. I można - (Śmiech) - nie będziemy się w to zagłębiać. (Śmiech)
Naprawdę niewiele, naprawdę niewiele można zrobić, aby zmienić sposób leczenia tego rodzaju chorób, i doświadczyć tego, co bym określił zdrowym starzeniem się. Zaproponowałbym cztery możliwości. Żadna z nich nie uwzględnia systemu ubezpieczeniowego albo prawnego. Sedno każdej z nich to zmiana płatnika. Bez zmiany rzeczywistego kosztu leczenia.
Jedną z możliwości jest zaprzestanie leczenia. Można też ograniczyć opiekę. Nie będziemy o tym więcej rozmawiać. To jest zbyt przygnębiające. Można zapobiegać. Oczywiście dużo pieniędzy powinno być przeznaczonych na prewencję.
Ale prawdopodobnie najbardziej interesujący, przynajmniej dla mnie, i najważniejszy, jest pomysł polegający na zdiagnozowaniu choroby w o wiele wcześniejszym stadium jej rozwoju, a później leczenie i wyleczenie choroby, a nie jej objawów. Zastosujmy to np. w przypadku cukrzycy. Jak dzisiaj postępujemy z cukrzycą? Ostatecznie diagnozujemy chorobę, gdy pojawią się objawy, a potem leczymy objawy przez 10, 20, 30, 40 lat. I dajemy sobie radę. Insulina jest całkiem dobrą terapią. Ale i ona w końcu przestaje pomagać, a cukrzyca prowadzi do przewidywalnego początku wyniszczającej choroby.
Dlaczego nie mogliśmy wstrzyknąć czegoś do trzustki, aby ją zregenerować we wczesnym stadium choroby, może nawet przed pojawieniem się objawów? Mogłoby to być dość kosztowne, ale gdyby zadziałało, naprawdę moglibyśmy dokonać czegoś nowego.
Myślę, że ten film w dość drastyczny sposób przedstawia poruszane przeze mnie zagadnienie. To jest traszka regenerująca swoje kończyny. Skoro traszka to potrafi, dlaczego my nie możemy? Pokażę wam za chwilę kilka ważniejszych właściwości regeneracji kończyn. Ale to, o czym mówimy w związku z medycyną regeneracyjną, to zastosowanie jej do odbudowy systemu każdego organu, tkanki, jak i samych organów. Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że jeśli zachorujemy, słyszymy, że nasze objawy zostaną wyleczone, a my będziemy musieli się dostosować do nowego stylu życia.
Powiedziałbym wam, że jutro - kiedy to jutro nadejdzie, można by się sprzeczać, ale będzie to w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości - będziemy rozmawiać o rehabilitacji regeneracyjnej. Weźmy np. protezę kończyny podobną do tej, jaką żołnierz, który wrócił z Iraku... 370 żołnierzy, którzy wrócili z Iraku, straciło kończyny. Wyobraźcie sobie, że zamiast to znosić, mogliby oni przechodzić regenerację utraconej kończyny. To szalony pomysł. Pokażę wam na jakim etapie są obecnie prace nad tym pomysłem.
Ale znowu odnosi się to do układu każdego organu. Jak to zrobić? Aby to osiągnąć, należy nawiązać dialog z ciałem. Musimy się nauczyć mówić językiem ciała. I rozpoczynać procesy, tak jak to robiliśmy kiedy byliśmy płodem. Jeśli płód ssaka straci kończynę podczas pierwszego trymestru ciąży, sam odbuduje tą kończynę. Nasze DNA potrafi więc kierować tego rodzaju uleczającymi mechanizmami. To naturalny proces, ale tracimy go z wiekiem. Przed upływem około szóstego miesiąca życia, dziecko, które w wypadku utraci koniuszek palca, zregeneruje go. Po piątym roku życia, nie będą już w stanie tego zrobić.
Tak więc, aby nawiązać taki dialog z ciałem, musimy mówić językiem ciała. W naszym zasięgu są konkretne narzędzia, które nam to umożliwiają. Jako przykład, przedstawię wam trzy z tych narzędzi, dzięki którym można rozmawiać z ciałem.
Pierwsze z nich to terapie komórkowe. Konkretniej, leczenie za pomocą naturalnych processów, wykorzystując komórki do wykonania większości pracy. Stąd, jeżeli potrafimy znaleźć odpowiednie komórki, i wszczepić je do ciała, mogą one poprowadzić gojenie. Po drugie, możemy wykorzystać materiały. Słyszeliśmy wczoraj o ważnym znaczeniu nowych materiałów. Jeśli potrafimy wynaleźć materiały, zaprojektować je, a także wydobyć ze środowiska naturalnego, to moglibyśmy sprawić, aby nakłaniały one ciało do samoistnego gojenia się. Ostatecznie, moglibyśmy wykorzystać inteligentne urządzenia, które odciążyłyby pracę ciała i pozwoliłyby mu się goić.
Pokażę wam przykład każdego z nich, i zacznę od materiałów. Około dekady temu, Steve Badylak, z Uniwersytetu Pittsburgh, miał nadzwyczajny pomysł. Pomysł ten sugerował, że małe jelito świni, po oczyszczeniu go ze wszystkich komórek, w taki sposób, aby pozostało biologicznie aktywne, może zawierać wszystkie konieczne funkcje i sygnały do zasygnalizowania ciału, że ma się goić. Zadał on bardzo istotne pytanie. Zapytał: jeśli wezmę ten materiał, który jest materiałem naturalnym, zwykle wywołującym gojenie w tym małym jelicie, i położę go gdzie indziej na ciele człowieka, czy zachowa się on w sposób charakterystyczny dla danej tkanki, czy stworzy małe jelito, gdy będę próbował wyhodować nowe ucho?
Nie opowiadałbym wam tej historii jeśli nie byłaby ona zajmująca. Zdjęcie, które wam zaraz pokażę - (Śmiech) - jest zajmujące. Aczkolwiek dla tych z was, którzy są choć odrobinę drażliwi - nawet, jeśli nie chcecie się do tego przyznać przed znajomymi - światła zostaną przygaszone. To dobry moment, żeby obejrzeć swoje stopy, sprawdzić Blackberry, robić cokolwiek innego niż patrzeć na ekran. (Śmiech)
To, co zaraz wam pokażę, to wrzód cukrzycowy. Mimo to, dobrze się pośmiać zanim na niego spojrzymy. To jest rzeczywistość cukrzycy. Wydaje mi się, że słysząc o cukrzycy, wrzodach cukrzycowych, często nie kojarzymy wrzodu z ostatecznym leczeniem, którym jest amputacja, jeśli nie da się go zagoić. Wyświetlę więc teraz to zdjęcie. Nie na długo. To jest wrzód cukrzycowy. Jest on tragiczny. Leczeniem w tym przypadku jest amputacja. To jest starsza kobieta. Ma ona raka wątroby, jak również cukrzycę, i zdecydowała się umrzeć z ciałem, jakie jej pozostało.
Po roku prób wyleczenia wrzodu, zdecydowała się ona wypróbować nową terapię stworzoną przez Steve'a. Tak wyglądała jej rana 11 tygodni później. Tamten materiał zawierał tylko naturalne sygnały. I nakłonił ciało do ponownego uruchomienia reakcji gojenia, którego ono wcześniej nie miało.
Będzie jeszcze kilka, dla niektórych z was przykrych obrazków - Powiem wam, kiedy możecie znowu patrzeć. To jest koń. On nie cierpi. Gdyby cierpiał, nie pokazywałbym wam tego zdjęcia. Ten koń ma po prostu kolejne nozdrze, które powstało na skutek wypadku jeździeckiego. Już kilka tygodni po leczeniu - w tym przypadku, po pobraniu materiału, zamianie go w żel i upchaniu w ranie, i po kilkakrotnym powtórzeniu tej czynności -- rana konia goi się. Gdyby zrobiono badanie ultrasonograficzne, wyglądałaby wspaniale.
Tutaj mamy delfina z dopiętą płetwą. Na świecie jest 400,000 pacjentów, którzy użyli takiego materiału, aby zagoić swoje rany. Czy można zregenerować kończynę? Agencja DARPA przekazała właśnie Steve'owi 15 mln dolarów na poprowadzenie projektu skupiającego osiem instytucji, i mającego rozpocząć proces zadawania tego pytania.
Pokażę wam zdjęcie warte 15 milionów dolarów. To jest 78 letni mężczyzna, który utracił koniuszek palca. Pamiętajcie, że wcześniej poruszyłem temat dzieci, które tracą koniuszki palców. Tak to wygląda po leczeniu. To się dzieje obecnie. Na poziomie klinicznym. Istnieją materiały, które to potrafią. Istnieją plastry sercowe.
Ale czy możemy posunąć się dalej? Czy możemy, powiedzmy, zamiast materiału, użyć kilku komórek wraz z materiałem, usunąć uszkodzoną część tkanki, i położyć na niej ekologiczny materiał? Widzimy tutaj cząstkę mięśnia sercowego bijącą w naczyniu. Przeprowadził to Teruo Okano w Szpitalu dla Kobiet w Tokio. Potrafi on właściwie wyhodować pulsującą tkankę w naczyniu laboratoryjnym. Ochładza on naczynie, tkanka zmienia swoje właściwości, po czym zbiera ją prosto z naczynia. To jest najlepsza sprawa.
Teraz pokażę wam regenerację opartą na komórkach. Co wam tutaj pokażę, to usuwanie komórek macierzystych z biodra pacjenta. Jeszcze raz, jeśli jesteście nadwrażliwi, nie chcecie tego oglądać. Ale ten jest całkiem fajny. Więc to jest operacja pomostowania tętnic wieńcowych, taka jaką miał Al Gore, z małą różnicą. W tym przypadku, pod koniec operacji, zobaczycie komórki macierzyste pacjenta, pobrane na początku zabiegu, wstrzykiwane bezpośrednio do serca pacjenta. A stoję tutaj ponieważ w pewnym momencie pokażę wam jak nowa jest ta technologia. Tutaj są komórki macierzyste, aplikowane prosto do bijącego serca pacjenta. A jeśli naprawdę dobrze się przyjrzycie, to będzie dokładnie wokół tego punktu, zobaczycie tylni napływ. Widzicie komórki z powrotem wydostające się na zewnątrz. Potrzebujemy wszelkiego rodzaju nowych technologii, nowych urządzeń, aby umieścić komórki we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Niewielkiej ilości informacji, maleńkiej ilości informacji. To była próba losowa. Wtedy było to jedno N z 20. Teraz jest to jedno N ze 100. Konkretniej, jeżeli poważnie chorej osobie założymy bajpas, jej stan się trochę poprawi. Jeśli umieścimy komórki macierzyste, jak również i bajpas, u tych konkretnych pacjentów, staną się one bezobjawowe. Te mają już dwa lata. Najlepszą sprawą byłaby możliwość wczesnej diagnozy choroby, i powstrzymanie jej na początku, zanim stan będzie poważny.
Procedura jest ta sama, ale teraz minimalnie inwazyjna, polegająca na nakłuciu w trzech miejscach, gdzie wyjmowane jest serce, i na wstrzyknięciu komórek macierzystych za pomocą procedury laparoskopowej. Tutaj mamy komórki. Nie mamy czasu, żeby zagłębiać się w szczegóły, ale w zasadzie, to też działa. Lecząc mniej chorych pacjentów, można ich doprowadzić do prawie bezobjawowego stanu stosując ten rodzaj terapii.
Tu mamy inny przykład terapii komórkami macierzystymi. Nie jest jeszcze ona do końca kliniczna, ale myślę, że już niedługo będzie. To jest rezultat pracy Kacey Marra z Pittsburgh'a, jak również jej kolegów po fachu z całego świata. Zdecydowali oni, że tkanka tłuszczowa odsysana podczas liposukcji, która - w USA mamy wiele odessanej tkanki tłuszczowej. (Śmiech) Jest to świetne źródło komórek macierzystych. Komórki macierzyste są nagromadzone w odessanej tkance. Możemy więc pójść, pozwolić sobie nakłuć brzuch, a na zewnątrz wydostanie się tkanka tłuszczowa. W tym przypadku komórki macierzyste są pojedyncze i w postaci neuronów. Wszystko odbywa się w laboratorium. I myślę, że już wkrótce będziemy mogli zobaczyć pacjentów leczonych komórkami macierzystymi z ich własnego tłuszczu.
Mówiłem wcześniej o wykorzystaniu urządzeń do tego, aby znacząco zmienić sposób leczenia choroby. Zanim zakończę, pokażę jeszcze jeden przykład . Jest on równie tragiczny. Zawiązaliśmy bardzo trwałe i rozdzierające serce partnerstwo z naszymi kolegami z Wojskowego Instytutu Badań Chirurgicznych w USA, którzy muszą obecnie leczyć 11,000 młodzieży, jaka wróciła z Iraku. Wielu z tych pacjentów jest poważnie poparzonych.
A jeśli dotychczas nauczyliśmy się czegokolwiek o poparzeniach, to tyle, że nie wiemy jak je leczyć. Wszystko, co możemy zrobić, aby leczyć poparzenia - zasadniczo stosujemy metodę prób i błędów. Robimy coś tutaj, a potem przeszczepiamy to w miejsce rany, i próbujemy połączyć oba ze sobą. W tym przypadku, nowy, gotowy do użytku bioreaktor został zaprojektowany w Pittsburgu - powinien on być przetestowany w ISR pod koniec tego roku -- przez Jörga Gerlacha. Ten bioreaktor będzie leżał na dnie rany. Pistolet, który tu widzicie, rozpyla komórki. Będzie je rozprowadzał w tym rejonie. Reaktor posłuży do użyźnienia środowiska. Dostarczy również innych substancji, i w ten sposób posiejemy trawnik, inaczej niż metodą prób i błędów. To całkowicie inny sposób działania.
Moje 18 minut dobiega więc końca. Pozwólcie mi zatem zakończyć dobrą wiadomością, i może odrobiną złych. Dobra wiadomość jest taka, że to się dzieje obecnie. To naprawdę potężne osiągnięcie. Zresztą obrazki w pewnym stopniu to pokazują. Jest to niesamowicie trudne, bo bardzo interdyscyplinarne. Prawie każda dziedzina inżynierii naukowej i praktyki lekarskiej jest zaangażowana w próbę osiągnięcia tego celu.
Wiele rządów, i wiele regionów, uznaje to za nową metodę leczenia chorób. Rząd japoński był prawdopodobnie pierwszy, decydując się zainwestować pierwsze 3 miliardy, a później kolejne 2 w tą dziedzinę. Nie był to przypadek. Japonia jest najstarszym krajem na ziemi pod względem średniego wieku jej mieszkańców. Ta metoda musi zadziałać, żeby ich system opieki zdrowotnej nie rozpadł się. Tworzą, więc oni wiele inwestycji strategicznych skupiających się na tej dziedzinie. Unia Europejska, tak samo. Chiny, to samo. W Chinach uruchomiono właśnie narodowe centrum inżynierii tkankowej. Pierwszoroczny budżet wynosił 250 milionów dolarów.
W USA mieliśmy trochę inne podejście. My - (Śmiech) - och, żeby Al Gore był prezydentem. Do tej pory mamy inne podejście. Polega ono w zasadzie na finansowaniu inicjatyw, gdy się one pojawiają. Ale nie było jeszcze inwestycji strategicznej, która polegałaby na użyciu wszystkich niezbędnych inicjatyw i pokierowaniu nimi w dobrym kierunku.
Zakończę cytatem. Może to trochę ironiczna uwaga wymierzona w dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia, który jest bardzo czarującym mężczyzną. Ja i Jay Vacanti z Harvardu pojechaliśmy w odwiedziny do niego i wielu kierowników jego instytutu kilka miesięcy temu, żeby spróbować przekonać go, że to właściwy czas, aby przeznaczyć przynajmniej część z tych 27,5 miliardów dolarów, które miał otrzymać za rok, na upewnienie się, że możemy przyspieszyć tempo, w jakim te materiały dostają się w ręce pacjentów. I na koniec bardzo drażliwego spotkania, dyrektor NIZ powiedział: "Wasza wizja jest większa niż nasz apetyt." Chciałbym zakończyć zapewnieniem, że nikt nie zmieni naszej wizji, ale razem możemy zmienić jego apetyt. Dziękuję.
Dan Buettner: Co zrobić, aby żyć dłużej niż 100 lat.
W poszukiwaniu recepty na długie i zdrowe życie, Dan Buettner i jego zespół badają "Niebieskie Strefy", społeczności w których starsi ludzie żyją rekordowo długo, pełni wigoru i energii. W swoim wykładzie podczas TEDxTC, Dan Buettner przybliża nam 9 nawyków w diecie i sposobie życia, które pozwalają starszym ludziom w tych społecznościach żyć krzepko powyżej 100 lat.
Translated into Polish by Przemysław Pachut
Reviewed by Wojtek Szkutnik
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dan Buettner
National Geographic writer and explorer Dan Buettner studies the world's longest-lived peoples, distilling their secrets into a single plan for health and long life. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dan_buettner.html
Badania przeprowadzone na grupie jednojajowych bliźniąt wykazały, że tylko 10 procent przeciętnej długości życia zależy od naszych genów. Pozostałe 90 procent zależy od sposobu w jaki żyjemy. Badając Niebieskie Strefy, założyliśmy, że jeżeli znajdziemy optymalny sposób na długie życie odkryjemy tym samym przepis na długowieczność.
Jeżeli spytacie przeciętnego Amerykanina o przepis na długowieczność, prawdopodobnie nie uzyskacie odpowiedzi. Słyszeli coś o Diecie South Beach, lub o Diecie Atkinsa. Słyszeli o Piramidzie Zdrowego Żywienia. Wiedzą to, co im mówi Oprah. Oglądają The Dr. Oz Show.
Ale w gruncie rzeczy nie jest do końca jasne co jest czynnikiem, który pozytywnie wpływa na długość naszego życia. Powinniśmy biegać maratony czy też uprawiać jogę? Jeść ekologiczne mięso czy raczej tofu ? Czy powinniśmy łykać dodatkowe witaminy i minerały ? A co z hormonami albo resweratrolem ? A co z celami, jakie sobie wyznaczamy w życiu ? Duchowość ? Stosunki towarzyskie ?
Naszym sposobem na zbadanie długowieczności było wraz z National Geographic oraz Narodowym Instytutem Starości, określenie czterech demograficznie potwierdzonych stref które można zlokalizować geograficznie. Pojechaliśmy tam z zespołem ekspertów i krok po kroku sprawdziliśmy, jakie zwyczaje łączą te społeczności żeby znaleźć dla nich wspólny mianownik.
Na koniec mojego wykładu powiem wam co to jest. Ale najpierw obalmy kilka mitów długowieczności. Pierwszy z nich to twierdzenie, że jeżeli bardzo się chce, można żyć 100 lat. Niestety nie. Tylko jedna na 5000 osób w Ameryce dożyje setki. Wasze szanse są więc bardzo niewielkie. Nawet przy tak szybkim przyroście demograficznym w Ameryce, trudno dożyć 100 lat. Problem w tym, że nie jesteśmy zaprogramowani na długowieczność. Zostaliśmy zaprogramowani na sukces rozrodczy. Ładnie to brzmi. Przypominają mi studenckie lata.
Z biologicznego punktu widzenia oznacza to wiek, w którym ma się dzieci plus wiek następnego pokolenia, kiedy to twoje dzieci mają dzieci. Z ewolucyjnego punktu widzenia, po osiągnięciu tego wieku przestajesz mieć znaczenie. Czy jesteś ssakiem, czy szczurem, słoniem, człowiekiem - nie ma znaczenia. Więc żeby dożyć 100 lat, nie tylko musisz prowadzić odpowiedni styl życia ale także wygrać na genetycznej loterii.
Drugim mitem jest przeświadczenie,że są sposoby które spowalniają proces starzenia, odwracają go a nawet całkowicie powstrzymują. Niestety nie. Jeżeli się dobrze zastanowić, znajdziemy 99 czynników, które nas postarzają. Odetnijmy dopływ tlenu na kilka minut, a komórki w mózgu obumierają i już się nie odtwarzają. Graj zbyt długo w tenisa, a chrząstki w twoich stawach zostaną bezpowrotnie uszkodzone. Nasze tętnice mogą się zatkać, w mózgu odłożą się blaszki starcze i zachorujemy na Alzheimera. Po prostu zbyt wiele rzeczy może pójść źle.
Nasze ciała mają 35 bilionów komórek. Bilionów przez duże "B". To prawie jak dług narodowy. (Śmiech) Te komórki odnawiają się co osiem lat, za każdym razem z pewnym błędem. I ten błąd się potęguje. Potęguje się wykładniczo. To trochę jak za dawnych lat, kiedy to każdy z nas miał kasetę The Beatles czy Eagles, przegrywaliśmy te kasety i za każdym razem jakość tej kasety była coraz gorsza i wcześniej czy później nie dało się jej już słuchać. Mniej więcej to samo dzieje się z naszymi komórkami. Dlatego przeciętny 65-latek starzeje się 125 razy szybciej niż dwunastolatek.
W takim razie skoro nic nie może powstrzymać naszego starzenia, co ja tutaj robię ? Faktem jest, że dzisiejsza nauka stwierdza, iż wiek do jakiego ludzie ciało jest przystosowane, moje, wasze, to około 90 lat. Trochę więcej w przypadku kobiet. Jednak oczekiwana długość trwania życia w tym kraju to tylko 78 lat. Więc gdzieś po drodze tracimy 12 lat. Lat, które moglibyśmy przeżyć. Badania wskazują, że byłyby to lata bez przewlekłych chorób, chorób serca, raka czy cukrzycy.
Najlepszym sposobem aby odzyskać te lata to przyjrzeć się tym miejscom na świecie gdzie tak się właśnie dzieje, miejscom gdzie liczba stulatków jest dziesięciokrotnie powyżej średniej, miejscom gdzie oczekiwana długość trwania życia jest o 12 lat większa a śmiertelność wśród ludzi w średnim wieku jest ułamkiem tej w naszym kraju.
Na pierwszą Niebieską Strefę natkneliśmy się 200 km od wybrzeża Włoch, na Sardynii. Nie na całej wyspie, na której mieszka 1,4 miliona ludzi ale jedynie w górach, dokładniej w prowincji Nuoro. W tym miejscu mężczyźni żyją najdłużej. Mieszka tam 10 razy więcej stulatków niż w Ameryce. I ludzie ci nie tylko dożywają stu lat ale i dożywają ich w pełni sił. 102-latkowie dojeżdżają na rowerach do pracy, rąbią drewno i potrafią położyć na ręke 60 lat młodszych od nich. (Śmiech)
Historia tej społeczności sięga początków Chrześcjaństwa. Właściwie wyodrębniła się już w Epoce Brązu. Ta wyspa jest tak nieurodzajna, że jej mieszkańcy zajmują się głównie hodowlą owiec, zajęcie regularne ale o małym natężeniu wysiłku. Ich dieta jest w większości jarska, z naciskiem na żywność, którą można zabrać na pole. Pieką przaśny chleb razowy z twardej pszenicy, nazywany notamusica, oraz wyrabiaja ser z mleka zwierząt z wolnego wypasu, ser bogaty w kwasy Omega-3, zamiast kwasów Omega-6 które występują w serze z mleka zwierząt karmionych kukurydzą, piją także wino, w którym poziom polifenoli jest trzykrotnie wyższy niż w jakimkolwiek innym winie na świecie. Wino to nazywa się Cannonau.
Myślę jednak, że sekret leży w sposobie organizacji tej społeczności. Najistotniejszym elementem tej Sardyńskiej społeczności jest to w jaki sposób traktuje się starszych. Czy zwróciliście uwagę na to, że w Ameryce szczyt ważności społecznej osiąga się w wieku 24 lat ? Spójrzcie na reklamy. Na Sardynii im jesteś starszy tym bardziej cię szanują, szanują twoją mądrość. W barze na Sardynii, na ścianie zamiast kalendarza z dziewczynami w bikini, jest kalendarz ze stulatkiem miesiąca.
Jak się okazuje, to że twoi starzejący się rodzice mieszkają razem z całą rodziną daje im dodatkowe 6 lat życia. Dodatkowo badania wykazują, że jest to także dobre dla dzieci w takich rodzinach, zmniejsza się śmiertelność i zachorowalność. Jest to tak zwany efekt babci.
Drugą Niebieską Strefę odkryliśmy po drugiej stronie planety. Około 1300 km na południe od Tokio, na wyspie Okinawa. Archipelag Okinawa to właściwie 161 wysp. W północnej części największej z nich, leży źródło sekretu długowieczności. Jest to miejsce gdzie mieszkają najstarze kobiety na świecie. Miejsce gdzie ludzie żyją najdłużej na świecie bez chorób. Mają to czego szukaliśmy. Żyją długo, umierają we śnie, szybko, i często po tym jak uprawiają seks.
Żyją średnio siedem lat dłużej niż przeciętny amerykanin. Jest tam pięć razy więcej stulatków niż w Ameryce. Pięć razy mniej przypadków raka jelita i raka piersi, jednej z głównych przyczyn śmierci w Ameryce. 6 razy mniej chorób serca. Faktem jest, że z takich osiągnieć możemy się czegoś nauczyć. Co takiego robią ? Dieta jarska, pełna kolorowych warzyw. Jedzą też osiem razy więcej tofu niż Amerykanie.
Ważniejsze od tego co jedzą, jest to jak jedzą. Mają swoje sposoby aby się nie przejadać, co jest dużym problemem w Ameryce. Oto jakie sposoby podpatrzyliśmy : jedzą z małych talerzy, więc mają tendencje do spożywania mniejszej ilości kalorii podczas pojedynczego posiłku. Zamiast jeść przy suto zastawionym stole, gdzie je się bezmyślnie podczas rozmowy, nakładają sobie przy ladzie, reszte zostawiając, i dopiero wtedy idą do stołu.
Mają też 3000-letnie powiedzenie, które, jak uważam, jest najlepszą radą dietetyczną jaką słyszałem. Wymyślił je Konfucjusz. To powiedzenie brzmi: "Hara, Hatchi, Bu". Powiedzonko powtarzane przed każdym posiłkiem, przypominające aby przestać jeść gdy wypełni się żołądek w 80 procentach. Upłynie pół godziny zanim uczucie sytości dotrze z naszego żołądka do mózgu. Pamiętając aby przestać jeść gdy żołądek jest w 80% pusty, powstrzymujemy sygnał nadejścia sytości.
Tak jak na Sardyni, układ społeczny na Okinawie jest nierozerwalnie związany z długowiecznością. Wiemy że samotność zabija. 15 lat temu przeciętny Amerykanin miał 3 przyjaciół. Teraz ma ich średnio półtora. Jeżeli miałeś szczęście urodzić się na Okinawie, urodziłeś się w społeczności gdzie automatycznie masz 6 przyjaciół z którymi przechodzisz przez całe życie. Nazywa się to Moai. I jeżeli jesteś w Moai dzielisz się swoimi sukcesami, ale także porażkami, jeśli dzieci chorują, rodzicie umierają - ty masz zawsze kogoś z kim możesz się tym podzielić. To konkretne Moai to te pięć starszych pań, które znają się od 97 lat. Mają średnio 102 lata.
Zazwyczaj w Ameryce dzielimy swoje życie na dwa etapy. Etap pracy, gdzie jesteśmy produktywni. Aż pewnego dnia, przechodzimy na emeryturę. I zazwyczaj chodzi tu o emeryturę na bujanym fotelu albo granie w golfa w Arizonie. W języku mieszkańców Okinawy nie ma nawet słowa określającego emeryturę. Zamiast tego mają słowo które jest z nimi całe życie Tym słowem jest "Ikigai". W luźnym tłumaczeniu to określenie na powód, dla którego codziennie rano wstają z łóżka.
Dla tego 102 letniego mistrza karate jego Ikigai to dalsze doskonalenie sztuki walki. Dla tego stuletniego rybaka tym powodem jest łowienie ryb dla rodziny, trzy razy w tygodniu. I to jest kluczowe pytanie. Narodowy Instytut Starzenia przygotował nam kwestionariusz dla tych stulatków. I jedno z pytań, które przygotowujący umieścili w kwestionariuszu było szczególnie trafne. Tym pytaniem było : Co jest twoim "Ikigai". Stulatkowie natychmiast odpowiadali dlaczego wstają rano z łóżka. Dla tej 102 latki, "Ikigai" to po prostu jej pra-pra-pra-prawnuczka. Kobieta i dziecko, które dzieli 101 i pół roku. I kiedy zapytałem jej jakie to uczucie trzymać pra-pra-pra-prawnuczkę. Po prostu odpowiedziła, "To jak znaleźć się przez chwilę w niebie" Pomyślałem, że to musi być wspaniałe.
Mój redaktor z National Geographic chciał, abym znalazł Niebieską Strefę w Ameryce. Przez chwilę myśleliśmy, że jest taka w Minesocie, gdzie jest największy odsetek stulatków. Ale tylko dlatego, że wszyscy młodzi wyjechali. (Śmiech) Więc przestudiowaliśmy dane jeszcze raz. Najdłużej żyjących Amerykanów znaleźliśmy wśród Adwentystów Dnia Siódmego w miejscowości Loma Linda w Kalifornii. Adwentyści są konserwatywnym odłamem Metodystów. Przestrzegają szabas od zachodu słońca w piątek, do zachodu słońca w sobotę. Nazywają to "Świętą Dobą". Przestrzegają pięciu zasad które relatywnie rzecz biorąc zapewniają im nadzwyczajną długowieczność.
W Ameryce przeciętna oczekiwana długość trwania życia kobiet to 80 lat. Ale dla Adwentystek oczekiwana długość trwania życia to 89 lat. A ta różnica jest jeszcze większa wśród mężczyzn, dla których oczekiwana długość trwania życia jest o 11 lat dłuższa niż przeciętnie w Ameryce. Oto wyniki badań które przeprowadzono na około 70 000 ludzi przez 30 lat. Solidne badania. Obrazujące według mnie założenia stojące u podstaw badań nad Niebieskimi Strefami.
Jest to bardzo zróźnicowana społeczność. Biali, Czarni, Latynosi, Azjaci. Jedyne co ich łączy to właśnie zestaw pewnych wspólnych nawyków które są wręcz rytuałami na całe życie. Wskazówki diety czerpią z Biblii. Księga Rodzaju, rozdział 1, wers 26, gdzie Bóg mówi o warzywach i nasionach, i jeszcze z jedna strofa o warzywach, nie wspomina raczej o mięsie. Świętą Dobę traktują niezwykle poważnie.
Każdego tygodnia przez jedną dobę, nieważne jak bardzo byliby zajęci, zestresowanie pracą, zajęci dziecmi, rzucają wszystko i skupiają się na Bogu, swojej społeczności, a także na nierozerwalnie związanymi z tym spacerami na świeżym powietrzu. I najważniejsze nie jest to, że robią tak od czasu do czasu ale regularnie raz w tygodniu przez całe swoje życie. To nie jest ani trudne ani kosztowne. Adwentyści spędzają też dużo czasu w swoim gronie. Więc będąc u nich na przyjęciu, nie widzisz raczej ludzi żłopiących alkohol albo palących skręty. Zazwyczaj rozmawiają gdzie się wybrać na spacer, wymieniają się przepisami, i oczywiście modlą się. Ale wpływ jaki na siebie wywierają jest głęboki i wymierny.
Jest to społęczność która wydała Ellswortha Wherama. Ellsworth Wheram ma 97 lat. Jest multimilionerem, ale gdy dowiedział się że płot ma kosztować 6000 dolarów, pomyślał : "Za te pieniądze to wolę zrobić go samemu". Więc przez trzy dni mieszał cement, i targał ogrodzenie. I jak można się było domyśleć, czwartego dnia skończył na sali operacyjnej. Ale nie jako pacjent, tylko jako lekarz prowadzący operację na otwartym sercu. Mając 97 lat ciągle robi 20 operacji na otwartym sercu miesięcznie.
Ed Rawlings, 103 lata, aktywny kowboj, zaczyna dzień do basenu. A w weekendy zakłada narty wodne i tnie wodę.
No i Marge Deton. Marge ma 104 lata. Jej wnuk nawet mieszka tutaj. Marge zaczyna każdy dzień od podnoszenia ciężarków. Jeździ na rowerze a potem wsiada w swój ciemno beżowy Cadillac Seville z 1994 roku, i pruje autostradą do San Bernardino, gdzie jest wolontariuszem w 7 różnych organizacjach. Byłem na 19 na prawdę ciężkich wyprawach. Jestem prawdopodobnie jedyną osobą jaką spotkaliście, która przejachała na rowerze przez Saharę nie używając kremu przeciwsłonecznego. Ale przyznam się szczerze, że nie ma bardziej wyczerpującej przygody niż szalona jazda z Marge Deton. "Obcy to przyjaciel którego jeszcze nie poznałam" zwykła mawiać.
Co w takim razie jest wspólnego dla tych trzech zbadanych społeczności? Co takiego robią ? Sprowadza się to do 9 punktów. Właściwie zbadaliśmy od tego czasu jeszcze dwie Niebieskie Strefy ale wnioski dla nich są takie same. Po pierwsze, choć może to zabrzmieć jak herezja, żadna z tych społeczności specjalnie nie ćwiczy fizycznie, przynajmniej nie w taki sposób jak o tym zwykliśmy myśleć. Całe ich życie opiera się jednak na ciągłej aktywności fizycznej. Te stuletnie kobiety z Okinawy, wstają i siadają na podłodze, 30 do 40 razy dziennie.
Sardyńczycy żyją w wielopiętrowych domach, chodzą więc po schodach. Każde wyjście do sklepu, kościoła albo do znajomych to okazja do spaceru. Nie mają specjalnych udogodnień. Nikt za nich nie pracuje w polu ani nie sprząta w domu. Jak robią ciasto, robią wszystko ręcznie. To są właśnie ich ćwiczenia. Zużywają kalorie tak samo jakby ćwiczyli na siłowni. Więc zasadniczo każdy wysiłek to coś co sprawia im przyjemność. Mają w zwyczaju chodzić, a to jedyny sposób aby powstrzymać zanik sił, no i wszyscy mają ogrody. Wiedzą jak sobie uporządkować życie więc mają odpowiedni światopogląd.
Każda z tych społeczności znajduje czas aby się wyciszyć. Sardyńczycy modlą się, tak jak i Adwentyści. Mieszkańcy Okinawy oddają szacunek przodkom. Kiedy się śpieszysz albo jesteś zestresowany, uruchamia się tak zwana reakcja zapalna, z którą może się wiązać wiele schorzeń, począwszy od Alzhemiera, a na chorobach serca skończywszy. Zwolnij na 15 minut dziennie, a ten stan zapalny zmieni się w stan przeciwzapalny.
Społeczności te mają słownictwo związane z celem w życiu, "Ikigai" jak mówią mieszkający na Okinawie. Dwa najbardziej niebezpieczne lata w twoim życiu to pierwszy rok życia, uwzględniając śmiertelność niemowląt, i rok, w którym przechodzisz na emeryturę. Ci ludzie, wiedzą po co żyją i są ciągle aktywni. A to daje dodatkowe 7 lat do oczekiwanej długości trwania życia.
Nie ma diety na długowieczność. Ale wszyscy ci długowieczni ludzie, jedzą i piją z umiarem, czego nie można powiedzieć o Amerykanach. (Śmiech) Zazwyczaj są jaroszami. To nie znaczy, że nie jadzą wcale mięsa, ale jedzą dużo warzyw strączkowych i orzechów. Oraz mają swoje sposoby aby się nie objadać. Sposoby, które wyganiają ich od stołu w odpowiednim momencie.
Ale podstawą jest to w jaki sposób są ze sobą związani. Najważniejsza jest rodzina, opieka na dziećmi i starzejącymi się rodzicami. Wszystkie to społeczności są głęboko wierzące, co daja nam od 4 do 14 dodatkowych lat oczekiwanej długości trwania życia, jeżeli praktykujesz 4 razy w miesiącu. Ale najważniejsze jest aby należeć do odpowiedniej społeczności. Albo urodzili się w niej albo świadomie do niej przystąpili.
Znamy badania z Framingham, jeżeli troje twoich przyjaciół ma nadwagę, jest o 50% bardziej prawdopodobne, że ty też będziesz miał nadwagę. Więc jeśli przebywasz z ludzmi, którzy żyją niezdrowo, może to mieć znaczący wpływ na dłuższa metę. Jeśli sposobem na spędzanie wolnego czasu twoich przyjaciół jest gra w kręgle, hokej, jazda na rowerze czy uprawianie ogrodu, jeśli piją z umiarem, odpowiednio jedzą, są zamężni, żonaci, godni zaufania i ufni, to ma to wielki wpływ na twoje życie w dłuższej perspektywie.
Diety nie działają. Żadna dieta w historii świata nie działała na więcej niż 2% populacji. Ćwiczenia fizyczne zaczynamy zazwyczaj w styczniu, a dajemy sobie spokój w październiku. Jeżeli mówimy o długowieczności nie ma krótkoterminowego rozwiązania w postaci pigułki ani żadnego innego. Ale jeśli o tym pomyślisz to właśnie twoi przyjaciele są takim długoterminowym i być może najważniejszym sposobem na przedłużenie twojego życia. Dziękuję za uwagę. (Brawa)
W
Translated into Polish by Przemysław Pachut
Reviewed by Wojtek Szkutnik
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dan Buettner
National Geographic writer and explorer Dan Buettner studies the world's longest-lived peoples, distilling their secrets into a single plan for health and long life. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dan_buettner.html
Badania przeprowadzone na grupie jednojajowych bliźniąt wykazały, że tylko 10 procent przeciętnej długości życia zależy od naszych genów. Pozostałe 90 procent zależy od sposobu w jaki żyjemy. Badając Niebieskie Strefy, założyliśmy, że jeżeli znajdziemy optymalny sposób na długie życie odkryjemy tym samym przepis na długowieczność.
Jeżeli spytacie przeciętnego Amerykanina o przepis na długowieczność, prawdopodobnie nie uzyskacie odpowiedzi. Słyszeli coś o Diecie South Beach, lub o Diecie Atkinsa. Słyszeli o Piramidzie Zdrowego Żywienia. Wiedzą to, co im mówi Oprah. Oglądają The Dr. Oz Show.
Ale w gruncie rzeczy nie jest do końca jasne co jest czynnikiem, który pozytywnie wpływa na długość naszego życia. Powinniśmy biegać maratony czy też uprawiać jogę? Jeść ekologiczne mięso czy raczej tofu ? Czy powinniśmy łykać dodatkowe witaminy i minerały ? A co z hormonami albo resweratrolem ? A co z celami, jakie sobie wyznaczamy w życiu ? Duchowość ? Stosunki towarzyskie ?
Naszym sposobem na zbadanie długowieczności było wraz z National Geographic oraz Narodowym Instytutem Starości, określenie czterech demograficznie potwierdzonych stref które można zlokalizować geograficznie. Pojechaliśmy tam z zespołem ekspertów i krok po kroku sprawdziliśmy, jakie zwyczaje łączą te społeczności żeby znaleźć dla nich wspólny mianownik.
Na koniec mojego wykładu powiem wam co to jest. Ale najpierw obalmy kilka mitów długowieczności. Pierwszy z nich to twierdzenie, że jeżeli bardzo się chce, można żyć 100 lat. Niestety nie. Tylko jedna na 5000 osób w Ameryce dożyje setki. Wasze szanse są więc bardzo niewielkie. Nawet przy tak szybkim przyroście demograficznym w Ameryce, trudno dożyć 100 lat. Problem w tym, że nie jesteśmy zaprogramowani na długowieczność. Zostaliśmy zaprogramowani na sukces rozrodczy. Ładnie to brzmi. Przypominają mi studenckie lata.
Z biologicznego punktu widzenia oznacza to wiek, w którym ma się dzieci plus wiek następnego pokolenia, kiedy to twoje dzieci mają dzieci. Z ewolucyjnego punktu widzenia, po osiągnięciu tego wieku przestajesz mieć znaczenie. Czy jesteś ssakiem, czy szczurem, słoniem, człowiekiem - nie ma znaczenia. Więc żeby dożyć 100 lat, nie tylko musisz prowadzić odpowiedni styl życia ale także wygrać na genetycznej loterii.
Drugim mitem jest przeświadczenie,że są sposoby które spowalniają proces starzenia, odwracają go a nawet całkowicie powstrzymują. Niestety nie. Jeżeli się dobrze zastanowić, znajdziemy 99 czynników, które nas postarzają. Odetnijmy dopływ tlenu na kilka minut, a komórki w mózgu obumierają i już się nie odtwarzają. Graj zbyt długo w tenisa, a chrząstki w twoich stawach zostaną bezpowrotnie uszkodzone. Nasze tętnice mogą się zatkać, w mózgu odłożą się blaszki starcze i zachorujemy na Alzheimera. Po prostu zbyt wiele rzeczy może pójść źle.
Nasze ciała mają 35 bilionów komórek. Bilionów przez duże "B". To prawie jak dług narodowy. (Śmiech) Te komórki odnawiają się co osiem lat, za każdym razem z pewnym błędem. I ten błąd się potęguje. Potęguje się wykładniczo. To trochę jak za dawnych lat, kiedy to każdy z nas miał kasetę The Beatles czy Eagles, przegrywaliśmy te kasety i za każdym razem jakość tej kasety była coraz gorsza i wcześniej czy później nie dało się jej już słuchać. Mniej więcej to samo dzieje się z naszymi komórkami. Dlatego przeciętny 65-latek starzeje się 125 razy szybciej niż dwunastolatek.
W takim razie skoro nic nie może powstrzymać naszego starzenia, co ja tutaj robię ? Faktem jest, że dzisiejsza nauka stwierdza, iż wiek do jakiego ludzie ciało jest przystosowane, moje, wasze, to około 90 lat. Trochę więcej w przypadku kobiet. Jednak oczekiwana długość trwania życia w tym kraju to tylko 78 lat. Więc gdzieś po drodze tracimy 12 lat. Lat, które moglibyśmy przeżyć. Badania wskazują, że byłyby to lata bez przewlekłych chorób, chorób serca, raka czy cukrzycy.
Najlepszym sposobem aby odzyskać te lata to przyjrzeć się tym miejscom na świecie gdzie tak się właśnie dzieje, miejscom gdzie liczba stulatków jest dziesięciokrotnie powyżej średniej, miejscom gdzie oczekiwana długość trwania życia jest o 12 lat większa a śmiertelność wśród ludzi w średnim wieku jest ułamkiem tej w naszym kraju.
Na pierwszą Niebieską Strefę natkneliśmy się 200 km od wybrzeża Włoch, na Sardynii. Nie na całej wyspie, na której mieszka 1,4 miliona ludzi ale jedynie w górach, dokładniej w prowincji Nuoro. W tym miejscu mężczyźni żyją najdłużej. Mieszka tam 10 razy więcej stulatków niż w Ameryce. I ludzie ci nie tylko dożywają stu lat ale i dożywają ich w pełni sił. 102-latkowie dojeżdżają na rowerach do pracy, rąbią drewno i potrafią położyć na ręke 60 lat młodszych od nich. (Śmiech)
Historia tej społeczności sięga początków Chrześcjaństwa. Właściwie wyodrębniła się już w Epoce Brązu. Ta wyspa jest tak nieurodzajna, że jej mieszkańcy zajmują się głównie hodowlą owiec, zajęcie regularne ale o małym natężeniu wysiłku. Ich dieta jest w większości jarska, z naciskiem na żywność, którą można zabrać na pole. Pieką przaśny chleb razowy z twardej pszenicy, nazywany notamusica, oraz wyrabiaja ser z mleka zwierząt z wolnego wypasu, ser bogaty w kwasy Omega-3, zamiast kwasów Omega-6 które występują w serze z mleka zwierząt karmionych kukurydzą, piją także wino, w którym poziom polifenoli jest trzykrotnie wyższy niż w jakimkolwiek innym winie na świecie. Wino to nazywa się Cannonau.
Myślę jednak, że sekret leży w sposobie organizacji tej społeczności. Najistotniejszym elementem tej Sardyńskiej społeczności jest to w jaki sposób traktuje się starszych. Czy zwróciliście uwagę na to, że w Ameryce szczyt ważności społecznej osiąga się w wieku 24 lat ? Spójrzcie na reklamy. Na Sardynii im jesteś starszy tym bardziej cię szanują, szanują twoją mądrość. W barze na Sardynii, na ścianie zamiast kalendarza z dziewczynami w bikini, jest kalendarz ze stulatkiem miesiąca.
Jak się okazuje, to że twoi starzejący się rodzice mieszkają razem z całą rodziną daje im dodatkowe 6 lat życia. Dodatkowo badania wykazują, że jest to także dobre dla dzieci w takich rodzinach, zmniejsza się śmiertelność i zachorowalność. Jest to tak zwany efekt babci.
Drugą Niebieską Strefę odkryliśmy po drugiej stronie planety. Około 1300 km na południe od Tokio, na wyspie Okinawa. Archipelag Okinawa to właściwie 161 wysp. W północnej części największej z nich, leży źródło sekretu długowieczności. Jest to miejsce gdzie mieszkają najstarze kobiety na świecie. Miejsce gdzie ludzie żyją najdłużej na świecie bez chorób. Mają to czego szukaliśmy. Żyją długo, umierają we śnie, szybko, i często po tym jak uprawiają seks.
Żyją średnio siedem lat dłużej niż przeciętny amerykanin. Jest tam pięć razy więcej stulatków niż w Ameryce. Pięć razy mniej przypadków raka jelita i raka piersi, jednej z głównych przyczyn śmierci w Ameryce. 6 razy mniej chorób serca. Faktem jest, że z takich osiągnieć możemy się czegoś nauczyć. Co takiego robią ? Dieta jarska, pełna kolorowych warzyw. Jedzą też osiem razy więcej tofu niż Amerykanie.
Ważniejsze od tego co jedzą, jest to jak jedzą. Mają swoje sposoby aby się nie przejadać, co jest dużym problemem w Ameryce. Oto jakie sposoby podpatrzyliśmy : jedzą z małych talerzy, więc mają tendencje do spożywania mniejszej ilości kalorii podczas pojedynczego posiłku. Zamiast jeść przy suto zastawionym stole, gdzie je się bezmyślnie podczas rozmowy, nakładają sobie przy ladzie, reszte zostawiając, i dopiero wtedy idą do stołu.
Mają też 3000-letnie powiedzenie, które, jak uważam, jest najlepszą radą dietetyczną jaką słyszałem. Wymyślił je Konfucjusz. To powiedzenie brzmi: "Hara, Hatchi, Bu". Powiedzonko powtarzane przed każdym posiłkiem, przypominające aby przestać jeść gdy wypełni się żołądek w 80 procentach. Upłynie pół godziny zanim uczucie sytości dotrze z naszego żołądka do mózgu. Pamiętając aby przestać jeść gdy żołądek jest w 80% pusty, powstrzymujemy sygnał nadejścia sytości.
Tak jak na Sardyni, układ społeczny na Okinawie jest nierozerwalnie związany z długowiecznością. Wiemy że samotność zabija. 15 lat temu przeciętny Amerykanin miał 3 przyjaciół. Teraz ma ich średnio półtora. Jeżeli miałeś szczęście urodzić się na Okinawie, urodziłeś się w społeczności gdzie automatycznie masz 6 przyjaciół z którymi przechodzisz przez całe życie. Nazywa się to Moai. I jeżeli jesteś w Moai dzielisz się swoimi sukcesami, ale także porażkami, jeśli dzieci chorują, rodzicie umierają - ty masz zawsze kogoś z kim możesz się tym podzielić. To konkretne Moai to te pięć starszych pań, które znają się od 97 lat. Mają średnio 102 lata.
Zazwyczaj w Ameryce dzielimy swoje życie na dwa etapy. Etap pracy, gdzie jesteśmy produktywni. Aż pewnego dnia, przechodzimy na emeryturę. I zazwyczaj chodzi tu o emeryturę na bujanym fotelu albo granie w golfa w Arizonie. W języku mieszkańców Okinawy nie ma nawet słowa określającego emeryturę. Zamiast tego mają słowo które jest z nimi całe życie Tym słowem jest "Ikigai". W luźnym tłumaczeniu to określenie na powód, dla którego codziennie rano wstają z łóżka.
Dla tego 102 letniego mistrza karate jego Ikigai to dalsze doskonalenie sztuki walki. Dla tego stuletniego rybaka tym powodem jest łowienie ryb dla rodziny, trzy razy w tygodniu. I to jest kluczowe pytanie. Narodowy Instytut Starzenia przygotował nam kwestionariusz dla tych stulatków. I jedno z pytań, które przygotowujący umieścili w kwestionariuszu było szczególnie trafne. Tym pytaniem było : Co jest twoim "Ikigai". Stulatkowie natychmiast odpowiadali dlaczego wstają rano z łóżka. Dla tej 102 latki, "Ikigai" to po prostu jej pra-pra-pra-prawnuczka. Kobieta i dziecko, które dzieli 101 i pół roku. I kiedy zapytałem jej jakie to uczucie trzymać pra-pra-pra-prawnuczkę. Po prostu odpowiedziła, "To jak znaleźć się przez chwilę w niebie" Pomyślałem, że to musi być wspaniałe.
Mój redaktor z National Geographic chciał, abym znalazł Niebieską Strefę w Ameryce. Przez chwilę myśleliśmy, że jest taka w Minesocie, gdzie jest największy odsetek stulatków. Ale tylko dlatego, że wszyscy młodzi wyjechali. (Śmiech) Więc przestudiowaliśmy dane jeszcze raz. Najdłużej żyjących Amerykanów znaleźliśmy wśród Adwentystów Dnia Siódmego w miejscowości Loma Linda w Kalifornii. Adwentyści są konserwatywnym odłamem Metodystów. Przestrzegają szabas od zachodu słońca w piątek, do zachodu słońca w sobotę. Nazywają to "Świętą Dobą". Przestrzegają pięciu zasad które relatywnie rzecz biorąc zapewniają im nadzwyczajną długowieczność.
W Ameryce przeciętna oczekiwana długość trwania życia kobiet to 80 lat. Ale dla Adwentystek oczekiwana długość trwania życia to 89 lat. A ta różnica jest jeszcze większa wśród mężczyzn, dla których oczekiwana długość trwania życia jest o 11 lat dłuższa niż przeciętnie w Ameryce. Oto wyniki badań które przeprowadzono na około 70 000 ludzi przez 30 lat. Solidne badania. Obrazujące według mnie założenia stojące u podstaw badań nad Niebieskimi Strefami.
Jest to bardzo zróźnicowana społeczność. Biali, Czarni, Latynosi, Azjaci. Jedyne co ich łączy to właśnie zestaw pewnych wspólnych nawyków które są wręcz rytuałami na całe życie. Wskazówki diety czerpią z Biblii. Księga Rodzaju, rozdział 1, wers 26, gdzie Bóg mówi o warzywach i nasionach, i jeszcze z jedna strofa o warzywach, nie wspomina raczej o mięsie. Świętą Dobę traktują niezwykle poważnie.
Każdego tygodnia przez jedną dobę, nieważne jak bardzo byliby zajęci, zestresowanie pracą, zajęci dziecmi, rzucają wszystko i skupiają się na Bogu, swojej społeczności, a także na nierozerwalnie związanymi z tym spacerami na świeżym powietrzu. I najważniejsze nie jest to, że robią tak od czasu do czasu ale regularnie raz w tygodniu przez całe swoje życie. To nie jest ani trudne ani kosztowne. Adwentyści spędzają też dużo czasu w swoim gronie. Więc będąc u nich na przyjęciu, nie widzisz raczej ludzi żłopiących alkohol albo palących skręty. Zazwyczaj rozmawiają gdzie się wybrać na spacer, wymieniają się przepisami, i oczywiście modlą się. Ale wpływ jaki na siebie wywierają jest głęboki i wymierny.
Jest to społęczność która wydała Ellswortha Wherama. Ellsworth Wheram ma 97 lat. Jest multimilionerem, ale gdy dowiedział się że płot ma kosztować 6000 dolarów, pomyślał : "Za te pieniądze to wolę zrobić go samemu". Więc przez trzy dni mieszał cement, i targał ogrodzenie. I jak można się było domyśleć, czwartego dnia skończył na sali operacyjnej. Ale nie jako pacjent, tylko jako lekarz prowadzący operację na otwartym sercu. Mając 97 lat ciągle robi 20 operacji na otwartym sercu miesięcznie.
Ed Rawlings, 103 lata, aktywny kowboj, zaczyna dzień do basenu. A w weekendy zakłada narty wodne i tnie wodę.
No i Marge Deton. Marge ma 104 lata. Jej wnuk nawet mieszka tutaj. Marge zaczyna każdy dzień od podnoszenia ciężarków. Jeździ na rowerze a potem wsiada w swój ciemno beżowy Cadillac Seville z 1994 roku, i pruje autostradą do San Bernardino, gdzie jest wolontariuszem w 7 różnych organizacjach. Byłem na 19 na prawdę ciężkich wyprawach. Jestem prawdopodobnie jedyną osobą jaką spotkaliście, która przejachała na rowerze przez Saharę nie używając kremu przeciwsłonecznego. Ale przyznam się szczerze, że nie ma bardziej wyczerpującej przygody niż szalona jazda z Marge Deton. "Obcy to przyjaciel którego jeszcze nie poznałam" zwykła mawiać.
Co w takim razie jest wspólnego dla tych trzech zbadanych społeczności? Co takiego robią ? Sprowadza się to do 9 punktów. Właściwie zbadaliśmy od tego czasu jeszcze dwie Niebieskie Strefy ale wnioski dla nich są takie same. Po pierwsze, choć może to zabrzmieć jak herezja, żadna z tych społeczności specjalnie nie ćwiczy fizycznie, przynajmniej nie w taki sposób jak o tym zwykliśmy myśleć. Całe ich życie opiera się jednak na ciągłej aktywności fizycznej. Te stuletnie kobiety z Okinawy, wstają i siadają na podłodze, 30 do 40 razy dziennie.
Sardyńczycy żyją w wielopiętrowych domach, chodzą więc po schodach. Każde wyjście do sklepu, kościoła albo do znajomych to okazja do spaceru. Nie mają specjalnych udogodnień. Nikt za nich nie pracuje w polu ani nie sprząta w domu. Jak robią ciasto, robią wszystko ręcznie. To są właśnie ich ćwiczenia. Zużywają kalorie tak samo jakby ćwiczyli na siłowni. Więc zasadniczo każdy wysiłek to coś co sprawia im przyjemność. Mają w zwyczaju chodzić, a to jedyny sposób aby powstrzymać zanik sił, no i wszyscy mają ogrody. Wiedzą jak sobie uporządkować życie więc mają odpowiedni światopogląd.
Każda z tych społeczności znajduje czas aby się wyciszyć. Sardyńczycy modlą się, tak jak i Adwentyści. Mieszkańcy Okinawy oddają szacunek przodkom. Kiedy się śpieszysz albo jesteś zestresowany, uruchamia się tak zwana reakcja zapalna, z którą może się wiązać wiele schorzeń, począwszy od Alzhemiera, a na chorobach serca skończywszy. Zwolnij na 15 minut dziennie, a ten stan zapalny zmieni się w stan przeciwzapalny.
Społeczności te mają słownictwo związane z celem w życiu, "Ikigai" jak mówią mieszkający na Okinawie. Dwa najbardziej niebezpieczne lata w twoim życiu to pierwszy rok życia, uwzględniając śmiertelność niemowląt, i rok, w którym przechodzisz na emeryturę. Ci ludzie, wiedzą po co żyją i są ciągle aktywni. A to daje dodatkowe 7 lat do oczekiwanej długości trwania życia.
Nie ma diety na długowieczność. Ale wszyscy ci długowieczni ludzie, jedzą i piją z umiarem, czego nie można powiedzieć o Amerykanach. (Śmiech) Zazwyczaj są jaroszami. To nie znaczy, że nie jadzą wcale mięsa, ale jedzą dużo warzyw strączkowych i orzechów. Oraz mają swoje sposoby aby się nie objadać. Sposoby, które wyganiają ich od stołu w odpowiednim momencie.
Ale podstawą jest to w jaki sposób są ze sobą związani. Najważniejsza jest rodzina, opieka na dziećmi i starzejącymi się rodzicami. Wszystkie to społeczności są głęboko wierzące, co daja nam od 4 do 14 dodatkowych lat oczekiwanej długości trwania życia, jeżeli praktykujesz 4 razy w miesiącu. Ale najważniejsze jest aby należeć do odpowiedniej społeczności. Albo urodzili się w niej albo świadomie do niej przystąpili.
Znamy badania z Framingham, jeżeli troje twoich przyjaciół ma nadwagę, jest o 50% bardziej prawdopodobne, że ty też będziesz miał nadwagę. Więc jeśli przebywasz z ludzmi, którzy żyją niezdrowo, może to mieć znaczący wpływ na dłuższa metę. Jeśli sposobem na spędzanie wolnego czasu twoich przyjaciół jest gra w kręgle, hokej, jazda na rowerze czy uprawianie ogrodu, jeśli piją z umiarem, odpowiednio jedzą, są zamężni, żonaci, godni zaufania i ufni, to ma to wielki wpływ na twoje życie w dłuższej perspektywie.
Diety nie działają. Żadna dieta w historii świata nie działała na więcej niż 2% populacji. Ćwiczenia fizyczne zaczynamy zazwyczaj w styczniu, a dajemy sobie spokój w październiku. Jeżeli mówimy o długowieczności nie ma krótkoterminowego rozwiązania w postaci pigułki ani żadnego innego. Ale jeśli o tym pomyślisz to właśnie twoi przyjaciele są takim długoterminowym i być może najważniejszym sposobem na przedłużenie twojego życia. Dziękuję za uwagę. (Brawa)
W
Jonathan Drori: Dlaczego przechowujemy miliardy nasion
W krótkim wystąpieniu na TED U 2009, Jonathan Drori zachęca nas do ocalenia bioróżnorodności - nasienie po nasieniu. Przypominając, że ludzkie życie opiera się na roślinach, przedstawia wizję Millenium Seed Bank - banku nasion, który zgromadził już ponad 3 miliardy nasion niezastąpionych, ginących gatunków roślin.
Translated into Polish by Marta Bromke
Reviewed by Jerzy Paź
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Jonathan Drori
Jonathan Drori commissioned the BBC's very first websites, one highlight in a long career devoted to online culture and educational media -- and understanding how we learn. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/jonathan_drori.html
Całe ludzkie życie, całe życie w ogóle, jest uzależnione od roślin. Spróbuję przekonać Państwa o tym w kilka sekund. Proszę tylko pomyśleć. Nie ma znaczenia, czy się żyje w małej afrykańskej wiosce, czy w wielkim mieście; wszystko sprowadza się do roślin. Zarówno żywność, lekarstwa paliwo, konstrukcje, ubrania, wszystkie oczywiste rzeczy jak i to, co dotyczy duchowości bądź wypoczynku, które tyle dla nas znaczą, czy też powstawanie gleby, wpływ na atmosferę albo produkcja pierwotna. Nawet te książki są zrobione z roślin. Wszystkie te wymienione rzeczy zaczynają się od roślin. A bez nich nie byłoby nas tutaj.
Jednak rośliny są zagrożone. Są zagrożone z powodu zmian klimatu a także dlatego, że dzielą planetę z nami, ludźmi. A my, ludzie, chcemy robić rzeczy, które niszczą rośliny i ich naturalne środowiska. I czy to przez produkcję żywności, czy przez wprowadzanie obcych gatunków roślin tam, gdzie nie powinny rosnąć, czy też przeznaczanie naturalnych obszarów na inne cele, wszytko to oznacza, że rośliny muszą się przystosować, zginąć lub się przenieść. A dla roślin przenoszenie się bywa trudne, ponieważ na ich drodze mogą znajdować się miasta lub inne przeszkody.
Jeśli więc ludzkie życie zależy od roślin, czy nie powinniśmy spróbować je ocalić? Myślę, że tak. I chcę opowiedzieć Państwu o projekcie ratowania roślin. A sposób na ratowanie roślin to gromadzenie nasion. Ponieważ nasiona, w całej swojej różnorodnej krasie, są przyszłością roślin. Cała informacja genetyczna dla przyszłych pokoleń roślin jest zawarta w nasionach. A oto budynek. Wygląda w zasadzie raczej skromnie, Ale pod ziemią schodzi w dół wiele pięter. I to jest największy bank nasion na świecie. Istnieje on nie tylko w południowej Anglii, ale jest rozproszony po całym świecie. Opowiem o tym za chwilę. Budynek jest odporny na wybuch atomowy. Broń Boże, żeby musiał to wytrzymać.
Jeśli ma się zamiar zbudować bank nasion, trzeba zdecydować, co będzie w nim przechowywane, prawda? My zdecydowaliśmy, że chcemy przede wszystkim gromadzić gatunki, które są najbardziej zagrożone. Są to gatunki z obszarów suchych. Przede wszystkim więc zawarliśmy umowy z 50 różnymi krajami. To oznaczało negocjowanie z głowami państw i sekretarzami stanu w 50 krajach, żeby podpisać porozumienia. Mamy 120 instytucji partnerskich na całym świecie, we wszystkich krajach zaznaczonych na pomarańczowo. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, żeby się uczyć. Potem wracają i dokładnie planują, w jaki sposób zebrać nasiona. Tysiące ludzi na całym świecie identyfikuje miejsca uznawane za miejsca występowania wybranych roślin. Szukają ich, znajdują je w okresie kwitnienia I wracają tam, kiedy nasiona się zawiązują. I zbierają te nasiona. Na całym świecie.
Część pracy z tymi nasionami nie wymaga żadnej techniki. Zbiera się je do torebek i suszy. Opisuje się je. Potem robi się z nimi trochę rzeczy wymagających zaawansowanej techniki I trochę rzeczy mniej skomplikowanych. Chodzi głównie o to, żeby je wysuszyć bardzo dokładnie, w niskiej temperaturze. A potem muszą być przechowywane w temperaturze około minus 20 stopni Celsjusza - to będzie chyba minus 4 stopnie Farenheita - przy bardzo niskiej wilgotności powietrza. Te nasiona będą w stanie wykiełkować, w przypadku wielu gatunków mamy nadzieję, że wykiełkują za tysiące lat, a z pewnością za setki lat.
Nie ma po co przechowywać nasion, jeśli nie wiadomo, czy są jeszcze żywotne. Dlatego co 10 lat przeprowadzamy testy kiełkowania dla każdej próbki nasion, którą mamy. To jest sieć współpracy, więc na całym świecie ludzie robią to samo. To nam pozwala opracowywać protokoły kiełkowania. Oznacza to, że znamy właściwą kombinację ogrzewania, ochładzania i kolejnych cykli potrzebnych, żeby nasionko wykiełkowało. A to bardzo przydatne informacje. Potem uprawiamy te rośliny i mówimy ludziom w krajach, skąd pochodzą nasiona: "Słuchajcie, właściwie zajmujemy się nie tylko przechowywaniem nasion, żeby mieć je na później, ale możemy też podzielić się informacjami, jak sprawić, by te trudne rośliny kiełkowały." I to już ma miejsce.
Co osiągnęliśmy dotychczas? Mam przyjemność ujawnić, że obecnie trzy miliardy nasion, to jest trzy tysiące milionów nasion, zostało zgromadzone. 10 procent wszystkich gatunków roślin na naszej planecie. 24 tysiące gatunków jest bezpieczne. Do przyszłego roku, jeśli dostaniemy fundusze, będzie to 30 tysięcy. 25 procent wszystkich roślin świata do 2020 roku. To nie tylko rośliny uprawne, tak jak być może znają to Państwo ze zbiorów w Svalbard w Norwegii. To fantastyczny projekt. Ten projekt jest przynajmniej 100 razy większy. Mamy tysiące kolekcji, które zostały rozesłane po całym świecie. Leśne gatunki roślin odpornych na suszę wysłano z Pakistanu do Egiptu. Rośliny szczególnie wydajnie fotosyntetyzujące przysyłane są tutaj, do USA. Gatunki pastwiskowe odporne na duże zasolenie gleby wysłano do Australii. Lista jest bardzo długa.
Tych nasion używa się do odtwarzania. Naturalne obszary, które zostały zniszczone, tak jak prerie łąkowe w USA, czy rejony górnicze w różnych krajach są już teraz odtwarzane dzięki tym gatunkom i dzięki tej kolekcji. Niektóre z tych roślin, jak te na dole po lewej stronie ekranu, zostały już tylko jako pojedyncze osobniki. Z tego gatunku, gdzie mężczyzna zbiera nasiona z ciężarówki pozostało około 30 ostatnich drzew. Niesamowicie użyteczna roślina, ze względu na białko i właściwości lecznicze.
Obecnie szkolenia odbywają się w Chinach, w USA i w wielu innych krajach. Ile to wszystko kosztuje? Średnio 2 800 dolarów za jeden gatunek. Myślę, że to niewysoka cena. A uzyskuje się za nią wszystkie naukowe dane z tym związane. Kolejny krok to badania nad tym, jak możemy określić genetyczne i molekularne markery żywotności nasion bez potrzeby wysiewania ich co 10 lat? I prawie osiągnęliśmy już cel. Dziękuję. (oklaski)
W
Translated into Polish by Marta Bromke
Reviewed by Jerzy Paź
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Jonathan Drori
Jonathan Drori commissioned the BBC's very first websites, one highlight in a long career devoted to online culture and educational media -- and understanding how we learn. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/jonathan_drori.html
Całe ludzkie życie, całe życie w ogóle, jest uzależnione od roślin. Spróbuję przekonać Państwa o tym w kilka sekund. Proszę tylko pomyśleć. Nie ma znaczenia, czy się żyje w małej afrykańskej wiosce, czy w wielkim mieście; wszystko sprowadza się do roślin. Zarówno żywność, lekarstwa paliwo, konstrukcje, ubrania, wszystkie oczywiste rzeczy jak i to, co dotyczy duchowości bądź wypoczynku, które tyle dla nas znaczą, czy też powstawanie gleby, wpływ na atmosferę albo produkcja pierwotna. Nawet te książki są zrobione z roślin. Wszystkie te wymienione rzeczy zaczynają się od roślin. A bez nich nie byłoby nas tutaj.
Jednak rośliny są zagrożone. Są zagrożone z powodu zmian klimatu a także dlatego, że dzielą planetę z nami, ludźmi. A my, ludzie, chcemy robić rzeczy, które niszczą rośliny i ich naturalne środowiska. I czy to przez produkcję żywności, czy przez wprowadzanie obcych gatunków roślin tam, gdzie nie powinny rosnąć, czy też przeznaczanie naturalnych obszarów na inne cele, wszytko to oznacza, że rośliny muszą się przystosować, zginąć lub się przenieść. A dla roślin przenoszenie się bywa trudne, ponieważ na ich drodze mogą znajdować się miasta lub inne przeszkody.
Jeśli więc ludzkie życie zależy od roślin, czy nie powinniśmy spróbować je ocalić? Myślę, że tak. I chcę opowiedzieć Państwu o projekcie ratowania roślin. A sposób na ratowanie roślin to gromadzenie nasion. Ponieważ nasiona, w całej swojej różnorodnej krasie, są przyszłością roślin. Cała informacja genetyczna dla przyszłych pokoleń roślin jest zawarta w nasionach. A oto budynek. Wygląda w zasadzie raczej skromnie, Ale pod ziemią schodzi w dół wiele pięter. I to jest największy bank nasion na świecie. Istnieje on nie tylko w południowej Anglii, ale jest rozproszony po całym świecie. Opowiem o tym za chwilę. Budynek jest odporny na wybuch atomowy. Broń Boże, żeby musiał to wytrzymać.
Jeśli ma się zamiar zbudować bank nasion, trzeba zdecydować, co będzie w nim przechowywane, prawda? My zdecydowaliśmy, że chcemy przede wszystkim gromadzić gatunki, które są najbardziej zagrożone. Są to gatunki z obszarów suchych. Przede wszystkim więc zawarliśmy umowy z 50 różnymi krajami. To oznaczało negocjowanie z głowami państw i sekretarzami stanu w 50 krajach, żeby podpisać porozumienia. Mamy 120 instytucji partnerskich na całym świecie, we wszystkich krajach zaznaczonych na pomarańczowo. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, żeby się uczyć. Potem wracają i dokładnie planują, w jaki sposób zebrać nasiona. Tysiące ludzi na całym świecie identyfikuje miejsca uznawane za miejsca występowania wybranych roślin. Szukają ich, znajdują je w okresie kwitnienia I wracają tam, kiedy nasiona się zawiązują. I zbierają te nasiona. Na całym świecie.
Część pracy z tymi nasionami nie wymaga żadnej techniki. Zbiera się je do torebek i suszy. Opisuje się je. Potem robi się z nimi trochę rzeczy wymagających zaawansowanej techniki I trochę rzeczy mniej skomplikowanych. Chodzi głównie o to, żeby je wysuszyć bardzo dokładnie, w niskiej temperaturze. A potem muszą być przechowywane w temperaturze około minus 20 stopni Celsjusza - to będzie chyba minus 4 stopnie Farenheita - przy bardzo niskiej wilgotności powietrza. Te nasiona będą w stanie wykiełkować, w przypadku wielu gatunków mamy nadzieję, że wykiełkują za tysiące lat, a z pewnością za setki lat.
Nie ma po co przechowywać nasion, jeśli nie wiadomo, czy są jeszcze żywotne. Dlatego co 10 lat przeprowadzamy testy kiełkowania dla każdej próbki nasion, którą mamy. To jest sieć współpracy, więc na całym świecie ludzie robią to samo. To nam pozwala opracowywać protokoły kiełkowania. Oznacza to, że znamy właściwą kombinację ogrzewania, ochładzania i kolejnych cykli potrzebnych, żeby nasionko wykiełkowało. A to bardzo przydatne informacje. Potem uprawiamy te rośliny i mówimy ludziom w krajach, skąd pochodzą nasiona: "Słuchajcie, właściwie zajmujemy się nie tylko przechowywaniem nasion, żeby mieć je na później, ale możemy też podzielić się informacjami, jak sprawić, by te trudne rośliny kiełkowały." I to już ma miejsce.
Co osiągnęliśmy dotychczas? Mam przyjemność ujawnić, że obecnie trzy miliardy nasion, to jest trzy tysiące milionów nasion, zostało zgromadzone. 10 procent wszystkich gatunków roślin na naszej planecie. 24 tysiące gatunków jest bezpieczne. Do przyszłego roku, jeśli dostaniemy fundusze, będzie to 30 tysięcy. 25 procent wszystkich roślin świata do 2020 roku. To nie tylko rośliny uprawne, tak jak być może znają to Państwo ze zbiorów w Svalbard w Norwegii. To fantastyczny projekt. Ten projekt jest przynajmniej 100 razy większy. Mamy tysiące kolekcji, które zostały rozesłane po całym świecie. Leśne gatunki roślin odpornych na suszę wysłano z Pakistanu do Egiptu. Rośliny szczególnie wydajnie fotosyntetyzujące przysyłane są tutaj, do USA. Gatunki pastwiskowe odporne na duże zasolenie gleby wysłano do Australii. Lista jest bardzo długa.
Tych nasion używa się do odtwarzania. Naturalne obszary, które zostały zniszczone, tak jak prerie łąkowe w USA, czy rejony górnicze w różnych krajach są już teraz odtwarzane dzięki tym gatunkom i dzięki tej kolekcji. Niektóre z tych roślin, jak te na dole po lewej stronie ekranu, zostały już tylko jako pojedyncze osobniki. Z tego gatunku, gdzie mężczyzna zbiera nasiona z ciężarówki pozostało około 30 ostatnich drzew. Niesamowicie użyteczna roślina, ze względu na białko i właściwości lecznicze.
Obecnie szkolenia odbywają się w Chinach, w USA i w wielu innych krajach. Ile to wszystko kosztuje? Średnio 2 800 dolarów za jeden gatunek. Myślę, że to niewysoka cena. A uzyskuje się za nią wszystkie naukowe dane z tym związane. Kolejny krok to badania nad tym, jak możemy określić genetyczne i molekularne markery żywotności nasion bez potrzeby wysiewania ich co 10 lat? I prawie osiągnęliśmy już cel. Dziękuję. (oklaski)
W
Bonnie Bassler o sposobach komunikacji bakterii.
Bonnie Bassler odkryła, że bakterie "rozmawiają" ze sobą używając języka chemicznego, który pozwala im koordynować obronę i wyprowadzać atak. Odkrycie to ma szokujące następstwa dla medycyny, przemysłu -- i naszego rozumienia siebie.
Translated into Polish by Jakub Bruszewski
Reviewed by Marcin Kasiak
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Bonnie Bassler
Bonnie Bassler studies how bacteria can communicate with one another, through chemical signals, to act as a unit. Her work could pave the way for new, more potent medicine. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/bonnie_bassler.html
Bakterie są najstarszymi organizmami Ziemi. Są tu od miliardów lat i są jednokomórkowymi mikroskopijnymi organizmami. Są jednokomórkowcami ze szczególną właściwością, posiadają tylko jedną cząstkę DNA Mają niewiele genów i informacji genetycznej żeby kodować wszystkie funkcje, które wykonują. Bakterie prowadzą następujący tryb życia: konsumują wartości odżywcze ze środowiska podwajają swój rozmiar, dzielą się na dwie połówki i w ten sposób jedna bakteria staje się dwiema, i tak w kółko Po prostu rosną i dzielą się, rosną i dzielą się -- więc trochę nudny tryb życia Ale ja chciałabym zilustrować waszą niesamowitą interakcję z tymi stworzeniami.
Wiem, że uważacie się za ludzi, a oto jak ja was, mniej więcej, postrzegam. Ten człowiek ma reprezentować przeciętną ludzką istotę, a wszystkie kółka w tym człowieku to wszystkie komórki, które stanowią wasze ciało. Istnieje około tryliona komórek ludzkich, które stanowią każdego z nas, to kim jesteśmy i wszystko co jesteśmy w stanie robić, ale jednocześnie macie 10 trylionów komórek bakteryjnych w sobie lub na sobie w każdej chwili waszego życia. Zatem, dziesięć razy więcej komórek bakteryjnych niż ludzkich komórek w przeciętnym człowieku. No i oczywiście liczy się DNA, więc oto wszystkie A, T, G i C stanowiące wasz kod genetyczny i nadające wszystkim urocze cechy. Posiadacie ok. 30 000 genów. No cóż, okazuje się, że wewnątrz jak i na zewnątrz macie 100 razy więcej genów bakteryjnych, które odgrywają rolę przez całe wasze życie. W najlepszym wypadku jesteście ludźmi w 10 procentach chociaż bardziej prawdopodobny jest 1 procent w zależności od tego, które z wyliczeń wolicie. Wiem, że uważacie się za istoty ludzkie, ale ja myślę o was jak o 90 lub 99 procentowych bakteriach.
(Śmiech)
Bakterie te nie są biernymi bytami są niezwykle ważne, utrzymują nas przy życiu. Okrywają nasze ciała niewidzialnym pancerzem, który powstrzymuje zagrożenia środowiskowe i sprawia, ze jesteśmy zdrowi. Trawią nasze pożywienie, wytwarzają witaminy, tak naprawdę szkolą wasz system odpornościowy żeby nie dopuszczał złych mikrobów. Zatem wykonują wszystkie te niewiarygodne rzeczy które pomagają nam i są niezbędne żeby utrzymać nas przy życiu ale o tym nikt nie mówi. Za to mówi się dużo o okropnych rzeczach, które robią. A więc, na Ziemi istnieje wiele rodzajów bakterii, które nie zabiegają o to, by zawsze być w was lub na was, ale jeśli już są, to okropnie chorujecie.
A zatem, pytaniem dla mojego laboratorium jest czy wolicie myśleć o wszystkich dobrych rzeczach, które bakterie robią czy o wszystkich złych rzeczach, które bakterie robią. Naszym pytaniem było, jak one w ogóle mogą cokolwiek robić? Przecież są niewiarygodnie małe, musicie mieć mikroskop żeby je zobaczyć. Prowadzą to swoje niby nudne życie rosnąc i dzieląc się i od zawsze uważane są za organizmy asocjalne, żyjące w pojedynkę. I dlatego wydawało nam się, że są zbyt małe żeby mieć jakikolwiek wpływ na środowisko jeśli po prostu działają w pojedynkę. Dlatego chcieliśmy rozpatrzeć czy możliwy byłby inny tryb życia bakterii.
Wskazówką okazała się inna morska bakteria o nazwie Vibrio fischeri. To co widzicie na tym slajdzie to tylko mój laborant trzymający kolbę z ciekłą kulturą bakterii, pięknej, niegroźnej bakterii, która pochodzi z oceanu i nazywa się Vibrio fischeri. Ma ona tą szczególną właściwość, że wytwarza światło, więc wytwarza bioluminescencję, tak jak świetliki, robaczki świętojańskie. Nie ma tu naszej ingerencji. Po prostu wyłączyliśmy światło w pomieszczeniu, zrobiliśmy zdjęcie i oto co zobaczyliśmy.
Właściwie nie interesowało nas to, że bakterie wytwarzały światło, ale to, kiedy je wytwarzały. Zauważyliśmy, że kiedy bakterie były same, czyli, kiedy znajdowały się w rozcieńczonej zawiesinie, nie wytwarzały światła. Ale kiedy rozrosły się do pewnej liczby komórek wszystkie włączały światło jednocześnie. Dręczyło nas pytanie jak bakterie, te prymitywne organizmy, odróżniają sytuacje, w których są same, od tych, w których są w społeczności, a potem wszystkie robią coś razem. Doszliśmy do wniosku, że osiągają to rozmawiając między sobą za pomocą języka chemicznego.
Zatem mamy tu komórkę bakteryjną. Kiedy jest sama, nie wytwarza światła. Zamiast tego wytwarza i wydziela małe molekuły, które możecie potraktować jak hormony to te czerwone trójkąty, i kiedy bakteria jest sama molekuły po prostu odpływają i nie ma światła. Ale kiedy bakteria rośnie i dzieli się i wszystkie uczestniczą w wytwarzaniu molekuł, wówczas ilość tych molekuł poza komórką wzrasta w stosunku do liczby komórek bakterii. I kiedy molekuły osiągną pewną liczbę która mówi bakterii ilu ma „sąsiadów”, bakterie rozpoznają tą molekułę i wszystkie synchronicznie emitują światło. Tak działa bioluminescencja -- bakterie rozmawiają za pomocą tych chemicznych słów.
Powód, dla którego Vibrio fischeri to robi pochodzi z biologii. Kolejna reklama dla zwierząt oceanu, Vibrio Fischeri żyje w tej kałamarnicy Patrzycie na hawajską kałamarnicę Euprymna scolopes od spodu i mam nadzieję, że dostrzegacie te dwa świecące płaty które są domem dla komórek Vibrio fischeri, mieszkaja tam w dużych skupiskach komórek produkując te molekuły i wytwarzają światło. Kałamarnica toleruje tę błazenadę ponieważ potrzebuje tego światła. Oto jak funkcjonuje ta symbioza, ten mały kalmar żyje tuż u wybrzeży Hawajów, w płytkiej do kolan wodzie. Kalmar prowadzi tryb nocny więc w dzień zakopuje się w piachu i śpi, ale później, w nocy, musi wyjść żeby polować. Przy jasnych nocach duża ilość światła gwiazd i księżyca przenika do głębokości wody w której żyje kalmar, jako że jest to zaledwie parę stóp głębokości. Lecz kalmar rozwinął w sobie przesłonę, którą może otwierać i zamykać ten wyspecjalizowany organ światła z bakteriami. Poza tym, na plecach ma detektory wyczuwające ilość światła gwiazd i księżyca docierającego do jego pleców. A więc otwiera lub zamyka przesłonę tak aby ilość światła ze spodu -- wytwarzanego przez bakterie – idealnie odpowiadała ilości światła docierającego do pleców kałamarnicy tak aby nie rzucała cienia. Tak naprawdę, używając światła bakterii kalmar rozświetla się i broni przed atakami drapieżników, które przez to nie widzą jego cienia, nie mogą namierzyć jego trajektorii i zjeść go. Jest jak niewykrywalny bombowiec oceanu.
(Śmiech)
Gdyby się nad tym zastanowić, kałamarnica ma jednak okropny problem ponieważ przetrzymuje tą pokaźną, umierającą kolonię bakterii i nie może utrzymać tego stanu. Zatem, każdego ranka o wschodzie słońca kałamarnica idzie spać, zakopuje się w piasku i posiada pompkę zgraną z jego rytmem dobowym, i kiedy wschodzi słońce, wypompowuje jakieś 95 procent bakterii. W ten sposób bakterie są rozproszone, znikają małe molekuły hormonów więc nie wytwarzają światła -- ale oczywiście kałamarnica nie dba o to. Śpi w piasku. I w miarę upływu dnia bakterie dzielą się, uwalniają molekuły, a w nocy świecą dokładnie kiedy kałamarnica potrzebuje tego najbardziej.
Najpierw odkryliśmy jak ta bakteria to robi, ale potem użyliśmy narzędzi biologii molekularnej aby dokładnie poznać ten mechanizm. I okazało się – to znowu moja komórka bakterii -- że Vibrio fischeri ma proteinę -- to ten czerwony prostokąt – to enzym, który wytwarza ten malutki molekuł hormonu – czerwony trójkąt. Później, w miarę rozrastania się komórek, wszystkie uwalniają tą cząseczkę do środowiska więc jest ich tam mnóstwo. Bakterie mają także receptor na powierzchni komórki, który dopasowuje się z molekułami jak klucz z zamkiem. One są zupełnie jak receptory na powierzchni waszych komórek. Kiedy molekuły osiągają pewną ilość -- co świadczy o liczbie komórek -- dopasowują się do receptorów i przekazują komórkom informacje o tym żeby wspólnie zaczęły wytwarzać światło.
Jest to o tyle interesujące, że w ciągu ostatniej dekady odkryliśmy, że nie jest to tylko jakaś anomalia tej śmiesznej, świecącej w ciemności bakterii, która żyje w oceanie, lecz system wszystkich bakterii. Więc teraz już wiemy, że wszystkie bakterie komunikują się. Wytwarzają chemiczne słowa, rozpoznają je i uaktywniają grupowe zachowania, skuteczne tylko gdy wszystkie komórki biorą w nich jednolity udział. Mamy na to osobliwe określenie „quorum sensing” - mechanizm wyczuwania liczebności. Głosują za pomocą chemicznych głosów, które są liczone, a następnie wszyscy reagują zgodnie z wynikiem głosowania.
Co jest istotne dla dzisiejszych rozważań to fakt, iż wiemy, że istnieją setki typów zachowań bakterii, które są realizowane kolektywnie. Ale najważniejszym dla was zapewne jest wirulencja - złośliwość wirusów. To nie jest tak, że para bakterii dostaje się do was i zaczynają wydzielać jakieś toksyny -- jesteście olbrzymi, to nie miałoby wpływu na was. Jesteście ogromni. Wiemy już teraz, że to co robią, to: dostają się do was, czekają, zaczynają rozmnażać się, liczą się za pomocą tych małych molekuł i rozpoznają moment odpowiedniej liczby komórek, która mówi im, że jeśli wszystkie razem rozpoczną atak wirulencji to odniosą sukces w opanowaniu ogromnego żywiciela. Bakterie zawsze kontrolują patogeniczność wyczuwając ich liczebność. Tak to działa.
Później przyjrzeliśmy się także molekułom -- to były czerwone trójkąty na moich poprzednich slajdach. To jest cząsteczka Vibrio fischeri. To jest słowo, którym komunikuje się. Więc potem przyjrzeliśmy się innym bakteriom i to jest tylko szczypta molekuł, które odkryliśmy. Mam nadzieję, że widzicie, że molekuły są powiązane ze sobą. Lewa część molekuł jest identyczna dla wszystkich gatunków bakterii. Ale prawa część molekuł jest nieco inna dla każdego z gatunków. Jej zadaniem jest nadawać niepowtarzalne specyfikacje gatunków tym językom. Każda molekuła pasuje do receptora jej partnera i do żadnego innego. Więc są to prywatne, tajne rozmowy. Rozmowy służące komunikacji wewnątrzgatunkowej. Każda bakteria używa szczególnej molekuły, która jest jej językiem i umożliwia policzenie jej rodzeństwa.
Kiedy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy rozumieć, że bakterie mają swoje zachowania społeczne. Ale naprawdę intrygowało nas to, że większość czasu bakterie nie żyją w pojedynkę ale w niewiarygodnych mieszankach, z setkami tysięcy innych gatunków bakterii. I przedstawia to ten slajd. To jest wasza skóra. Więc to jest tylko zdjęcie – mikrogram waszej skóry. Każdy odcinek waszego ciała wygląda mniej więcej właśnie tak i mam nadzieję, że dostrzegacie tu różnorodność bakterii. Więc zaczęliśmy zastanawiać się czy rzeczywiście chodzi o komunikację bakterii i liczenie swoich sąsiadów, nie wystarczy umieć rozmawiać tylko ze swoim szczepem. Musi istnieć sposób pobierania informacji o liczbie pozostałych bakterii w populacji.
Więc wróciliśmy do biologii molekularnej i zaczęliśmy badać różne bakterie i odkryliśmy ostatnio, że bakterie są faktycznie wielojęzyczne. Wszystkie mają wyjątkowy dla każdego gatunku system -- posiadają molekułę, która mówi „ja”. Co więcej, równolegle do tego systemu mają drugi, który odkryliśmy, również gatunkowy Mają drugi enzym wysyłający grugi sygnał i posiadający własny receptor i ta molekuła to język handlowy bakterii. Jest on używany przez wszelkie bakterie i jest to język międzygatunkowy. Sprowadza się to do tego, że bakterie potrafią policzyć ilu jest „ja” i „ty” w otoczeniu. Gromadzą te informacje w sobie i decydują o zadaniu do wykonania biorąc pod uwagę to, kto jest w większości, a kto w mniejszości z danej populacji.
Wówczas powróciliśmy do chemii i rozszyfrowaliśmy czym jest ta gatunkowa molekuła -- te różowe owale na moim poprzednim slajdzie, oto one. To bardzo mała, pięcio-węglowa cząsteczka. Co istotne, wiemy, że każda bakteria ma dokładnie ten sam enzym i wytwarza dokładnie tą samą cząsteczkę. Wszystkie zatem używają tej molekuły do komunikacji międzygatunkowej. Takie bakteryjne Esperanto.
(Śmiech)
Gdy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy pojmować, że bakterie rozmawiają ze sobą za pomocą owego chemicznego języka . Ale równocześnie zaczęliśmy zastanawiać się czy można praktycznie wykorzystać tą wiedzę. Wspominałam wam, że bakterie mają różnorakie społeczne zachowania, które przekazują za pomocą molekuł. Oczywiście, wspomniałam również, że jedną z ważnych rzeczy jest to, że inicjują choroby używając mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Pomyśleliśmy, a gdyby tak „zatkać" bakteriom „usta” i „uszy”? Czyż nie byłyby to nowe antybiotyki?
Na pewno słyszeliście i wiecie już, że kończą się nam antybiotyki. Dzisiejsze bakterie są niewiarygodnie odporne na wszelkie leki a to dlatego, że wszystkie stosowane antybiotyki zabijają bakterie. Przebijają ich błonę albo sprawiają, że bakteria nie jest w stanie pomnażać swojego DNA. Zabijając bakterie tradycyjnymi antybiotykami wyłaniamy nowe odporne mutacje. Stąd też nasz obecny światowy problem z chorobami zakaźnymi. Pomyśleliśmy, a gdyby tak zmodyfikować ich zachowania sprawiając, że bakterie nie potrafiłyby rozmawiać i liczyć, i nie wiedziałyby czy atakować.
I tak właśnie zrobiliśmy, obierając przy tym dwie strategie. W pierwszej zaatakowaliśmy system komunikacji wewnątrzgatunkowej. Więc stworzyliśmy cząsteczki, które trochę przypominają te prawdziwe -- które już widzieliście- ale są nieco inne. A więc, dopasowują się do receptorów i blokują rozpoznawanie tych prawdziwych. Przez atak na czerwony system jesteśmy w stanie stworzyć molekuły blokujące proces wyczuwania liczebności dla danego gatunku lub choroby. To samo zrobiliśmy z systemem różowym. Wzięliśmy tą uniwersalną molekułę, przerobiliśmy trochę tworząc antagonistów systemu komunikacji międzygatunkowej. Mamy nadzieję, że wykorzystamy je w szerokim spektrum antybiotyków przeciwdziałających bakteriom.
Na zakończenie pokażę wam tą strategię. W tej, używam tylko wewnątrzgatunkowej molekuły, ale logika jest taka sama. Wiecie już, że kiedy bakteria dostaje się do zwierzęcia, w tym wypadku, do myszy, nie rozpoczyna wirulencji od razu. Dostaje się do środka, dzieli się, zaczyna wytwarzać molekuły do mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Rozpoznaje kiedy jest ich wystarczająco dużo żeby rozpocząć atak i zwierze umiera. My jesteśmy w stanie podać te złośliwe infekcje, ale równolegle z molekułami przeciwdziałającymi "quorum sensing" -- więc są to cząsteczki wyglądające trochę jak te prawdziwe a jednak trochę inne, co ilustruje ten slajd. Wiemy teraz, że jeśli podamy zwierzęciu bakterię chorobotwórczą – odporną na wszelkie leki -- i w tym samym czasie podamy nasze molekuły anty „quorum sensing” to faktycznie zwierze będzie żyć.
Wierzymy, że jest to kolejne pokolenie antybiotyków, które pozwoli nam obejść, przynajmniej na początku, ten duży problem odporności. Mam nadzieję, że przekonaliście się, że bakterie potrafią rozmawiać ze sobą, używając substancji chemicznych jako języka, posiadają niewiarygodnie skomplikowany leksykon chemiczny, który dopiero poznajemy. Oczywiście daje to bakteriom możliwość bycia wielocząsteczkowymi. Więc podobnie do przesłania TED, działają razem bo tylko tak można coś zmienić. Chodzi o to, że bakterie mają swoje zachowania zbiorowe i wykonują w ten sposób zadania, których nie ukończyłyby nigdy gdyby działały w pojedynkę.
Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić wam, że jest to wynalazek wielocząsteczkowości. Bakterie są na Ziemi od miliardów lat. Ludzie – zaledwie paręset tysięcy. Uważamy, że to bakterie wyznaczyły zasady działania organizacji wielocząsteczkowej. Wierzymy, że przez badanie bakterii, będziemy w stanie lepiej poznać wielocząsteczkowy wymiar ludzkiego ciała. Wiemy, że jeśli poznamy prawa i zasady tych prymitywnych organizmów to istnieje szansa, że będą one miały zastosowanie także przy innych ludzkich chorobach i zachowaniach. Mam nadzieję, że nauczyliście się, że bakterie potrafią odróżniać siebie od innych. Używając tych dwóch molekuł mogą powiedzieć „ja” i „ty”. I znowu, my oczywiście też to robimy, zarówno molekularnie jak i zewnętrznie, ale ja skupiam się na molekularności.
To właśnie dzieje się w waszych ciałach. To nie jest tak, że komórki serca i nerek mieszają się codziennie, a to z powodu wszystkich zachodzących reakcji chemicznych i molekuł, które mówią im która grupa komórek jest która i jakie jest ich zadanie. Raz jeszcze podkreślę, uważamy, że stworzyły to bakterie, a nasze ciała rozwinęły tylko kilka dodatkowych trybików, ale całe meritum tkwi w tych prostych systemach, które możemy badać.
Końcowym wnioskiem jest to by stale powtarzać, że istnieje praktyczna strona i dlatego stworzyliśmy te molekuły anty “quorum sensing”, które są rozwijane jako nowe środki terapeutyczne. Ale żeby zakończyć reklamą dla wszystkich pożytecznych i cudownych bakterii żyjących na Ziemi stworzyliśmy także molekuły pro „quorum sensing”. A więc dobraliśmy się do systemów usprawniających pracę molekuł. Pamiętajcie, że macie na sobie lub w sobie 10 razy więcej komórek bakterii, utrzymujących wasze zdrowie. Staramy się także wzmocnić rozmowy bakterii, które żyją w symbiozie z wami, mając nadzieję, że dzięki temu będziecie zdrowsi, jeśli ich rozmowy będą lepsze, tak żeby bakterie mogły robić to co chcemy żeby robiły lepiej niż w pojedynkę.
Wreszcie, chciałam pokazać wam moją bandę w Princeton w New Jersey. Wszystko o czym wam opowiedziałam zostało odkryte przez kogoś z tego zdjęcia. Mam nadzieję, że kiedy uczycie się, na przykład jak działa świat naturalny -- chcę tylko powiedzieć, że za każdym razem kiedy czytacie gazetę lub słyszycie jak ktoś mówi coś niezwykłego na temat świata natury to stoi za tym dziecko. Nauka jest tworzona przez to pokolenie. Wszyscy ci ludzie są między 20 a 30 rokiem życia i są siłą napędową odkryć naukowych w tym kraju. To naprawdę szczęście pracować z tym pokoleniem. Ja starzeję się a oni ciągle są w tym samym wieku i jest to zachwycająco zwariowana robota. Chciałabym podziękować wam za zaproszenie tu. To prawdziwa przyjemność dla mnie, móc przyjechać na tą konferencję.
(Oklaski)
Dzięki.
(Oklaski)
W
Translated into Polish by Jakub Bruszewski
Reviewed by Marcin Kasiak
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Bonnie Bassler
Bonnie Bassler studies how bacteria can communicate with one another, through chemical signals, to act as a unit. Her work could pave the way for new, more potent medicine. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/bonnie_bassler.html
Bakterie są najstarszymi organizmami Ziemi. Są tu od miliardów lat i są jednokomórkowymi mikroskopijnymi organizmami. Są jednokomórkowcami ze szczególną właściwością, posiadają tylko jedną cząstkę DNA Mają niewiele genów i informacji genetycznej żeby kodować wszystkie funkcje, które wykonują. Bakterie prowadzą następujący tryb życia: konsumują wartości odżywcze ze środowiska podwajają swój rozmiar, dzielą się na dwie połówki i w ten sposób jedna bakteria staje się dwiema, i tak w kółko Po prostu rosną i dzielą się, rosną i dzielą się -- więc trochę nudny tryb życia Ale ja chciałabym zilustrować waszą niesamowitą interakcję z tymi stworzeniami.
Wiem, że uważacie się za ludzi, a oto jak ja was, mniej więcej, postrzegam. Ten człowiek ma reprezentować przeciętną ludzką istotę, a wszystkie kółka w tym człowieku to wszystkie komórki, które stanowią wasze ciało. Istnieje około tryliona komórek ludzkich, które stanowią każdego z nas, to kim jesteśmy i wszystko co jesteśmy w stanie robić, ale jednocześnie macie 10 trylionów komórek bakteryjnych w sobie lub na sobie w każdej chwili waszego życia. Zatem, dziesięć razy więcej komórek bakteryjnych niż ludzkich komórek w przeciętnym człowieku. No i oczywiście liczy się DNA, więc oto wszystkie A, T, G i C stanowiące wasz kod genetyczny i nadające wszystkim urocze cechy. Posiadacie ok. 30 000 genów. No cóż, okazuje się, że wewnątrz jak i na zewnątrz macie 100 razy więcej genów bakteryjnych, które odgrywają rolę przez całe wasze życie. W najlepszym wypadku jesteście ludźmi w 10 procentach chociaż bardziej prawdopodobny jest 1 procent w zależności od tego, które z wyliczeń wolicie. Wiem, że uważacie się za istoty ludzkie, ale ja myślę o was jak o 90 lub 99 procentowych bakteriach.
(Śmiech)
Bakterie te nie są biernymi bytami są niezwykle ważne, utrzymują nas przy życiu. Okrywają nasze ciała niewidzialnym pancerzem, który powstrzymuje zagrożenia środowiskowe i sprawia, ze jesteśmy zdrowi. Trawią nasze pożywienie, wytwarzają witaminy, tak naprawdę szkolą wasz system odpornościowy żeby nie dopuszczał złych mikrobów. Zatem wykonują wszystkie te niewiarygodne rzeczy które pomagają nam i są niezbędne żeby utrzymać nas przy życiu ale o tym nikt nie mówi. Za to mówi się dużo o okropnych rzeczach, które robią. A więc, na Ziemi istnieje wiele rodzajów bakterii, które nie zabiegają o to, by zawsze być w was lub na was, ale jeśli już są, to okropnie chorujecie.
A zatem, pytaniem dla mojego laboratorium jest czy wolicie myśleć o wszystkich dobrych rzeczach, które bakterie robią czy o wszystkich złych rzeczach, które bakterie robią. Naszym pytaniem było, jak one w ogóle mogą cokolwiek robić? Przecież są niewiarygodnie małe, musicie mieć mikroskop żeby je zobaczyć. Prowadzą to swoje niby nudne życie rosnąc i dzieląc się i od zawsze uważane są za organizmy asocjalne, żyjące w pojedynkę. I dlatego wydawało nam się, że są zbyt małe żeby mieć jakikolwiek wpływ na środowisko jeśli po prostu działają w pojedynkę. Dlatego chcieliśmy rozpatrzeć czy możliwy byłby inny tryb życia bakterii.
Wskazówką okazała się inna morska bakteria o nazwie Vibrio fischeri. To co widzicie na tym slajdzie to tylko mój laborant trzymający kolbę z ciekłą kulturą bakterii, pięknej, niegroźnej bakterii, która pochodzi z oceanu i nazywa się Vibrio fischeri. Ma ona tą szczególną właściwość, że wytwarza światło, więc wytwarza bioluminescencję, tak jak świetliki, robaczki świętojańskie. Nie ma tu naszej ingerencji. Po prostu wyłączyliśmy światło w pomieszczeniu, zrobiliśmy zdjęcie i oto co zobaczyliśmy.
Właściwie nie interesowało nas to, że bakterie wytwarzały światło, ale to, kiedy je wytwarzały. Zauważyliśmy, że kiedy bakterie były same, czyli, kiedy znajdowały się w rozcieńczonej zawiesinie, nie wytwarzały światła. Ale kiedy rozrosły się do pewnej liczby komórek wszystkie włączały światło jednocześnie. Dręczyło nas pytanie jak bakterie, te prymitywne organizmy, odróżniają sytuacje, w których są same, od tych, w których są w społeczności, a potem wszystkie robią coś razem. Doszliśmy do wniosku, że osiągają to rozmawiając między sobą za pomocą języka chemicznego.
Zatem mamy tu komórkę bakteryjną. Kiedy jest sama, nie wytwarza światła. Zamiast tego wytwarza i wydziela małe molekuły, które możecie potraktować jak hormony to te czerwone trójkąty, i kiedy bakteria jest sama molekuły po prostu odpływają i nie ma światła. Ale kiedy bakteria rośnie i dzieli się i wszystkie uczestniczą w wytwarzaniu molekuł, wówczas ilość tych molekuł poza komórką wzrasta w stosunku do liczby komórek bakterii. I kiedy molekuły osiągną pewną liczbę która mówi bakterii ilu ma „sąsiadów”, bakterie rozpoznają tą molekułę i wszystkie synchronicznie emitują światło. Tak działa bioluminescencja -- bakterie rozmawiają za pomocą tych chemicznych słów.
Powód, dla którego Vibrio fischeri to robi pochodzi z biologii. Kolejna reklama dla zwierząt oceanu, Vibrio Fischeri żyje w tej kałamarnicy Patrzycie na hawajską kałamarnicę Euprymna scolopes od spodu i mam nadzieję, że dostrzegacie te dwa świecące płaty które są domem dla komórek Vibrio fischeri, mieszkaja tam w dużych skupiskach komórek produkując te molekuły i wytwarzają światło. Kałamarnica toleruje tę błazenadę ponieważ potrzebuje tego światła. Oto jak funkcjonuje ta symbioza, ten mały kalmar żyje tuż u wybrzeży Hawajów, w płytkiej do kolan wodzie. Kalmar prowadzi tryb nocny więc w dzień zakopuje się w piachu i śpi, ale później, w nocy, musi wyjść żeby polować. Przy jasnych nocach duża ilość światła gwiazd i księżyca przenika do głębokości wody w której żyje kalmar, jako że jest to zaledwie parę stóp głębokości. Lecz kalmar rozwinął w sobie przesłonę, którą może otwierać i zamykać ten wyspecjalizowany organ światła z bakteriami. Poza tym, na plecach ma detektory wyczuwające ilość światła gwiazd i księżyca docierającego do jego pleców. A więc otwiera lub zamyka przesłonę tak aby ilość światła ze spodu -- wytwarzanego przez bakterie – idealnie odpowiadała ilości światła docierającego do pleców kałamarnicy tak aby nie rzucała cienia. Tak naprawdę, używając światła bakterii kalmar rozświetla się i broni przed atakami drapieżników, które przez to nie widzą jego cienia, nie mogą namierzyć jego trajektorii i zjeść go. Jest jak niewykrywalny bombowiec oceanu.
(Śmiech)
Gdyby się nad tym zastanowić, kałamarnica ma jednak okropny problem ponieważ przetrzymuje tą pokaźną, umierającą kolonię bakterii i nie może utrzymać tego stanu. Zatem, każdego ranka o wschodzie słońca kałamarnica idzie spać, zakopuje się w piasku i posiada pompkę zgraną z jego rytmem dobowym, i kiedy wschodzi słońce, wypompowuje jakieś 95 procent bakterii. W ten sposób bakterie są rozproszone, znikają małe molekuły hormonów więc nie wytwarzają światła -- ale oczywiście kałamarnica nie dba o to. Śpi w piasku. I w miarę upływu dnia bakterie dzielą się, uwalniają molekuły, a w nocy świecą dokładnie kiedy kałamarnica potrzebuje tego najbardziej.
Najpierw odkryliśmy jak ta bakteria to robi, ale potem użyliśmy narzędzi biologii molekularnej aby dokładnie poznać ten mechanizm. I okazało się – to znowu moja komórka bakterii -- że Vibrio fischeri ma proteinę -- to ten czerwony prostokąt – to enzym, który wytwarza ten malutki molekuł hormonu – czerwony trójkąt. Później, w miarę rozrastania się komórek, wszystkie uwalniają tą cząseczkę do środowiska więc jest ich tam mnóstwo. Bakterie mają także receptor na powierzchni komórki, który dopasowuje się z molekułami jak klucz z zamkiem. One są zupełnie jak receptory na powierzchni waszych komórek. Kiedy molekuły osiągają pewną ilość -- co świadczy o liczbie komórek -- dopasowują się do receptorów i przekazują komórkom informacje o tym żeby wspólnie zaczęły wytwarzać światło.
Jest to o tyle interesujące, że w ciągu ostatniej dekady odkryliśmy, że nie jest to tylko jakaś anomalia tej śmiesznej, świecącej w ciemności bakterii, która żyje w oceanie, lecz system wszystkich bakterii. Więc teraz już wiemy, że wszystkie bakterie komunikują się. Wytwarzają chemiczne słowa, rozpoznają je i uaktywniają grupowe zachowania, skuteczne tylko gdy wszystkie komórki biorą w nich jednolity udział. Mamy na to osobliwe określenie „quorum sensing” - mechanizm wyczuwania liczebności. Głosują za pomocą chemicznych głosów, które są liczone, a następnie wszyscy reagują zgodnie z wynikiem głosowania.
Co jest istotne dla dzisiejszych rozważań to fakt, iż wiemy, że istnieją setki typów zachowań bakterii, które są realizowane kolektywnie. Ale najważniejszym dla was zapewne jest wirulencja - złośliwość wirusów. To nie jest tak, że para bakterii dostaje się do was i zaczynają wydzielać jakieś toksyny -- jesteście olbrzymi, to nie miałoby wpływu na was. Jesteście ogromni. Wiemy już teraz, że to co robią, to: dostają się do was, czekają, zaczynają rozmnażać się, liczą się za pomocą tych małych molekuł i rozpoznają moment odpowiedniej liczby komórek, która mówi im, że jeśli wszystkie razem rozpoczną atak wirulencji to odniosą sukces w opanowaniu ogromnego żywiciela. Bakterie zawsze kontrolują patogeniczność wyczuwając ich liczebność. Tak to działa.
Później przyjrzeliśmy się także molekułom -- to były czerwone trójkąty na moich poprzednich slajdach. To jest cząsteczka Vibrio fischeri. To jest słowo, którym komunikuje się. Więc potem przyjrzeliśmy się innym bakteriom i to jest tylko szczypta molekuł, które odkryliśmy. Mam nadzieję, że widzicie, że molekuły są powiązane ze sobą. Lewa część molekuł jest identyczna dla wszystkich gatunków bakterii. Ale prawa część molekuł jest nieco inna dla każdego z gatunków. Jej zadaniem jest nadawać niepowtarzalne specyfikacje gatunków tym językom. Każda molekuła pasuje do receptora jej partnera i do żadnego innego. Więc są to prywatne, tajne rozmowy. Rozmowy służące komunikacji wewnątrzgatunkowej. Każda bakteria używa szczególnej molekuły, która jest jej językiem i umożliwia policzenie jej rodzeństwa.
Kiedy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy rozumieć, że bakterie mają swoje zachowania społeczne. Ale naprawdę intrygowało nas to, że większość czasu bakterie nie żyją w pojedynkę ale w niewiarygodnych mieszankach, z setkami tysięcy innych gatunków bakterii. I przedstawia to ten slajd. To jest wasza skóra. Więc to jest tylko zdjęcie – mikrogram waszej skóry. Każdy odcinek waszego ciała wygląda mniej więcej właśnie tak i mam nadzieję, że dostrzegacie tu różnorodność bakterii. Więc zaczęliśmy zastanawiać się czy rzeczywiście chodzi o komunikację bakterii i liczenie swoich sąsiadów, nie wystarczy umieć rozmawiać tylko ze swoim szczepem. Musi istnieć sposób pobierania informacji o liczbie pozostałych bakterii w populacji.
Więc wróciliśmy do biologii molekularnej i zaczęliśmy badać różne bakterie i odkryliśmy ostatnio, że bakterie są faktycznie wielojęzyczne. Wszystkie mają wyjątkowy dla każdego gatunku system -- posiadają molekułę, która mówi „ja”. Co więcej, równolegle do tego systemu mają drugi, który odkryliśmy, również gatunkowy Mają drugi enzym wysyłający grugi sygnał i posiadający własny receptor i ta molekuła to język handlowy bakterii. Jest on używany przez wszelkie bakterie i jest to język międzygatunkowy. Sprowadza się to do tego, że bakterie potrafią policzyć ilu jest „ja” i „ty” w otoczeniu. Gromadzą te informacje w sobie i decydują o zadaniu do wykonania biorąc pod uwagę to, kto jest w większości, a kto w mniejszości z danej populacji.
Wówczas powróciliśmy do chemii i rozszyfrowaliśmy czym jest ta gatunkowa molekuła -- te różowe owale na moim poprzednim slajdzie, oto one. To bardzo mała, pięcio-węglowa cząsteczka. Co istotne, wiemy, że każda bakteria ma dokładnie ten sam enzym i wytwarza dokładnie tą samą cząsteczkę. Wszystkie zatem używają tej molekuły do komunikacji międzygatunkowej. Takie bakteryjne Esperanto.
(Śmiech)
Gdy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy pojmować, że bakterie rozmawiają ze sobą za pomocą owego chemicznego języka . Ale równocześnie zaczęliśmy zastanawiać się czy można praktycznie wykorzystać tą wiedzę. Wspominałam wam, że bakterie mają różnorakie społeczne zachowania, które przekazują za pomocą molekuł. Oczywiście, wspomniałam również, że jedną z ważnych rzeczy jest to, że inicjują choroby używając mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Pomyśleliśmy, a gdyby tak „zatkać" bakteriom „usta” i „uszy”? Czyż nie byłyby to nowe antybiotyki?
Na pewno słyszeliście i wiecie już, że kończą się nam antybiotyki. Dzisiejsze bakterie są niewiarygodnie odporne na wszelkie leki a to dlatego, że wszystkie stosowane antybiotyki zabijają bakterie. Przebijają ich błonę albo sprawiają, że bakteria nie jest w stanie pomnażać swojego DNA. Zabijając bakterie tradycyjnymi antybiotykami wyłaniamy nowe odporne mutacje. Stąd też nasz obecny światowy problem z chorobami zakaźnymi. Pomyśleliśmy, a gdyby tak zmodyfikować ich zachowania sprawiając, że bakterie nie potrafiłyby rozmawiać i liczyć, i nie wiedziałyby czy atakować.
I tak właśnie zrobiliśmy, obierając przy tym dwie strategie. W pierwszej zaatakowaliśmy system komunikacji wewnątrzgatunkowej. Więc stworzyliśmy cząsteczki, które trochę przypominają te prawdziwe -- które już widzieliście- ale są nieco inne. A więc, dopasowują się do receptorów i blokują rozpoznawanie tych prawdziwych. Przez atak na czerwony system jesteśmy w stanie stworzyć molekuły blokujące proces wyczuwania liczebności dla danego gatunku lub choroby. To samo zrobiliśmy z systemem różowym. Wzięliśmy tą uniwersalną molekułę, przerobiliśmy trochę tworząc antagonistów systemu komunikacji międzygatunkowej. Mamy nadzieję, że wykorzystamy je w szerokim spektrum antybiotyków przeciwdziałających bakteriom.
Na zakończenie pokażę wam tą strategię. W tej, używam tylko wewnątrzgatunkowej molekuły, ale logika jest taka sama. Wiecie już, że kiedy bakteria dostaje się do zwierzęcia, w tym wypadku, do myszy, nie rozpoczyna wirulencji od razu. Dostaje się do środka, dzieli się, zaczyna wytwarzać molekuły do mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Rozpoznaje kiedy jest ich wystarczająco dużo żeby rozpocząć atak i zwierze umiera. My jesteśmy w stanie podać te złośliwe infekcje, ale równolegle z molekułami przeciwdziałającymi "quorum sensing" -- więc są to cząsteczki wyglądające trochę jak te prawdziwe a jednak trochę inne, co ilustruje ten slajd. Wiemy teraz, że jeśli podamy zwierzęciu bakterię chorobotwórczą – odporną na wszelkie leki -- i w tym samym czasie podamy nasze molekuły anty „quorum sensing” to faktycznie zwierze będzie żyć.
Wierzymy, że jest to kolejne pokolenie antybiotyków, które pozwoli nam obejść, przynajmniej na początku, ten duży problem odporności. Mam nadzieję, że przekonaliście się, że bakterie potrafią rozmawiać ze sobą, używając substancji chemicznych jako języka, posiadają niewiarygodnie skomplikowany leksykon chemiczny, który dopiero poznajemy. Oczywiście daje to bakteriom możliwość bycia wielocząsteczkowymi. Więc podobnie do przesłania TED, działają razem bo tylko tak można coś zmienić. Chodzi o to, że bakterie mają swoje zachowania zbiorowe i wykonują w ten sposób zadania, których nie ukończyłyby nigdy gdyby działały w pojedynkę.
Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić wam, że jest to wynalazek wielocząsteczkowości. Bakterie są na Ziemi od miliardów lat. Ludzie – zaledwie paręset tysięcy. Uważamy, że to bakterie wyznaczyły zasady działania organizacji wielocząsteczkowej. Wierzymy, że przez badanie bakterii, będziemy w stanie lepiej poznać wielocząsteczkowy wymiar ludzkiego ciała. Wiemy, że jeśli poznamy prawa i zasady tych prymitywnych organizmów to istnieje szansa, że będą one miały zastosowanie także przy innych ludzkich chorobach i zachowaniach. Mam nadzieję, że nauczyliście się, że bakterie potrafią odróżniać siebie od innych. Używając tych dwóch molekuł mogą powiedzieć „ja” i „ty”. I znowu, my oczywiście też to robimy, zarówno molekularnie jak i zewnętrznie, ale ja skupiam się na molekularności.
To właśnie dzieje się w waszych ciałach. To nie jest tak, że komórki serca i nerek mieszają się codziennie, a to z powodu wszystkich zachodzących reakcji chemicznych i molekuł, które mówią im która grupa komórek jest która i jakie jest ich zadanie. Raz jeszcze podkreślę, uważamy, że stworzyły to bakterie, a nasze ciała rozwinęły tylko kilka dodatkowych trybików, ale całe meritum tkwi w tych prostych systemach, które możemy badać.
Końcowym wnioskiem jest to by stale powtarzać, że istnieje praktyczna strona i dlatego stworzyliśmy te molekuły anty “quorum sensing”, które są rozwijane jako nowe środki terapeutyczne. Ale żeby zakończyć reklamą dla wszystkich pożytecznych i cudownych bakterii żyjących na Ziemi stworzyliśmy także molekuły pro „quorum sensing”. A więc dobraliśmy się do systemów usprawniających pracę molekuł. Pamiętajcie, że macie na sobie lub w sobie 10 razy więcej komórek bakterii, utrzymujących wasze zdrowie. Staramy się także wzmocnić rozmowy bakterii, które żyją w symbiozie z wami, mając nadzieję, że dzięki temu będziecie zdrowsi, jeśli ich rozmowy będą lepsze, tak żeby bakterie mogły robić to co chcemy żeby robiły lepiej niż w pojedynkę.
Wreszcie, chciałam pokazać wam moją bandę w Princeton w New Jersey. Wszystko o czym wam opowiedziałam zostało odkryte przez kogoś z tego zdjęcia. Mam nadzieję, że kiedy uczycie się, na przykład jak działa świat naturalny -- chcę tylko powiedzieć, że za każdym razem kiedy czytacie gazetę lub słyszycie jak ktoś mówi coś niezwykłego na temat świata natury to stoi za tym dziecko. Nauka jest tworzona przez to pokolenie. Wszyscy ci ludzie są między 20 a 30 rokiem życia i są siłą napędową odkryć naukowych w tym kraju. To naprawdę szczęście pracować z tym pokoleniem. Ja starzeję się a oni ciągle są w tym samym wieku i jest to zachwycająco zwariowana robota. Chciałabym podziękować wam za zaproszenie tu. To prawdziwa przyjemność dla mnie, móc przyjechać na tą konferencję.
(Oklaski)
Dzięki.
(Oklaski)
W
Kamal Meattle, jak hodować swoje własne świeże powietrze.
Badacz Kamal Meattle przedstawia 3 pospolite rośliny, które postawione w domu lub biurze, mogą w mierzalny sposób poprawić jakość powietrza.
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jaroslaw Danilczuk
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Kamal Meattle
With its air-filtering plants and sustainable architecture, Kamal Meattle's office park in New Delhi is a model of green business. Meattle himself is a longtime activist for cleaning up India's air. Full bio and more links
Click here to find out more! http://www.ted.com/speakers/kamal_meattle.html
Jakieś 17 lat temu, stałem się uczulony na powietrze w Delhi. Lekarze powiedzieli mi, że pojemność moich płuc zmalała do 70% i to mnie zabijało. Z pomocą IIT, TERI i wiedzy z NASA odkryliśmy, że istnieją trzy proste rośliny zielone, pospolite rośliny doniczkowe, za pomocą których możemy wytwarzać całe świeże powietrze, którego potrzebujemy w pomieszczeniach, aby być zdrowym. Odkryliśmy również, że można zmniejszyć zapotrzebowanie na świeże powietrze w budynku, utrzymując oficjalne normy jakości powietrza.
Te trzy rośliny to areka żółtawa, sansewieria gwinejska (wężownica) i epipremnum złote (rafidofora) Nazwy botaniczne są przed państwem. Areka żółtawa jest rośliną, która usuwa CO2 i zamienia go w tlen. Potrzebujemy czterech, wysokich do ramion, roślin na osobę, a jeśli chodzi o opiekę nad nimi, trzeba codziennie wycierać ich liście, w Delhi a w czystszych miastach możliwe że raz w tygodniu. Powinniśmy uprawiać je na biohumusie, który jest sterylny lub hydroponicznie i wystawiać je na zewnątrz co trzy, cztery miesiące. Drugą rośliną jest sansewieria (wężownica), która również jest rośliną pospolitą. Nazywamy ją rośliną sypialnianą, ponieważ zamienia CO2 na tlen w nocy. Potrzebujemy od sześciu do ośmiu, wysokich do pasa, roślin na osobę. Trzecią rośliną jest rafidofora złota, która też jest bardzo pospolitą rośliną. Najlepiej uprawiać ją hydroponicznie. Ta wyjątkowa roślina usuwa formaldehydy i inne lotne chemikalia.
Przy pomocy tych trzech roślin, można wytwarzać całe potrzebne człowiekowi świeże powietrze. Tak naprawdę mógłbyś być w butli zamkniętej szczelnie, a i tak byś nie umarł i nie potrzebowałbyś żadnego świeżego powietrza z zewnątrz. Wypróbowaliśmy te gatunki roślin w naszym własnym 20 letnim budynku w Delhi, który ma 4600 m2 powierzchni. Jest w nim prawie 1200 takich roślin na 300 osób. Nasza badania wykazały, że istnieje 42% prawdopodobieństwo, że stężenie tlenu we krwi podniesie się o 1% przebywając w tym budynku przez 10 godzin. Rząd Indii to potwierdził i opublikował badanie pokazujące, że jest to najzdrowszy budynek w New Delhi. To badanie wykazało, że w porównaniu do innych budynków, zmniejszyło się występowanie podrażnień oczu o 52%, układu oddechowego o 34%, bólów głowy o 24%, upośledzenia oddychania o 12% i astmy o 9%. To badanie zostało opublikowane 8 września 2008 r. i jest dostępne na stronie internetowej rządu Indii.
Nasze doświadczenia pokazują niesamowity wzrost ludzkiej produktywności o ponad 20%, dzięki użyciu tych roślin. Jak również zmniejszenie zapotrzebowania na energię w budynkach aż o 15%, bo nie ma potrzeby dostarczać tyle świeżego powietrza. Obecnie powielamy to w budynku o powierzchni 158 tys. m2, w którym będzie 60 tysięcy tych roślin.
Dlaczego to jest ważne? To jest ważne również dla środowiska, ponieważ spodziewamy się, że światowe zapotrzebowanie na energię wzrośnie o 30% w ciągu kolejnej dekady. 40% światowego zużycia energii przypada obecnie na budynki, a 60% ludności świata będzie mieszkać w miastach o zaludnieniu ponad 1 miliona mieszkańców w ciągu następnych 15 lat. Rośnie też zapotrzebowanie na życie i pracę w pomieszczeniach klimatyzowanych. "Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" powiedział Mahatma Gandhi. Dziękuję Państwu za uwagę. (Brawa)
W
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jaroslaw Danilczuk
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Kamal Meattle
With its air-filtering plants and sustainable architecture, Kamal Meattle's office park in New Delhi is a model of green business. Meattle himself is a longtime activist for cleaning up India's air. Full bio and more links
Click here to find out more! http://www.ted.com/speakers/kamal_meattle.html
Jakieś 17 lat temu, stałem się uczulony na powietrze w Delhi. Lekarze powiedzieli mi, że pojemność moich płuc zmalała do 70% i to mnie zabijało. Z pomocą IIT, TERI i wiedzy z NASA odkryliśmy, że istnieją trzy proste rośliny zielone, pospolite rośliny doniczkowe, za pomocą których możemy wytwarzać całe świeże powietrze, którego potrzebujemy w pomieszczeniach, aby być zdrowym. Odkryliśmy również, że można zmniejszyć zapotrzebowanie na świeże powietrze w budynku, utrzymując oficjalne normy jakości powietrza.
Te trzy rośliny to areka żółtawa, sansewieria gwinejska (wężownica) i epipremnum złote (rafidofora) Nazwy botaniczne są przed państwem. Areka żółtawa jest rośliną, która usuwa CO2 i zamienia go w tlen. Potrzebujemy czterech, wysokich do ramion, roślin na osobę, a jeśli chodzi o opiekę nad nimi, trzeba codziennie wycierać ich liście, w Delhi a w czystszych miastach możliwe że raz w tygodniu. Powinniśmy uprawiać je na biohumusie, który jest sterylny lub hydroponicznie i wystawiać je na zewnątrz co trzy, cztery miesiące. Drugą rośliną jest sansewieria (wężownica), która również jest rośliną pospolitą. Nazywamy ją rośliną sypialnianą, ponieważ zamienia CO2 na tlen w nocy. Potrzebujemy od sześciu do ośmiu, wysokich do pasa, roślin na osobę. Trzecią rośliną jest rafidofora złota, która też jest bardzo pospolitą rośliną. Najlepiej uprawiać ją hydroponicznie. Ta wyjątkowa roślina usuwa formaldehydy i inne lotne chemikalia.
Przy pomocy tych trzech roślin, można wytwarzać całe potrzebne człowiekowi świeże powietrze. Tak naprawdę mógłbyś być w butli zamkniętej szczelnie, a i tak byś nie umarł i nie potrzebowałbyś żadnego świeżego powietrza z zewnątrz. Wypróbowaliśmy te gatunki roślin w naszym własnym 20 letnim budynku w Delhi, który ma 4600 m2 powierzchni. Jest w nim prawie 1200 takich roślin na 300 osób. Nasza badania wykazały, że istnieje 42% prawdopodobieństwo, że stężenie tlenu we krwi podniesie się o 1% przebywając w tym budynku przez 10 godzin. Rząd Indii to potwierdził i opublikował badanie pokazujące, że jest to najzdrowszy budynek w New Delhi. To badanie wykazało, że w porównaniu do innych budynków, zmniejszyło się występowanie podrażnień oczu o 52%, układu oddechowego o 34%, bólów głowy o 24%, upośledzenia oddychania o 12% i astmy o 9%. To badanie zostało opublikowane 8 września 2008 r. i jest dostępne na stronie internetowej rządu Indii.
Nasze doświadczenia pokazują niesamowity wzrost ludzkiej produktywności o ponad 20%, dzięki użyciu tych roślin. Jak również zmniejszenie zapotrzebowania na energię w budynkach aż o 15%, bo nie ma potrzeby dostarczać tyle świeżego powietrza. Obecnie powielamy to w budynku o powierzchni 158 tys. m2, w którym będzie 60 tysięcy tych roślin.
Dlaczego to jest ważne? To jest ważne również dla środowiska, ponieważ spodziewamy się, że światowe zapotrzebowanie na energię wzrośnie o 30% w ciągu kolejnej dekady. 40% światowego zużycia energii przypada obecnie na budynki, a 60% ludności świata będzie mieszkać w miastach o zaludnieniu ponad 1 miliona mieszkańców w ciągu następnych 15 lat. Rośnie też zapotrzebowanie na życie i pracę w pomieszczeniach klimatyzowanych. "Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" powiedział Mahatma Gandhi. Dziękuję Państwu za uwagę. (Brawa)
W
Marvin Minsky o zdrowiu i ludzkim umyśle
Słuchajcie uważnie - łobuzerski, eklektyczny, czarująco zaimprowizowany wykład Marvina Minsky'ego o zdrowiu, przeludnieniu i ludzkim umyśle iskrzy się od subtelnych żarcików i mądrości, a doprawiony jest szczyptą nie do końca niepoważnych porad.
Translated into Polish by Joanna Stefanska
Reviewed by Krystian Aparta
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Marvin Minsky
Marvin Minsky is one of the great pioneers of artificial intelligence -- and using computing metaphors to understand the human mind. His contributions to mathematics, robotics and… Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/marvin_minsky.html
Jeśli zapytać ludzi, co w psychologii jest ich zdaniem trudne, jeśli porównać myślenie i emocje, większość powie: "Emocje są strasznie trudne. Są niezmiernie złożone - nie mam pojęcia, jak działają. A myślenie jest naprawdę proste: to takie jakby logiczne rozumowanie, czy coś w tym rodzaju. Ale to nie to jest trudne".
I tu pojawia się szereg problemów. Na przykład - co robimy dla zdrowia? Parę dni temu czytałem coś, gdzie autor stwierdził, że prawdopodobnie najważniejszym źródłem chorób na Zachodzie jest uścisk dłoni. Zrobiono nieduże badanie o ludziach, którzy nie podają ręki, porównując ich z tymi, którzy podają, choć nie mam bladego pojęcia, gdzie można znaleźć tych, co nie podają, bo chyba muszą się ukrywać. Ludzie, którzy tego unikają, zapadają na choroby zakaźne około 30% rzadziej. A może to było 31 i jedna czwarta procenta. Więc jeśli naprawdę chcemy rozwiązać problem epidemii, zacznijmy od tego. Odkąd wpadłem na ten pomysł, musiałem uścisnąć setki dłoni. Chyba jedynym sposobem, by tego uniknąć, jest zapaść na okropną, dobrze widoczną chorobę, i wtedy nie trzeba się tłumaczyć.
Edukacja: jak poprawić edukację? Najlepszym sposobem jest sprawić, by ludzie zrozumieli, że to, co im się wmawia, to wielki stek bzdur. I wtedy, oczywiście, trzeba coś zrobić, by kontrolować te bzdury i by każdy zaczął słuchać ciebie. Zanieczyszczenie, niedobór energii, bioróżnorodność, bieda... Jak stworzyć stabilne społeczeństwo? Długowieczność. Mamy więc sporo problemów na głowie.
Pytanie, o którym moim zdaniem powinno się rozmawiać, jednak to temat tabu - "Ilu powinno być ludzi na świecie?" Myślę, że około 100 milionów, albo może 500 milionów. Wtedy większość takich problemów zniknie. Gdyby żyło tu 100 milionów ludzi, odpowiednio rozproszonych, śmieci wyrzucało by się, najlepiej gdzieś, gdzie ich nie widać, i by sobie gniły. Albo można wrzucić je do oceanu i jakieś ryby skorzystają. Ale problemem jest, ilu ludzi powinno żyć? To wybór, którego musimy dokonać.
Większość ludzi ma 150 cm wzrostu lub więcej, więc jeśli zmieni się ich rozmiar do takiego... Za pomocą nanotechnologii, jak sądzę... (Śmiech) ...możemy ich mieć tysiąc razy więcej. To by rozwiązało problem, ale nie słyszałem, żeby ktoś prowadził badania nad zmniejszaniem ludzi. Bardzo fajnie jest ograniczyć populację, ale wielu ludzi chce mieć dzieci. I jest tylko jedno rozwiązanie, które możemy wkrótce osiągnąć. Mamy 46 chromosomów. Jeśli masz szczęście, dostajesz po 23 od każdego z rodziców, czasami jeden mniej lub więcej, ale można przeskoczyć etap dziadków i pradziadków i zabrać się od razu do prapradziadków. Mamy więc 46 osób, dajemy im skaner, czy co tam trzeba, a oni patrzą na swoje chromosomy i każdy mówi który mu lub jej się podoba, nawet nie ma powodu ograniczać się do 2 płci. Każde dziecko ma więc 46 rodziców. Załóżmy, że pozwolimy każdej grupie 46 rodziców mieć 15 dzieci, czy to nie wystarczy? Dzieci dostawałyby mnóstwo wsparcia, wychowania i opieki, a światowa populacja zmniejszałaby się bardzo szybko i wszyscy byliby całkowicie zadowoleni.
Dzielenie się czasem to kwestia nieco odleglejszej przyszłości. Jest taka świetna powieść, którą Arthur Clarke napisał dwukrotnie, pod tytułem "Przeciw nadejściu nocy" oraz "Miasto i gwiazdy". Obie są wspaniałe i prawie takie same, poza tym, że w międzyczasie wynaleziono komputery. Arthur spojrzał na starszą książkę i uznał, że czegoś jej brak. W przyszłości muszą znaleźć się komputery. Więc w drugiej wersji jest 100 miliardów, czy 1000 miliardów ludzi na Ziemi, ale wszyscy są zarchiwizowani na dyskach, dyskietkach, czy co tam mają w przyszłości. I wypuszcza się tylko po kilka milionów ludzi naraz. Osoba wychodzi, żyje przez tysiąc lat, robiąc co tam ma do zrobienia, a potem czas wracać, na miliard lat, albo milion, zapomniałem, liczby nie są tu ważne. Ale dzięki temu na Ziemi nie ma naraz zbyt wielu ludzi. Możesz przemyśleć siebie i swoje wspomnienia, a zanim cię znów zawieszą, możesz przeredagować wspomnienia, zmienić osobowość i tak dalej. Myślą przewodnią książki jest to, że za mało tam różnorodności i ludzie, którzy zaprojektowali miasto dbają o to, by co jakiś czas tworzona była zupełnie nowa osoba. Powstaje szczególny osobnik, nazwany Alvinem. Uznaje, że nie jest to najlepszy system i go rozsadza.
Nie sądzę, by rozwiązania, które zaproponowałem, były dostatecznie dobre, czy mądre. Myślę, że poważnym problemem jest to, że nie jesteśmy dość mądrzy, by pojąć, które z naszych problemów są dostatecznie ważkie. Dlatego musimy zbudować superinteligentne maszyny, jak HAL. Jak pamiętacie, w pewnym momencie książkowej wersji "Odysei 2001", HAL zdaje sobie sprawę, że wszechświat jest zbyt duży, wspaniały i głęboki dla tych głupków, astronautów. Jeśli przeciwstawić zachowanie HAL-a trywialności ludzi na statku kosmicznym, widać, co się kryje między wierszami. Co zamierzamy z tym zrobić? Moglibyśmy zmądrzeć. Myślę, że jesteśmy dość mądrzy, w porównaniu z szympansami, ale nie dość mądrzy, by uporać się z naszymi kolosalnymi problemami, czy to w abstrakcyjnej matematyce, czy w rozważaniach ekonomicznych, czy w poszukiwaniu równowagi w świecie. Możemy też żyć dłużej. Nikt nie wie, jakie to trudne, ale pewnie dowiemy się za kilka lat. Są dwie drogi. Wiemy, że ludzie żyją prawie dwa razy dłużej niż szympansy, i nikt nie żyje dłużej niż 120 lat, z powodów, których za dobrze nie rozumiemy. Ale wielu ludzi żyje dziś 90 lub 100 lat, o ile nie podają zbyt często ręki, czy coś... Jeśli żylibyśmy 200 lat, moglibyśmy nagromadzić wystarczająco umiejętności i wiedzy, by rozwiązać niektóre problemy. To jedna możliwość. I jak mówiłem, nie wiemy, jakie to trudne. W końcu większość innych ssaków żyje o połowę krócej niż szympansy, a my żyjemy jakieś 3½ lub 4 razy dłużej, niż większość ssaków. Jeśli chodzi o naczelne, mamy prawie te same geny. Różnimy się od szympansów, przy obecnym stanie wiedzy, a to i tak kompletne brednie, może tylko o kilkaset genów.
Ale genowi rachmistrze wciąż raczej nie wiedzą za dobrze, co robią. Cokolwiek robicie, nie czytajcie nic o genetyce, co opublikowano za waszego życia. (Śmiech) To ma bardzo krótki okres półrozpadu, tak samo jak w naukach o mózgu. Może jeśli naprawimy cztery czy pięć genów, będziemy mogli żyć 200 lat. A może tylko 30 lub 40, ale wątpię, by miało to być kilkaset. O tym właśnie ludzie będą dyskutować, także etycy. Wiecie, etyk to ktoś, kto widzi coś złego we wszystkim, o czym myślisz. (Śmiech) Bardzo trudno znaleźć etyka, który uważałby jakiekolwiek zmiany za warte dokonania, bo zaraz zapyta o ich konsekwencje. Ale oczywiście, nie jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje tego, co robimy teraz, prawda? Na przykład to całe narzekanie na klonowanie. A jednak dwoje przypadkowych ludzi łączy się w parę, ma dziecko, a oboje mają dość kiepskie geny, więc dziecko ma duże szanse wyjść przeciętne. Co jak na standardy szympansie, jest bardzo dobrym wynikiem.
Długowieczność nie usunie problemu przeludnienia. Bo jeśli ludzie będą żyć 200 lub 1000 lat, nie można im pozwolić na posiadanie dziecka częściej niż raz na 200 lub 1000 lat. Więc nie będzie siły roboczej. A jedną ze spraw, na które zwróciła uwagę Laurie Garrett, jest to, że społeczeństwo, które nie ma obywateli w wieku produkcyjnym jest w prawdziwych tarapatach. A będzie coraz gorzej, bo nie ma nikogo, kto by uczył dzieci, albo karmił starców. Kiedy mówię o długim życiu, to oczywiście nie chcę, by osoba w wieku 200 lat wyglądała jak nasza wizja tego, czym jest wiek 200 lat - czyli bycie trupem.
Istnieje około 400 różnych części mózgu, które wydają się mieć różne funkcje. Nikt nie wie, jak większość z nich dokładnie działa, ale wiemy, że jest tam mnóstwo różnych rzeczy, które nie zawsze współpracują. Lubię teorię Freuda mówiącą, że większość z nich wyklucza się nawzajem. Jeśli myślisz o sobie jako o mieście, w którym są setki zasobów, kiedy się obawiasz, możesz porzucić swoje długoterminowe cele, ale możesz też zastanowić się i skupić na tym, jak dokładnie osiągnąć ten konkretny cel. Wszystko inne odrzucasz. Stajesz się monomaniakiem, obchodzi cię tylko, by nie wypaść z tego pociągu. Kiedy jesteś głodny, jedzenie staje się atrakcyjniejsze, itd. Dlatego emocje to dla mnie wyspecjalizowane moduły naszych możliwości. Emocje nie są czymś dodawanym do myśli. Stan emocjonalny to coś, co zostaje, gdy usuniesz 100 lub 200 zasobów, do których normalnie masz dostęp.
Myślenie o emocjach jako o czymś przeciwnym lub mniej ważnym od myślenia jest ogromnie produktywne. Mam nadzieję, że w najbliższych latach to doprowadzi do mądrych maszyn. Chyba najlepiej, jeśli pominę całą resztę, bo to szczegóły tego, jak można by zrobić te mądre maszyny. (Śmiech) Kluczowa jest idea, że rdzeniem naprawdę mądrej maszyny jest to, że rozpoznaje ona, że stajesz przed pewnym problemem. Jest to problem konkretnego rodzaju i dlatego istnieje pewien sposób myślenia odpowiedni dla tego problemu. Dlatego w przyszłości głównym problemem psychologii będzie klasyfikacja typów kłopotów, sytuacji, przeszkód, oraz dostępnych i możliwych sposobów myślenia, a potem ich dopasowanie. Czyli to prawie jak u Pawłowa... Straciliśmy pierwsze 100 lat psychologii na trywialne teorie mówiące o tym, jak ludzie uczą się i reagują w różnych sytuacjach. Chodzi mi o to, że przeszliśmy wiele poziomów, w tym projektowanie wielkich niechlujnych systemów, złożonych z tysięcy części, a wracamy do centralnego problemu psychologii. Rozważając nie sytuacje, ale rodzaje problemów i rodzaje strategii, oraz jak się ich uczyć, jak je łączyć, jak naprawdę kreatywny człowiek tworzy nowy sposób myślenia na podstawie dostępnych zasobów.
Jeśli w ciągu następnych 20 lat uda nam się wyzbyć tradycyjnego podejścia do sztucznej inteligencji, w rodzaju sieci neuronowych, algorytmów genetycznych i systemów reguł decyzyjnych, a sięgniemy wzrokiem nieco dalej, czy stworzymy system, który to wykorzysta do odpowiednich problemów? Z niektórymi radzą sobie sieci neuronowe, wobec innych są bezradne. Algorytmy genetyczne mają swoje zastosowania; chyba wiem, w czym są kiepskie i wam tego nie powiem. (Śmiech)
Dziękuję. (Brawa)
Translated into Polish by Joanna Stefanska
Reviewed by Krystian Aparta
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Marvin Minsky
Marvin Minsky is one of the great pioneers of artificial intelligence -- and using computing metaphors to understand the human mind. His contributions to mathematics, robotics and… Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/marvin_minsky.html
Jeśli zapytać ludzi, co w psychologii jest ich zdaniem trudne, jeśli porównać myślenie i emocje, większość powie: "Emocje są strasznie trudne. Są niezmiernie złożone - nie mam pojęcia, jak działają. A myślenie jest naprawdę proste: to takie jakby logiczne rozumowanie, czy coś w tym rodzaju. Ale to nie to jest trudne".
I tu pojawia się szereg problemów. Na przykład - co robimy dla zdrowia? Parę dni temu czytałem coś, gdzie autor stwierdził, że prawdopodobnie najważniejszym źródłem chorób na Zachodzie jest uścisk dłoni. Zrobiono nieduże badanie o ludziach, którzy nie podają ręki, porównując ich z tymi, którzy podają, choć nie mam bladego pojęcia, gdzie można znaleźć tych, co nie podają, bo chyba muszą się ukrywać. Ludzie, którzy tego unikają, zapadają na choroby zakaźne około 30% rzadziej. A może to było 31 i jedna czwarta procenta. Więc jeśli naprawdę chcemy rozwiązać problem epidemii, zacznijmy od tego. Odkąd wpadłem na ten pomysł, musiałem uścisnąć setki dłoni. Chyba jedynym sposobem, by tego uniknąć, jest zapaść na okropną, dobrze widoczną chorobę, i wtedy nie trzeba się tłumaczyć.
Edukacja: jak poprawić edukację? Najlepszym sposobem jest sprawić, by ludzie zrozumieli, że to, co im się wmawia, to wielki stek bzdur. I wtedy, oczywiście, trzeba coś zrobić, by kontrolować te bzdury i by każdy zaczął słuchać ciebie. Zanieczyszczenie, niedobór energii, bioróżnorodność, bieda... Jak stworzyć stabilne społeczeństwo? Długowieczność. Mamy więc sporo problemów na głowie.
Pytanie, o którym moim zdaniem powinno się rozmawiać, jednak to temat tabu - "Ilu powinno być ludzi na świecie?" Myślę, że około 100 milionów, albo może 500 milionów. Wtedy większość takich problemów zniknie. Gdyby żyło tu 100 milionów ludzi, odpowiednio rozproszonych, śmieci wyrzucało by się, najlepiej gdzieś, gdzie ich nie widać, i by sobie gniły. Albo można wrzucić je do oceanu i jakieś ryby skorzystają. Ale problemem jest, ilu ludzi powinno żyć? To wybór, którego musimy dokonać.
Większość ludzi ma 150 cm wzrostu lub więcej, więc jeśli zmieni się ich rozmiar do takiego... Za pomocą nanotechnologii, jak sądzę... (Śmiech) ...możemy ich mieć tysiąc razy więcej. To by rozwiązało problem, ale nie słyszałem, żeby ktoś prowadził badania nad zmniejszaniem ludzi. Bardzo fajnie jest ograniczyć populację, ale wielu ludzi chce mieć dzieci. I jest tylko jedno rozwiązanie, które możemy wkrótce osiągnąć. Mamy 46 chromosomów. Jeśli masz szczęście, dostajesz po 23 od każdego z rodziców, czasami jeden mniej lub więcej, ale można przeskoczyć etap dziadków i pradziadków i zabrać się od razu do prapradziadków. Mamy więc 46 osób, dajemy im skaner, czy co tam trzeba, a oni patrzą na swoje chromosomy i każdy mówi który mu lub jej się podoba, nawet nie ma powodu ograniczać się do 2 płci. Każde dziecko ma więc 46 rodziców. Załóżmy, że pozwolimy każdej grupie 46 rodziców mieć 15 dzieci, czy to nie wystarczy? Dzieci dostawałyby mnóstwo wsparcia, wychowania i opieki, a światowa populacja zmniejszałaby się bardzo szybko i wszyscy byliby całkowicie zadowoleni.
Dzielenie się czasem to kwestia nieco odleglejszej przyszłości. Jest taka świetna powieść, którą Arthur Clarke napisał dwukrotnie, pod tytułem "Przeciw nadejściu nocy" oraz "Miasto i gwiazdy". Obie są wspaniałe i prawie takie same, poza tym, że w międzyczasie wynaleziono komputery. Arthur spojrzał na starszą książkę i uznał, że czegoś jej brak. W przyszłości muszą znaleźć się komputery. Więc w drugiej wersji jest 100 miliardów, czy 1000 miliardów ludzi na Ziemi, ale wszyscy są zarchiwizowani na dyskach, dyskietkach, czy co tam mają w przyszłości. I wypuszcza się tylko po kilka milionów ludzi naraz. Osoba wychodzi, żyje przez tysiąc lat, robiąc co tam ma do zrobienia, a potem czas wracać, na miliard lat, albo milion, zapomniałem, liczby nie są tu ważne. Ale dzięki temu na Ziemi nie ma naraz zbyt wielu ludzi. Możesz przemyśleć siebie i swoje wspomnienia, a zanim cię znów zawieszą, możesz przeredagować wspomnienia, zmienić osobowość i tak dalej. Myślą przewodnią książki jest to, że za mało tam różnorodności i ludzie, którzy zaprojektowali miasto dbają o to, by co jakiś czas tworzona była zupełnie nowa osoba. Powstaje szczególny osobnik, nazwany Alvinem. Uznaje, że nie jest to najlepszy system i go rozsadza.
Nie sądzę, by rozwiązania, które zaproponowałem, były dostatecznie dobre, czy mądre. Myślę, że poważnym problemem jest to, że nie jesteśmy dość mądrzy, by pojąć, które z naszych problemów są dostatecznie ważkie. Dlatego musimy zbudować superinteligentne maszyny, jak HAL. Jak pamiętacie, w pewnym momencie książkowej wersji "Odysei 2001", HAL zdaje sobie sprawę, że wszechświat jest zbyt duży, wspaniały i głęboki dla tych głupków, astronautów. Jeśli przeciwstawić zachowanie HAL-a trywialności ludzi na statku kosmicznym, widać, co się kryje między wierszami. Co zamierzamy z tym zrobić? Moglibyśmy zmądrzeć. Myślę, że jesteśmy dość mądrzy, w porównaniu z szympansami, ale nie dość mądrzy, by uporać się z naszymi kolosalnymi problemami, czy to w abstrakcyjnej matematyce, czy w rozważaniach ekonomicznych, czy w poszukiwaniu równowagi w świecie. Możemy też żyć dłużej. Nikt nie wie, jakie to trudne, ale pewnie dowiemy się za kilka lat. Są dwie drogi. Wiemy, że ludzie żyją prawie dwa razy dłużej niż szympansy, i nikt nie żyje dłużej niż 120 lat, z powodów, których za dobrze nie rozumiemy. Ale wielu ludzi żyje dziś 90 lub 100 lat, o ile nie podają zbyt często ręki, czy coś... Jeśli żylibyśmy 200 lat, moglibyśmy nagromadzić wystarczająco umiejętności i wiedzy, by rozwiązać niektóre problemy. To jedna możliwość. I jak mówiłem, nie wiemy, jakie to trudne. W końcu większość innych ssaków żyje o połowę krócej niż szympansy, a my żyjemy jakieś 3½ lub 4 razy dłużej, niż większość ssaków. Jeśli chodzi o naczelne, mamy prawie te same geny. Różnimy się od szympansów, przy obecnym stanie wiedzy, a to i tak kompletne brednie, może tylko o kilkaset genów.
Ale genowi rachmistrze wciąż raczej nie wiedzą za dobrze, co robią. Cokolwiek robicie, nie czytajcie nic o genetyce, co opublikowano za waszego życia. (Śmiech) To ma bardzo krótki okres półrozpadu, tak samo jak w naukach o mózgu. Może jeśli naprawimy cztery czy pięć genów, będziemy mogli żyć 200 lat. A może tylko 30 lub 40, ale wątpię, by miało to być kilkaset. O tym właśnie ludzie będą dyskutować, także etycy. Wiecie, etyk to ktoś, kto widzi coś złego we wszystkim, o czym myślisz. (Śmiech) Bardzo trudno znaleźć etyka, który uważałby jakiekolwiek zmiany za warte dokonania, bo zaraz zapyta o ich konsekwencje. Ale oczywiście, nie jesteśmy odpowiedzialni za konsekwencje tego, co robimy teraz, prawda? Na przykład to całe narzekanie na klonowanie. A jednak dwoje przypadkowych ludzi łączy się w parę, ma dziecko, a oboje mają dość kiepskie geny, więc dziecko ma duże szanse wyjść przeciętne. Co jak na standardy szympansie, jest bardzo dobrym wynikiem.
Długowieczność nie usunie problemu przeludnienia. Bo jeśli ludzie będą żyć 200 lub 1000 lat, nie można im pozwolić na posiadanie dziecka częściej niż raz na 200 lub 1000 lat. Więc nie będzie siły roboczej. A jedną ze spraw, na które zwróciła uwagę Laurie Garrett, jest to, że społeczeństwo, które nie ma obywateli w wieku produkcyjnym jest w prawdziwych tarapatach. A będzie coraz gorzej, bo nie ma nikogo, kto by uczył dzieci, albo karmił starców. Kiedy mówię o długim życiu, to oczywiście nie chcę, by osoba w wieku 200 lat wyglądała jak nasza wizja tego, czym jest wiek 200 lat - czyli bycie trupem.
Istnieje około 400 różnych części mózgu, które wydają się mieć różne funkcje. Nikt nie wie, jak większość z nich dokładnie działa, ale wiemy, że jest tam mnóstwo różnych rzeczy, które nie zawsze współpracują. Lubię teorię Freuda mówiącą, że większość z nich wyklucza się nawzajem. Jeśli myślisz o sobie jako o mieście, w którym są setki zasobów, kiedy się obawiasz, możesz porzucić swoje długoterminowe cele, ale możesz też zastanowić się i skupić na tym, jak dokładnie osiągnąć ten konkretny cel. Wszystko inne odrzucasz. Stajesz się monomaniakiem, obchodzi cię tylko, by nie wypaść z tego pociągu. Kiedy jesteś głodny, jedzenie staje się atrakcyjniejsze, itd. Dlatego emocje to dla mnie wyspecjalizowane moduły naszych możliwości. Emocje nie są czymś dodawanym do myśli. Stan emocjonalny to coś, co zostaje, gdy usuniesz 100 lub 200 zasobów, do których normalnie masz dostęp.
Myślenie o emocjach jako o czymś przeciwnym lub mniej ważnym od myślenia jest ogromnie produktywne. Mam nadzieję, że w najbliższych latach to doprowadzi do mądrych maszyn. Chyba najlepiej, jeśli pominę całą resztę, bo to szczegóły tego, jak można by zrobić te mądre maszyny. (Śmiech) Kluczowa jest idea, że rdzeniem naprawdę mądrej maszyny jest to, że rozpoznaje ona, że stajesz przed pewnym problemem. Jest to problem konkretnego rodzaju i dlatego istnieje pewien sposób myślenia odpowiedni dla tego problemu. Dlatego w przyszłości głównym problemem psychologii będzie klasyfikacja typów kłopotów, sytuacji, przeszkód, oraz dostępnych i możliwych sposobów myślenia, a potem ich dopasowanie. Czyli to prawie jak u Pawłowa... Straciliśmy pierwsze 100 lat psychologii na trywialne teorie mówiące o tym, jak ludzie uczą się i reagują w różnych sytuacjach. Chodzi mi o to, że przeszliśmy wiele poziomów, w tym projektowanie wielkich niechlujnych systemów, złożonych z tysięcy części, a wracamy do centralnego problemu psychologii. Rozważając nie sytuacje, ale rodzaje problemów i rodzaje strategii, oraz jak się ich uczyć, jak je łączyć, jak naprawdę kreatywny człowiek tworzy nowy sposób myślenia na podstawie dostępnych zasobów.
Jeśli w ciągu następnych 20 lat uda nam się wyzbyć tradycyjnego podejścia do sztucznej inteligencji, w rodzaju sieci neuronowych, algorytmów genetycznych i systemów reguł decyzyjnych, a sięgniemy wzrokiem nieco dalej, czy stworzymy system, który to wykorzysta do odpowiednich problemów? Z niektórymi radzą sobie sieci neuronowe, wobec innych są bezradne. Algorytmy genetyczne mają swoje zastosowania; chyba wiem, w czym są kiepskie i wam tego nie powiem. (Śmiech)
Dziękuję. (Brawa)
Dean Ornish pokazuje, że nasze geny nie są naszym fatum
Dean Ornish zdradza nam wyniki najnowszych badań pokazujących, jak zmiana stylu życia na zdrowszy może wpłynąć na człowieka na poziomie genetycznym. Przykładowo, kiedy żyjesz zdrowiej, lepiej się odżywiasz, więcej ćwiczysz i częściej się kochasz, rośnie ilość komórek w twoim mózgu.
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jeremi Ochab
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dean Ornish
Dean Ornish is a clinical professor at UCSF and founder of the Preventive Medicine Research Institute. He's a leading expert on fighting illness -- particularly heart disease with dietary and… Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dr_dean_ornish.html
Jedną z dróg zmiany naszych genów jest zbudowanie nowych, jak to elegancko pokazał nam Craig Venter. Inną drogą jest zmiana naszego stylu życia. I oto uczymy się, jak potężne i szybkie mogą być te zmiany, Tak, że nie trzeba długo czekać, aby zobaczyć korzystne rezultaty. Kiedy odżywiasz się zdrowiej, kontrolujesz stres, ćwiczysz i więcej się kochasz do mózgu dopływa więcej krwi i tlenu. A nawet więcej, twój mózg staje się mierzalnie większy. Rzeczy uważane jeszcze kilka lat temu za niemożliwe teraz dają się zaobserwować. Robin Williams wpadł na to kilka lat wcześniej niż pozostali z nas.
Da się zrobić pewne rzeczy, aby powiększyć mózg o nowe komórki mózgowe. Niektóre z moich ulubionych rzeczy, jak czekolada, herbata, borówki, alkohol (z umiarem), radzenie sobie ze stresem oraz kannabinoidy znajdujące się w marihuanie. Ja jestem tylko posłańcem. (Śmiechy) O czym to rozmawialiśmy? (Śmiechy) I inne szkodliwe rzeczy, które powodują, że mózg traci komórki. I inne szkodliwe rzeczy, które powodują, że mózg traci komórki. Te zazwyczaj podejrzewane, jak tłuszcz nasycony, cukier, nikotyna, opiaty, kokaina, nadużywanie alkoholu i chroniczny stres.
Kiedy zmieni się swój styl życia, skóra jest bardziej ukrwiona, więc człowiek starzeje się wolniej, a skóra nie jest tak pomarszczona. Do serca dociera więcej krwi. Pokazaliśmy, że można cofnąć wieńcówkę. Te zablokowane tętnice, widoczne u góry po lewej, zaledwie po roku stają się zauważalnie mniej zatkane. Poniżej z lewej obraz tomograficzny serca pokazuje brak przepływu krwi oznaczony na niebiesko. Rok później – pomarańczowy i biały oznacza maksymalny przepływ krwi. Pokazaliśmy, że można zatrzymać i odwrócić rozwój wczesnej fazy raka prostaty i przez analogię raka piersi, po prostu przez dokonanie tych zmian. Odkryliśmy, że wzrost nowotworu in vitro został powstrzymany w 70% w grupie która wdrożyła te zmiany, podczas gdy tylko w 9% w grupie kontrolnej.
Te wyniki były istotnie różne. Nawet w organach płciowych zwiększa się przepływ krwi, co wzmaga potencję seksualną. Jedna z najskuteczniejszych reklam antynikotynowych, którą sporządził amerykański departament zdrowia, pokazuje, jak nikotyna, która zwęża tętnice, powoduje zawał serca lub udar, ale również powoduje impotencję. Połowa facetów, którzy palą jest impotentami. Seksowne, prawda?
Teraz zmierzamy do opublikowania badań pokazujących, że można zmienić ekspresję genów u mężczyzny z rakiem prostaty. Nazywa się to mapą termiczną, gdzie kolory reprezentują różne geny wypisane po prawej. I odkryliśmy, że ponad 500 genów zmieniło się na korzyść w efekcie włączając dobre, zapobiegające chorobom geny, a wyłączając geny sprzyjające chorobom.
Sądzę, że te ustalenia mają ogromne znaczenie, dając wielu ludziom nową nadzieję i nowe wybory Firmy jak Navigenix, DNA Direct i 23andMe, które dają klientom ich profile genowe, dają ludziom poczucie typu -- "O rany, ale co ja mogę z tym zrobić?". Nasze geny nie są naszym fatum i jeśli poczynimy te zmiany -- one tworzą skłonności, ale jeśli poczynimy większe zmiany niż zazwyczaj, one tworzą skłonności, ale jeśli poczynimy większe zmiany niż zazwyczaj, wtedy naprawdę zmieniamy to, jak nasze geny się manifestują. Dziękuję. (Brawa)
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jeremi Ochab
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dean Ornish
Dean Ornish is a clinical professor at UCSF and founder of the Preventive Medicine Research Institute. He's a leading expert on fighting illness -- particularly heart disease with dietary and… Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dr_dean_ornish.html
Jedną z dróg zmiany naszych genów jest zbudowanie nowych, jak to elegancko pokazał nam Craig Venter. Inną drogą jest zmiana naszego stylu życia. I oto uczymy się, jak potężne i szybkie mogą być te zmiany, Tak, że nie trzeba długo czekać, aby zobaczyć korzystne rezultaty. Kiedy odżywiasz się zdrowiej, kontrolujesz stres, ćwiczysz i więcej się kochasz do mózgu dopływa więcej krwi i tlenu. A nawet więcej, twój mózg staje się mierzalnie większy. Rzeczy uważane jeszcze kilka lat temu za niemożliwe teraz dają się zaobserwować. Robin Williams wpadł na to kilka lat wcześniej niż pozostali z nas.
Da się zrobić pewne rzeczy, aby powiększyć mózg o nowe komórki mózgowe. Niektóre z moich ulubionych rzeczy, jak czekolada, herbata, borówki, alkohol (z umiarem), radzenie sobie ze stresem oraz kannabinoidy znajdujące się w marihuanie. Ja jestem tylko posłańcem. (Śmiechy) O czym to rozmawialiśmy? (Śmiechy) I inne szkodliwe rzeczy, które powodują, że mózg traci komórki. I inne szkodliwe rzeczy, które powodują, że mózg traci komórki. Te zazwyczaj podejrzewane, jak tłuszcz nasycony, cukier, nikotyna, opiaty, kokaina, nadużywanie alkoholu i chroniczny stres.
Kiedy zmieni się swój styl życia, skóra jest bardziej ukrwiona, więc człowiek starzeje się wolniej, a skóra nie jest tak pomarszczona. Do serca dociera więcej krwi. Pokazaliśmy, że można cofnąć wieńcówkę. Te zablokowane tętnice, widoczne u góry po lewej, zaledwie po roku stają się zauważalnie mniej zatkane. Poniżej z lewej obraz tomograficzny serca pokazuje brak przepływu krwi oznaczony na niebiesko. Rok później – pomarańczowy i biały oznacza maksymalny przepływ krwi. Pokazaliśmy, że można zatrzymać i odwrócić rozwój wczesnej fazy raka prostaty i przez analogię raka piersi, po prostu przez dokonanie tych zmian. Odkryliśmy, że wzrost nowotworu in vitro został powstrzymany w 70% w grupie która wdrożyła te zmiany, podczas gdy tylko w 9% w grupie kontrolnej.
Te wyniki były istotnie różne. Nawet w organach płciowych zwiększa się przepływ krwi, co wzmaga potencję seksualną. Jedna z najskuteczniejszych reklam antynikotynowych, którą sporządził amerykański departament zdrowia, pokazuje, jak nikotyna, która zwęża tętnice, powoduje zawał serca lub udar, ale również powoduje impotencję. Połowa facetów, którzy palą jest impotentami. Seksowne, prawda?
Teraz zmierzamy do opublikowania badań pokazujących, że można zmienić ekspresję genów u mężczyzny z rakiem prostaty. Nazywa się to mapą termiczną, gdzie kolory reprezentują różne geny wypisane po prawej. I odkryliśmy, że ponad 500 genów zmieniło się na korzyść w efekcie włączając dobre, zapobiegające chorobom geny, a wyłączając geny sprzyjające chorobom.
Sądzę, że te ustalenia mają ogromne znaczenie, dając wielu ludziom nową nadzieję i nowe wybory Firmy jak Navigenix, DNA Direct i 23andMe, które dają klientom ich profile genowe, dają ludziom poczucie typu -- "O rany, ale co ja mogę z tym zrobić?". Nasze geny nie są naszym fatum i jeśli poczynimy te zmiany -- one tworzą skłonności, ale jeśli poczynimy większe zmiany niż zazwyczaj, one tworzą skłonności, ale jeśli poczynimy większe zmiany niż zazwyczaj, wtedy naprawdę zmieniamy to, jak nasze geny się manifestują. Dziękuję. (Brawa)
Subskrybuj:
Posty (Atom)