KREATYWNOŚĆ

Tim Brown o kreatywności i zabawie

Na konferencji "Poważna Zabawa 2008" dizajner Tim Brown opowiada o silnym związku twórczego myślenia i zabawy pokazując wiele przykładów, które można wypróbować w domu ( i jeden, którego lepiej nie próbować).

Translated into Polish by Karina Wieczorek
Reviewed by Jerzy Paź



About Tim Brown

Tim Brown is the CEO of the "innovation and design" firm IDEO -- taking an approach to design that digs deeper than the surface. Full bio and more links

Ten facet nazywa się Bob McKim W latach '60 i '70 badał kreatywność i prowadził katedrę projektowania na Uniwersytecie Stanforda I David Kelly, mój przyjaciel, który założył IDEO a który siedzi gdzieś na widowni, studiował u niego na Stanfordzie. McKim lubił robić studentom takie ćwiczenie kazał im wyciągnąć kartkę papieru i narysować sąsiada, który siedzi obok bardzo szybko, najszybciej jak się da

I tak się składa, że teraz zrobimy to ćwiczenie Każdy z was ma podkładkę i kartkę na kartce są kółka więc przewróćcie ją na drugą stronę powinna być pusta, ok? Powinny tam być też ołówki Chciałbym, żebyście zobaczyli kto siedzi obok I kiedy powiem start, macie 30 sekund, żeby narysować portret, ok? Wszyscy gotowi? ok, zaczynamy. Macie 30 sekund, więc pośpiech jest wskazany No, pokażcie swoje arcydzieła ok? Stop. ok, teraz.

(śmiech)

Tak, dużo śmiechu. Tak, dokładnie. Dużo śmiechu, sporo wstydu

(śmiech)

Czy słyszę jakieś "przepraszam"? Chyba kilka słyszę. Tak, tak, chyba słyszę. I dokładnie tak się dzieje za każdym razem, kiedy dajemy to ćwiczenie dorosłym I McKim widział to za każdym razem gdy dawał to studentom. Za każdym razem ta sama reakcja: wiele "przepraszam".

(śmiech)

I wskazywał to jako dowód na to jak bardzo boimy się oceny i że wstydzimy się, w jakiś sposób, pokazywania naszych pomysłów ludziom, których uważamy za równych sobie, za kolegów I ten strach powoduje że myślimy zachowawczo Więc ktoś może mieć szalony pomysł, ale boi się o nim opowiedzieć.

Jeśli zrobicie to samo ćwiczenie z dziećmi - nie odczuwają one wstydu. Dzieci chętnie pokażą swoje arcydzieła każdemu, kto zechce spojrzeć Ale dorastając stają się bardziej wrażliwe na opinie innych i tracą wolność i stają się zażenowane. I badania nad bawiącymi się dziećmi wykazały że za każdym razem, dzieci, które czują się bezpiecznie będące w zaufanym środowisku to dzieci, które bawią się najswobodniej.

I jeśli na przykład zakładacie firmę projektową to powinniście chcieć stworzyć miejsce, w którym ludzie czują się równie bezpiecznie Gdzie mogą podejmować ryzyko, gdzie mogą się bawić.

Zanim założył IDEO, David powiedział że chce mieć firmę, w której wszyscy pracownicy będą jego najlepszymi przyjaciółmi. Nie były to zwykłe fanaberie. Wiedział bowiem, że przyjaźń to skrót do zabawy. Wiedział, że przyjaźń daje poczucie zaufania, dzięki czemu pozwala na podejmowanie kreatywnego ryzyka, które każdy projektant musi podejmować. Więc postanowienie, żeby pracować z przyjaciółmi - - a teraz ma ich już 550 - to początek IDEO.

I nasze studia podobnie jak wiele kreatywnych firm są tak zaprojektowane, żeby ludzie czuli się w nich swobodnie. Żeby lubili swoje otoczenie i ludzi, z którymi pracują. To coś więcej niż wystrój, ale myślę, że wszyscy widzieliśmy kreatywne firmy mają często w siedzibach jakiś symbol który ma przypominać o zabawie i to jest przyjazne otoczenie. Obojętnie czy to jest sala konferencyjna w mikrobusie, jaką mamy w jednym z budynków IDEO, czy, jak w Pixarze drewniane chatki i udekorowane jaskinie w których pracują animatorzy Czy jak w Googleplex znanym z boisk do siatkówki plażowej, a nawet z tego szkieletu dinozaura z różowymi flamingami. Nie wiem czemu akurat różowe flamingi, tak czy siak, są tam w ogródku. Czy nawet w szwajcarskiej siedzibie Google gdzie mieli najbardziej stuknięty pomysł ze wszystkich I mam teorię, że Szwajcarzy chcieli udowodnić współpracownikom z Californi, że nie są nudni, więc mają teraz zjeżdżalnię i nawet rurę strażacką. Nie wiem co z nią robią, ale ją mają.

Wszystkie te miejsca mają symbole A naszym symbolem w IDEO jest nie tyle miejsce, ile rzecz. I to jest coś, co wymyśliliśmy kilka lat temu czy "stworzyliśmy" kilka lat temu. To jest zabawka. Nazywa się "finger blaster." I zapomniałem wziąć jednego na scenę. Jeśli ktoś mógłby sięgnąć pod krzesło przed sobą - znajdziecie tam przyklejone coś. Świetnie. Podajcie mi proszę. Dzięki, David.

A więc to jest ręczna wyrzutnia i każdy z was ma jedną przyklejoną pod krzesłem Przeprowadzę teraz mały eksperyment. Kolejny. Ale zanim zaczniemy, lepiej to założę. Dziękuję. Dobra. Teraz zobaczę jak - w tym i tak nic nie widzę Chcę zobaczyć jak wiele osób z tyłu sali dosięgnie na scenę. A działa to tak, że wkładacie tu palec ciągniecie i leci. Nie oglądajcie się do tyłu. To jedyna rada. Chciałbym zobaczyć jak wiele wyrzutni doleci na scenę. Zaczynamy! Ok, świetnie. Dziękuję. Mam inny pomysł. Chciałem - świetnie.

(śmiech)

I jeszcze.

(śmiech)

Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Nieźle, nieźle. Żadnych ofiar w ludziach.

(śmiech)

Nadal dolatują te z tyłu. Jeszcze lecą. Niektórzy z was jeszcze nie wystrzelili. Nie wiecie jak to działa? To nie jest trudne. Wasze dzieci wiedziałyby jak to zrobić w ciągu 10 sekund od wzięcia tego do rąk. Ok, całkiem nieźle Dobrze. Może lepiej... Lepiej je zgarnę, zanim się o nie przewrócę. Ok, reszta z was może je zachować na czas, kiedy zacznę przynudzać i wtedy możecie wystrzelić.

(śmiech)

Ok, mogę już je zdjąć bo w nich nic nie widzę. Ok. Fajnie było.

(śmiech)

Ok, dobrze

(oklaski)

Ok, więc dlaczego? My mamy wyrzutnie, inni mają dinozaury Ale po co? Jak wspominałem, używamy ich, bo wierzymy, że zabawa jest ważna. Ale dlaczego jest ważna? Szczerze mówiąc, używamy ich dość pragmatycznie, bo wierzymy, że zabawa prowadzi do bardziej kreatywnych rozwiązań. Pomaga nam lepiej wykonywać naszą pracę, i pozwala czuć się lepiej, gdy ją wykonujemy.

Dorosły człowiek, gdy napotyka coś nowego - gdy wchodzimy w nową sytuację, chcemy ją jak najszybciej skategoryzować. I nie bez powodu. Chcemy znaleźć rozwiązanie. Życie jest skomplikowane, a my chcemy zrozumieć, co się wokół nas dzieje jak najszybciej. Podejrzewam, że biolodzy ewolucyjni znają pewnie wiele powodów, dlaczego chcemy tak wszystko kategoryzować. Jedną z nich może być, że gdy widzimy takie śmieszne coś w paski, to chcemy wiedzieć, czy to tygrys, który zaraz na nas skoczy? czy tylko dziwne cienie na drzewie? I musimy to wiedzieć jak najszybciej Albo przynajmniej musieliśmy, kiedyś. Większość z nas już chyba tego nie potrzebuje

To jest kawałek folii aluminiowej. Używa się jej w kuchni. To jest folia, prawda? Oczywiście. A jednak niekoniecznie

(śmiech)

Dzieci są bardziej zaangażowane w otwarte możliwości. Dzieci, kiedy napotykają coś nieznanego, często zapytają: co to? Oczywiście. Ale zapytają też: co mogę z tym zrobić? I te bardziej kreatywne mogą dojść do naprawdę ciekawych przykładów, i ta otwartość stanowi początek zabawy eksploracyjnej. Czy ktoś z widowni ma małe dzieci? Na pewno. Tak myślałem. Więc wszyscy to widzieliśmy, prawda?

Wszyscy znamy historię, jak to na Gwiazdkę dzieci dużo lepiej bawią się pudełkami, niż zabawkami, które w nich dostały. I wiecie, z perspektywy eksploracyjnej to zachowanie jest absolutnie sensowne, bo z pudełkiem można zrobić dużo więcej niż z zabawką. Nawet taką, jak na przykład Tickle Me Elmo który, mimo oryginalności, tak naprawdę robi jedną rzecz, podczas gdy pudełka dają nieskończone możliwości. A oto kolejna zabawna czynność, o której zapominamy z wiekiem i musimy się uczyć od nowa.

Kolejne z ulubionych ćwiczeń Boba McKima nazywa się "Test 30 kółek." Wracamy do pracy. Wy wracacie do pracy. Odwróćcie kartkę, na której rysowaliście portret sąsiada na drugiej stronie wydrukowanych jest 30 kółek. Powinno to wyglądać tak. A teraz dam wam minutę, żebyście zagospodarowali jak najwięcej kółek - zmienili je w jakieś rzeczy. Na przykład, jedna może być piłką, inna słońcem. Interesuje mnie ilość. Zróbcie najwięcej jak się da w ciągu minuty. Wszyscy gotowi? Ok, czas start.

Ok, odłóżcie ołówki Kto zrobił więcej niż 5 kółek? Mam nadzieję, że wszyscy. Więcej niż 10? Ręce w górze. 10. 15? 20? Czy ktoś ma 30? Nie? A jednak, ktoś zrobił 30. Fantastycznie. Czy ktoś zrobił wariacje na temat? Jak uśmiechnięta buźka? Wesoła buzia, smutna, śpiąca? Czy ktoś na to wpadł? Czy ktoś użył moich przykładów? Słońca i piłki? Świetnie. Rewelacja. Chciałem poznać ilość. Nie chciałem wiedzieć czy wszystkie były różne. Chciałem, żebyście uzupełnili najwięcej kółek jak się da. I jedną z rzeczy, którą robią dorośli, jest cenzura. Powstrzymujemy się przed robieniem pewnych rzeczy. Cenzurujemy nasze własne pomysły.

Czasami pragnienie bycia oryginalnym jest formą autocenzury I to nie ma wiele wspólnego z zabawą, i umiejętność eksploracji wielu rzeczy, nawet jeśli wydają się być podobne, to coś, co dzieci robią świetnie i jest to forma zabawy. Bob McKim przeprowadził inną wersję tego testu w dość znanym eksperymencie przeprowadzonym w latach '60. Czy ktoś wie co to jest? To jest kaktus pejotlowy, roślina, z której uzyskujemy meskalinę - psychodeliczny narkotyk. Każdy kto dorastał w latach '60, zna go świetnie.

W 1966 McKim opublikował artykuł, w którym opisał eksperyment, który przeprowadził z współpracownikami, żeby zbadać wpływ psychodelików na kreatywność. Wybrał 27 specjalistów: inżynierów, fizyków, matematyków, architektów, nawet projektantów mebli, artystów. Poprosił ich by pewnego wieczora przynieśli na spotkanie problem, nad którym pracują. Dał każdemu z nich meskalinę i puścił miłą, relaksującą muzykę. Po czym przeprowadził Test Twórczości Purdue'a. Możecie go znać jako: ile jest zastosowań spinacza do papieru? To w zasadzie to samo co test 30 kółek.

Jednak on zrobił ten test przed podaniem narkotyku, i po, aby sprawdzić, jaka jest różnica w łatwości i szybkości znajdowania pomysłów. Po czym odesłał ich do domu, aby popracowali nad problemami, które przynieśli. I badani wymyślili całą masę ciekawych rozwiązań i to całkiem wykonalnych rozwiązań, dla problemów, nad którymi pracowali. Niektóre z tych pomysłów, które mieli: jeden z przypadków - budynek komercyjny i projekt domów, które zostały zaakceptowane przez klientów. projekt eksperymentu słonecznej sondy kosmicznej, przeprojektowanie liniowego akceleratora elektronowego, ulepszenie konstrukcji magnetowidu. Jak widzicie, to było jakiś czas temu. Zakończenie linii mebli, a nawet nowy konceptualny model fotonu. Tak więc to był całkiem owocny wieczór.

I może właśnie dlatego Dolina Krzemowa była miejscem powstania większości innowacji. Tego nie wiemy, ale może być to prawda. Musielibyśmy zapytać kilku prezesów, czyli wzięli udział w eksperymencie z meskaliną. A tak poważnie, to nie narkotyk miał tu znaczenie, ale przekonanie, że jego działanie wybije ludzi z normalnych torów myślenia i spowoduje, że zapomną o dorosłych zachowaniach, które stały na przeszkodzie ich pomysłom. Ale trudno jest łamać nawyki, dorosłe nawyki.

W IDEO na ścianach wypisane są zasady burz mózgów: "Nie oceniaj", "Ilość rodzi jakość." Ale coś jest tutaj nie tak. Bo w końcu, czy są zasady rządzące kreatywnością? Okazuje się, że potrzebujemy zasad, aby przełamać stare zasady i normy, które w przeciwnym wypadku moglibyśmy wnieść do procesu twórczości. Przez lata przekonaliśmy się, że dużo lepsze burze mózgów, z bardziej kreatywnymi wynikami są, gdy wszyscy grają zgodnie z regułami. Oczywiście wielu designerów, którzy pracują indywidualnie, osiąga to w dużo bardziej naturalny sposób.

Moim zdaniem małżeństwo Eamesów stanowi świetny przykład eksperymentowania. Przez wiele lat eksperymentowali ze sklejką, bez określonego, konkretnego celu. Eksplorowali idąc za tym, co ich interesowało, i przeszli od projektowania szyn dla rannych żołnierzy, wracających z II Wojny Światowej i z Korei, po czym przeszli do krzeseł,

i przez ciągłe eksperymentowanie z materiałami, wykształcili szerokie spektrum legendarnych rozwiązań, które znamy dziś, i które w końcu doprowadziły do stworzenia legendarnego fotela. Jednak gdyby Eamesowie zatrzymali się na pierwszym pomyśle, to dziś nie cieszylibyśmy się tyloma wspaniałymi przedmiotami. Oczywiście, oni eksperymentowali we wszystkich aspektach swojej pracy: od filmów po budynki, od gier po grafikę. Więc moim zdaniem stanowią świetny przykład eksploracji i eksperymentowania w designie.

Ale podczas gdy Eamesowie badali owe możliwości, dokonywali też eksploracji przedmiotów, i robili to poprzez budowanie prototypów, i to jest następna czynność, o której chciałbym powiedzieć. Przeciętny pierwszoklasista w kulturze zachodniej spędza aż 50% czasu poświęcanego na zabawę uczestnicząc w tzw. "zabawach konstrukcyjnych." Zabawa konstrukcyjna - jest oczywiście zabawą, ale też fantastycznym sposobem nauki. Gdy zabawa polega na zbudowaniu wieży z klocków - dziecko dowiaduje się wiele o wieżach. I burząc je co chwila i budując od nowa, uczenie staje się produktem ubocznym zabawy. To jest klasyczne uczenie przez działanie.

David Kelley nazywa tą czynność, gdy wykonują ją dizajnerzy, "myśleniem rękoma." I zazwyczaj oznacza to wykonanie wielu uproszczonych, szybkich prototypów, wiecie, często zbierając różne przedmioty, aby dojść do rozwiązania. W jednym z wczesnych projektów, gdy zespół utknął, udało im się wymyślić mechanizm, robiąc prototyp z kulki z dezodorantu. Tak powstała pierwsza dostępna na rynku mysz komputerowa dla Lisy Apple'a i Macintosha.

Więc nauczyli się myśleć budując prototypy. Innym przykładem jest grupa projektantów, którzy pracowali z chirurgami nad pewnym narzędziem. Spotykali się z lekarzami, rozmawiali z nimi o tym, czego potrzebują od tego urządzenia. Raz jeden z dizajnerów wybiegł z pokoju, wziął mazak i opakowanie na film - które teraz staje się bardzo cennym materiałem prototypowym - i klamerkę do bielizny. Skleił je ze sobą, wrócił do pokoju i zapytał: czy o coś takiego wam chodzi? Chirurdzy złapali prototyp i zaczęli mówić: "chciałbym móc to trzymać tak, albo tak," i nagle powstała produktywna rozmowa o dizajnie wokół namacalnego przedmiotu, który na końcu stał się docelowym urządzeniem.

Więc to zachowanie polega na szybkim wcieleniu czegoś w życie, dzięki czemu myślenie posuwa się do przodu. W siedzibie IDEO ma się czasami wrażenie powrotu do przedszkola. Pudła wypełnione kolorowym papierem, plasteliną, naklejkami, itp. Przyznaję, to jest trochę przedszkolne, ale najważniejsze jest to, że wszystko jest pod ręką. Więc kiedy dizajnerzy pracują nad pomysłami, mogą zacząć konstruować rzeczy kiedy tylko chcą. Nawet nie muszą iść do jakiegokolwiek warsztatu czy modelarni. I to jest dla nas bardzo ważne.

I smutne jest to, że choć przedszkola są pełne takich rzeczy, to przechodząc przez system szkolny, tracimy to wszystko. Dzieci tracą takie rzeczy i możliwości, tego zabawowego, budowniczego sposobu myślenia. I oczywiście do czasu gdy trafimy do typowego miejsca pracy, najlepszym narzędziem konstrukcyjnym będą samoprzylepne karteczki. To dość suche. Ale dając zespołom projektowym i ich klientom pozwolenie na myślenie za pomocą rąk, mogą powstać bardzo złożone pomysły, które dużo łatwiej zostaną wejdą w życie.

Oto pielęgniarka używa - jak widać - prostego prototypu z plasteliny, i wyjaśnia czego potrzebuje od przenośnego systemu informacyjnego drużynie technologów i dizajnerów pracujących z nią w szpitalu. I dzięki temu tylko prostemu prototypowi może mówić o swoich potrzebach o wiele precyzyjniej. I oczywiście, budując szybkie prototypy, możemy dużo szybciej zbadać co myślą o naszych pomysłach konsumenci i użytkownicy, niż opisując pomysły słowami.

Ale co w przypadku projektowania rzeczy niefizycznych? Na przykład projektowanie usługi czy doznania? Coś, co powstaje na przestrzeni wielu interakcji w czasie? Zamiast gry w budowanie, możemy to zrobić odgrywając role. Więc jeśli projektujecie interakcję między dwiema osobami, na przykład zamawianie jedzenia w fast foodzie, czy cokolwiek, musicie umieć wyobrazić sobie, jak wygląda takie doświadczenie w pewnym okresie czasu. I wydaje mi się, że najlepiej to osiągnąć i wyłapać wady swojego projektu, odgrywając daną czynność.

Więc sporo pracy w IDEO poświęcamy na przekonanie klientów do zrobienia tego. Często są trochę sceptyczni, do czego wrócę, ale sytuacja, która jest warta prawdziwego wysiłku to taka, w której ludzie siłują się z poważnymi problemami takimi jak edukacja, bezpieczeństwo, finanse czy zdrowie. I to jest kolejny przykład związany ze służbą zdrowia, gdzie kilku lekarzy, pielęgniarek i projektantów odegrało scenariusz usługi związanej z opieką nad pacjentem. Ale wiecie, wielu dorosłych niezbyt chętnie chce odgrywać scenki. Po części ze wstydu, a po części dlatego, że nie wierzą, że rezultaty mogą mieć jakiekolwiek znaczenie. Dyskwalifikują ciekawą interakcję mówiąc, że to się dzieje, dlatego że jest odegrane.

Badania zachowań dzieci wskazują, że odgrywanie ról warto wziąć poważnie. Bo gdy dziecko odgrywa rolę, robi to zgodnie ze schematem społecznym, który przejęły od dorosłych. Jeśli jedno dziecko bawi się w sklep a drugie w dom, to zabawa się wali. Więc dzieci przyzwyczajają się dość szybko do rozumienia zasad interakcji społecznych, i całkiem szybko wyłapują gdy są łamane.

Więc, gdy jako dorośli odgrywamy role, to większość tych skryptów mamy już zinternalizowane. Przeszliśmy przez wiele doświadczeń życiowych, i to jest podstawą silnego przeczucia, czy dana interakcja zadziała. Więc jesteśmy świetni odgrywając rozwiązanie, w wychwytywaniu braku autentyczności. Odgrywanie ról jest więc moim zdaniem bardzo wartościowe gdy pracujemy nad doznaniami. Innym sposobem wykorzystania odgrywania ról przez designerów, jest przeżycie tego doświadczenia, które projektujemy, i umieszczenie siebie w przeżyciu,

Oto dizajnerzy, którzy próbują zrozumieć, jak to jest spać w ograniczonej przestrzeni w samolocie. Więc jak widzicie, wzięli trochę prostych materiałów, i zrobili takie bardzo surowe odegranie doświadczenia, żeby poczuć jak się czują pasażerowie zamknięci w bardzo małej przestrzeni w samolocie.

To jeden z naszym projektantów, Kristian Simsarian, który chciał sprawdzić jak się czuje pacjent na oddziale ratunkowym. To jest prawdziwy szpital, prawdziwy oddział ratunkowy Jednym z powodów, dla których wziął ze sobą tę wielką kamerę było to, że nie chciał, żeby lekarze i pielęgniarki myśląc, że jest chory rzeczywiście coś mu zrobili. Coś, czego by później żałował. Więc poszedł tam z kamerą, i materiał, który stamtąd wyniósł jest całkiem ciekawy Bo gdy obejrzeliśmy nakręcony film zobaczyliśmy 20 minut tego.

(śmiech)

Kolejną niesamowitą rzeczą związaną z tym nagraniem jest to, że jak tylko je obejrzysz, to zaczynasz umieszczać się w tej sytuacji, zaczynasz wiedzieć co się czuje, tę całą niepewność, gdy siedzisz w poczekalni, gdy lekarze zajmują się naglejszymi przypadkami, zastanawiając się nad tym co się do cholery dzieje. Więc to stosowanie odgrywania ról, lub w tym przypadku - przeżywanie doświadczenia - jest sposobem wywoływania empatii, w szczególności używanie video ma świetne efekty.

Albo inny nasz designer, Altay Sendil, który pozwolił wydepilować sobie klatkę, nie dlatego, że jest próżny, choć faktycznie jest. Oczywiście żartuję. Aby empatyzować z bólem chronicznie chorych pacjentów, gdy ściąga się im opatrunki. Więc czasami takie analogowe doświadczenia mogą być bardzo użyteczne.

Gdy dzieciak przebiera się w strój strażaka, to wybróbowuje tą tożsamość. Chce wiedzieć jak to jest być strażakiem. To samo robimy jako projektanci. Wypróbowujemy te doświadczenia. Więc idea odgrywania roli to jest zarówno narzędziem empatii, ale i narzędziem do prototypowania doświadczenia. I podziwiam ludzi, którzy i tak robią to w IDEO. Nie tylko dlatego, że mogą się więcej dowiedzieć o danym doświadczeniu, ale z czystej gotowości eksploracji i umiejętności do nieskrępowanego poddania się doświadczeniu. W skrócie, doceniamy ich chęć do zabawy.

Tak więc zabawa eksploracyjna, zabawa konstrukcyjna i odgrywanie ról. I to są niektóre ze sposobów, w jaki dizajnerzy wykorzystują zabawę w pracy. I jak dotąd, muszę przyznać, że to może brzmieć jak zachęta, aby po prostu zacząć się bawić jak dziecko, i do pewnego stopnia tak jest, ale chciałbym podkreślić kilka punktów. Po pierwsze, musimy pamiętać, że zabawa to nie jest anarchia. Ma zasady, szczególnie jeśli odbywa się w grupie. Gdy dzieci bawią się w przyjęcie, albo w policjantów i złodziei, podążają według uzgodnionego scenariusza. I to negocjowanie zasad prowadzi do skutecznej zabawy.

Pamiętacie rysowanie portretów, które zrobiliśmy na początku? Te portrety, które narysowaliście? Wyobraźcie sobie, że robicie to samo z przyjaciółmi pijąc piwo w pubie. Ale każdy zgodził się małą grę, gdzie autor najgorszego portretu stawia następną kolejkę. Takie zasady zmieniłyby upokarzającą sytuację w zabawę. I w rezultacie, wszyscy czulibyśmy się pewnie i dobrze się bawili, ale to dlatego, że wszyscy zrozumieliśmy zasady i zgodziliśmy się na nie.

Ale zasady nie dotyczą tylko tego jak się bawimy - są też zasady mówiące o tym, kiedy się bawić. Dzieci nie bawią się przecież cały czas. Przechodzą w zabawę i z niej wychodzą. I dobrzy nauczyciele poświęcają dużo czasu, zastanawiając się jak przeprowadzić dzieci przez te doświadczenia. I jako designerzy, też musimy umieć przechodzić w zabawę i z powrotem. I jeśli prowadzimy firmy projektowe musimy wiedzieć jak przeprowadzić designerów przez owe różne doświadczenia? Myślę, że to jest szczególnie prawdziwe, gdy pomyślimy o...

Myślę, że to co jest wyjątkowe dla designu, to przechodzenie przez te dwa różne tryby działania. Przechodzimy przez tryb tworzenia, w którym badamy różne pomysły, po czym w pewnym sensie skupiamy się znów, i wracamy szukając rozwiązania, i tworząc owo rozwiązanie. Myślę, że to są dwa odrębne tryby. Dywergencyjny i konwergencyjny. I to chyba w trybie dywergencyjnym najbardziej potrzebujemy zabawy. Przypuszczalnie w myśleniu konwergencyjnym musimy zachować powagę. Tak więc umiejętność zmiany trybu jest naprawdę ważna, i tu właśnie moim zdaniem potrzebne jest bardziej zniuansowane postrzeganie zabawy.

Bo bardzo łatwo jest wpaść w pułapkę myślenia, że te stany są bezwzględne. Można być albo poważnym, albo się bawić, nigdy oba jednocześnie. Ale to nie jest prawda. Można być poważnym, dorosłym specjalistą, i czasami dobrze się bawić. To nie jest albo-albo. To jest "i". Można być poważnym i bawić się. A więc podsumowując, aby się bawić, musimy zaufać, i potrzebujemy zaufania, aby być twórczym, więc jest połączenie. I jest zbiór zachowań, które nabyliśmy w dzieciństwie, które okazują się bardzo przydatne, gdy projektujemy. Jest to eksploracja, która polega na poszukiwaniu ilości. Konstruowanie i myślenie rękoma. I odgrywanie ról, które pomaga nam zarówno mieć więcej empatii dla sytuacji, w których projektujemy, jak i tworzyć usługi i doświadczenia, które są płynne i autentyczne.

Dziękuję bardzo


Ross Lovegrove shares organic designs



About Ross Lovegrove

Known as "Captain Organic," Ross Lovegrove embraces nature as the inspiration for his "fat-free" design. Each object he creates -- be it bottle, chair, staircase or car -- is reduced to its… Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/ross_lovegrove.html

Luca Turin o nauce zapachów

Na czym polega nauka stojąca za wspaniłymi perfumami? Biofizyk Luca Turin z wdziękiem i precyzją wyjaśnia molekularny skład - i sztukę - zapachu.
Translated into Polish by Marta Bromke
Reviewed by Rysia Wand



About Luca Turin

Biophysicist Luca Turin studies the science of smell. He's the author of Perfumes: The Guide, and the subject of Chandler Burr's 2003 book The Emperor of Scent. His next project: developing an… Full bio and more links
Click here to find 
out more!

Zapachu, który zaprezentuję, już nigdy nie poczujecie w taki sposób. To perfumy "Beyond Paradise". Można je znaleźć w każdym sklepie. Dla nas rozłożyła je na części Estée Lauder i ich twórczyni, Calice Becker, za co jestem im bardzo wdzięczny. Rozłożono je na kolejne części i akordy.

Czujecie teraz nutę głowy. Następnie soczysta nuta serca. Pokażę wam. Nuta głowy, nazwana Eden od Eden Project w Anglii.

Soczysta nuta serca, nuta kory drzewa herbacianego - bez żadnej kory, bo jest to całkowicie zabronione.

Na koniec: kompletny zapach. To, co czujecie to kombinacja. Nikt nie wiedział, ile ma cząsteczek, więc przepuściłem ją przez chromatograf gazowy, i wyszło jakieś 400. To, co czujecie to kilkaset cząsteczek które unoszą się w powietrzu, uderzając wasz nos.

I nie myślcie, że to subiektywne doznania. Wszyscy czujecie mniej więcej to samo. Mówi się, że każdy odczuwa zapach naczej. To nieprawda. Dowodzi tego przemysł perfumeryjny, bo inaczej trudno byłoby to nazwać sztuką.

Owiani zapachem, wysłuchajcie historii pewnego pomysłu. Każdy odczuwany zapach składa się z atomów, pochodzących, jak to nazywam, z dobrej dzielnicy układu okresowego - miła, bezpieczna okolica. (Śmiech) Trzeba się jej trzymać, chcąc zrobić karierę w perfumerii. W latach '20 próbowano dodawać coś ze złych dzielnic, z marnym skutkiem.

Oto pięć atomów, tworzących praktycznie wszystko, co w życiu powąchacie, od kawy do perfum. Nuta głowy, którą czuliście na początku, zieleń zżętej trawy, w dziwnym slangu branży, nazywano zieloną nutą, bo pachnie czymś zielonym, jak skoszona trawa.

To jest cis-3 heksanol. Musiałem uczyć się chemii na bieżąco, przez ostatnie trzy lata. Kosztowny kurs na poziomie liceum. Ma sześć atomów węgla, stąd "heksa": heksanol. Ma jedno podwójne wiązanie, na końcu alkohol, stąd "-ol" i dlatego nazywa się cis-3-heksanol. Można się nauczyć i szpanować na imprezach.

Pachnie ściętą trawą. To szkielet tej cząsteczki. Jeśli go ubrać w atomy wodoru, tak będzie wyglądał na komputerze, albo raczej tak, ponieważ atomy otacza rodzaj pola siłowego, odpychają.

Dlaczego pachnie jak ścięta trawa? Czemu nie jak ziemniaki albo fiołki? Są dwie teorie. Pierwsza teoria: z powodu kształtu. To dobra teoria w tym sensie, że prawie wszystko w biologii działa według kształtu: żrące enzymy, przeciwciała, białka dopasowują się do chwytanego obiektu, tutaj do zapachu. Spróbuję wytłumaczyć błąd tego podejścia.

Druga teoria: czujemy węchem molekularne wibracje. To szalony pomysł. Kiedy usłyszałem o nim w latach '90, uznałem, że Malcolm Dyson i Bob Wright postradali rozum. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Doszedłem jednak do wniosku, że mieli rację, i staram się teraz przekonać o tym kolegów.

Oto jak działa kształt w normalnych receptorach. Cząsteczka dostaje się do białka, przedstawionego schematycznie, i zmusza je do obrotu, poruszenia, przez wiązania w niektórych częściach. Przyciąganie między cząsteczką i białkiem powoduje ruch. Oto idea oparta na kształcie.

Problem z kształtem widzimy na tym slajdzie. Macie wykuć te związki na pamięć. To jest strona z notatek chemika. Pracującego dla firmy perfumeryjnej. Tworzy 45 cząsteczek i szuka zapachu drzewa sandałowego, Tworzy 45 cząsteczek i szuka zapachu drzewa sandałowego, bo to przynosi zyski. Na 45, tylko nr 4629 pachnie jak drzewo sandałowe. Stawia wykrzyknik. To strasznie dużo pracy. W przeliczeniu na roboczogodziny to 200 tys. dolarów, przy niskich płacach i bez świadczeń. To wyjątkowo niewydajny proces. Dla mnie celem teorii jest nie tylko edukacja, ale też oszczędność pracy. Teoria ma zredukować pracę. Uwielbiam mniej pracować. Pozwólcie, że wytłumaczę, dlaczego teoria kształtu nie działa za dobrze.

To jest cis-3 heksanol. Pachnie ściętą trawą. To jest cis-3 heksanotiol i śmierdzi zgniłymi jajami. Wódka nigdy nie śmierdzi zgniłymi jajami. Jeśli śmierdzi, odstawiamy kieliszek i idziemy do innego baru. Innymi słowy, grupy O-H nie da się pomylić z grupą S-H. W żadnym stężeniu, nawet czysty etanol nie śmierdzi zgniłymi jajami. I na odwrót: w żadnym stężeniu siarka nie pachnie wódką. Trudno to wytłumaczyć za pomocą rozpoznawania cząsteczek. Kolega fizyk, żywiący głęboki niesmak do biologii, skomentował: " To proste! Różnią się kolorami!" (Śmiech)

Chciałbym wyjaśnić, czemu teoria wibracjii jest interesująca. Części cząsteczek, które widzieliście, są połączone sprężynami. Cząsteczki wibrują na różnych częstotliwościach, charakterystycznych dla cząsteczki i jej wiązań.

Oto dźwięk wiązania O-H, przełożony na słyszalny zakres. S-H -- zupełnie inna częstotliwość. To ciekawe, bo mówi nam, że należy szukać następującego faktu: na całym świecie tylko S-H śmierdzi jak zgniłe jaja.

Fakt B: tylko S-H ma taką częstotliwość. Wyobraźcie sobie klawiaturę fortepianu. Wiązanie S-H jest po środku klawiatury, którą uszkodzono tak, że nie ma sąsiadujących klawiszy. Niepowtarzalny zapach, niepowtarzalna wibracja.

Zacząłem badać, czy jest choć gram prawdy w tej szalonej historii. Szukałem cząsteczki, jakiejkolwiek, z taką wibracją, i która - rzecz jasna - bezwarunkowo powinna pachnieć siarką. Jeśli nie, cały pomysł upada i mogę zająć się czym innym.

Szukając intensywnie przez kilka miesięcy odkryłem, że rodzaj cząsteczki, zwany boranem, ma identyczną wibrację. Dobra wiadomość - borany łatwo zdobyć. Zła wiadomość - to jest paliwo rakietowe. Większość wybucha samorzutnie w zetknięciu z powietrzem, a firmy sprzedają minimum dziesięć ton. (Śmiech) Trudno to nazwać eksperymentem na skalę laboratoryjną i moja uczelnia by się krzywiła.

Udało mi się jednak zdobyć boran, i oto on. Częstotliwości wibracji, w obliczeniach, są identyczne jak S-H.

Czy pachnie siarką? Według literatury, jest ktoś, kto wiedział o boranach najwięcej pod słońcem. Alfred Stock, zsytetyzował je wszystkie. W ogromnej 40-stronicowej publikacji po niemiecku, moja żona jest Niemką i mi przetłumaczyła, w pewnym miejscu mówi "ganz widerlicher Geruch", "obrzydliwy zapach", to dobrze. Przypomina siarkowodór. Czyli fakt, że borany pachną siarką, znany w 1910 r. poszedł w niepamięć aż do '97-'98r.

Mały szkopuł: żeby wywęszyć wibracje cząsteczek, trzeba by mieć w nosie spektroskop. Oto spektroskop, na stole w laboratorium. Przyznam, że w żadnym nosie niczego takiego nie znajdziemy. To główny zarzut wobec tej teorii.

Świetnie, umiemy zwęszyć wibracje. Ale jak? Zadając takie pytania zapominamy, że fizycy są dużo sprytniejsi do biologów. (Śmiech) To żart. Sam jestem biologiem, OK? To żart. Sam jestem biologiem, OK?

Bob Jacklovich i John Lamb, z Ford Motor Company, z czasów, gdy Ford mnóstwo wydawał na podstawowe badania, odkryli sposób budowy spektroskopu w skali nano. Żadnych luster, laserów, pryzmatów i bzdur, tylko przyrządzik oparty na efekcie tunelowym. Mógłbym tu odtańczyć efekt tunelowy, ale w zamian pokażę film, o wiele ciekawszy.

Elektrony potrafią przeskakiwać przerwy energetyczne, pod warunkiem, że nie ma różnic energii. Nie spadają w przepaść, tak jak my. Jeśli coś pochłonie energię, elektron może przeskoczyć. Więc mamy system, częsty w biologii: Więc mamy system, częsty w biologii: swobodny elektron próbuje przeskoczyć. Jeśli zjawi się cząsteczka o właściwej wibracji, zajdzie reakcja. Na tym ci dwaj z Forda oparli swoje urządzenie.

Mechanizm całkowicie dopuszczalny w biologii. Z gotowych komponentów zrobiłem spektroskop. Z gotowych komponentów zrobiłem spektroskop. Według tej koncepcji, filozoficznie patrząc, nos, ucho i oko odbierają wibracje. nos, ucho i oko odbierają wibracje. Być może wcale tak nie jest, Być może wcale tak nie jest, (Śmiech) ale brzmi atrakcyjnie dla fanów XIXw. literatury niemieckiej.

dla fanów XIXw. literatury niemieckiej. Rzuciłem środowisko akademickie dla świata biznesu. W oparciu o moje pomysły powstała firma, robiąca nowe cząsteczki moją metodą, zgodnie z ideą: słowo się rzekło, cudza kobyła u płota. Zaraz na początku zaczęliśmy pytać firmy pefumeryjne jak mogłyby to spożytkować, bo oczywiście do obliczania zapachu nie potrzeba chemików. Wystarczy dobrze zaprogramowany Mac. Można przetestować tysiąc, 10 tys. cząsteczek w weekend, i zlecić chemikom, by zrobili tę właściwą. Oto prosta ścieżka do tworzenia nowych substancji zapachowych.

Oto prosta ścieżka do tworzenia nowych substancji zapachowych. Zaczęliśmy rozmowy z perfumiarzami z Francji, teraz naśladuję Charlesa Fleischera: "Nie zrobicie kumaryny" "Założę się, że nie zrobicie kumaryny".

Kumaryna to popularny surowiec zapachowy, uzyskiwany z południowoamerykańskiej fasoli. To klasyczny syntetyczny związek aromatyczny. Cząsteczka, która stanowi podstawę męskich zapachów od 1881 r.

Sęk w tym, że jest rakotwórcza. Nie ma amatorów rakotwórczej wody kolońskiej. (Śmiech) Zdarzają się śmiałkowie, ale nie warto.

Chcieli nową kumarynę. Zaczęliśmy liczyć. Trzeba obliczyć spektrum wibracyjne kumaryny Trzeba obliczyć spektrum wibracyjne kumaryny i wymodelować ładny obraz akordu kumaryny. Potem komputer szuka innych cząsteczek, pokrewnych lub nie, o tych samych wibracjach.

W tym przypadku, przyznam z żalem, udało się nam psim swędem. Zadwonił do mnie nasz szef chemików: "Znalazłem cudną reakcję. Nawet jeśli nie pachnie kumaryną, "Znalazłem cudną reakcję. Nawet jeśli nie pachnie kumaryną, to chcę ją zrobić. Prawdziwa perełka." Mówię wam, chemicy to wariaci. "Jeden krok, 90% wydajności i ślicznie wykrystalizowany związek. Spróbujmy".

Oto ten związek, na dole po prawej. Krewny kumaryny, z dodatkowym pięciobokiem. Oto wibracje: fioletowa linia to nowy związek, a biała stary. Powinien pachnieć kumaryną. a biała stary. Powinien pachnieć kumaryną. Zrobili go... i pachniał kubek w kubek jak kumaryna. Oto nasze dziecko, nazywa się Tonkene®. Naukowcy próbują sprzedawać pomysły. Ludzie stawiają opór, i nie bez racji. Czemu akceptować nowe pomysły? Ale postaw przed perfumiarzami 10g fiolkę: pachnie jak kumaryna, ale nią nie jest, i odkryłeś ją w trzy tygodnie, masz ich uwagę na bank. (Śmiech) (Oklaski)

Często słyszę: czy ta teoria się przyjęła? Odpowiadam: zależy u kogo. Są trzy postawy: "Masz rację, nie wiem czemu", najbardziej racjonalna na tym etapie. "Masz rację, gwiżdżę na resztę" czyli: dawaj cząsteczki. "Masz rację, gwiżdżę na resztę" czyli: dawaj cząsteczki. oraz: "Mylisz się na 100%".

Naszych klientów obchodzą tylko wyniki, to biznes. Choćbyśmy używali astrologii, i tak będą zadowoleni. Ale nie używamy astrologii. Przez ostatnie trzy lata miałem najlepszą pracę pod słońcem, czyli hobby: zapachy i inne wspaniałości, plus trochę biofizyki i samodzielnie poznanej chemii, w służbie czegoś, co działa.

Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Eva Zeisel o radosnym poszukiwaniu piękna

Projektantka ceramiki Eva Zeisel wspomina 75 lat swojej kariery zawodowej. Co sprawia, że w 2008 roku (jej ostatnia linia produkcyjna) ma tak świeże pomysły jak w roku 1926? Jej wyczucie piękna i zamiłowanie do przygód. Posłuchaj opowieści z jej barwnego życia.

Translated into Polish by Barbara Gieburowska
Reviewed by Jeremi Ochab



The legendary Eva Zeisel is a ceramics designer whose curvy, sensual pieces bring delight and elegance to tabletops around the world. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/eva_zeisel.html

Rozumiem, że to jest spotkanie pod hasłem: Od "kiedyś" do "wciąż". I ja obrazuję to "wciąż". Z czym się oczywiście nie zgadzam, ponieważ, mimo że mam 94 lata, nie pracuję "wciąż". I kiedy ktoś mnie pyta: "Czy wciąż robisz to albo tamto?" Nie odpowiadam, bo nie robię "wciąż", tylko tak, jak zawsze robiłam. Wciąż mam -- czy ja powiedziałam "wciąż"? Nie to miałam na myśli.

(Śmiech)

Mam teczkę z rzeczami "Do zrobienia". Mam plany. Mam klientów. Pracuję, jak zawsze. To nie pozwala mi myśleć o wieku. Pokażę wam moje prace, żebyście wiedzieli, co robię i czemu tu jestem. To z około 1925 roku. Wszystkie te rzeczy zrobiłam przez ostatnie... 75 lat.

(Śmiech)

(Oklaski)

Ale, rzecz jasna, pracuję od 25. roku życia, nad takimi rzeczami, jak tu widzicie. To jest Castleton. To z wystawy w Muzeum Sztuki Współczesnej. To można teraz kupić w Metropolitan Museum. To wciąż można kupić w Metropolitan Museum. To przedstawia mnie i moją córkę.

(Oklaski)

To tylko niektóre z moich prac. Stworzyłam setki takich przez ostatnie 75 lat. Nazywam siebie "twórcą rzeczy". Nie uważam się za projektanta przemysłowego, bo projektanci przemysłowi chcą tworzyć rzeczy nowatorskie. Nowatorstwo to pojęcie komercyjne, nie estetyczne. Pismo dla projektantów przemysłowych nazywa się chyba "Innovation". Innowacja nie jest celem mojej pracy. Cóż, twórcy rzeczy...tworzą przedmioty piękniejsze, elegantsze, wygodniejsze niż te robione przez rzemieślników. Tyle chciałabym powiedzieć... Aż się muszę zastanowić, co. Inaczej mówiąc, nasza praca to radosne poszukiwanie piękna. To znaczy, radosne poszukiwanie piękna było pierwszą czynnością człowieka. Sarah Smith, profesor matematyki w MIT, napisała: "Radosne poszukiwanie piękna było pierwszą czynnością człowieka -- wszystkie rzeczy przydatne i materialne powstały wskutek radosnego poszukiwania piękna". To są kafelki. Słowo "radosne" jest ważnym elementem naszej pracy, ponieważ, w zasadzie, jednym z problemów jest to, że musimy tworzyć cudowne rzeczy całe nasze życie, w moim przypadku to już 75 lat.

Więc jak można, nie wypaliwszy się, tworzyć z takim samym zapałem i obdarowywać innych przez tak długo? Radość jest więc ważna dla nas jako twórców. Opowiem teraz trochę o moim życiu. Jak mówiłam, zaczęłam pracę 75 lat temu. W Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy wystawiono moją pracę w ramach Sesquicentennial Exposition w 1926 r. -- rząd węgierski wysłał tam jeden z moich rysunków. Moja praca sprawiła, że byłam w wielu krajach, zobaczyłam kawał świata. To nawet nie tak, że to przez pracę -- nie ona była przyczyną -- tworzyłam te rzeczy właśnie po to, by dzięki nim zobaczyć świat. Byłam niezwykle ciekawa świata i tworzyłam te rzeczy, które w końcu pozwoliły mi poznać wiele krajów i kultur. Zaczynałam jako terminator u węgierskiego rzemieślnika, to nauczyło mnie, jak wyglądał system gildii w średniowieczu.

System gildii: to znaczy, że gdy byłam terminatorem, musiałam odbyć praktykę, by zostać mistrzem ceramiki. W zakładzie, w którym się uczyłam, była tradycyjna hierarchia: mistrz, czeladnik, doświadczony pracownik i terminator. Ja pracowałam jako terminator. To była bardzo primitywna praca. To znaczy, że musiałam nauczyć się wszystkiego o ręcznym wyrabianiu ceramiki. Ucieraliśmy stopami glinę, którą nam dostarczano ze zbocza. Później trzeba ją było ugnieść i włożyć do czegoś podobnego do wyżymaczki. Potem przygotowywaliśmy ją do toczenia. Tam naprawdę terminowałam. Mój mistrz kazał mi stawiać piece. W tamtych czasach stawianie pieców było częścią praktyki. I w końcu otrzymałam dokument potwierdzający odbytą praktykę i moralność mojego zachowania. Ten dokument dostałam od Cechu Dekarzy, Robotników Kolei, Zdunów, Kominiarzy i Garncarzy.

(Śmiech)

Dostałam też wtedy książeczkę opisującą moje prawa i warunki pracy. Ciągle ją mam. Najpierw otworzyłam sklep we własnym ogrodzie i wyrabiałam ceramikę, by później sprzedawać ją na rynku w Budapeszcie. Tam sobie siedziałam, a mój ówczesny chłopak -- nie chłopak w takim sensie, w jakim się to rozumie dzisiaj -- w każdym razie on i ja siedzieliśmy na rynku i sprzedawaliśmy ceramikę. Moja matka uważała, że to niestosowne, więc siedziała z nami, by przydać stosowności temu zajęciu.

(Śmiech)

Jednak po jakimś czasie w Budapeszcie powstała nowa fabryka. Duża fabryka ceramiki. Odwiedziłam ją z kilkoma paniami, zadając dyrektorowi mnóstwo pytań. Wtedy on mnie zapytał: "Czemu o to wszystko pytasz?" Powiedziałam, że też mam ceramikę. Zapytał, czy mógłby mnie odwiedzić i gdy w końcu przyszedł, wytłumaczył mi, że to, co wyrabiam w sklepie, jest anachroniczne, że rozpoczęła się rewolucja przemysłowa i że powinnam zacząć pracować w fabryce. Zrobił mi tam dział sztuki, gdzie pracowałam kilka miesięcy. Okazało się, że wszyscy w fabryce przychodzili do działu sztuki. Dyrektor powiedział, że kilka kobiet zaczęło produkować moje wzory z formy i sprzedawać je w Ameryce.

Pamiętam, że odniosły spory sukces. Jednak dyrektor, chemik, modelarz --wszyscy -- o wiele więcej uwagi poświęcali działowi sztuki -- to znaczy, mojej pracy -- niż zrobieniu toalet, więc w końcu przyszedł list od banku -- właściciela fabryki, w którym kazano zbudować toalety za działem sztuki, i to był mój koniec. Ale to dało mi nową szansę: byłam już czeladnikiem i mogłam wziąć swoją sakwę i wyruszyć w świat. Więc umieściłam w gazecie ogłoszenie, pisząc, że jestem wykształconym, rozsądnym czeladnikiem garncarza i że szukam pracy. Dostałam kilka ofert i przyjęłam tę najdalej od domu i, jak mi się wydawało, w pół drogi do Ameryki.

To był Hamburg. Więc podjęłam pracę w Hamburgu przy ceramice artystycznej, gdzie wszystko się robiło na kole. Pracowałam tam w zakładzie z kilkoma garncarzami. Pierwszego dnia, zajęłam miejsce przy kole -- a było ich trzy czy cztery -- przy którym siedział garbus, głuchoniemy garbus, który bardzo śmierdział. Więc pryskałam go codziennie wodą kolońską, co mu się bardzo podobało i w zamian przynosił mi co dzień chleb z masłem, który zjadałam przez grzeczność. Pierwszego dnia, kiedy przyszłam do tego zakładu na kole czekała na mnie niespodzianka. Moi koledzy położyli mi na moim kole, moim miejscu pracy, bardzo ładnie ukształtowane -- z gliny -- męskie organy. (Śmiech) Po tym, jak zrzuciłam je ręką, byli bardzo -- w końcu mnie zaakceptowali. Pracowałam tam około pół roku. To była moja pierwsza praca. Jak tak dalej pójdzie, będziecie tu siedzieć do północy.

(Śmiech)

(Oklaski)

Spróbuję się więc trochę pospieszyć.

(Śmiech)

Moderator: Mamy około pięciu minut.

(Śmiech)

Eva Zeisel: Jest pan pewny?

Moderator: Tak, jestem pewny.

EZ: Skoro tak, będę mówiła bardzo szybko przez te pięć minut. Moja praca zawiodła mnie do wielu krajów. Wykorzystywałam ją, by zaspokoić swoją ciekawość. Pracowałam między innymi w Związku Radzieckim od '32 do '37 roku -- w zasadzie do '36. Byłam tam, mimo że nie miałam nic do roboty -- jako zagraniczny ekspert. Zostałam dyrektorem artystycznym od porcelany i szkła, i w końcu podczas czystek stalinowskich -- na początku czystek, nie wiedziałam, że zaaresztowano setki tysięcy niewinnych ludzi. Zaaresztowano i mnie dosyć wcześnie i spędziłam 16 miesięcy w rosyjskim więzieniu. Oskarżono mnie o zamach na życie Stalina. To było bardzo poważne oskarżenie. Jeśli moje pięć minut dobiega już końca, chcę powiedzieć że ostatecznie przeżyłam, co było dużą niespodzianką. A skoro przeżyłam i tu jestem, i skoro czas mi się kończy, powiem --

Moderator: Kiedy ostatnio była pani w Rosji? Jakoś niedawno?

EZ: Tak, w lecie, zaprosiła mnie fabryka Łomonosowa wykupiona przez amerykańską firmę. Dowiedzieli się, że pracowałam w tej fabryce w '33 roku i przyjechali do mojej pracowni w hrabstwie Rockland wraz z 15 swoimi artystami. Zaprosili mnie do rosyjskiej fabryki zeszłego lata w lipcu, by zaprojektować jakieś naczynia. A ponieważ nie lubię podróżować sama, wzięłam ze sobą córkę, zięcia i wnuczkę i mieliśmy udaną wycieczkę do Rosji, która nie jest radosnym i przyjemnym miejscem. Tak więc jestem tu. Czy to już koniec? Dziękuję.

(Oklaski)


Jacek Utko pyta, czy design może uratować gazety?



About Jacek Utko

Could good design save the newspaper -- at least for now? Jacek Utko thinks so -- and his lively, engaging designs for European papers prove that it works. Full bio and more links
Click here to find out more! http://www.ted.com/speakers/jacek_utko.html

Gazety umierają z kilku powodów Czytelnicy nie chcą płacić za wczorajsze informacje a reklamodawcy idą za nimi Twój iPhone, twój laptop jest dużo poręczniejszy niż niedzielny New York Times I w końcu powinniśmy oszczędzać drzewa To wystarczy, aby pogrzebać każdą branżę Powinniśmy więc raczej zapytać, 'Czy coś w ogóle może uratować gazety'

Jest kilka scenariuszy dla gazety przyszłości Niektórzy mówią, że powinna być darmowa w formacie tabloidu, lub nawet mniejsza: A4 powinna być lokalna, robiona dla społeczności lub niszowa, dla mniejszych grup, jak biznes -- tylko wtedy już nie darmowa a bardzo droga powinna być napędzana przez opinie mniej wiadomości, więcej punktów widzenia I raczej będziemy ją czytać przy śniadaniu ponieważ póżniej słuchamy radia w samochodzie sprawdzamy maile w pracy, a wieczorem oglądamy tv Brzmi nieźle, ale tak możemy tylko zyskać na czasie Ponieważ na dłuższą mętę nie ma powodu, praktycznego powodu żeby gazety przetrwały

Więc co mamy robić? (Śmiech) Pozwólcie, że opowiem wam moją historię 20 lat temu, Bonnier, Szwedzki wydawca, zaczął zakładać gazety w dawnym bloku sowieckim Po kilku latach, miał kilka gazet w Środkowej i Wschodniej Europie Były one prowadzone przez niedoświadczone zespoły bez kultury wizualnej, bez budżetów na ilustracje. W wielu miejscach nawet nie było dyrektorów artystycznych. Zdecydowałem się być -- pracować dla nich jako dyrektor artystyczny. Przedtem byłem architektem, i moja babcia zapytała mnie raz, "Jak zarabiasz na życie?" Powiedziałem, "Projektuje gazety." "Co? Tam nie ma nic do projektowania. Same nudne litery" (Śmiech) I miała racje. Byłem bardzo sfrustrowany, aż do pewnego dnia.

Przyjechałem do Londynu, i zobaczyłem przedstawienie Cirque du Soleil. I doznałem olśnienia. Pomyślałem, "Ci ludzie wzieli jakąś okropną, podupadłą rozrywkę, i wznieśli ją na najwyższy możliwy poziom sztuki przedstawienia" Pomyślałem "Mój Boże, może mogę zrobić to samo z tymi nudnymi gazetami." I zrobiłem. Zaczeliśmy je przeprojektowywać, jedną za drugą. Pierwsza strona stała się naszą wizytówką. To był mój osobisty, intymny kanał do rozmowy z czytelnikami.

Nie będę wam opowiadał historii o współpracy w zespole. Moje podejście było bardzo egoistyczne. Chciałem dać moją artystyczną wypowiedź. moją interpretacje rzeczywistości. Chciałem robić plakaty, nie gazety. Nawet nie magazyny: plakaty. Eksperymentowaliśmy z typografią, z ilustracją, ze zdjęciami. I dobrze się bawiliśmy. Wkrótce zaczęło to przynosić efekty. W Polsce, nasze strony zostały nazwane "Okładką Roku" trzy razy pod rząd Inne przykłady, które tu widzicie są z Łotwy, Litwy, Estonii -- krajów Europy Środkowej.

Ale nie chodzi tylko o okładkę. Sekret w tym, że traktowaliśmy cała gazetę jak jedną całość, jedną kompozycje -- jak w muzyce. A muzyka ma swój rytm, raz szybciej, raz wolniej. I design jest odpowiedzialny za to doświadczenie. Kartkowanie stron, to doświadczenie czytelnika, i ja jestem odpowiedzialny za to doświadczenie. Traktowaliśmy dwie strony rozkładówki, jak jedną stronę, ponieważ czytelnicy tak je postrzegają.

Widzicie tu kilka rosyjskich przykładów, które dostały wiele nagród na największym konkursie infografiki w Hiszpanii. Ale prawdziwe wyróżnienie przyszło z Society for Newspaper Design. Zaledwie rok po przeprojektowaniu tej gazety w Polsce, zdobyła ona tytuł Najlepiej Zaprojektowanej Gazety na Świecie. A dwa lata później, ta sama nagroda dostała się Estonii Czy to nie zdumiewające?

Naprawdę zdumiewające jest to, że sprzedaż tych gazet też rosła Kilka przykładów: w Rosji, plus 11 po roku, plus 29 w trzy lata po redesignie Podobnie w Polsce: plus 13, do 35 procent wzrostu sprzedaży w ciągu trzech lat. Widać tu na wykresie że po latach stagnacji, gazeta zaczęłą rosnąć, tuż po redesignie Ale prawdziwy hit był w Bułgarii I to jest rzeczywiście zdumiewające.

Czy to zasługa designu? Design był tylko częścią procesu. A proces ten nie polegał na zmianie wyglądu, tylko na całkowitym ulepszeniu produktu. Wziąłem architektoniczną zasadę funkcji i formy i przełożyłem ją na treść i design w gazetach I dołożyłem strategię na początek. Wieć najpierw zadajemy najważniejsze pytanie: po co to robimy? Jaki jest cel? Potem dostosowujemy do tego treść. I na koniec, zwykle po dwóch miesiącach, zaczynamy projektować. Moi szefowie, na początku, byli bardzo zdziwnieni. Dlaczego zadaję te wszystkie biznesowe pytania, zamiast po prostu pokazywać im strony? Ale wkrótce zdali sobie sprawę, że taka jest nowa rola designera: uczestniczyć w tym procesie od samego początku, do samego końca

Jaka wynika z tego lekcja? Pierwsza lekcja mówi, że design może zmienić nie tylko twój produkt. Może zmienić twój sposób pracy -- właściwie, może zmienić wszystko w firmie; może przewrócić twoją firmę do góry nogami. Może nawet zmienić ciebie. I kto jest za to odpowiedzialny? Designerzy. Dajcie władzę designerom! (Aplauz) Ale druga jest jeszcze ważniejsza. Możesz mieszkać w małym, biednym kraju, tak jak ja. Możesz pracować w małej firmie, w nudnej branży. Nie mieć ani budżetów, ani ludzi --- ale wciaż możesz podnieść swoją pracę na najwyższy możliwy poziom. I każdy może to zrobić. Potrzebujesz tylko inspiracji, wizji i determinacji. I musisz pamietać, że być dobrym to za mało.

Dziekuję.

Don Norman o 3 sposobach uszczęśliwiania poprzez design

W swoim wystąpieniu z 2003 roku, krytyk designu Don Norma kieruje swój przenikliwy wzrok na piękno, zabawę, przyjemność i emocje przyglądając się wzornictwu, które uszczęśliwia ludzi. Norman opowiada o trzech aspektach emocjonalnych, które dobrze zaprojektowany produkt powinien zawierać aby odnieść sukces.

Translated into Polish by Karina Wieczorek
Reviewed by Marcin Kasiak



About Don Norman

Don Norman studies how real people interact with design, exploring the gulf between what a designer intends and what a regular person actually wants. His work has resulted in some classic… Full bio and more links
Click here to find out more! http://www.ted.com/speakers/don_norman.html

Moje nowe wcielenie to piękno. (śmiech) Mówiono kiedyś, że wiecie, Norman jest OK, ale jeśli projektować według jego wytycznych, wszystko byłoby użyteczne ale brzydkie. Cóż, nie było to moim celem, więc...

To jest fajne. Dziękuję za ustawienie mojego wyświetlacza. To jest po prostu cudowne. Nie mam pojęcia co się z tym robi ani do czego służy, a i tak chcę to mieć. I to jest właśnie moje nowe życie. Moje nowe życie polega na próbie zrozumienia na czym polega piękno urok i emocje. Moje nowego "ja" jest nastawione na rzeczy fajne i zabawne.

Tak więc to jest wyciskacz do soku zaprojektowany przez Philippe Starcka dla Alessi. Jest tak fajny, że mam go w domu ale zamiast wyciskać nim sok, trzymam go w przedpokoju. (smiech) Tak naprawdę kupiłem pozłacane wydanie specjalne do którego jest przyczepiony kawałek papieru na którym napisano, "nie używać wyciskacza do wyciskania soku. Kwas zniszczy złocenie". (śmiech) Więc żeby zrobić to zdjęcie wziąłem karton soku pomarańczowego i nalałem sok do szklanki. (śmiech)

Ale poniżej znajduje się cudowny nóż. Jest to produkowany w Japonii nóż Global. Po pierwsze zwróćcie uwagę na jego kształt, aż cieszy oko. Po drugie, jest naprawdę pięknie wyważony. trzyma się go - i czuje, świetnie. I po trzecie, jest on tak ostry, że po prostu tnie. Rozkosznie się go używa. Tak więc spełnia wszystkie wymagania, prawda? Jest piękny i funkcjonalny. I mógłbym wam o nim opowiedzieć wiele historii, co oznacza, że jest on refleksyjny i abym mógł wam pokazać moją teorię emocji. A to są jej trzy składniki.

Hiroshi Ishii i jego grupa w Laboratorium Mediów na MIT umieścili nad stołem do ping-ponga projektor który wyświetlał na stole obraz wody z pływającymi rybami. I podczas gry, gdy tylko piłeczka uderzy w jakąś część stołu fale się rozbryzgują a ryby uciekają. Ale oczywiście, piłeczka zaraz odbija się po drugiej stronie stołu i fala uderzają w biedne ryby, które nie mogą znaleźć ciszy i spokoju. (śmiech) Czy to jest dobry sposób grania w ping-ponga? `Nie. A czy sprawia frajdę? Jasne! Tak.

Więc - albo przyjrzyjmy się Googlom. Jeśli wpiszemy powiedzmy "emocje i design" uzyskamy10 stron z wynikami. Więc Google po prostu rozciąga swoje logo. Zamiast wyświetlić "Masz 73 000 wyników. To jest 1-20.Następne" wyświetlają tyle liter "o" w nazwie ile jest stron wyników. Jest to naprawdę proste i misterne rozwiązanie. Założę się, że wielu z was to widziało, ale nigdy nie zwróciło uwagi. To właśnie , która w pewnym na pewnym poziomie coś zauważa, powoduje, że przyjemnie się tego używa. Wy nie wiedzieliście czemu. A to jest po prostu sprytne. I oczywiście, co jest szczególnie ważne gdy wpiszemy "design i emocje" pierwsza wyskakuje moja strona. (śmiech) Jednak najdziwniejsze jest to, że Google kłamie gdyż jeśli wpiszę "design i emocje", odpowiada "nie musisz wpisywać "i"wpisujemy to za ciebie". Więc OK, wpisuję "design emocje" i moja strona już nie jest pierwsza. Była trzecia. No cóż, inna anegdotka.

Czytałem kiedyś cudowną recenzję w New York Times dotyczącą samochodu MINI Cooper. Napisali: "Ten samochód ma wiele wad. Kupcie go mimo wszystko. Bo tak fajnie się go prowadzi". I gdy przyjrzymy się wnętrzu tego samochodu - to znaczy chciałem go obejrzeć, więc go wypożyczyłem tutaj robię zdjęcie gdy mój syn prowadzi - i wnętrze tego auta, cały design jest fajny. Jest zaokrąglony, jest elegancki. Pokrętła działają wspaniale. Więc to jest moje nowe życie, poszukiwanie frajdy.

Naprawdę czuję, że przyjemne rzeczy działają lepiej, choć nigdy nie miało to dla mnie sensu dopóki tego nie zrozumiałem, popatrzcie... Położę na ziemi deskę Więc wyobraźcie sobie, że mam deskę, około pół metra szeroką, 10m długą. I przejdę się po niej - a jak widzicie mogę po niej chodzić nie patrząc. Mogę iść do przodu, do tyłu. mogę po niej skakać. Żaden problem. A teraz umieszczę deskę na wysokości 100 metrów i dziękuję bardzo, nawet się do niej nie zbliżę. Silny strach nas paraliżuje. Rzeczywiście wpływa na sposób funkcjonowania mózgu.

Więc, Paul Saffo, tuż przed swoim wystąpieniem powiedział, że nie musi nic przygotowywać dopiero na kilka dni, lub kilka godzin przed wystąpieniem lęk bardzo pomaga mu się skupić. I tak właśnie działa uczucie strachu i lęku Sprawia, że jesteśmy - dzięki czemuś, co nazywamy przetwarzaniem wgłąb - skoncentrowani, nie rozpraszamy się. I nie mogłem się zmusić do przejścia po tej belce. Niektórzy oczywiście potrafią - cyrkowcy, pracujący na wysokościach. Ale to naprawdę zmienia sposób myślenia.

Psycholog Alice Isen przeprowadziła cudowny eksperyment. Powiedziała studentom, że będą rozwiązywać zadania. Więc wpuściła ich do sali w której wisiał sznurek i drugi, w innej części sali która była pusta, poza zabałaganionym biurkiem gdzie leżały papiery, nożyczki i tym podobne. Więc wpuściła ich do sali i powiedziała "To jest test na inteligencję, który wykaże jak sobie poradzicie w życiu. Proszę związać ze sobą dwa wiszące sznurki" Więc studenci wzięli sznurek, przeciągnęli na drugą stronę ale nie mogli dosięgnąć do drugiego sznurka Cały czas nie mogli dosięgnąć. I w zasadzie żaden z nich sobie z tym nie poradził. Więc wprowadziła drugą grupę i powiedziała "Zanim zaczniemy to mam tu cukierki, a nie jem cukierków może wy je zjecie?" I okazało się, że im smakowały i byli zadowoleni. Nie nadmiernie szczęśliwi, ale całkiem zadowoleni. I wiecie co - oni rozwiązali to zadanie.

Więc okazuje się, że kiedy się boimy w mózgu rozpryskują się neurotransmitery, które powodują skupienie i myślenie wgłąb, A gdy jesteśmy zadowoleni - nazywamy to nacechowaniem pozytywnym - rozpryskujemy na płaty przedczołowe dopaminę co powoduje, że myślimy szeroko, lateralnie jesteśmy bardziej podatni na zakłócenia, myślimy nieszablonowo Na tym właśnie polegają burze mózgów, prawda? Na burzach mózgu jest fajnie, robimy różne zabawy i mówimy "żadnej krytyki" i wtedy przychodzą do głowy te wszystkie dziwne, fajne pomysły. Ale niestety, gdyby tak było zawsze, niczego byśmy nie wypracowali\ bo przez cały czas pracując wymyślalibyśmy nowe sposoby pracy. Więc aby cokolwiek wykonać, musimy ustalić termin, prawda? Musimy odczuwać lęk. Tak więc mózg pracuje inaczej i gdy jesteśmy zadowoleni wszystko idzie lepiej, bo jesteśmy bardziej kreatywni Gdy napotykamy problem, mówimy "E tam, coś wymyślę" Nie ma sprawy.

Istnieje zjawisko, które nazywam instynktownym poziomem przetwarzania. Biologia - dzięki biologii nauczyliśmy się lubić jaskrawe kolory Jest to cecha szczególnie przydatna u ssaków i naczelnych, które lubią owoce i kolorowe rośliny, ponieważ gdy zjemy owoc rozpowszechniamy jego nasiona. Mamy w mózgach wbudowaną niesamowitą ilość rzeczy. Nie lubimy gorzkiego jedzenia, głośnych dźwięków, nie lubimy bardzo wysokich i skrajnie niskich temperatur. Nie lubimy zagniewanych głosów i krzywiących się twarzy. Lubimy za to twarze symetryczne, itd, itp. Więc to jest właśnie poziom instynktowny i w designie można go wyrazić na wiele sposobów jak typ użytej czcionki, czy oznaczenie na czerwono gorąca i ekscytacji. Czy na przykład Jaguar z 1963 roku. To tak naprawdę lichy samochód, ciągle się rozpada, ale wszyscy, którzy go mają, są w nim zakochani. I jest piękny - umieścili go nawet w Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku. Butelka na wodę. Kupujemy ją ze względu na butelkę, nie dla wody. I gdy wypijemy wodę, nie wyrzucamy butelki tylko trzymamy ją - jakby to była butelka po starym winie, dla dekoracji albo nalewamy tam znowu wodę, co pokazuje, że nie o wodę chodziło. Tu chodzi o instynktowne doświadczenie.

Środkowy poziom przetwarzania, to poziom behawioralny i to tu właśnie robimy najwięcej. Instynkt jest podświadomy, nie zdajemy sobie z niego sprawy Poziom behawioralny jest podświadomy, nie zdajemy sobie z niego sprawy. Prawie wszystko co robimy, robimy nieświadomie Chodzę sobie po scenie, ale nie kontroluję ruchu swoich nóg. Wykonuję wiele czynności, a większość mojego wystąpienia odbywa się nieświadomie dużo o nim myślałem, wiele razy je przećwiczyłem. Większość czynności, które wykonujemy odbywa się nieświadomie. Zachowania zautomatyzowane - wyuczone, są nieświadome, kontrolowane przez stronę behawioralną. A design behawioralny polega na poczuciu kontroli na którą składa się użytkowość, zrozumienie, ale też odczucia i waga.

Dlatego właśnie noże Global są takie fajne Są tak dobrze wyważone, tak ostre, że czujesz, że masz kontrolę nad krojeniem. Czy wprowadzanie wysokiej klasy samochodu sportowego w trudny zakręt znów masz poczucie, że całkowicie panujesz nad sytuacją. Czy doznanie zmysłowe. To jest prysznic marki Kohler, prysznic kaskadowy, i rzeczywiście ze wszystkich gałek pod spodem leci woda. Ochlapie cię z każdej strony I można w nim siedzieć godzinami Na marginesie, nie marnując wody gdyż w nim cyrkuluje ta sama brudna woda. (śmiech)

Czy to - ten naprawdę fajny imbryk odkryłem podczas kolacji w hotelu Four Seasons w Chicago. To jest przechylny imbryk Ronnefeldta. Tak mniej więcej wygląda ale używa się go kładąc go na plecach wsypuje się herbatę i wypełnia wodą ponieważ woda przesącza się przez herbatę. A herbata zostaje w tej części z prawej strony - zbiera się po prawej strony tej linii. W środku znajduje się niewielki uskok, na którym zbiera się herbata a woda wypełnia go właśnie w ten sposób. I gdy herbata jest gotowa, czy prawie gotowa, należy przechylić imbryk. I w ten sposób herbata jest częściowo zalana wodą i może zaparzyć się do końca. A kiedy skończy się zaparzać, stawiamy go do pionu, i teraz herbata znajduje się - jak pamiętamy - powyżej tej linii a woda dochodzi jedynie tutaj więc herbata zostaje osobno A do tego wszystkiego, imbryk komunikuje czyli robi to, co emocje.

W emocjach chodzi o działanie, one tak naprawdę dotyczą działania. To bycie bezpiecznym na świecie. Poznanie dotyczy zrozumienia świata, emocje dotyczą interpretowania go, mówienia co jest dobre, złe, bezpieczne, niebezpieczne, i stawiania nas w gotowości do działania i dlatego towarzyszy im napięcie lub rozluźnienie mięśni. I dlatego potrafimy określić co czuje inna osoba ponieważ jej mięśnie działają nieświadomie oprócz tego, że wyewoluowaliśmy bardzo emocjonalne mięśnie twarzy. Więc, ten imbryk w zasadzie ma emocje bo sygnalizuje kelnerowi: "Hej, już skończyłem. Widzisz - stoję pionowo". A kelner może podejść i zapytać, "Czy życzy pan sobie więcej wody?" To jest naprawdę fajne. Cudowny design.

Istnieje też trzeci poziom - refleksyjny, nazywany przez niektórych superego jest to mała część mózgu, która nie ma kontroli nad tym co robimy nie ma kontroli nad - nie widzi zmysłów, nie potrafi kontrolować mięśni. Przygląda się temu co się dzieje To jest ten mały głosik w naszych głowach który obserwuje i mówi, "To jest dobre. A to jest złe". lub "Czemu to robisz? Nic nie rozumiem." to jest ten głosik w naszych głowach, w którym siedzi nasze sumienie.

Oto świetny produkt refleksyjny. Posiadacze Hummerów mówią "Wiesz, miałem w życiu wiele samochodów różnego rodzaju nietypowe auta ale nigdy nie miałem samochodu, który tak bardzo zwracał uwagę." Chodzi o ich wizerunek a nie o samochód. A jeśli chcecie bardziej pozytywny przykład to jest samochód produkowany przez GM. I powodem dla którego ktoś mógłby go kupić jest troska o środowisko naturalne I kupuje się go aby chronić środowisko, choć pierwszych kilka samochodów będzie dużo kosztować i nie będą doskonałe. Ale to jest również design refleksyjny. Czy też drogi zegarek, żeby móc robić wrażenie na ludziach którzy mówią "o kurcze, nie wiedziałem, że masz ten zegarek." W przeciwieństwie do tego który jest zegarkiem czysto behawioralnym, i który jest pewnie dokładniejszy niż ten za 13 tyś. dolarów, który przed chwilą pokazałem. Ale jest brzydki. To jest typowy zegarek normanowski.

A co jest fajne, to fakt, że czasami jedna emocja ściera się z drugą instynktowny strach przed upadkiem z refleksyjnym przekonaniem "To jest OK. To jest OK. Jest bezpieczne. Jest bezpieczne." Gdyby wesołe miasteczko było zardzewiałe i rozpadające się, nigdy byś do niego nie poszedł. Więc to jest zderzanie się emocji. Inna fajna rzecz (śmiech) Jake Cress jest stolarzem który robi niewyobrażalne zestawy mebli. I to jest krzesło, które ma szpony i to biedne krzesło wypuściło kulę i próbuje ją złapać zanim ktokolwiek zauważy. Fajne jest to, jak łatwo przychodzi nam zaakceptować tą historię. I to jest właśnie miłe w emocjach.

Więc to jest moje nowe wcielenie. Od tej pory, mówię tylko o pozytywach. (śmiech) (oklaski)