Nowe idee. Lifestyles Sukces Pieniądze Kreatywność Motywacja Szczęście Wellness Kosmetyki Naturalne Anti-Aging Odżywianie Diety Super Food Mózg Zdrowie Miłość Związki Podróże Dom Ogród Internet Nowe Pomysły Technologie
poniedziałek, 6 września 2010
DOPALACZE PRADZIADKÓW . Naturalny zdrowy napój pełen witamin B i soli mineralnych. Wspaniale gasi pragnienie. Wynalazek Słowian z X w, Kwas chlebowy
Dziś wraca do łask. I słusznie. Od wieków gasił pragnienie naszych przodków. Regenerował siły wyczerpanych bitwami rycerzy. Niczym współczesne dopalacze czy napoje energetyzujące. Z tą różnicą, że to bezalkoholowy, napój naturalny, który orzeźwia, ma działanie wzmacniające organizm, pobudzające, bakteriobójcze i regulujące trawienie. Kwas chlebowy. Tak to ten napój, który każdy może łatwo zrobić, z pożytkiem dla swojego organizmu, a zwłaszcza w okresach przeciążenia, zmęczenia lub z potrzeby nabrania sił i jasności umysłu.
Najlepiej smakuje gdy jest schłodzony. Jest w smaku słodko-kwaśny. Zawiera witaminy z grupy B, witaminę C oraz sole mineralne.
PRZEPIS NA KWAS CHLEBOWY:
Składniki
- 30 dkg razowego chleba,
- 2 dkg drożdży,
- 2 łyżki miodu,
- 3 łyżki rodzynek,
- 5 łyżek cukru,
- 5 litrów ciepłej wody.
Chleb pokroić (w kostkę lub paski), ułożyć na blasze i zrumienić w piekarniku (temp 80-100 stopni C). Chleb mieszać w czasie pieczenia, aby się nie przypalił. Wystudzić i wrzucić do słoja lub kamionkowego garnka. Na chleb wlać 5 litrów ciepłej przegotowanej wody. Po 8 godzinach odcedzić przez lnianą ściereczkę lub sitko. Dodać drożdże roztarte z cukrem, miód. Nakryć naczynie ściereczką lub gazą. Pozostawić w ciepłym miejscu do momentu pojawienia się bąbelków. Wtedy płyn przecedzić, rozlać do butelek z grubego szkła, wrzucając do każdej po kilka umytych u osuszonych rodzynek. Butelki zakręcić. Odstawić na 24 godziny w chłodne miejsce. Nie wstrząsać ( z troski o ubranie i ściany :))
Po 24 godzinach można kwas chlebowy pić. Należy uważać przy jego otwieraniu (może wybuchnąć i pobrudzić .
POZNAJ CIEKAWE I PROSTE PRZEPISY NA NALEWKI DOMOWE, RÓWNIEŻ LECZNICZE
niedziela, 5 września 2010
NALEWKA Z PIGWY, PIGWÓWKA - na serce, ciśnienie, trawienie, na przeziębienie, grypę i rozgrzewkę. Polska cytryna z dużą zawartością witaminy C
Nalewka z pigwy jest łatwa do wykonania. Tu znajdziesz kilka prostych przepisów na super nalewkę z pigwy. Z uwagi na lecznicze działanie powinna znaleźć się w każdym domu. Pigwa to lecznicza roślina, z której alkoholowa nalewka wpływa na pracę serca, obniża ciśnienie krwi, pobudza trawienie i osłabia skurcze jelit. Z powodu dużej zawartości witaminy C należy do silnych antyoksydantów, które neutralizują wolne rodniki, przez co ma działanie przeciwstarzeniowe. Ma piękny zapach, nazywana jet polską cytryną.
Wyciąg z pigwy w Rosji używany jest do leczenia niedokrwistości.
Z moczonych nasion można pozyskać śluz do wspomagania leczenia kaszlu.
I PRZEPIS - TRADYCYJNA NALEWKA Z PIGWY:
Składniki
- 1 kg owoców pigwy
- 1 kg cukru
- 1 szklanka spirytusu
- 1 szklanka wódki
Owoce pigwy są bardzo twarde, pięknie pachną i są bardzo kwaśne. Po umyciu, przekroić każdy owoc na pół i łyżeczką wydrążyć nasiona ( z nich to w Rosji po namoczeniu pozyskuje się leczniczy śluz na kaszel).
Najlepiej owoce zmiksować blenderem albo drobno pokroić.
Wrzucić do dużego naczynia, przesypując warstwy cukrem i odstawić na 2-3 dni.
W tym czasie pigwa puści sok. Warto codziennie potrząsać naczyniem z sokiem, aby dobrze go wymieszać.
Po około 2 tygodniach można już zlać sok. Potem połączyć z alkoholem. Można zlać do butelek.
Przechowywać w ciemnym, chłodnym miejscu.
Owoce mogą być znakomitym dodatkiem do rozgrzewającej herbaty (zamiast cytryny, ale należy pamiętać, że są nasączone alkoholem, więc nie należy po takiej herbatce prowadzić samochodu).
II PRZEPIS NA NALEWKĘ Z PIGWY Z MIODEM:
Składniki
- 1 kg owoców z pigwy,
- 1 litr wódki lub spirytusu (ew. pół na pół),
- 1/2 litra miodu (najlepiej lipowego)
Owoce pigwy umyć, pokroić na pól, wydrążyć łyżeczką pestki.
Owoce pokroić na drobne kawałki, wrzucić do słoja, zalać alkoholem i przechowywać 2 tygodnie.
Codziennie wstrząsać słojem. Potem przecedzić i zlać do butelek.
Butelki odstawić w ciemne, najlepiej chłodne miejsce na 2 miesiące.
A 2 miesiącach, smacznego. Nalewka miodowo-pigwowa nadaje się znakomicie do picia.
Owoce można również wykorzystać jako dodatek do herbaty lub do ciasta.
A TU PRZEPISY NA INNE PRZETWORY Z PIGWY:
- kompot z pigwy,
- galaretkę z pigwy,
- dżem z pigwy i jabłek
INNE NALEWKI
NALEWKA Z ARONII, ARONIÓWKA - na nadciśnienie, krążenie (zimne stopy i ręce) wzmocnienie naczyń krwionośnych, hemoroidy. PROSTE WINKO Z ARONII
Aronia to znakomity antyoksydant, neutralizuje wolne rodniki, działa przeciwstarzeniowo, Zawiera dużo antocyjanów, garbników, pektyn (dlatego znakomita na galaretki), witamin (C i P) oraz soli mineralnych (potas, żelazo, wapń, fosfor, jod, magnez)
Zalecana na:
- uelastycznienie i zwiększenie przepustowości naczyń krwionośnych,
- normalizację ciśnienia krwi,
- zmniejszenie cholesterolu, dotlenienie serca,
- przyrost czerwonych krwinek,
- zapobieganie żylakom, pękaniu naczynek,
- na hemoroidy,
- oczyszczenie limfy (detox),
- na zimne stopy i ręce,
- w awitaminozie, anemii, białaczce,
- dla zwiększenia energii i sił witalnych.
W kuchni znakomita na soki, dżemy, galaretki, konfitury. Wspaniale barwi inne soki nadając im głęboki kolor.
Przemrożona, podobnie jak jarzębina traci swój cierpki smak.
NALEWKA Z ARONII (ARONIÓWKA) ze spirytusem i wódką:
Składniki
- 1kg owoców aronii
- 2 l wody,
- 200 g liści wiśni,
- 1/2 kg cukru,
- sok z 1/2 cytryny,
- 1 l spirytusu (lub pół na pół z wódką)
Owoce aronii wrzucić do 2 litrów wody, wrzucić liście wiśni i gotować ok 30 minut.
Pozostawić do wystygnięcia. Na drugi dzień dodać 1/2 kg cukru, sok z 1/2 cytryny i zagotować.
Wystudzić i dodać alkohol.
Odcedzić i przelać do butelek. Odstawić w chłodne, najlepiej ciemne miejsce na 3-4 miesiące.
ZOBACZ jeszcze przepisy na Nalewkę z pigwy (pigwówkę)
oraz INNE NALEWKI, również lecznicze
Dodatkowe informacje znajdziesz w Wikipedii:
SOK Z ARONII – najprościej i najszybciej uzyskuje się bogaty w witaminy sok aroniowy w sokowniku – parowniku. Owoce aronii zmieszane z cukrem poddane działaniu gorącej pary wodnej dają znakomity w smaku sok o barwie prawie czarnej. Nie należy uzyskiwać soku przez zasypywanie owoców cukrem w słoju, gdyż efekty będą o wiele gorsze.
KONFITURY Z ARONII– należy je smażyć niezbyt długo. Dla poprawy smaku można dodać soku z cytryny, czarnej porzeczki, kwaśnych odmian jabłek lub kwasku cytrynowego. PRZECIER Z ARONII– owoce przeciera się z cukrem, dodając na 1 kg aronii 1 kg cukru. Smak poprawia dodanie jabłek w skali 3 kg aronii i 1 kg jabłek. Przecier należy podgrzać do temperatury 60-70 °C stale mieszając, następnie umieścić w gorących sterylizowanych słojach lub puszkach (w produkcji przemysłowej).
ARONIA KONSERWOWANA NA GORĄCO – owoce aronii wsypane do cedzaka należy zanurzyć na 2 minuty we wrzącej wodzie. Następnie wkłada się je do misy i zasypuje cukrem kryształem (0,5 kg cukru na 1 kg owoców). Owoce z cukrem podgrzewamy do temperatury 90 °C ciągle mieszając i natychmiast rozlewamy do gorących, suchych słojów, które następnie szczelnie zamykamy. Przy dobrej organizacji konserwacja 2 kg owoców trwa 10-15 minut.
ARONIA W SOKU WŁASNYM – owoce należy wsypać do słojów, zalać gorącym sokiem z aronii i pasteryzować.
BEZALKOHOLOWA NALEWKA Z ARONIĄ, ŻURAWINĄ, CZARNĄ PORZECZKĄ, WIŚNIĄ ACEROLĄ, GŁOGIEM, ROKITNIKIEM I INNYMI ANTYOKSYDANTAMI.
SMACZNA, WYGODNA W STOSOWANIU.
Ekstrakt z wyselekcjonowanych owoców i ziół, które mogą optymalizować organizm, wspomagając układy:
Ekstrakt z wyselekcjonowanych owoców i ziół, które mogą optymalizować organizm, wspomagając układy:
- KRĄŻENIA (wzmocnienie serca, naczyń krwionośnych),
- NERWOWY (zmniejszenie stresu, bezsenności, poprawa pamięci, koncentracji),
- TRAWIENNY, WYDALNICZY (detox, usuwanie nadmiaru wody z organizmu, tym samym zmniejszenie obrzęków, zmniejszenie masy ciała),
- IMMUNOLOGICZNY (wzrost energii, ochrona przed infekcjami, ryzykiem wystąpienia problemów nowotworowych),
- KOSTNY i SKÓRA (spowolnienie starzenia, występowania cellulitu, stymulacja kolagenu).
STOSOWANIE: Łatwy w stosowaniu – wystarczy 1 łyżka rano dziennie (10 ml). Kuracja powinna trwać min 1 miesiąc.
W przeciwieństwie do innych suplementów diety Esencja SuperOwoców i Ziół Vive nie jest rozcieńczana wodą (zawiera wyłącznie naturalny sok), dlatego wystarczy 1 łyżka dziennie a nie 3 - 12.
PROSTY PRZEPIS NA SZYBKIE I BARDZO SMACZNE LECZNICZE WINKO Z ARONII
(owoce z aronii z tego winka są znakomite do deserów i lodów)
Składniki:
- 5 kg owoców aronii
- 3 litry wody,
- 1 litr spirytusu
- 1 kg cukru (lu 2 kg jeśli winko ma być słodsze)
- 200 liści wiśni (a jeśli ich nie masz dodaj:
- laska wanilii
- sok z 1 cytryny
- okrojona skórka z cytryny).
Owoce aronii brudzą w trwały sposób, więc uważaj żeby nie zabrudzić blatu kuchennego (jeśli nie jest marmurowy lub granitowy :)
Owoce aronii umyć, wsypać do emaliowanego garnka, zalać 3 litrami wody i wsypać cukier. Gotować, wrzucić liście wiśni ( lub jeśli ich nie masz dodaj laskę wanilii, obraną skórkę z cytryny)
Aronia zwyczajnie śmierdzi, nie pachnie. Dlatego tak ważne jest dodanie liści wiśni lub pozostałych dodatków w razie ich braku.
Gotuj 30 minut. Wystudź. Dodaj sok z cytryny. Wywar wymieszaj. Odstaw w ciemne miejsce, wywar może pozostać w garnku, ale jeśli jest emaliowany na jasny kolor, ślady po gotowaniu owoców pozostaną. Więc najlepszy jest garnek emaliowany na czarno lub garnek o grubym dnie (ważne, żeby nie był aluminiowy)
Na drugi dzień dodaj spirytus - jeśli chcesz żeby winko było łagodniejsze, nie usuwaj owoców. Jeśli chcesz żeby było mocniejsze przed dodaniem spirytusu usuń owoce aronii.
Zlej do butelek i odstaw w ciemne miejsce najlepiej na 6 miesięcy.
Owoce są znakomite do deserów i lodów.
Winko jest bardzo smaczne i wspaniale pachnie. Robiąc winko nie przemrażałam owoców aronii a również nie miałam liści wiśni. Użyłam skórkę z cytryny, laskę wanilii. Zamiast liści wiśni możesz użyć, jeśli masz gałązki wiśni. Też sprawią, że aronia straci swój przykry smak i będzie pyszna.
Smacznego
W przeciwieństwie do innych suplementów diety Esencja SuperOwoców i Ziół Vive nie jest rozcieńczana wodą (zawiera wyłącznie naturalny sok), dlatego wystarczy 1 łyżka dziennie a nie 3 - 12.
PROSTY PRZEPIS NA SZYBKIE I BARDZO SMACZNE LECZNICZE WINKO Z ARONII
(owoce z aronii z tego winka są znakomite do deserów i lodów)
Składniki:
- 5 kg owoców aronii
- 3 litry wody,
- 1 litr spirytusu
- 1 kg cukru (lu 2 kg jeśli winko ma być słodsze)
- 200 liści wiśni (a jeśli ich nie masz dodaj:
- laska wanilii
- sok z 1 cytryny
- okrojona skórka z cytryny).
Owoce aronii brudzą w trwały sposób, więc uważaj żeby nie zabrudzić blatu kuchennego (jeśli nie jest marmurowy lub granitowy :)
Owoce aronii umyć, wsypać do emaliowanego garnka, zalać 3 litrami wody i wsypać cukier. Gotować, wrzucić liście wiśni ( lub jeśli ich nie masz dodaj laskę wanilii, obraną skórkę z cytryny)
Aronia zwyczajnie śmierdzi, nie pachnie. Dlatego tak ważne jest dodanie liści wiśni lub pozostałych dodatków w razie ich braku.
Gotuj 30 minut. Wystudź. Dodaj sok z cytryny. Wywar wymieszaj. Odstaw w ciemne miejsce, wywar może pozostać w garnku, ale jeśli jest emaliowany na jasny kolor, ślady po gotowaniu owoców pozostaną. Więc najlepszy jest garnek emaliowany na czarno lub garnek o grubym dnie (ważne, żeby nie był aluminiowy)
Na drugi dzień dodaj spirytus - jeśli chcesz żeby winko było łagodniejsze, nie usuwaj owoców. Jeśli chcesz żeby było mocniejsze przed dodaniem spirytusu usuń owoce aronii.
Zlej do butelek i odstaw w ciemne miejsce najlepiej na 6 miesięcy.
Owoce są znakomite do deserów i lodów.
Winko jest bardzo smaczne i wspaniale pachnie. Robiąc winko nie przemrażałam owoców aronii a również nie miałam liści wiśni. Użyłam skórkę z cytryny, laskę wanilii. Zamiast liści wiśni możesz użyć, jeśli masz gałązki wiśni. Też sprawią, że aronia straci swój przykry smak i będzie pyszna.
Smacznego
Etykiety:
ANTYOKSYDANTY,
ARONIÓWKA,
BEZALKOHOLOWA NALEWKA Z ARONII,
CIŚNIENIE KRWI,
DIETY,
HEMOROIDY,
KRĄŻENIE,
NACZYNIA KRWIONOŚNE,
NALEWKA Z ARONII,
NALEWKI LECZNICZE,
PRZEPIS NA,
SERCE,
WINKO Z ARONII
ŻURAWINA - naturalny antybiotyk, antyoksydant. Na cholesterol, nerki, trawienie i odporność . Właściwości, działanie. Przepisy na przetwory
Wystarczy tylko 1 łyżka 1 raz dziennie aby otrzymać wystarczającą ilość antyoksydantów. Nalewka zawiera m.in. żurawinę
ŻURAWINA: bardzo silny antyoksydant, który zawiera fitozwiązki zapobiegające przyklejaniu się bakterii do błon komórkowych. Wykorzystywana w profilaktyce chorób nerek, dróg moczowych, wrzodach żołądka, stanów zapalnych zębów i jamy ustnej. Zwalcza wirusa opryszczki. Działa jak probiotyk i odbudowuje dobrą mikroflorę.
MALINY. NALEWKA Z MALIN - na wzmocnienie, przemianę materii, działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, napotnie, moczopędnie i żółciopędnie
Jarzębina. Nalewka z jarzębiny (jarzębinówka/jarzębiak) - na trawienie, drogi moczowe, hemoroidy, krążenie, żylaki, serce
Jarzębina jest wspaniałym antyoksydantem, neutralizuje wolne rodniki, ma działanie przeciwstarzeniowe. Korzystnie działa na układ trawienny, ma lekkie działanie moczopędne ( zwiększa wydzielanie moczu i dezynfekuje drogi moczowe). Korzystnie działa w przypadku stanów zapalnych żył kończyn dolnych oraz hemoroidów. Nalewce z jarzębiny przypisuje się działanie wzmacniające pracę serca. Stosuje się w nieżytach jelit, biegunkach, schorzeniach wątroby i woreczka żółciowego (przy kamicy nerkowej i pęcherzowej)
Surowe owoce nie są jadalne (mogą wywołać wymioty). Owoce jarzębiny są jadalne tylko po przemrożeniu (w zamrażalniku lub należy zbierać je po przymrozkach) lub po zanurzeniu na chwilę we wrzątku - tracą gorzki smak i właściwości wywołujące wymioty.
Nie tracą natomiast swoich znakomitych właściwości leczniczych i kulinarnych. Zawierają więcej karotenu niż marchew. Mają dużo witamin
(C, E, P, K, PP, A) oraz pektyny i garbniki.
NALEWKA Z JARZĘBINY - PRZEPIS I:
Składniki:
- 1 kg dojrzałych (czerwonych) owoców jarzębiny,
- 1/2 kg cukru,
- 1/2 przegotowanej wody,
- sok z 1 cytryny,
- 1/2 kg wódki
Oczyszczone i umyte owoce jarzębiny ułożyć na blaszce lu aluminiowej folii i przyrumienić w piekarniku.
Ostudzić, wsypać do słoja, zalać alkoholem, zamknąć naczynie. Odstawić w chłodne, ciemne miejsce na 3 tygodnie.
Po 3 tygodniach przefiltrować nalewkę.
Cukier (1/2 kg) rozpuścić w wodzie (1/2 l przegotowanej wody). Ostudzić, wcisnąć sok z 1 cytryny. Połączyć nalewkę z wodą z cukrem i sokiem z cytryny.
Przelać do butelek. Leżakować nalewkę w ciemnym, chłodnym miejscu przez pół roku.
NALEWKA Z JARZĘBINY - PRZEPIS II:
Składniki
- 1 kg owoców jarzębiny,
- 1/2 kg cukru,
- sok z 1 cytryny (dodaje się 1 cytrynę na jeden kilogram owoców jarzębiny),
- 1/2 wódki lub 50% alkoholu.
Owoce upiec jak w przepisie I. Wsypać do słoja, przesypując cukrem (1/2 kg cukru na 1 kg owoców jarzębiny) Wcisnąć sok z cytryny (1 cytryna na 1 kg świeżych owoców).
Zalać alkoholem i odstawić w ciepłe miejsce na 3 tygodnie.
Po 3 tygodniach odcedzić owoce (owoce po wyjęciu należy rozgnieść) i dodać do płynu ponownie jako miazgę. Potem przefiltrować całość.
Zlać do butelek.
Leczniczo pić po łyżce stołowej zmieszanej w 1/4 szklanki przegotowanej wody.
ZMIANA CZASU W POLSCE, czyli kiedy przestawiamy zegarki na czas zimowy lub letni. Warto wiedzieć
Jak łatwo zapamiętać, kiedy przestawić zegarki w Polsce?
Zmiana czasu w P0lsce:
- CZAS ZIMOWY ZACZYNA SIĘ na jesieni (zawsze jest to ostatnia niedziela października, godzina 3).
W 2010 roku - 31 października zaczyna się czas zimowy - cofamy zegarki z 3 na 2 godzinę i śpimy dłużej.
- CZAS LETNI ZACZYNA SIĘ na wiosnę (zawsze jest to ostatnia niedziela marca, godzina 2)
W 2011 roku - 27 marca - przestawiamy zegarki "do przodu", zawsze z godziny 2 na 3 i śpimy krócej.
sobota, 4 września 2010
NALEWKI
Nalewki od dawna gościły w polskich domach. Kiedyś robione głownie do domowej apteczki, dziś wracają do łask. W księgarniach mnóstwo książek z przepisami, podobnie dużo przepisów można znaleźć w Internecie.
Są nalewki zwykłe i nalewki lecznicze.
Nalewki powinny być robione na spirytusie lub wódce (ew. połączony spirytus z wódką)
Kierować się należy smakiem. Można również dowolnie dodawać cukru (jeśli ktoś lubi słodsze nalewki może dodać więcej cukru.
LINKI DO PRZEPISÓW NA NALEWKI:
- przepis na nalewki z pigwy (pigwówkę)
czwartek, 22 lipca 2010
David Bolinsky: Fantastyczna podróż do wnętrza komórki
Animator David Bolinsky przedstawia oszałamiającą 3 minutową animację, która pokazuje gwarny i ruchliwy świat wewnątrz komórki.
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jakub Urbański
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/david_bolinsky.html
About David Bolinsky
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this.
Ten niezwykły animowany film zaczyna się w 6.58 minucie. Warto jednak obejrzeć cały wykład
Tłumaczenie:
Jestem medycznym ilustratorem i reprezentuję nieco inny punkt widzenia. Od momentu gdy stałem się pełnoletni przyglądam się przejawom prawdy i piękna w sztuce oraz prawdy i piękna w rożnych dziedzinach nauki. I obie te sfery są wspaniałe na swój sposób -- obie mają w sobie wspaniałe rzeczy, które nas przyciągają -- prawda i piękno tak idealne, że mogą być obserwowane przez rożne dziedziny nauki i matematykę są prawie jak doskonale połączone bliźniaczki, z którymi naukowiec chciałby się umówić na randkę. (śmiech) To są przejawy prawdy w rzeczach imponujących, są to rzeczy, zdecydowanie godne podziwu. One są ideałami, które są potężne, najbardziej podstawowe, są unikalne i użyteczne -- czasami dawno po fakcie. Teraz przejrzymy parę ilustracji, ponieważ nie mam ochoty oglądać siebie na ekranie.
Prawda i piękno to rzeczy, które często są nieprzeniknione dla osób, które nie mają nic wspólnego z nauką. Istnieją rzeczy, które opisują piękno w taki sposób, że jest ono zrozumiałe tylko wtedy jeśli rozumiesz język i strukturę myślenia osoby, która studiuje temat, w którym prawda i piękno są przedstawione. Jeśli patrzysz na formułę: E=mc2, jeśli spojrzysz na stałą kosmologiczną, gdzie istnieje zasada antropiczna, dzięki której wiemy, że życie musiało wyewoluować z liczb, które opisują wszechświat -- to są rzeczy, które często bardzo trudno zrozumieć.
I właśnie to co próbuje zrobić od kiedy rozpocząłem szkolenie na ilustratora medycznego, od kiedy nauczyłem się animacji od mojego ojca, który był rzeźbiarzem i moim zawodowym mentorem -- chciałem znaleźć sposób aby pomóc ludziom zrozumieć prawdę i piękno nauk biologicznych poprzez używanie animacji, ilustracji i opowiadając historie. Tak więc rzeczy, które niekoniecznie są oczywiste dla ludzi, mogą być wydobyte na światło dzienne, nauczane i zrozumiane.
Współcześni studenci często po prostu toną w środowisku, gdzie to czego się uczą już w założeniu posiada prawdę i piękno, które jest w nim osadzone, ale uczeni są w sposób schematyczny co sprawia, że prawda i piękno nie zawsze są widoczne. To prawie tak jak ten stary przepis na rosół, gotujesz kurczaka tak długo, aż cały smak się po prostu ulatnia. Nie chcemy tego robić naszym studentom. Dlatego chcemy stworzyć okazję na naprawdę otwartą edukację
Parę lat temu zadzwonił do mnie Robert Lue z wydziału biologii molekularno-komórkowej Harvardu. Zapytał mnie czy mój zespół i ja jesteśmy zainteresowani tym aby naprawdę zmienić sposób, w jaki edukacja medyczna i naukowa jest prowadzona na Harvardzie. Tak więc zabraliśmy się za projekt, który przeanalizuje komórkę, który odkryje prawdę i piękno tkwiące w biologii molekularnej i komórkowej w taki sposób aby studenci mogli zrozumieć szerszy kontekst w którym mogliby zawrzeć wszystkie te informacje. Posiadaliby pamięciowy obraz komórki jako wielkiego, ruchliwego i ogromnie skomplikowanego miasta, które jest okupowane przez mikromaszyny.
I te mikromaszyny są naprawdę sercem życia. Te mikromaszyny, które są przedmiotem zazdrości nanotechnologów na całym świecie są samosterującymi, potężnymi, precyzyjnymi, dokładnymi urządzeniami, które są złożone z ciągów aminokwasów. I te mikromaszyny kierują ruchem komórki, kierują podziałem komórki, kierują naszymi sercami, kierują naszymi umysłami.
Chcieliśmy znaleźć sposób, jak zawrzeć tą historię w filmie animowanym, który mógłby być centralnym punktem programu BioVisions na Harvardzie, który jest stroną internetową Harvardu dla studentów biologii molekularnej i komórkowej, która oprócz wszystkich informacji tekstowych, oprócz wszystkich narzędzi dydaktycznych, przedstawi wszystko w sposób graficzny, tak aby studenci mogli mieć wewnętrzny obraz tego czym naprawdę jest komórka w całym swoim pięknie i aby mogli studiować z tą wizją w głowie, aby ich wyobraźnia została pobudzona, aby pobudzić w nich pasje, aby byli zdolni do działania i mogli użyć tych wizji w swoich głowach, by czynić nowe odkrycia i aby mogli naprawdę zrozumieć jak działa życie.
Tak więc zacznijmy od spojrzenia na to, jak molekuły łączą się ze sobą. Naszym motywem przewodnim były makrofagi, które wędrują wzdłuż naczyń włosowatych i dotykają powierzchni ścian naczyń włosowatych, aby pobrać informacje z komórek, które znajdują się na tej ścianie, a one przekazują informacje, że gdzieś znajduje się stan zapalny, którego nie widzą i nie potrafią wyczuć, lecz otrzymują informację, która każe im przestać pracować. i przyjąć do wiadomości, że muszą stworzyć wiele rozmaitych części, które spowodują że zmienią kształt i spróbują oderwać się od naczynia włosowego aby dowiedzieć się co się dzieje.
Tak więc te molekularne silniki -- musieliśmy pracować z naukowcami z Harvardu i na modelach molekuł z dokładnością do jednego atomu i zrozumieć jak się poruszają i co robią. Następnie dowiedzieć się jak to przedstawić w taki sposób aby możliwie dokładnie odzwierciedlał zdarzenia lecz nie aż tak aby natłok tego co dzieje się w komórce ograniczał perspektywę całego przedstawienia.
I to co zamierzam wam pokazać jest 3 minutowym filmem w wersji dla "Reader's Digest", jest pierwszą częścią filmu, który wyprodukowaliśmy. Ten projekt jest ciągle w toku i będzie trwał przez następne 4 do 5 lat. Chciałbym abyście na to spojrzeli i zobaczyli ścieżki produkcji komórek -- te malutkie chodzące maszyny, zwane są kinezynami -- transportują ogromne ładunki, i mogłyby rzucić wyzwanie mrówkom gdyby miały odpowiedni rozmiar. Proszę włączyć film.
Te maszyny, które działają wewnątrz komórek są naprawdę niesamowite i i stanowią prawdziwą podstawę całego życia. Ponieważ wszystkie te maszyny oddziaływają wzajemnie na siebie. Przekazują sobie informacje, powoduję wiele procesów zachodzących wewnątrz komórki. Komórka wytwarza części składowe, które są jej potrzebne „w locie” z informacji, które zostały dostarczone z jądra przez molekuły, które analizują geny. I żadne życie, od najmniejszych istot aż do każdego z nas tutaj, nie byłoby możliwe bez tych malutkich mikromaszyn. W rzeczywistości, w przypadku nieobecności tych maszyn, obecność publiczności tutaj, Chris, byłaby bardzo osobliwa. (śmiech) ( ♫ muzyka ♫ )
To jest kurier pocztowy komórki. Ten malutki koleś nazywa się kinezyna i ciągnie worek, który jest pełen świeżutkich białek wszędzie tam gdzie jest to potrzebne wewnątrz komórki -- zależnie od tego czy jest to membrana, czy jest to organella, lub czy istnieje potrzeba zbudowania czegoś albo naprawy. I każdy z nas posiada około 100 tysięcy kinezyn biegających w koło, także teraz wewnątrz każdej, ze 100 miliardów twoich komórek. Także nie ważne jak bardzo jesteś leniwy tak naprawdę w istocie zawsze coś robisz. (śmiech)
Chciałbym abyście, kiedy wrócicie do domu, pomyśleli o tym, a także o tym jak potężne są nasze komórki i pomyślcie o informacjach dotyczących mechaniki komórkowej, które nieustannie poznajemy. Kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, a uwierzcie mi, że to co wiemy to niecały procent tego wszystkiego -- kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, będziemy w stanie kontrolować to co dzieje się z naszym zdrowiem, co uczynimy dla przyszłych pokoleń, jak długo będziemy żyć. I miejmy nadzieję, że będziemy w stanie wykorzystać to aby odkryć więcej prawdy i więcej piękna. ( ♫ muzyka ♫ )
Jest to naprawdę niesamowite jak te komórki, te mikromaszyny, są dostatecznie świadome potrzeb komórki i wykonują swoje zadania. Pracują zespołowo, aby komórka mogła spełniać swoją funkcję. I pracują razem aby wspomóc nasze ciała -- olbrzymia ilość bytów, których nigdy nie zobaczymy -- działa jak należy. Cieszcie się resztą pokazów. Dziękuję. (oklaski)
Translated into Polish by Pawel Banas
Reviewed by Jakub Urbański
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/david_bolinsky.html
About David Bolinsky
David Bolinsky and his team illustrate scientific and medical concepts with high-drama animation. You've never seen the life of a cell quite like this.
Ten niezwykły animowany film zaczyna się w 6.58 minucie. Warto jednak obejrzeć cały wykład
Tłumaczenie:
Jestem medycznym ilustratorem i reprezentuję nieco inny punkt widzenia. Od momentu gdy stałem się pełnoletni przyglądam się przejawom prawdy i piękna w sztuce oraz prawdy i piękna w rożnych dziedzinach nauki. I obie te sfery są wspaniałe na swój sposób -- obie mają w sobie wspaniałe rzeczy, które nas przyciągają -- prawda i piękno tak idealne, że mogą być obserwowane przez rożne dziedziny nauki i matematykę są prawie jak doskonale połączone bliźniaczki, z którymi naukowiec chciałby się umówić na randkę. (śmiech) To są przejawy prawdy w rzeczach imponujących, są to rzeczy, zdecydowanie godne podziwu. One są ideałami, które są potężne, najbardziej podstawowe, są unikalne i użyteczne -- czasami dawno po fakcie. Teraz przejrzymy parę ilustracji, ponieważ nie mam ochoty oglądać siebie na ekranie.
Prawda i piękno to rzeczy, które często są nieprzeniknione dla osób, które nie mają nic wspólnego z nauką. Istnieją rzeczy, które opisują piękno w taki sposób, że jest ono zrozumiałe tylko wtedy jeśli rozumiesz język i strukturę myślenia osoby, która studiuje temat, w którym prawda i piękno są przedstawione. Jeśli patrzysz na formułę: E=mc2, jeśli spojrzysz na stałą kosmologiczną, gdzie istnieje zasada antropiczna, dzięki której wiemy, że życie musiało wyewoluować z liczb, które opisują wszechświat -- to są rzeczy, które często bardzo trudno zrozumieć.
I właśnie to co próbuje zrobić od kiedy rozpocząłem szkolenie na ilustratora medycznego, od kiedy nauczyłem się animacji od mojego ojca, który był rzeźbiarzem i moim zawodowym mentorem -- chciałem znaleźć sposób aby pomóc ludziom zrozumieć prawdę i piękno nauk biologicznych poprzez używanie animacji, ilustracji i opowiadając historie. Tak więc rzeczy, które niekoniecznie są oczywiste dla ludzi, mogą być wydobyte na światło dzienne, nauczane i zrozumiane.
Współcześni studenci często po prostu toną w środowisku, gdzie to czego się uczą już w założeniu posiada prawdę i piękno, które jest w nim osadzone, ale uczeni są w sposób schematyczny co sprawia, że prawda i piękno nie zawsze są widoczne. To prawie tak jak ten stary przepis na rosół, gotujesz kurczaka tak długo, aż cały smak się po prostu ulatnia. Nie chcemy tego robić naszym studentom. Dlatego chcemy stworzyć okazję na naprawdę otwartą edukację
Parę lat temu zadzwonił do mnie Robert Lue z wydziału biologii molekularno-komórkowej Harvardu. Zapytał mnie czy mój zespół i ja jesteśmy zainteresowani tym aby naprawdę zmienić sposób, w jaki edukacja medyczna i naukowa jest prowadzona na Harvardzie. Tak więc zabraliśmy się za projekt, który przeanalizuje komórkę, który odkryje prawdę i piękno tkwiące w biologii molekularnej i komórkowej w taki sposób aby studenci mogli zrozumieć szerszy kontekst w którym mogliby zawrzeć wszystkie te informacje. Posiadaliby pamięciowy obraz komórki jako wielkiego, ruchliwego i ogromnie skomplikowanego miasta, które jest okupowane przez mikromaszyny.
I te mikromaszyny są naprawdę sercem życia. Te mikromaszyny, które są przedmiotem zazdrości nanotechnologów na całym świecie są samosterującymi, potężnymi, precyzyjnymi, dokładnymi urządzeniami, które są złożone z ciągów aminokwasów. I te mikromaszyny kierują ruchem komórki, kierują podziałem komórki, kierują naszymi sercami, kierują naszymi umysłami.
Chcieliśmy znaleźć sposób, jak zawrzeć tą historię w filmie animowanym, który mógłby być centralnym punktem programu BioVisions na Harvardzie, który jest stroną internetową Harvardu dla studentów biologii molekularnej i komórkowej, która oprócz wszystkich informacji tekstowych, oprócz wszystkich narzędzi dydaktycznych, przedstawi wszystko w sposób graficzny, tak aby studenci mogli mieć wewnętrzny obraz tego czym naprawdę jest komórka w całym swoim pięknie i aby mogli studiować z tą wizją w głowie, aby ich wyobraźnia została pobudzona, aby pobudzić w nich pasje, aby byli zdolni do działania i mogli użyć tych wizji w swoich głowach, by czynić nowe odkrycia i aby mogli naprawdę zrozumieć jak działa życie.
Tak więc zacznijmy od spojrzenia na to, jak molekuły łączą się ze sobą. Naszym motywem przewodnim były makrofagi, które wędrują wzdłuż naczyń włosowatych i dotykają powierzchni ścian naczyń włosowatych, aby pobrać informacje z komórek, które znajdują się na tej ścianie, a one przekazują informacje, że gdzieś znajduje się stan zapalny, którego nie widzą i nie potrafią wyczuć, lecz otrzymują informację, która każe im przestać pracować. i przyjąć do wiadomości, że muszą stworzyć wiele rozmaitych części, które spowodują że zmienią kształt i spróbują oderwać się od naczynia włosowego aby dowiedzieć się co się dzieje.
Tak więc te molekularne silniki -- musieliśmy pracować z naukowcami z Harvardu i na modelach molekuł z dokładnością do jednego atomu i zrozumieć jak się poruszają i co robią. Następnie dowiedzieć się jak to przedstawić w taki sposób aby możliwie dokładnie odzwierciedlał zdarzenia lecz nie aż tak aby natłok tego co dzieje się w komórce ograniczał perspektywę całego przedstawienia.
I to co zamierzam wam pokazać jest 3 minutowym filmem w wersji dla "Reader's Digest", jest pierwszą częścią filmu, który wyprodukowaliśmy. Ten projekt jest ciągle w toku i będzie trwał przez następne 4 do 5 lat. Chciałbym abyście na to spojrzeli i zobaczyli ścieżki produkcji komórek -- te malutkie chodzące maszyny, zwane są kinezynami -- transportują ogromne ładunki, i mogłyby rzucić wyzwanie mrówkom gdyby miały odpowiedni rozmiar. Proszę włączyć film.
Te maszyny, które działają wewnątrz komórek są naprawdę niesamowite i i stanowią prawdziwą podstawę całego życia. Ponieważ wszystkie te maszyny oddziaływają wzajemnie na siebie. Przekazują sobie informacje, powoduję wiele procesów zachodzących wewnątrz komórki. Komórka wytwarza części składowe, które są jej potrzebne „w locie” z informacji, które zostały dostarczone z jądra przez molekuły, które analizują geny. I żadne życie, od najmniejszych istot aż do każdego z nas tutaj, nie byłoby możliwe bez tych malutkich mikromaszyn. W rzeczywistości, w przypadku nieobecności tych maszyn, obecność publiczności tutaj, Chris, byłaby bardzo osobliwa. (śmiech) ( ♫ muzyka ♫ )
To jest kurier pocztowy komórki. Ten malutki koleś nazywa się kinezyna i ciągnie worek, który jest pełen świeżutkich białek wszędzie tam gdzie jest to potrzebne wewnątrz komórki -- zależnie od tego czy jest to membrana, czy jest to organella, lub czy istnieje potrzeba zbudowania czegoś albo naprawy. I każdy z nas posiada około 100 tysięcy kinezyn biegających w koło, także teraz wewnątrz każdej, ze 100 miliardów twoich komórek. Także nie ważne jak bardzo jesteś leniwy tak naprawdę w istocie zawsze coś robisz. (śmiech)
Chciałbym abyście, kiedy wrócicie do domu, pomyśleli o tym, a także o tym jak potężne są nasze komórki i pomyślcie o informacjach dotyczących mechaniki komórkowej, które nieustannie poznajemy. Kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, a uwierzcie mi, że to co wiemy to niecały procent tego wszystkiego -- kiedy zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi, będziemy w stanie kontrolować to co dzieje się z naszym zdrowiem, co uczynimy dla przyszłych pokoleń, jak długo będziemy żyć. I miejmy nadzieję, że będziemy w stanie wykorzystać to aby odkryć więcej prawdy i więcej piękna. ( ♫ muzyka ♫ )
Jest to naprawdę niesamowite jak te komórki, te mikromaszyny, są dostatecznie świadome potrzeb komórki i wykonują swoje zadania. Pracują zespołowo, aby komórka mogła spełniać swoją funkcję. I pracują razem aby wspomóc nasze ciała -- olbrzymia ilość bytów, których nigdy nie zobaczymy -- działa jak należy. Cieszcie się resztą pokazów. Dziękuję. (oklaski)
środa, 21 lipca 2010
Alan Russell o zdolnościach regeneracyjnych ludzkiego ciała
Alan Russell zajmuje się medycyną regeneracyjną -- dziedziną, która w przełomowy sposób patrzy na leczenie chorób przewlekłych i urazów, używając do tego procesu, który może dać ciału sygnał by rozpoczęło proces samoodbudowy.
Translated into Polish by Karolina Laniewska
Reviewed by Dawid Madoń
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)a)
About Alan Russell
In the fight against disease, defect and injury, Alan Russell has a novel argument: Why not engineer new tissue and organs to replace sick ones? Full bio and more links
http://www.ted.com/speakers/alan_russell.html
Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o przemianie strachu w nadzieję. Idąc dziś do lekarza, kierując się do gabinetu, i przekraczając próg, pewnych słów nie chcemy usłyszeć. Słów, których naprawdę się boimy. Cukrzyca, rak, Parkinson, Alzheimer, niewydolność serca, niewydolność płuc. Słów, które oznaczają wyniszczające choroby, na które stosunkowo niewiele można poradzić.
Co chcę wam dzisiaj przedstawić, to inny sposób myślenia o leczeniu tych chorób, dlaczego jest to ważne. Dlaczego bez tego nasz system opieki zdrowotnej może się załamać, jeśli uważacie, że to jeszcze nie nastąpiło. I to, jak daleko rozwinięta jest dziś medycyna kliniczna. Jak może być jutro, i jakie są niektóre z przeszkód. A wszystko to omówimy w 18 minut, obiecuję.
Chciałbym rozpocząć tym slajdem, ponieważ w pewnym stopniu przedstawia on podejście tygodnika Science Magazine do problemu. To było wydanie z 2002 roku, zawierające wiele rozmaitych artykułów na temat sztucznego organizmu ludzkiego. Było to najzwyczajniej wydanie o medycynie regeneracyjnej. Medycyna regeneracyjna jest niezwykle prostym zagadnieniem, które każdy potrafi pojąć. To po prostu przyspieszanie tempa, w jakim ciało się goi, do ustalonej klinicznie skali czasowej. Wiemy jak tego dokonać korzystając z wielu dostępnych sposobów. Wiemy, że mając uszkodzone biodro, możemy wstawić protezę. I to jest właśnie pomysł, jaki Science Magazine wykorzystał na swoją okładkę.
Jest to całkowite przeciwieństwo medycyny regeneracyjnej. To nie jest medycyna regeneracyjna. Medycyna regeneracyjna to jest to, co opublikował tygodnik Business Week, przedstawiając nie tak dawno temu historię o medycynie regeneracyjnej. Pomysł polega na tym, aby zamiast zastanawiać się nad zwalczeniem objawów za pomocą przyrządów, lekarstw i tym podobnych - jeszcze kilka razy powrócę do tego zagadnienia - aby zamiast tego, przywrócić utraconą funkcję organizmu poprzez odnowienie funkcji organów i uszkodzonych tkanek. Dzięki temu, pod koniec leczenia, organizm jest taki sam jaki był na początku leczenia.
Bardzo mało dobrych pomysłów - jeśli się zgodzicie, że to jest dobry pomysł - bardzo mało dobrych pomysłów jest naprawdę nowatorskich. I ten się nie różni. Jeżeli spojrzymy na historię, Charles Lindbergh - bardziej znany jako pilot samolotowy - był właściwie jedną z pierwszych osób, wraz z Alexis Carrel, jednym z laureatów nagrody Nobla z Instytutu Rockefellera, zastanawiających się: czy można wyhodować organy? W 1937 roku opublikowali oni tą książkę, w której rzeczywiście zaczęli myśleć o tym, jak można wykorzystać bioreaktory do wyhodowania całych organów. Przeszliśmy długą drogę od tamtego okresu. Podzielę się z wami kilkoma fascynującymi rezultatami współczesnej pracy naukowej.
Ale zanim to zrobię, chciałbym podzielić się z wami moim przygnębieniem dotyczącym systemu opieki zdrowotnej i zapotrzebowania na niego. Wiele z wczorajszych przemówień poruszało poprawę jakości życia i zmniejszenie ubóstwa. A w wyniku tego, wzrost średniej długości życia na całym świecie. Jednym z wyzwań jest to, że im jesteśmy bogatsi, tym dłużej żyjemy. A im dłużej żyjemy, tym kosztowniejsze staje się leczenie pojawiających się z wiekiem chorób.
To jest po prostu bogactwo kraju kontra procent populacji powyżej 65 roku życia. Można właściwie zauważyć, że im państwo jest bogatsze, tym starsi są jego obywatele. Dlaczego jest to ważne? Dlaczego jest to teraz szczególnie wstrząsającym wyzwaniem? Jeżeli średni wiek twojego społeczeństwa wynosi 30 lat, to przeciętnym rodzajem choroby, jaką musisz wyleczyć, jest prawdopodobnie od czasu do czasu złamana kostka, może niewielka astma. Jeżeli przeciętny wiek w twoim kraju wynosi 45 - 55 lat, jego przeciętny obywatel zmaga się z cukrzycą, początkiem cukrzycy, niewydolnością serca, chorobą niedokrwienną serca. Choroby, których leczenie jest znacznie trudniejsze, oraz o wiele bardziej kosztowne.
Spójrzmy tutaj na demografię w USA. Jest to wzięte z książki "The Untied States of America." W 1930 roku, było 41 zatrudnionych na jednego emeryta. 41 ludzi, będących zasadniczo poza zasięgiem poważnych chorób, płaciło na jednego emeryta dotkniętego przewlekłą chorobą. W 2010 roku, dwóch zatrudnionych na jednego emeryta w USA. Sytuacja przedstawia się tak w każdym uprzemysłowionym, bogatym kraju świata. Jak właściwie możemy pozwolić sobie na leczenie pacjentów, kiedy rzeczywistość starzenia się wygląda właśnie tak?
Jest to wiek kontra koszt opieki zdrowotnej. I jak da się zauważyć, właśnie około 45, 40 do 45 roku życia, następuje nagły wzrost kosztów opieki zdrowotnej. Jest to nawet całkiem interesujące - jeśli przeprowadzimy odpowiednie badania, zauważymy jak wiele wydajemy na naszą indywidualną opiekę zdrowotną, w ciągu naszego całego życia. I tak, około siedem lat przed naszą śmiercią, następuje wzrost. I można - (Śmiech) - nie będziemy się w to zagłębiać. (Śmiech)
Naprawdę niewiele, naprawdę niewiele można zrobić, aby zmienić sposób leczenia tego rodzaju chorób, i doświadczyć tego, co bym określił zdrowym starzeniem się. Zaproponowałbym cztery możliwości. Żadna z nich nie uwzględnia systemu ubezpieczeniowego albo prawnego. Sedno każdej z nich to zmiana płatnika. Bez zmiany rzeczywistego kosztu leczenia.
Jedną z możliwości jest zaprzestanie leczenia. Można też ograniczyć opiekę. Nie będziemy o tym więcej rozmawiać. To jest zbyt przygnębiające. Można zapobiegać. Oczywiście dużo pieniędzy powinno być przeznaczonych na prewencję.
Ale prawdopodobnie najbardziej interesujący, przynajmniej dla mnie, i najważniejszy, jest pomysł polegający na zdiagnozowaniu choroby w o wiele wcześniejszym stadium jej rozwoju, a później leczenie i wyleczenie choroby, a nie jej objawów. Zastosujmy to np. w przypadku cukrzycy. Jak dzisiaj postępujemy z cukrzycą? Ostatecznie diagnozujemy chorobę, gdy pojawią się objawy, a potem leczymy objawy przez 10, 20, 30, 40 lat. I dajemy sobie radę. Insulina jest całkiem dobrą terapią. Ale i ona w końcu przestaje pomagać, a cukrzyca prowadzi do przewidywalnego początku wyniszczającej choroby.
Dlaczego nie mogliśmy wstrzyknąć czegoś do trzustki, aby ją zregenerować we wczesnym stadium choroby, może nawet przed pojawieniem się objawów? Mogłoby to być dość kosztowne, ale gdyby zadziałało, naprawdę moglibyśmy dokonać czegoś nowego.
Myślę, że ten film w dość drastyczny sposób przedstawia poruszane przeze mnie zagadnienie. To jest traszka regenerująca swoje kończyny. Skoro traszka to potrafi, dlaczego my nie możemy? Pokażę wam za chwilę kilka ważniejszych właściwości regeneracji kończyn. Ale to, o czym mówimy w związku z medycyną regeneracyjną, to zastosowanie jej do odbudowy systemu każdego organu, tkanki, jak i samych organów. Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że jeśli zachorujemy, słyszymy, że nasze objawy zostaną wyleczone, a my będziemy musieli się dostosować do nowego stylu życia.
Powiedziałbym wam, że jutro - kiedy to jutro nadejdzie, można by się sprzeczać, ale będzie to w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości - będziemy rozmawiać o rehabilitacji regeneracyjnej. Weźmy np. protezę kończyny podobną do tej, jaką żołnierz, który wrócił z Iraku... 370 żołnierzy, którzy wrócili z Iraku, straciło kończyny. Wyobraźcie sobie, że zamiast to znosić, mogliby oni przechodzić regenerację utraconej kończyny. To szalony pomysł. Pokażę wam na jakim etapie są obecnie prace nad tym pomysłem.
Ale znowu odnosi się to do układu każdego organu. Jak to zrobić? Aby to osiągnąć, należy nawiązać dialog z ciałem. Musimy się nauczyć mówić językiem ciała. I rozpoczynać procesy, tak jak to robiliśmy kiedy byliśmy płodem. Jeśli płód ssaka straci kończynę podczas pierwszego trymestru ciąży, sam odbuduje tą kończynę. Nasze DNA potrafi więc kierować tego rodzaju uleczającymi mechanizmami. To naturalny proces, ale tracimy go z wiekiem. Przed upływem około szóstego miesiąca życia, dziecko, które w wypadku utraci koniuszek palca, zregeneruje go. Po piątym roku życia, nie będą już w stanie tego zrobić.
Tak więc, aby nawiązać taki dialog z ciałem, musimy mówić językiem ciała. W naszym zasięgu są konkretne narzędzia, które nam to umożliwiają. Jako przykład, przedstawię wam trzy z tych narzędzi, dzięki którym można rozmawiać z ciałem.
Pierwsze z nich to terapie komórkowe. Konkretniej, leczenie za pomocą naturalnych processów, wykorzystując komórki do wykonania większości pracy. Stąd, jeżeli potrafimy znaleźć odpowiednie komórki, i wszczepić je do ciała, mogą one poprowadzić gojenie. Po drugie, możemy wykorzystać materiały. Słyszeliśmy wczoraj o ważnym znaczeniu nowych materiałów. Jeśli potrafimy wynaleźć materiały, zaprojektować je, a także wydobyć ze środowiska naturalnego, to moglibyśmy sprawić, aby nakłaniały one ciało do samoistnego gojenia się. Ostatecznie, moglibyśmy wykorzystać inteligentne urządzenia, które odciążyłyby pracę ciała i pozwoliłyby mu się goić.
Pokażę wam przykład każdego z nich, i zacznę od materiałów. Około dekady temu, Steve Badylak, z Uniwersytetu Pittsburgh, miał nadzwyczajny pomysł. Pomysł ten sugerował, że małe jelito świni, po oczyszczeniu go ze wszystkich komórek, w taki sposób, aby pozostało biologicznie aktywne, może zawierać wszystkie konieczne funkcje i sygnały do zasygnalizowania ciału, że ma się goić. Zadał on bardzo istotne pytanie. Zapytał: jeśli wezmę ten materiał, który jest materiałem naturalnym, zwykle wywołującym gojenie w tym małym jelicie, i położę go gdzie indziej na ciele człowieka, czy zachowa się on w sposób charakterystyczny dla danej tkanki, czy stworzy małe jelito, gdy będę próbował wyhodować nowe ucho?
Nie opowiadałbym wam tej historii jeśli nie byłaby ona zajmująca. Zdjęcie, które wam zaraz pokażę - (Śmiech) - jest zajmujące. Aczkolwiek dla tych z was, którzy są choć odrobinę drażliwi - nawet, jeśli nie chcecie się do tego przyznać przed znajomymi - światła zostaną przygaszone. To dobry moment, żeby obejrzeć swoje stopy, sprawdzić Blackberry, robić cokolwiek innego niż patrzeć na ekran. (Śmiech)
To, co zaraz wam pokażę, to wrzód cukrzycowy. Mimo to, dobrze się pośmiać zanim na niego spojrzymy. To jest rzeczywistość cukrzycy. Wydaje mi się, że słysząc o cukrzycy, wrzodach cukrzycowych, często nie kojarzymy wrzodu z ostatecznym leczeniem, którym jest amputacja, jeśli nie da się go zagoić. Wyświetlę więc teraz to zdjęcie. Nie na długo. To jest wrzód cukrzycowy. Jest on tragiczny. Leczeniem w tym przypadku jest amputacja. To jest starsza kobieta. Ma ona raka wątroby, jak również cukrzycę, i zdecydowała się umrzeć z ciałem, jakie jej pozostało.
Po roku prób wyleczenia wrzodu, zdecydowała się ona wypróbować nową terapię stworzoną przez Steve'a. Tak wyglądała jej rana 11 tygodni później. Tamten materiał zawierał tylko naturalne sygnały. I nakłonił ciało do ponownego uruchomienia reakcji gojenia, którego ono wcześniej nie miało.
Będzie jeszcze kilka, dla niektórych z was przykrych obrazków - Powiem wam, kiedy możecie znowu patrzeć. To jest koń. On nie cierpi. Gdyby cierpiał, nie pokazywałbym wam tego zdjęcia. Ten koń ma po prostu kolejne nozdrze, które powstało na skutek wypadku jeździeckiego. Już kilka tygodni po leczeniu - w tym przypadku, po pobraniu materiału, zamianie go w żel i upchaniu w ranie, i po kilkakrotnym powtórzeniu tej czynności -- rana konia goi się. Gdyby zrobiono badanie ultrasonograficzne, wyglądałaby wspaniale.
Tutaj mamy delfina z dopiętą płetwą. Na świecie jest 400,000 pacjentów, którzy użyli takiego materiału, aby zagoić swoje rany. Czy można zregenerować kończynę? Agencja DARPA przekazała właśnie Steve'owi 15 mln dolarów na poprowadzenie projektu skupiającego osiem instytucji, i mającego rozpocząć proces zadawania tego pytania.
Pokażę wam zdjęcie warte 15 milionów dolarów. To jest 78 letni mężczyzna, który utracił koniuszek palca. Pamiętajcie, że wcześniej poruszyłem temat dzieci, które tracą koniuszki palców. Tak to wygląda po leczeniu. To się dzieje obecnie. Na poziomie klinicznym. Istnieją materiały, które to potrafią. Istnieją plastry sercowe.
Ale czy możemy posunąć się dalej? Czy możemy, powiedzmy, zamiast materiału, użyć kilku komórek wraz z materiałem, usunąć uszkodzoną część tkanki, i położyć na niej ekologiczny materiał? Widzimy tutaj cząstkę mięśnia sercowego bijącą w naczyniu. Przeprowadził to Teruo Okano w Szpitalu dla Kobiet w Tokio. Potrafi on właściwie wyhodować pulsującą tkankę w naczyniu laboratoryjnym. Ochładza on naczynie, tkanka zmienia swoje właściwości, po czym zbiera ją prosto z naczynia. To jest najlepsza sprawa.
Teraz pokażę wam regenerację opartą na komórkach. Co wam tutaj pokażę, to usuwanie komórek macierzystych z biodra pacjenta. Jeszcze raz, jeśli jesteście nadwrażliwi, nie chcecie tego oglądać. Ale ten jest całkiem fajny. Więc to jest operacja pomostowania tętnic wieńcowych, taka jaką miał Al Gore, z małą różnicą. W tym przypadku, pod koniec operacji, zobaczycie komórki macierzyste pacjenta, pobrane na początku zabiegu, wstrzykiwane bezpośrednio do serca pacjenta. A stoję tutaj ponieważ w pewnym momencie pokażę wam jak nowa jest ta technologia. Tutaj są komórki macierzyste, aplikowane prosto do bijącego serca pacjenta. A jeśli naprawdę dobrze się przyjrzycie, to będzie dokładnie wokół tego punktu, zobaczycie tylni napływ. Widzicie komórki z powrotem wydostające się na zewnątrz. Potrzebujemy wszelkiego rodzaju nowych technologii, nowych urządzeń, aby umieścić komórki we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Niewielkiej ilości informacji, maleńkiej ilości informacji. To była próba losowa. Wtedy było to jedno N z 20. Teraz jest to jedno N ze 100. Konkretniej, jeżeli poważnie chorej osobie założymy bajpas, jej stan się trochę poprawi. Jeśli umieścimy komórki macierzyste, jak również i bajpas, u tych konkretnych pacjentów, staną się one bezobjawowe. Te mają już dwa lata. Najlepszą sprawą byłaby możliwość wczesnej diagnozy choroby, i powstrzymanie jej na początku, zanim stan będzie poważny.
Procedura jest ta sama, ale teraz minimalnie inwazyjna, polegająca na nakłuciu w trzech miejscach, gdzie wyjmowane jest serce, i na wstrzyknięciu komórek macierzystych za pomocą procedury laparoskopowej. Tutaj mamy komórki. Nie mamy czasu, żeby zagłębiać się w szczegóły, ale w zasadzie, to też działa. Lecząc mniej chorych pacjentów, można ich doprowadzić do prawie bezobjawowego stanu stosując ten rodzaj terapii.
Tu mamy inny przykład terapii komórkami macierzystymi. Nie jest jeszcze ona do końca kliniczna, ale myślę, że już niedługo będzie. To jest rezultat pracy Kacey Marra z Pittsburgh'a, jak również jej kolegów po fachu z całego świata. Zdecydowali oni, że tkanka tłuszczowa odsysana podczas liposukcji, która - w USA mamy wiele odessanej tkanki tłuszczowej. (Śmiech) Jest to świetne źródło komórek macierzystych. Komórki macierzyste są nagromadzone w odessanej tkance. Możemy więc pójść, pozwolić sobie nakłuć brzuch, a na zewnątrz wydostanie się tkanka tłuszczowa. W tym przypadku komórki macierzyste są pojedyncze i w postaci neuronów. Wszystko odbywa się w laboratorium. I myślę, że już wkrótce będziemy mogli zobaczyć pacjentów leczonych komórkami macierzystymi z ich własnego tłuszczu.
Mówiłem wcześniej o wykorzystaniu urządzeń do tego, aby znacząco zmienić sposób leczenia choroby. Zanim zakończę, pokażę jeszcze jeden przykład . Jest on równie tragiczny. Zawiązaliśmy bardzo trwałe i rozdzierające serce partnerstwo z naszymi kolegami z Wojskowego Instytutu Badań Chirurgicznych w USA, którzy muszą obecnie leczyć 11,000 młodzieży, jaka wróciła z Iraku. Wielu z tych pacjentów jest poważnie poparzonych.
A jeśli dotychczas nauczyliśmy się czegokolwiek o poparzeniach, to tyle, że nie wiemy jak je leczyć. Wszystko, co możemy zrobić, aby leczyć poparzenia - zasadniczo stosujemy metodę prób i błędów. Robimy coś tutaj, a potem przeszczepiamy to w miejsce rany, i próbujemy połączyć oba ze sobą. W tym przypadku, nowy, gotowy do użytku bioreaktor został zaprojektowany w Pittsburgu - powinien on być przetestowany w ISR pod koniec tego roku -- przez Jörga Gerlacha. Ten bioreaktor będzie leżał na dnie rany. Pistolet, który tu widzicie, rozpyla komórki. Będzie je rozprowadzał w tym rejonie. Reaktor posłuży do użyźnienia środowiska. Dostarczy również innych substancji, i w ten sposób posiejemy trawnik, inaczej niż metodą prób i błędów. To całkowicie inny sposób działania.
Moje 18 minut dobiega więc końca. Pozwólcie mi zatem zakończyć dobrą wiadomością, i może odrobiną złych. Dobra wiadomość jest taka, że to się dzieje obecnie. To naprawdę potężne osiągnięcie. Zresztą obrazki w pewnym stopniu to pokazują. Jest to niesamowicie trudne, bo bardzo interdyscyplinarne. Prawie każda dziedzina inżynierii naukowej i praktyki lekarskiej jest zaangażowana w próbę osiągnięcia tego celu.
Wiele rządów, i wiele regionów, uznaje to za nową metodę leczenia chorób. Rząd japoński był prawdopodobnie pierwszy, decydując się zainwestować pierwsze 3 miliardy, a później kolejne 2 w tą dziedzinę. Nie był to przypadek. Japonia jest najstarszym krajem na ziemi pod względem średniego wieku jej mieszkańców. Ta metoda musi zadziałać, żeby ich system opieki zdrowotnej nie rozpadł się. Tworzą, więc oni wiele inwestycji strategicznych skupiających się na tej dziedzinie. Unia Europejska, tak samo. Chiny, to samo. W Chinach uruchomiono właśnie narodowe centrum inżynierii tkankowej. Pierwszoroczny budżet wynosił 250 milionów dolarów.
W USA mieliśmy trochę inne podejście. My - (Śmiech) - och, żeby Al Gore był prezydentem. Do tej pory mamy inne podejście. Polega ono w zasadzie na finansowaniu inicjatyw, gdy się one pojawiają. Ale nie było jeszcze inwestycji strategicznej, która polegałaby na użyciu wszystkich niezbędnych inicjatyw i pokierowaniu nimi w dobrym kierunku.
Zakończę cytatem. Może to trochę ironiczna uwaga wymierzona w dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia, który jest bardzo czarującym mężczyzną. Ja i Jay Vacanti z Harvardu pojechaliśmy w odwiedziny do niego i wielu kierowników jego instytutu kilka miesięcy temu, żeby spróbować przekonać go, że to właściwy czas, aby przeznaczyć przynajmniej część z tych 27,5 miliardów dolarów, które miał otrzymać za rok, na upewnienie się, że możemy przyspieszyć tempo, w jakim te materiały dostają się w ręce pacjentów. I na koniec bardzo drażliwego spotkania, dyrektor NIZ powiedział: "Wasza wizja jest większa niż nasz apetyt." Chciałbym zakończyć zapewnieniem, że nikt nie zmieni naszej wizji, ale razem możemy zmienić jego apetyt. Dziękuję.
Translated into Polish by Karolina Laniewska
Reviewed by Dawid Madoń
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)a)
About Alan Russell
In the fight against disease, defect and injury, Alan Russell has a novel argument: Why not engineer new tissue and organs to replace sick ones? Full bio and more links
http://www.ted.com/speakers/alan_russell.html
Chcę wam dzisiaj opowiedzieć o przemianie strachu w nadzieję. Idąc dziś do lekarza, kierując się do gabinetu, i przekraczając próg, pewnych słów nie chcemy usłyszeć. Słów, których naprawdę się boimy. Cukrzyca, rak, Parkinson, Alzheimer, niewydolność serca, niewydolność płuc. Słów, które oznaczają wyniszczające choroby, na które stosunkowo niewiele można poradzić.
Co chcę wam dzisiaj przedstawić, to inny sposób myślenia o leczeniu tych chorób, dlaczego jest to ważne. Dlaczego bez tego nasz system opieki zdrowotnej może się załamać, jeśli uważacie, że to jeszcze nie nastąpiło. I to, jak daleko rozwinięta jest dziś medycyna kliniczna. Jak może być jutro, i jakie są niektóre z przeszkód. A wszystko to omówimy w 18 minut, obiecuję.
Chciałbym rozpocząć tym slajdem, ponieważ w pewnym stopniu przedstawia on podejście tygodnika Science Magazine do problemu. To było wydanie z 2002 roku, zawierające wiele rozmaitych artykułów na temat sztucznego organizmu ludzkiego. Było to najzwyczajniej wydanie o medycynie regeneracyjnej. Medycyna regeneracyjna jest niezwykle prostym zagadnieniem, które każdy potrafi pojąć. To po prostu przyspieszanie tempa, w jakim ciało się goi, do ustalonej klinicznie skali czasowej. Wiemy jak tego dokonać korzystając z wielu dostępnych sposobów. Wiemy, że mając uszkodzone biodro, możemy wstawić protezę. I to jest właśnie pomysł, jaki Science Magazine wykorzystał na swoją okładkę.
Jest to całkowite przeciwieństwo medycyny regeneracyjnej. To nie jest medycyna regeneracyjna. Medycyna regeneracyjna to jest to, co opublikował tygodnik Business Week, przedstawiając nie tak dawno temu historię o medycynie regeneracyjnej. Pomysł polega na tym, aby zamiast zastanawiać się nad zwalczeniem objawów za pomocą przyrządów, lekarstw i tym podobnych - jeszcze kilka razy powrócę do tego zagadnienia - aby zamiast tego, przywrócić utraconą funkcję organizmu poprzez odnowienie funkcji organów i uszkodzonych tkanek. Dzięki temu, pod koniec leczenia, organizm jest taki sam jaki był na początku leczenia.
Bardzo mało dobrych pomysłów - jeśli się zgodzicie, że to jest dobry pomysł - bardzo mało dobrych pomysłów jest naprawdę nowatorskich. I ten się nie różni. Jeżeli spojrzymy na historię, Charles Lindbergh - bardziej znany jako pilot samolotowy - był właściwie jedną z pierwszych osób, wraz z Alexis Carrel, jednym z laureatów nagrody Nobla z Instytutu Rockefellera, zastanawiających się: czy można wyhodować organy? W 1937 roku opublikowali oni tą książkę, w której rzeczywiście zaczęli myśleć o tym, jak można wykorzystać bioreaktory do wyhodowania całych organów. Przeszliśmy długą drogę od tamtego okresu. Podzielę się z wami kilkoma fascynującymi rezultatami współczesnej pracy naukowej.
Ale zanim to zrobię, chciałbym podzielić się z wami moim przygnębieniem dotyczącym systemu opieki zdrowotnej i zapotrzebowania na niego. Wiele z wczorajszych przemówień poruszało poprawę jakości życia i zmniejszenie ubóstwa. A w wyniku tego, wzrost średniej długości życia na całym świecie. Jednym z wyzwań jest to, że im jesteśmy bogatsi, tym dłużej żyjemy. A im dłużej żyjemy, tym kosztowniejsze staje się leczenie pojawiających się z wiekiem chorób.
To jest po prostu bogactwo kraju kontra procent populacji powyżej 65 roku życia. Można właściwie zauważyć, że im państwo jest bogatsze, tym starsi są jego obywatele. Dlaczego jest to ważne? Dlaczego jest to teraz szczególnie wstrząsającym wyzwaniem? Jeżeli średni wiek twojego społeczeństwa wynosi 30 lat, to przeciętnym rodzajem choroby, jaką musisz wyleczyć, jest prawdopodobnie od czasu do czasu złamana kostka, może niewielka astma. Jeżeli przeciętny wiek w twoim kraju wynosi 45 - 55 lat, jego przeciętny obywatel zmaga się z cukrzycą, początkiem cukrzycy, niewydolnością serca, chorobą niedokrwienną serca. Choroby, których leczenie jest znacznie trudniejsze, oraz o wiele bardziej kosztowne.
Spójrzmy tutaj na demografię w USA. Jest to wzięte z książki "The Untied States of America." W 1930 roku, było 41 zatrudnionych na jednego emeryta. 41 ludzi, będących zasadniczo poza zasięgiem poważnych chorób, płaciło na jednego emeryta dotkniętego przewlekłą chorobą. W 2010 roku, dwóch zatrudnionych na jednego emeryta w USA. Sytuacja przedstawia się tak w każdym uprzemysłowionym, bogatym kraju świata. Jak właściwie możemy pozwolić sobie na leczenie pacjentów, kiedy rzeczywistość starzenia się wygląda właśnie tak?
Jest to wiek kontra koszt opieki zdrowotnej. I jak da się zauważyć, właśnie około 45, 40 do 45 roku życia, następuje nagły wzrost kosztów opieki zdrowotnej. Jest to nawet całkiem interesujące - jeśli przeprowadzimy odpowiednie badania, zauważymy jak wiele wydajemy na naszą indywidualną opiekę zdrowotną, w ciągu naszego całego życia. I tak, około siedem lat przed naszą śmiercią, następuje wzrost. I można - (Śmiech) - nie będziemy się w to zagłębiać. (Śmiech)
Naprawdę niewiele, naprawdę niewiele można zrobić, aby zmienić sposób leczenia tego rodzaju chorób, i doświadczyć tego, co bym określił zdrowym starzeniem się. Zaproponowałbym cztery możliwości. Żadna z nich nie uwzględnia systemu ubezpieczeniowego albo prawnego. Sedno każdej z nich to zmiana płatnika. Bez zmiany rzeczywistego kosztu leczenia.
Jedną z możliwości jest zaprzestanie leczenia. Można też ograniczyć opiekę. Nie będziemy o tym więcej rozmawiać. To jest zbyt przygnębiające. Można zapobiegać. Oczywiście dużo pieniędzy powinno być przeznaczonych na prewencję.
Ale prawdopodobnie najbardziej interesujący, przynajmniej dla mnie, i najważniejszy, jest pomysł polegający na zdiagnozowaniu choroby w o wiele wcześniejszym stadium jej rozwoju, a później leczenie i wyleczenie choroby, a nie jej objawów. Zastosujmy to np. w przypadku cukrzycy. Jak dzisiaj postępujemy z cukrzycą? Ostatecznie diagnozujemy chorobę, gdy pojawią się objawy, a potem leczymy objawy przez 10, 20, 30, 40 lat. I dajemy sobie radę. Insulina jest całkiem dobrą terapią. Ale i ona w końcu przestaje pomagać, a cukrzyca prowadzi do przewidywalnego początku wyniszczającej choroby.
Dlaczego nie mogliśmy wstrzyknąć czegoś do trzustki, aby ją zregenerować we wczesnym stadium choroby, może nawet przed pojawieniem się objawów? Mogłoby to być dość kosztowne, ale gdyby zadziałało, naprawdę moglibyśmy dokonać czegoś nowego.
Myślę, że ten film w dość drastyczny sposób przedstawia poruszane przeze mnie zagadnienie. To jest traszka regenerująca swoje kończyny. Skoro traszka to potrafi, dlaczego my nie możemy? Pokażę wam za chwilę kilka ważniejszych właściwości regeneracji kończyn. Ale to, o czym mówimy w związku z medycyną regeneracyjną, to zastosowanie jej do odbudowy systemu każdego organu, tkanki, jak i samych organów. Dzisiejsza rzeczywistość jest taka, że jeśli zachorujemy, słyszymy, że nasze objawy zostaną wyleczone, a my będziemy musieli się dostosować do nowego stylu życia.
Powiedziałbym wam, że jutro - kiedy to jutro nadejdzie, można by się sprzeczać, ale będzie to w najbliższej dającej się przewidzieć przyszłości - będziemy rozmawiać o rehabilitacji regeneracyjnej. Weźmy np. protezę kończyny podobną do tej, jaką żołnierz, który wrócił z Iraku... 370 żołnierzy, którzy wrócili z Iraku, straciło kończyny. Wyobraźcie sobie, że zamiast to znosić, mogliby oni przechodzić regenerację utraconej kończyny. To szalony pomysł. Pokażę wam na jakim etapie są obecnie prace nad tym pomysłem.
Ale znowu odnosi się to do układu każdego organu. Jak to zrobić? Aby to osiągnąć, należy nawiązać dialog z ciałem. Musimy się nauczyć mówić językiem ciała. I rozpoczynać procesy, tak jak to robiliśmy kiedy byliśmy płodem. Jeśli płód ssaka straci kończynę podczas pierwszego trymestru ciąży, sam odbuduje tą kończynę. Nasze DNA potrafi więc kierować tego rodzaju uleczającymi mechanizmami. To naturalny proces, ale tracimy go z wiekiem. Przed upływem około szóstego miesiąca życia, dziecko, które w wypadku utraci koniuszek palca, zregeneruje go. Po piątym roku życia, nie będą już w stanie tego zrobić.
Tak więc, aby nawiązać taki dialog z ciałem, musimy mówić językiem ciała. W naszym zasięgu są konkretne narzędzia, które nam to umożliwiają. Jako przykład, przedstawię wam trzy z tych narzędzi, dzięki którym można rozmawiać z ciałem.
Pierwsze z nich to terapie komórkowe. Konkretniej, leczenie za pomocą naturalnych processów, wykorzystując komórki do wykonania większości pracy. Stąd, jeżeli potrafimy znaleźć odpowiednie komórki, i wszczepić je do ciała, mogą one poprowadzić gojenie. Po drugie, możemy wykorzystać materiały. Słyszeliśmy wczoraj o ważnym znaczeniu nowych materiałów. Jeśli potrafimy wynaleźć materiały, zaprojektować je, a także wydobyć ze środowiska naturalnego, to moglibyśmy sprawić, aby nakłaniały one ciało do samoistnego gojenia się. Ostatecznie, moglibyśmy wykorzystać inteligentne urządzenia, które odciążyłyby pracę ciała i pozwoliłyby mu się goić.
Pokażę wam przykład każdego z nich, i zacznę od materiałów. Około dekady temu, Steve Badylak, z Uniwersytetu Pittsburgh, miał nadzwyczajny pomysł. Pomysł ten sugerował, że małe jelito świni, po oczyszczeniu go ze wszystkich komórek, w taki sposób, aby pozostało biologicznie aktywne, może zawierać wszystkie konieczne funkcje i sygnały do zasygnalizowania ciału, że ma się goić. Zadał on bardzo istotne pytanie. Zapytał: jeśli wezmę ten materiał, który jest materiałem naturalnym, zwykle wywołującym gojenie w tym małym jelicie, i położę go gdzie indziej na ciele człowieka, czy zachowa się on w sposób charakterystyczny dla danej tkanki, czy stworzy małe jelito, gdy będę próbował wyhodować nowe ucho?
Nie opowiadałbym wam tej historii jeśli nie byłaby ona zajmująca. Zdjęcie, które wam zaraz pokażę - (Śmiech) - jest zajmujące. Aczkolwiek dla tych z was, którzy są choć odrobinę drażliwi - nawet, jeśli nie chcecie się do tego przyznać przed znajomymi - światła zostaną przygaszone. To dobry moment, żeby obejrzeć swoje stopy, sprawdzić Blackberry, robić cokolwiek innego niż patrzeć na ekran. (Śmiech)
To, co zaraz wam pokażę, to wrzód cukrzycowy. Mimo to, dobrze się pośmiać zanim na niego spojrzymy. To jest rzeczywistość cukrzycy. Wydaje mi się, że słysząc o cukrzycy, wrzodach cukrzycowych, często nie kojarzymy wrzodu z ostatecznym leczeniem, którym jest amputacja, jeśli nie da się go zagoić. Wyświetlę więc teraz to zdjęcie. Nie na długo. To jest wrzód cukrzycowy. Jest on tragiczny. Leczeniem w tym przypadku jest amputacja. To jest starsza kobieta. Ma ona raka wątroby, jak również cukrzycę, i zdecydowała się umrzeć z ciałem, jakie jej pozostało.
Po roku prób wyleczenia wrzodu, zdecydowała się ona wypróbować nową terapię stworzoną przez Steve'a. Tak wyglądała jej rana 11 tygodni później. Tamten materiał zawierał tylko naturalne sygnały. I nakłonił ciało do ponownego uruchomienia reakcji gojenia, którego ono wcześniej nie miało.
Będzie jeszcze kilka, dla niektórych z was przykrych obrazków - Powiem wam, kiedy możecie znowu patrzeć. To jest koń. On nie cierpi. Gdyby cierpiał, nie pokazywałbym wam tego zdjęcia. Ten koń ma po prostu kolejne nozdrze, które powstało na skutek wypadku jeździeckiego. Już kilka tygodni po leczeniu - w tym przypadku, po pobraniu materiału, zamianie go w żel i upchaniu w ranie, i po kilkakrotnym powtórzeniu tej czynności -- rana konia goi się. Gdyby zrobiono badanie ultrasonograficzne, wyglądałaby wspaniale.
Tutaj mamy delfina z dopiętą płetwą. Na świecie jest 400,000 pacjentów, którzy użyli takiego materiału, aby zagoić swoje rany. Czy można zregenerować kończynę? Agencja DARPA przekazała właśnie Steve'owi 15 mln dolarów na poprowadzenie projektu skupiającego osiem instytucji, i mającego rozpocząć proces zadawania tego pytania.
Pokażę wam zdjęcie warte 15 milionów dolarów. To jest 78 letni mężczyzna, który utracił koniuszek palca. Pamiętajcie, że wcześniej poruszyłem temat dzieci, które tracą koniuszki palców. Tak to wygląda po leczeniu. To się dzieje obecnie. Na poziomie klinicznym. Istnieją materiały, które to potrafią. Istnieją plastry sercowe.
Ale czy możemy posunąć się dalej? Czy możemy, powiedzmy, zamiast materiału, użyć kilku komórek wraz z materiałem, usunąć uszkodzoną część tkanki, i położyć na niej ekologiczny materiał? Widzimy tutaj cząstkę mięśnia sercowego bijącą w naczyniu. Przeprowadził to Teruo Okano w Szpitalu dla Kobiet w Tokio. Potrafi on właściwie wyhodować pulsującą tkankę w naczyniu laboratoryjnym. Ochładza on naczynie, tkanka zmienia swoje właściwości, po czym zbiera ją prosto z naczynia. To jest najlepsza sprawa.
Teraz pokażę wam regenerację opartą na komórkach. Co wam tutaj pokażę, to usuwanie komórek macierzystych z biodra pacjenta. Jeszcze raz, jeśli jesteście nadwrażliwi, nie chcecie tego oglądać. Ale ten jest całkiem fajny. Więc to jest operacja pomostowania tętnic wieńcowych, taka jaką miał Al Gore, z małą różnicą. W tym przypadku, pod koniec operacji, zobaczycie komórki macierzyste pacjenta, pobrane na początku zabiegu, wstrzykiwane bezpośrednio do serca pacjenta. A stoję tutaj ponieważ w pewnym momencie pokażę wam jak nowa jest ta technologia. Tutaj są komórki macierzyste, aplikowane prosto do bijącego serca pacjenta. A jeśli naprawdę dobrze się przyjrzycie, to będzie dokładnie wokół tego punktu, zobaczycie tylni napływ. Widzicie komórki z powrotem wydostające się na zewnątrz. Potrzebujemy wszelkiego rodzaju nowych technologii, nowych urządzeń, aby umieścić komórki we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Niewielkiej ilości informacji, maleńkiej ilości informacji. To była próba losowa. Wtedy było to jedno N z 20. Teraz jest to jedno N ze 100. Konkretniej, jeżeli poważnie chorej osobie założymy bajpas, jej stan się trochę poprawi. Jeśli umieścimy komórki macierzyste, jak również i bajpas, u tych konkretnych pacjentów, staną się one bezobjawowe. Te mają już dwa lata. Najlepszą sprawą byłaby możliwość wczesnej diagnozy choroby, i powstrzymanie jej na początku, zanim stan będzie poważny.
Procedura jest ta sama, ale teraz minimalnie inwazyjna, polegająca na nakłuciu w trzech miejscach, gdzie wyjmowane jest serce, i na wstrzyknięciu komórek macierzystych za pomocą procedury laparoskopowej. Tutaj mamy komórki. Nie mamy czasu, żeby zagłębiać się w szczegóły, ale w zasadzie, to też działa. Lecząc mniej chorych pacjentów, można ich doprowadzić do prawie bezobjawowego stanu stosując ten rodzaj terapii.
Tu mamy inny przykład terapii komórkami macierzystymi. Nie jest jeszcze ona do końca kliniczna, ale myślę, że już niedługo będzie. To jest rezultat pracy Kacey Marra z Pittsburgh'a, jak również jej kolegów po fachu z całego świata. Zdecydowali oni, że tkanka tłuszczowa odsysana podczas liposukcji, która - w USA mamy wiele odessanej tkanki tłuszczowej. (Śmiech) Jest to świetne źródło komórek macierzystych. Komórki macierzyste są nagromadzone w odessanej tkance. Możemy więc pójść, pozwolić sobie nakłuć brzuch, a na zewnątrz wydostanie się tkanka tłuszczowa. W tym przypadku komórki macierzyste są pojedyncze i w postaci neuronów. Wszystko odbywa się w laboratorium. I myślę, że już wkrótce będziemy mogli zobaczyć pacjentów leczonych komórkami macierzystymi z ich własnego tłuszczu.
Mówiłem wcześniej o wykorzystaniu urządzeń do tego, aby znacząco zmienić sposób leczenia choroby. Zanim zakończę, pokażę jeszcze jeden przykład . Jest on równie tragiczny. Zawiązaliśmy bardzo trwałe i rozdzierające serce partnerstwo z naszymi kolegami z Wojskowego Instytutu Badań Chirurgicznych w USA, którzy muszą obecnie leczyć 11,000 młodzieży, jaka wróciła z Iraku. Wielu z tych pacjentów jest poważnie poparzonych.
A jeśli dotychczas nauczyliśmy się czegokolwiek o poparzeniach, to tyle, że nie wiemy jak je leczyć. Wszystko, co możemy zrobić, aby leczyć poparzenia - zasadniczo stosujemy metodę prób i błędów. Robimy coś tutaj, a potem przeszczepiamy to w miejsce rany, i próbujemy połączyć oba ze sobą. W tym przypadku, nowy, gotowy do użytku bioreaktor został zaprojektowany w Pittsburgu - powinien on być przetestowany w ISR pod koniec tego roku -- przez Jörga Gerlacha. Ten bioreaktor będzie leżał na dnie rany. Pistolet, który tu widzicie, rozpyla komórki. Będzie je rozprowadzał w tym rejonie. Reaktor posłuży do użyźnienia środowiska. Dostarczy również innych substancji, i w ten sposób posiejemy trawnik, inaczej niż metodą prób i błędów. To całkowicie inny sposób działania.
Moje 18 minut dobiega więc końca. Pozwólcie mi zatem zakończyć dobrą wiadomością, i może odrobiną złych. Dobra wiadomość jest taka, że to się dzieje obecnie. To naprawdę potężne osiągnięcie. Zresztą obrazki w pewnym stopniu to pokazują. Jest to niesamowicie trudne, bo bardzo interdyscyplinarne. Prawie każda dziedzina inżynierii naukowej i praktyki lekarskiej jest zaangażowana w próbę osiągnięcia tego celu.
Wiele rządów, i wiele regionów, uznaje to za nową metodę leczenia chorób. Rząd japoński był prawdopodobnie pierwszy, decydując się zainwestować pierwsze 3 miliardy, a później kolejne 2 w tą dziedzinę. Nie był to przypadek. Japonia jest najstarszym krajem na ziemi pod względem średniego wieku jej mieszkańców. Ta metoda musi zadziałać, żeby ich system opieki zdrowotnej nie rozpadł się. Tworzą, więc oni wiele inwestycji strategicznych skupiających się na tej dziedzinie. Unia Europejska, tak samo. Chiny, to samo. W Chinach uruchomiono właśnie narodowe centrum inżynierii tkankowej. Pierwszoroczny budżet wynosił 250 milionów dolarów.
W USA mieliśmy trochę inne podejście. My - (Śmiech) - och, żeby Al Gore był prezydentem. Do tej pory mamy inne podejście. Polega ono w zasadzie na finansowaniu inicjatyw, gdy się one pojawiają. Ale nie było jeszcze inwestycji strategicznej, która polegałaby na użyciu wszystkich niezbędnych inicjatyw i pokierowaniu nimi w dobrym kierunku.
Zakończę cytatem. Może to trochę ironiczna uwaga wymierzona w dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia, który jest bardzo czarującym mężczyzną. Ja i Jay Vacanti z Harvardu pojechaliśmy w odwiedziny do niego i wielu kierowników jego instytutu kilka miesięcy temu, żeby spróbować przekonać go, że to właściwy czas, aby przeznaczyć przynajmniej część z tych 27,5 miliardów dolarów, które miał otrzymać za rok, na upewnienie się, że możemy przyspieszyć tempo, w jakim te materiały dostają się w ręce pacjentów. I na koniec bardzo drażliwego spotkania, dyrektor NIZ powiedział: "Wasza wizja jest większa niż nasz apetyt." Chciałbym zakończyć zapewnieniem, że nikt nie zmieni naszej wizji, ale razem możemy zmienić jego apetyt. Dziękuję.
Dan Buettner: Co zrobić, aby żyć dłużej niż 100 lat.
W poszukiwaniu recepty na długie i zdrowe życie, Dan Buettner i jego zespół badają "Niebieskie Strefy", społeczności w których starsi ludzie żyją rekordowo długo, pełni wigoru i energii. W swoim wykładzie podczas TEDxTC, Dan Buettner przybliża nam 9 nawyków w diecie i sposobie życia, które pozwalają starszym ludziom w tych społecznościach żyć krzepko powyżej 100 lat.
Translated into Polish by Przemysław Pachut
Reviewed by Wojtek Szkutnik
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dan Buettner
National Geographic writer and explorer Dan Buettner studies the world's longest-lived peoples, distilling their secrets into a single plan for health and long life. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dan_buettner.html
Badania przeprowadzone na grupie jednojajowych bliźniąt wykazały, że tylko 10 procent przeciętnej długości życia zależy od naszych genów. Pozostałe 90 procent zależy od sposobu w jaki żyjemy. Badając Niebieskie Strefy, założyliśmy, że jeżeli znajdziemy optymalny sposób na długie życie odkryjemy tym samym przepis na długowieczność.
Jeżeli spytacie przeciętnego Amerykanina o przepis na długowieczność, prawdopodobnie nie uzyskacie odpowiedzi. Słyszeli coś o Diecie South Beach, lub o Diecie Atkinsa. Słyszeli o Piramidzie Zdrowego Żywienia. Wiedzą to, co im mówi Oprah. Oglądają The Dr. Oz Show.
Ale w gruncie rzeczy nie jest do końca jasne co jest czynnikiem, który pozytywnie wpływa na długość naszego życia. Powinniśmy biegać maratony czy też uprawiać jogę? Jeść ekologiczne mięso czy raczej tofu ? Czy powinniśmy łykać dodatkowe witaminy i minerały ? A co z hormonami albo resweratrolem ? A co z celami, jakie sobie wyznaczamy w życiu ? Duchowość ? Stosunki towarzyskie ?
Naszym sposobem na zbadanie długowieczności było wraz z National Geographic oraz Narodowym Instytutem Starości, określenie czterech demograficznie potwierdzonych stref które można zlokalizować geograficznie. Pojechaliśmy tam z zespołem ekspertów i krok po kroku sprawdziliśmy, jakie zwyczaje łączą te społeczności żeby znaleźć dla nich wspólny mianownik.
Na koniec mojego wykładu powiem wam co to jest. Ale najpierw obalmy kilka mitów długowieczności. Pierwszy z nich to twierdzenie, że jeżeli bardzo się chce, można żyć 100 lat. Niestety nie. Tylko jedna na 5000 osób w Ameryce dożyje setki. Wasze szanse są więc bardzo niewielkie. Nawet przy tak szybkim przyroście demograficznym w Ameryce, trudno dożyć 100 lat. Problem w tym, że nie jesteśmy zaprogramowani na długowieczność. Zostaliśmy zaprogramowani na sukces rozrodczy. Ładnie to brzmi. Przypominają mi studenckie lata.
Z biologicznego punktu widzenia oznacza to wiek, w którym ma się dzieci plus wiek następnego pokolenia, kiedy to twoje dzieci mają dzieci. Z ewolucyjnego punktu widzenia, po osiągnięciu tego wieku przestajesz mieć znaczenie. Czy jesteś ssakiem, czy szczurem, słoniem, człowiekiem - nie ma znaczenia. Więc żeby dożyć 100 lat, nie tylko musisz prowadzić odpowiedni styl życia ale także wygrać na genetycznej loterii.
Drugim mitem jest przeświadczenie,że są sposoby które spowalniają proces starzenia, odwracają go a nawet całkowicie powstrzymują. Niestety nie. Jeżeli się dobrze zastanowić, znajdziemy 99 czynników, które nas postarzają. Odetnijmy dopływ tlenu na kilka minut, a komórki w mózgu obumierają i już się nie odtwarzają. Graj zbyt długo w tenisa, a chrząstki w twoich stawach zostaną bezpowrotnie uszkodzone. Nasze tętnice mogą się zatkać, w mózgu odłożą się blaszki starcze i zachorujemy na Alzheimera. Po prostu zbyt wiele rzeczy może pójść źle.
Nasze ciała mają 35 bilionów komórek. Bilionów przez duże "B". To prawie jak dług narodowy. (Śmiech) Te komórki odnawiają się co osiem lat, za każdym razem z pewnym błędem. I ten błąd się potęguje. Potęguje się wykładniczo. To trochę jak za dawnych lat, kiedy to każdy z nas miał kasetę The Beatles czy Eagles, przegrywaliśmy te kasety i za każdym razem jakość tej kasety była coraz gorsza i wcześniej czy później nie dało się jej już słuchać. Mniej więcej to samo dzieje się z naszymi komórkami. Dlatego przeciętny 65-latek starzeje się 125 razy szybciej niż dwunastolatek.
W takim razie skoro nic nie może powstrzymać naszego starzenia, co ja tutaj robię ? Faktem jest, że dzisiejsza nauka stwierdza, iż wiek do jakiego ludzie ciało jest przystosowane, moje, wasze, to około 90 lat. Trochę więcej w przypadku kobiet. Jednak oczekiwana długość trwania życia w tym kraju to tylko 78 lat. Więc gdzieś po drodze tracimy 12 lat. Lat, które moglibyśmy przeżyć. Badania wskazują, że byłyby to lata bez przewlekłych chorób, chorób serca, raka czy cukrzycy.
Najlepszym sposobem aby odzyskać te lata to przyjrzeć się tym miejscom na świecie gdzie tak się właśnie dzieje, miejscom gdzie liczba stulatków jest dziesięciokrotnie powyżej średniej, miejscom gdzie oczekiwana długość trwania życia jest o 12 lat większa a śmiertelność wśród ludzi w średnim wieku jest ułamkiem tej w naszym kraju.
Na pierwszą Niebieską Strefę natkneliśmy się 200 km od wybrzeża Włoch, na Sardynii. Nie na całej wyspie, na której mieszka 1,4 miliona ludzi ale jedynie w górach, dokładniej w prowincji Nuoro. W tym miejscu mężczyźni żyją najdłużej. Mieszka tam 10 razy więcej stulatków niż w Ameryce. I ludzie ci nie tylko dożywają stu lat ale i dożywają ich w pełni sił. 102-latkowie dojeżdżają na rowerach do pracy, rąbią drewno i potrafią położyć na ręke 60 lat młodszych od nich. (Śmiech)
Historia tej społeczności sięga początków Chrześcjaństwa. Właściwie wyodrębniła się już w Epoce Brązu. Ta wyspa jest tak nieurodzajna, że jej mieszkańcy zajmują się głównie hodowlą owiec, zajęcie regularne ale o małym natężeniu wysiłku. Ich dieta jest w większości jarska, z naciskiem na żywność, którą można zabrać na pole. Pieką przaśny chleb razowy z twardej pszenicy, nazywany notamusica, oraz wyrabiaja ser z mleka zwierząt z wolnego wypasu, ser bogaty w kwasy Omega-3, zamiast kwasów Omega-6 które występują w serze z mleka zwierząt karmionych kukurydzą, piją także wino, w którym poziom polifenoli jest trzykrotnie wyższy niż w jakimkolwiek innym winie na świecie. Wino to nazywa się Cannonau.
Myślę jednak, że sekret leży w sposobie organizacji tej społeczności. Najistotniejszym elementem tej Sardyńskiej społeczności jest to w jaki sposób traktuje się starszych. Czy zwróciliście uwagę na to, że w Ameryce szczyt ważności społecznej osiąga się w wieku 24 lat ? Spójrzcie na reklamy. Na Sardynii im jesteś starszy tym bardziej cię szanują, szanują twoją mądrość. W barze na Sardynii, na ścianie zamiast kalendarza z dziewczynami w bikini, jest kalendarz ze stulatkiem miesiąca.
Jak się okazuje, to że twoi starzejący się rodzice mieszkają razem z całą rodziną daje im dodatkowe 6 lat życia. Dodatkowo badania wykazują, że jest to także dobre dla dzieci w takich rodzinach, zmniejsza się śmiertelność i zachorowalność. Jest to tak zwany efekt babci.
Drugą Niebieską Strefę odkryliśmy po drugiej stronie planety. Około 1300 km na południe od Tokio, na wyspie Okinawa. Archipelag Okinawa to właściwie 161 wysp. W północnej części największej z nich, leży źródło sekretu długowieczności. Jest to miejsce gdzie mieszkają najstarze kobiety na świecie. Miejsce gdzie ludzie żyją najdłużej na świecie bez chorób. Mają to czego szukaliśmy. Żyją długo, umierają we śnie, szybko, i często po tym jak uprawiają seks.
Żyją średnio siedem lat dłużej niż przeciętny amerykanin. Jest tam pięć razy więcej stulatków niż w Ameryce. Pięć razy mniej przypadków raka jelita i raka piersi, jednej z głównych przyczyn śmierci w Ameryce. 6 razy mniej chorób serca. Faktem jest, że z takich osiągnieć możemy się czegoś nauczyć. Co takiego robią ? Dieta jarska, pełna kolorowych warzyw. Jedzą też osiem razy więcej tofu niż Amerykanie.
Ważniejsze od tego co jedzą, jest to jak jedzą. Mają swoje sposoby aby się nie przejadać, co jest dużym problemem w Ameryce. Oto jakie sposoby podpatrzyliśmy : jedzą z małych talerzy, więc mają tendencje do spożywania mniejszej ilości kalorii podczas pojedynczego posiłku. Zamiast jeść przy suto zastawionym stole, gdzie je się bezmyślnie podczas rozmowy, nakładają sobie przy ladzie, reszte zostawiając, i dopiero wtedy idą do stołu.
Mają też 3000-letnie powiedzenie, które, jak uważam, jest najlepszą radą dietetyczną jaką słyszałem. Wymyślił je Konfucjusz. To powiedzenie brzmi: "Hara, Hatchi, Bu". Powiedzonko powtarzane przed każdym posiłkiem, przypominające aby przestać jeść gdy wypełni się żołądek w 80 procentach. Upłynie pół godziny zanim uczucie sytości dotrze z naszego żołądka do mózgu. Pamiętając aby przestać jeść gdy żołądek jest w 80% pusty, powstrzymujemy sygnał nadejścia sytości.
Tak jak na Sardyni, układ społeczny na Okinawie jest nierozerwalnie związany z długowiecznością. Wiemy że samotność zabija. 15 lat temu przeciętny Amerykanin miał 3 przyjaciół. Teraz ma ich średnio półtora. Jeżeli miałeś szczęście urodzić się na Okinawie, urodziłeś się w społeczności gdzie automatycznie masz 6 przyjaciół z którymi przechodzisz przez całe życie. Nazywa się to Moai. I jeżeli jesteś w Moai dzielisz się swoimi sukcesami, ale także porażkami, jeśli dzieci chorują, rodzicie umierają - ty masz zawsze kogoś z kim możesz się tym podzielić. To konkretne Moai to te pięć starszych pań, które znają się od 97 lat. Mają średnio 102 lata.
Zazwyczaj w Ameryce dzielimy swoje życie na dwa etapy. Etap pracy, gdzie jesteśmy produktywni. Aż pewnego dnia, przechodzimy na emeryturę. I zazwyczaj chodzi tu o emeryturę na bujanym fotelu albo granie w golfa w Arizonie. W języku mieszkańców Okinawy nie ma nawet słowa określającego emeryturę. Zamiast tego mają słowo które jest z nimi całe życie Tym słowem jest "Ikigai". W luźnym tłumaczeniu to określenie na powód, dla którego codziennie rano wstają z łóżka.
Dla tego 102 letniego mistrza karate jego Ikigai to dalsze doskonalenie sztuki walki. Dla tego stuletniego rybaka tym powodem jest łowienie ryb dla rodziny, trzy razy w tygodniu. I to jest kluczowe pytanie. Narodowy Instytut Starzenia przygotował nam kwestionariusz dla tych stulatków. I jedno z pytań, które przygotowujący umieścili w kwestionariuszu było szczególnie trafne. Tym pytaniem było : Co jest twoim "Ikigai". Stulatkowie natychmiast odpowiadali dlaczego wstają rano z łóżka. Dla tej 102 latki, "Ikigai" to po prostu jej pra-pra-pra-prawnuczka. Kobieta i dziecko, które dzieli 101 i pół roku. I kiedy zapytałem jej jakie to uczucie trzymać pra-pra-pra-prawnuczkę. Po prostu odpowiedziła, "To jak znaleźć się przez chwilę w niebie" Pomyślałem, że to musi być wspaniałe.
Mój redaktor z National Geographic chciał, abym znalazł Niebieską Strefę w Ameryce. Przez chwilę myśleliśmy, że jest taka w Minesocie, gdzie jest największy odsetek stulatków. Ale tylko dlatego, że wszyscy młodzi wyjechali. (Śmiech) Więc przestudiowaliśmy dane jeszcze raz. Najdłużej żyjących Amerykanów znaleźliśmy wśród Adwentystów Dnia Siódmego w miejscowości Loma Linda w Kalifornii. Adwentyści są konserwatywnym odłamem Metodystów. Przestrzegają szabas od zachodu słońca w piątek, do zachodu słońca w sobotę. Nazywają to "Świętą Dobą". Przestrzegają pięciu zasad które relatywnie rzecz biorąc zapewniają im nadzwyczajną długowieczność.
W Ameryce przeciętna oczekiwana długość trwania życia kobiet to 80 lat. Ale dla Adwentystek oczekiwana długość trwania życia to 89 lat. A ta różnica jest jeszcze większa wśród mężczyzn, dla których oczekiwana długość trwania życia jest o 11 lat dłuższa niż przeciętnie w Ameryce. Oto wyniki badań które przeprowadzono na około 70 000 ludzi przez 30 lat. Solidne badania. Obrazujące według mnie założenia stojące u podstaw badań nad Niebieskimi Strefami.
Jest to bardzo zróźnicowana społeczność. Biali, Czarni, Latynosi, Azjaci. Jedyne co ich łączy to właśnie zestaw pewnych wspólnych nawyków które są wręcz rytuałami na całe życie. Wskazówki diety czerpią z Biblii. Księga Rodzaju, rozdział 1, wers 26, gdzie Bóg mówi o warzywach i nasionach, i jeszcze z jedna strofa o warzywach, nie wspomina raczej o mięsie. Świętą Dobę traktują niezwykle poważnie.
Każdego tygodnia przez jedną dobę, nieważne jak bardzo byliby zajęci, zestresowanie pracą, zajęci dziecmi, rzucają wszystko i skupiają się na Bogu, swojej społeczności, a także na nierozerwalnie związanymi z tym spacerami na świeżym powietrzu. I najważniejsze nie jest to, że robią tak od czasu do czasu ale regularnie raz w tygodniu przez całe swoje życie. To nie jest ani trudne ani kosztowne. Adwentyści spędzają też dużo czasu w swoim gronie. Więc będąc u nich na przyjęciu, nie widzisz raczej ludzi żłopiących alkohol albo palących skręty. Zazwyczaj rozmawiają gdzie się wybrać na spacer, wymieniają się przepisami, i oczywiście modlą się. Ale wpływ jaki na siebie wywierają jest głęboki i wymierny.
Jest to społęczność która wydała Ellswortha Wherama. Ellsworth Wheram ma 97 lat. Jest multimilionerem, ale gdy dowiedział się że płot ma kosztować 6000 dolarów, pomyślał : "Za te pieniądze to wolę zrobić go samemu". Więc przez trzy dni mieszał cement, i targał ogrodzenie. I jak można się było domyśleć, czwartego dnia skończył na sali operacyjnej. Ale nie jako pacjent, tylko jako lekarz prowadzący operację na otwartym sercu. Mając 97 lat ciągle robi 20 operacji na otwartym sercu miesięcznie.
Ed Rawlings, 103 lata, aktywny kowboj, zaczyna dzień do basenu. A w weekendy zakłada narty wodne i tnie wodę.
No i Marge Deton. Marge ma 104 lata. Jej wnuk nawet mieszka tutaj. Marge zaczyna każdy dzień od podnoszenia ciężarków. Jeździ na rowerze a potem wsiada w swój ciemno beżowy Cadillac Seville z 1994 roku, i pruje autostradą do San Bernardino, gdzie jest wolontariuszem w 7 różnych organizacjach. Byłem na 19 na prawdę ciężkich wyprawach. Jestem prawdopodobnie jedyną osobą jaką spotkaliście, która przejachała na rowerze przez Saharę nie używając kremu przeciwsłonecznego. Ale przyznam się szczerze, że nie ma bardziej wyczerpującej przygody niż szalona jazda z Marge Deton. "Obcy to przyjaciel którego jeszcze nie poznałam" zwykła mawiać.
Co w takim razie jest wspólnego dla tych trzech zbadanych społeczności? Co takiego robią ? Sprowadza się to do 9 punktów. Właściwie zbadaliśmy od tego czasu jeszcze dwie Niebieskie Strefy ale wnioski dla nich są takie same. Po pierwsze, choć może to zabrzmieć jak herezja, żadna z tych społeczności specjalnie nie ćwiczy fizycznie, przynajmniej nie w taki sposób jak o tym zwykliśmy myśleć. Całe ich życie opiera się jednak na ciągłej aktywności fizycznej. Te stuletnie kobiety z Okinawy, wstają i siadają na podłodze, 30 do 40 razy dziennie.
Sardyńczycy żyją w wielopiętrowych domach, chodzą więc po schodach. Każde wyjście do sklepu, kościoła albo do znajomych to okazja do spaceru. Nie mają specjalnych udogodnień. Nikt za nich nie pracuje w polu ani nie sprząta w domu. Jak robią ciasto, robią wszystko ręcznie. To są właśnie ich ćwiczenia. Zużywają kalorie tak samo jakby ćwiczyli na siłowni. Więc zasadniczo każdy wysiłek to coś co sprawia im przyjemność. Mają w zwyczaju chodzić, a to jedyny sposób aby powstrzymać zanik sił, no i wszyscy mają ogrody. Wiedzą jak sobie uporządkować życie więc mają odpowiedni światopogląd.
Każda z tych społeczności znajduje czas aby się wyciszyć. Sardyńczycy modlą się, tak jak i Adwentyści. Mieszkańcy Okinawy oddają szacunek przodkom. Kiedy się śpieszysz albo jesteś zestresowany, uruchamia się tak zwana reakcja zapalna, z którą może się wiązać wiele schorzeń, począwszy od Alzhemiera, a na chorobach serca skończywszy. Zwolnij na 15 minut dziennie, a ten stan zapalny zmieni się w stan przeciwzapalny.
Społeczności te mają słownictwo związane z celem w życiu, "Ikigai" jak mówią mieszkający na Okinawie. Dwa najbardziej niebezpieczne lata w twoim życiu to pierwszy rok życia, uwzględniając śmiertelność niemowląt, i rok, w którym przechodzisz na emeryturę. Ci ludzie, wiedzą po co żyją i są ciągle aktywni. A to daje dodatkowe 7 lat do oczekiwanej długości trwania życia.
Nie ma diety na długowieczność. Ale wszyscy ci długowieczni ludzie, jedzą i piją z umiarem, czego nie można powiedzieć o Amerykanach. (Śmiech) Zazwyczaj są jaroszami. To nie znaczy, że nie jadzą wcale mięsa, ale jedzą dużo warzyw strączkowych i orzechów. Oraz mają swoje sposoby aby się nie objadać. Sposoby, które wyganiają ich od stołu w odpowiednim momencie.
Ale podstawą jest to w jaki sposób są ze sobą związani. Najważniejsza jest rodzina, opieka na dziećmi i starzejącymi się rodzicami. Wszystkie to społeczności są głęboko wierzące, co daja nam od 4 do 14 dodatkowych lat oczekiwanej długości trwania życia, jeżeli praktykujesz 4 razy w miesiącu. Ale najważniejsze jest aby należeć do odpowiedniej społeczności. Albo urodzili się w niej albo świadomie do niej przystąpili.
Znamy badania z Framingham, jeżeli troje twoich przyjaciół ma nadwagę, jest o 50% bardziej prawdopodobne, że ty też będziesz miał nadwagę. Więc jeśli przebywasz z ludzmi, którzy żyją niezdrowo, może to mieć znaczący wpływ na dłuższa metę. Jeśli sposobem na spędzanie wolnego czasu twoich przyjaciół jest gra w kręgle, hokej, jazda na rowerze czy uprawianie ogrodu, jeśli piją z umiarem, odpowiednio jedzą, są zamężni, żonaci, godni zaufania i ufni, to ma to wielki wpływ na twoje życie w dłuższej perspektywie.
Diety nie działają. Żadna dieta w historii świata nie działała na więcej niż 2% populacji. Ćwiczenia fizyczne zaczynamy zazwyczaj w styczniu, a dajemy sobie spokój w październiku. Jeżeli mówimy o długowieczności nie ma krótkoterminowego rozwiązania w postaci pigułki ani żadnego innego. Ale jeśli o tym pomyślisz to właśnie twoi przyjaciele są takim długoterminowym i być może najważniejszym sposobem na przedłużenie twojego życia. Dziękuję za uwagę. (Brawa)
W
Translated into Polish by Przemysław Pachut
Reviewed by Wojtek Szkutnik
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Dan Buettner
National Geographic writer and explorer Dan Buettner studies the world's longest-lived peoples, distilling their secrets into a single plan for health and long life. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/dan_buettner.html
Badania przeprowadzone na grupie jednojajowych bliźniąt wykazały, że tylko 10 procent przeciętnej długości życia zależy od naszych genów. Pozostałe 90 procent zależy od sposobu w jaki żyjemy. Badając Niebieskie Strefy, założyliśmy, że jeżeli znajdziemy optymalny sposób na długie życie odkryjemy tym samym przepis na długowieczność.
Jeżeli spytacie przeciętnego Amerykanina o przepis na długowieczność, prawdopodobnie nie uzyskacie odpowiedzi. Słyszeli coś o Diecie South Beach, lub o Diecie Atkinsa. Słyszeli o Piramidzie Zdrowego Żywienia. Wiedzą to, co im mówi Oprah. Oglądają The Dr. Oz Show.
Ale w gruncie rzeczy nie jest do końca jasne co jest czynnikiem, który pozytywnie wpływa na długość naszego życia. Powinniśmy biegać maratony czy też uprawiać jogę? Jeść ekologiczne mięso czy raczej tofu ? Czy powinniśmy łykać dodatkowe witaminy i minerały ? A co z hormonami albo resweratrolem ? A co z celami, jakie sobie wyznaczamy w życiu ? Duchowość ? Stosunki towarzyskie ?
Naszym sposobem na zbadanie długowieczności było wraz z National Geographic oraz Narodowym Instytutem Starości, określenie czterech demograficznie potwierdzonych stref które można zlokalizować geograficznie. Pojechaliśmy tam z zespołem ekspertów i krok po kroku sprawdziliśmy, jakie zwyczaje łączą te społeczności żeby znaleźć dla nich wspólny mianownik.
Na koniec mojego wykładu powiem wam co to jest. Ale najpierw obalmy kilka mitów długowieczności. Pierwszy z nich to twierdzenie, że jeżeli bardzo się chce, można żyć 100 lat. Niestety nie. Tylko jedna na 5000 osób w Ameryce dożyje setki. Wasze szanse są więc bardzo niewielkie. Nawet przy tak szybkim przyroście demograficznym w Ameryce, trudno dożyć 100 lat. Problem w tym, że nie jesteśmy zaprogramowani na długowieczność. Zostaliśmy zaprogramowani na sukces rozrodczy. Ładnie to brzmi. Przypominają mi studenckie lata.
Z biologicznego punktu widzenia oznacza to wiek, w którym ma się dzieci plus wiek następnego pokolenia, kiedy to twoje dzieci mają dzieci. Z ewolucyjnego punktu widzenia, po osiągnięciu tego wieku przestajesz mieć znaczenie. Czy jesteś ssakiem, czy szczurem, słoniem, człowiekiem - nie ma znaczenia. Więc żeby dożyć 100 lat, nie tylko musisz prowadzić odpowiedni styl życia ale także wygrać na genetycznej loterii.
Drugim mitem jest przeświadczenie,że są sposoby które spowalniają proces starzenia, odwracają go a nawet całkowicie powstrzymują. Niestety nie. Jeżeli się dobrze zastanowić, znajdziemy 99 czynników, które nas postarzają. Odetnijmy dopływ tlenu na kilka minut, a komórki w mózgu obumierają i już się nie odtwarzają. Graj zbyt długo w tenisa, a chrząstki w twoich stawach zostaną bezpowrotnie uszkodzone. Nasze tętnice mogą się zatkać, w mózgu odłożą się blaszki starcze i zachorujemy na Alzheimera. Po prostu zbyt wiele rzeczy może pójść źle.
Nasze ciała mają 35 bilionów komórek. Bilionów przez duże "B". To prawie jak dług narodowy. (Śmiech) Te komórki odnawiają się co osiem lat, za każdym razem z pewnym błędem. I ten błąd się potęguje. Potęguje się wykładniczo. To trochę jak za dawnych lat, kiedy to każdy z nas miał kasetę The Beatles czy Eagles, przegrywaliśmy te kasety i za każdym razem jakość tej kasety była coraz gorsza i wcześniej czy później nie dało się jej już słuchać. Mniej więcej to samo dzieje się z naszymi komórkami. Dlatego przeciętny 65-latek starzeje się 125 razy szybciej niż dwunastolatek.
W takim razie skoro nic nie może powstrzymać naszego starzenia, co ja tutaj robię ? Faktem jest, że dzisiejsza nauka stwierdza, iż wiek do jakiego ludzie ciało jest przystosowane, moje, wasze, to około 90 lat. Trochę więcej w przypadku kobiet. Jednak oczekiwana długość trwania życia w tym kraju to tylko 78 lat. Więc gdzieś po drodze tracimy 12 lat. Lat, które moglibyśmy przeżyć. Badania wskazują, że byłyby to lata bez przewlekłych chorób, chorób serca, raka czy cukrzycy.
Najlepszym sposobem aby odzyskać te lata to przyjrzeć się tym miejscom na świecie gdzie tak się właśnie dzieje, miejscom gdzie liczba stulatków jest dziesięciokrotnie powyżej średniej, miejscom gdzie oczekiwana długość trwania życia jest o 12 lat większa a śmiertelność wśród ludzi w średnim wieku jest ułamkiem tej w naszym kraju.
Na pierwszą Niebieską Strefę natkneliśmy się 200 km od wybrzeża Włoch, na Sardynii. Nie na całej wyspie, na której mieszka 1,4 miliona ludzi ale jedynie w górach, dokładniej w prowincji Nuoro. W tym miejscu mężczyźni żyją najdłużej. Mieszka tam 10 razy więcej stulatków niż w Ameryce. I ludzie ci nie tylko dożywają stu lat ale i dożywają ich w pełni sił. 102-latkowie dojeżdżają na rowerach do pracy, rąbią drewno i potrafią położyć na ręke 60 lat młodszych od nich. (Śmiech)
Historia tej społeczności sięga początków Chrześcjaństwa. Właściwie wyodrębniła się już w Epoce Brązu. Ta wyspa jest tak nieurodzajna, że jej mieszkańcy zajmują się głównie hodowlą owiec, zajęcie regularne ale o małym natężeniu wysiłku. Ich dieta jest w większości jarska, z naciskiem na żywność, którą można zabrać na pole. Pieką przaśny chleb razowy z twardej pszenicy, nazywany notamusica, oraz wyrabiaja ser z mleka zwierząt z wolnego wypasu, ser bogaty w kwasy Omega-3, zamiast kwasów Omega-6 które występują w serze z mleka zwierząt karmionych kukurydzą, piją także wino, w którym poziom polifenoli jest trzykrotnie wyższy niż w jakimkolwiek innym winie na świecie. Wino to nazywa się Cannonau.
Myślę jednak, że sekret leży w sposobie organizacji tej społeczności. Najistotniejszym elementem tej Sardyńskiej społeczności jest to w jaki sposób traktuje się starszych. Czy zwróciliście uwagę na to, że w Ameryce szczyt ważności społecznej osiąga się w wieku 24 lat ? Spójrzcie na reklamy. Na Sardynii im jesteś starszy tym bardziej cię szanują, szanują twoją mądrość. W barze na Sardynii, na ścianie zamiast kalendarza z dziewczynami w bikini, jest kalendarz ze stulatkiem miesiąca.
Jak się okazuje, to że twoi starzejący się rodzice mieszkają razem z całą rodziną daje im dodatkowe 6 lat życia. Dodatkowo badania wykazują, że jest to także dobre dla dzieci w takich rodzinach, zmniejsza się śmiertelność i zachorowalność. Jest to tak zwany efekt babci.
Drugą Niebieską Strefę odkryliśmy po drugiej stronie planety. Około 1300 km na południe od Tokio, na wyspie Okinawa. Archipelag Okinawa to właściwie 161 wysp. W północnej części największej z nich, leży źródło sekretu długowieczności. Jest to miejsce gdzie mieszkają najstarze kobiety na świecie. Miejsce gdzie ludzie żyją najdłużej na świecie bez chorób. Mają to czego szukaliśmy. Żyją długo, umierają we śnie, szybko, i często po tym jak uprawiają seks.
Żyją średnio siedem lat dłużej niż przeciętny amerykanin. Jest tam pięć razy więcej stulatków niż w Ameryce. Pięć razy mniej przypadków raka jelita i raka piersi, jednej z głównych przyczyn śmierci w Ameryce. 6 razy mniej chorób serca. Faktem jest, że z takich osiągnieć możemy się czegoś nauczyć. Co takiego robią ? Dieta jarska, pełna kolorowych warzyw. Jedzą też osiem razy więcej tofu niż Amerykanie.
Ważniejsze od tego co jedzą, jest to jak jedzą. Mają swoje sposoby aby się nie przejadać, co jest dużym problemem w Ameryce. Oto jakie sposoby podpatrzyliśmy : jedzą z małych talerzy, więc mają tendencje do spożywania mniejszej ilości kalorii podczas pojedynczego posiłku. Zamiast jeść przy suto zastawionym stole, gdzie je się bezmyślnie podczas rozmowy, nakładają sobie przy ladzie, reszte zostawiając, i dopiero wtedy idą do stołu.
Mają też 3000-letnie powiedzenie, które, jak uważam, jest najlepszą radą dietetyczną jaką słyszałem. Wymyślił je Konfucjusz. To powiedzenie brzmi: "Hara, Hatchi, Bu". Powiedzonko powtarzane przed każdym posiłkiem, przypominające aby przestać jeść gdy wypełni się żołądek w 80 procentach. Upłynie pół godziny zanim uczucie sytości dotrze z naszego żołądka do mózgu. Pamiętając aby przestać jeść gdy żołądek jest w 80% pusty, powstrzymujemy sygnał nadejścia sytości.
Tak jak na Sardyni, układ społeczny na Okinawie jest nierozerwalnie związany z długowiecznością. Wiemy że samotność zabija. 15 lat temu przeciętny Amerykanin miał 3 przyjaciół. Teraz ma ich średnio półtora. Jeżeli miałeś szczęście urodzić się na Okinawie, urodziłeś się w społeczności gdzie automatycznie masz 6 przyjaciół z którymi przechodzisz przez całe życie. Nazywa się to Moai. I jeżeli jesteś w Moai dzielisz się swoimi sukcesami, ale także porażkami, jeśli dzieci chorują, rodzicie umierają - ty masz zawsze kogoś z kim możesz się tym podzielić. To konkretne Moai to te pięć starszych pań, które znają się od 97 lat. Mają średnio 102 lata.
Zazwyczaj w Ameryce dzielimy swoje życie na dwa etapy. Etap pracy, gdzie jesteśmy produktywni. Aż pewnego dnia, przechodzimy na emeryturę. I zazwyczaj chodzi tu o emeryturę na bujanym fotelu albo granie w golfa w Arizonie. W języku mieszkańców Okinawy nie ma nawet słowa określającego emeryturę. Zamiast tego mają słowo które jest z nimi całe życie Tym słowem jest "Ikigai". W luźnym tłumaczeniu to określenie na powód, dla którego codziennie rano wstają z łóżka.
Dla tego 102 letniego mistrza karate jego Ikigai to dalsze doskonalenie sztuki walki. Dla tego stuletniego rybaka tym powodem jest łowienie ryb dla rodziny, trzy razy w tygodniu. I to jest kluczowe pytanie. Narodowy Instytut Starzenia przygotował nam kwestionariusz dla tych stulatków. I jedno z pytań, które przygotowujący umieścili w kwestionariuszu było szczególnie trafne. Tym pytaniem było : Co jest twoim "Ikigai". Stulatkowie natychmiast odpowiadali dlaczego wstają rano z łóżka. Dla tej 102 latki, "Ikigai" to po prostu jej pra-pra-pra-prawnuczka. Kobieta i dziecko, które dzieli 101 i pół roku. I kiedy zapytałem jej jakie to uczucie trzymać pra-pra-pra-prawnuczkę. Po prostu odpowiedziła, "To jak znaleźć się przez chwilę w niebie" Pomyślałem, że to musi być wspaniałe.
Mój redaktor z National Geographic chciał, abym znalazł Niebieską Strefę w Ameryce. Przez chwilę myśleliśmy, że jest taka w Minesocie, gdzie jest największy odsetek stulatków. Ale tylko dlatego, że wszyscy młodzi wyjechali. (Śmiech) Więc przestudiowaliśmy dane jeszcze raz. Najdłużej żyjących Amerykanów znaleźliśmy wśród Adwentystów Dnia Siódmego w miejscowości Loma Linda w Kalifornii. Adwentyści są konserwatywnym odłamem Metodystów. Przestrzegają szabas od zachodu słońca w piątek, do zachodu słońca w sobotę. Nazywają to "Świętą Dobą". Przestrzegają pięciu zasad które relatywnie rzecz biorąc zapewniają im nadzwyczajną długowieczność.
W Ameryce przeciętna oczekiwana długość trwania życia kobiet to 80 lat. Ale dla Adwentystek oczekiwana długość trwania życia to 89 lat. A ta różnica jest jeszcze większa wśród mężczyzn, dla których oczekiwana długość trwania życia jest o 11 lat dłuższa niż przeciętnie w Ameryce. Oto wyniki badań które przeprowadzono na około 70 000 ludzi przez 30 lat. Solidne badania. Obrazujące według mnie założenia stojące u podstaw badań nad Niebieskimi Strefami.
Jest to bardzo zróźnicowana społeczność. Biali, Czarni, Latynosi, Azjaci. Jedyne co ich łączy to właśnie zestaw pewnych wspólnych nawyków które są wręcz rytuałami na całe życie. Wskazówki diety czerpią z Biblii. Księga Rodzaju, rozdział 1, wers 26, gdzie Bóg mówi o warzywach i nasionach, i jeszcze z jedna strofa o warzywach, nie wspomina raczej o mięsie. Świętą Dobę traktują niezwykle poważnie.
Każdego tygodnia przez jedną dobę, nieważne jak bardzo byliby zajęci, zestresowanie pracą, zajęci dziecmi, rzucają wszystko i skupiają się na Bogu, swojej społeczności, a także na nierozerwalnie związanymi z tym spacerami na świeżym powietrzu. I najważniejsze nie jest to, że robią tak od czasu do czasu ale regularnie raz w tygodniu przez całe swoje życie. To nie jest ani trudne ani kosztowne. Adwentyści spędzają też dużo czasu w swoim gronie. Więc będąc u nich na przyjęciu, nie widzisz raczej ludzi żłopiących alkohol albo palących skręty. Zazwyczaj rozmawiają gdzie się wybrać na spacer, wymieniają się przepisami, i oczywiście modlą się. Ale wpływ jaki na siebie wywierają jest głęboki i wymierny.
Jest to społęczność która wydała Ellswortha Wherama. Ellsworth Wheram ma 97 lat. Jest multimilionerem, ale gdy dowiedział się że płot ma kosztować 6000 dolarów, pomyślał : "Za te pieniądze to wolę zrobić go samemu". Więc przez trzy dni mieszał cement, i targał ogrodzenie. I jak można się było domyśleć, czwartego dnia skończył na sali operacyjnej. Ale nie jako pacjent, tylko jako lekarz prowadzący operację na otwartym sercu. Mając 97 lat ciągle robi 20 operacji na otwartym sercu miesięcznie.
Ed Rawlings, 103 lata, aktywny kowboj, zaczyna dzień do basenu. A w weekendy zakłada narty wodne i tnie wodę.
No i Marge Deton. Marge ma 104 lata. Jej wnuk nawet mieszka tutaj. Marge zaczyna każdy dzień od podnoszenia ciężarków. Jeździ na rowerze a potem wsiada w swój ciemno beżowy Cadillac Seville z 1994 roku, i pruje autostradą do San Bernardino, gdzie jest wolontariuszem w 7 różnych organizacjach. Byłem na 19 na prawdę ciężkich wyprawach. Jestem prawdopodobnie jedyną osobą jaką spotkaliście, która przejachała na rowerze przez Saharę nie używając kremu przeciwsłonecznego. Ale przyznam się szczerze, że nie ma bardziej wyczerpującej przygody niż szalona jazda z Marge Deton. "Obcy to przyjaciel którego jeszcze nie poznałam" zwykła mawiać.
Co w takim razie jest wspólnego dla tych trzech zbadanych społeczności? Co takiego robią ? Sprowadza się to do 9 punktów. Właściwie zbadaliśmy od tego czasu jeszcze dwie Niebieskie Strefy ale wnioski dla nich są takie same. Po pierwsze, choć może to zabrzmieć jak herezja, żadna z tych społeczności specjalnie nie ćwiczy fizycznie, przynajmniej nie w taki sposób jak o tym zwykliśmy myśleć. Całe ich życie opiera się jednak na ciągłej aktywności fizycznej. Te stuletnie kobiety z Okinawy, wstają i siadają na podłodze, 30 do 40 razy dziennie.
Sardyńczycy żyją w wielopiętrowych domach, chodzą więc po schodach. Każde wyjście do sklepu, kościoła albo do znajomych to okazja do spaceru. Nie mają specjalnych udogodnień. Nikt za nich nie pracuje w polu ani nie sprząta w domu. Jak robią ciasto, robią wszystko ręcznie. To są właśnie ich ćwiczenia. Zużywają kalorie tak samo jakby ćwiczyli na siłowni. Więc zasadniczo każdy wysiłek to coś co sprawia im przyjemność. Mają w zwyczaju chodzić, a to jedyny sposób aby powstrzymać zanik sił, no i wszyscy mają ogrody. Wiedzą jak sobie uporządkować życie więc mają odpowiedni światopogląd.
Każda z tych społeczności znajduje czas aby się wyciszyć. Sardyńczycy modlą się, tak jak i Adwentyści. Mieszkańcy Okinawy oddają szacunek przodkom. Kiedy się śpieszysz albo jesteś zestresowany, uruchamia się tak zwana reakcja zapalna, z którą może się wiązać wiele schorzeń, począwszy od Alzhemiera, a na chorobach serca skończywszy. Zwolnij na 15 minut dziennie, a ten stan zapalny zmieni się w stan przeciwzapalny.
Społeczności te mają słownictwo związane z celem w życiu, "Ikigai" jak mówią mieszkający na Okinawie. Dwa najbardziej niebezpieczne lata w twoim życiu to pierwszy rok życia, uwzględniając śmiertelność niemowląt, i rok, w którym przechodzisz na emeryturę. Ci ludzie, wiedzą po co żyją i są ciągle aktywni. A to daje dodatkowe 7 lat do oczekiwanej długości trwania życia.
Nie ma diety na długowieczność. Ale wszyscy ci długowieczni ludzie, jedzą i piją z umiarem, czego nie można powiedzieć o Amerykanach. (Śmiech) Zazwyczaj są jaroszami. To nie znaczy, że nie jadzą wcale mięsa, ale jedzą dużo warzyw strączkowych i orzechów. Oraz mają swoje sposoby aby się nie objadać. Sposoby, które wyganiają ich od stołu w odpowiednim momencie.
Ale podstawą jest to w jaki sposób są ze sobą związani. Najważniejsza jest rodzina, opieka na dziećmi i starzejącymi się rodzicami. Wszystkie to społeczności są głęboko wierzące, co daja nam od 4 do 14 dodatkowych lat oczekiwanej długości trwania życia, jeżeli praktykujesz 4 razy w miesiącu. Ale najważniejsze jest aby należeć do odpowiedniej społeczności. Albo urodzili się w niej albo świadomie do niej przystąpili.
Znamy badania z Framingham, jeżeli troje twoich przyjaciół ma nadwagę, jest o 50% bardziej prawdopodobne, że ty też będziesz miał nadwagę. Więc jeśli przebywasz z ludzmi, którzy żyją niezdrowo, może to mieć znaczący wpływ na dłuższa metę. Jeśli sposobem na spędzanie wolnego czasu twoich przyjaciół jest gra w kręgle, hokej, jazda na rowerze czy uprawianie ogrodu, jeśli piją z umiarem, odpowiednio jedzą, są zamężni, żonaci, godni zaufania i ufni, to ma to wielki wpływ na twoje życie w dłuższej perspektywie.
Diety nie działają. Żadna dieta w historii świata nie działała na więcej niż 2% populacji. Ćwiczenia fizyczne zaczynamy zazwyczaj w styczniu, a dajemy sobie spokój w październiku. Jeżeli mówimy o długowieczności nie ma krótkoterminowego rozwiązania w postaci pigułki ani żadnego innego. Ale jeśli o tym pomyślisz to właśnie twoi przyjaciele są takim długoterminowym i być może najważniejszym sposobem na przedłużenie twojego życia. Dziękuję za uwagę. (Brawa)
W
Jonathan Drori: Dlaczego przechowujemy miliardy nasion
W krótkim wystąpieniu na TED U 2009, Jonathan Drori zachęca nas do ocalenia bioróżnorodności - nasienie po nasieniu. Przypominając, że ludzkie życie opiera się na roślinach, przedstawia wizję Millenium Seed Bank - banku nasion, który zgromadził już ponad 3 miliardy nasion niezastąpionych, ginących gatunków roślin.
Translated into Polish by Marta Bromke
Reviewed by Jerzy Paź
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Jonathan Drori
Jonathan Drori commissioned the BBC's very first websites, one highlight in a long career devoted to online culture and educational media -- and understanding how we learn. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/jonathan_drori.html
Całe ludzkie życie, całe życie w ogóle, jest uzależnione od roślin. Spróbuję przekonać Państwa o tym w kilka sekund. Proszę tylko pomyśleć. Nie ma znaczenia, czy się żyje w małej afrykańskej wiosce, czy w wielkim mieście; wszystko sprowadza się do roślin. Zarówno żywność, lekarstwa paliwo, konstrukcje, ubrania, wszystkie oczywiste rzeczy jak i to, co dotyczy duchowości bądź wypoczynku, które tyle dla nas znaczą, czy też powstawanie gleby, wpływ na atmosferę albo produkcja pierwotna. Nawet te książki są zrobione z roślin. Wszystkie te wymienione rzeczy zaczynają się od roślin. A bez nich nie byłoby nas tutaj.
Jednak rośliny są zagrożone. Są zagrożone z powodu zmian klimatu a także dlatego, że dzielą planetę z nami, ludźmi. A my, ludzie, chcemy robić rzeczy, które niszczą rośliny i ich naturalne środowiska. I czy to przez produkcję żywności, czy przez wprowadzanie obcych gatunków roślin tam, gdzie nie powinny rosnąć, czy też przeznaczanie naturalnych obszarów na inne cele, wszytko to oznacza, że rośliny muszą się przystosować, zginąć lub się przenieść. A dla roślin przenoszenie się bywa trudne, ponieważ na ich drodze mogą znajdować się miasta lub inne przeszkody.
Jeśli więc ludzkie życie zależy od roślin, czy nie powinniśmy spróbować je ocalić? Myślę, że tak. I chcę opowiedzieć Państwu o projekcie ratowania roślin. A sposób na ratowanie roślin to gromadzenie nasion. Ponieważ nasiona, w całej swojej różnorodnej krasie, są przyszłością roślin. Cała informacja genetyczna dla przyszłych pokoleń roślin jest zawarta w nasionach. A oto budynek. Wygląda w zasadzie raczej skromnie, Ale pod ziemią schodzi w dół wiele pięter. I to jest największy bank nasion na świecie. Istnieje on nie tylko w południowej Anglii, ale jest rozproszony po całym świecie. Opowiem o tym za chwilę. Budynek jest odporny na wybuch atomowy. Broń Boże, żeby musiał to wytrzymać.
Jeśli ma się zamiar zbudować bank nasion, trzeba zdecydować, co będzie w nim przechowywane, prawda? My zdecydowaliśmy, że chcemy przede wszystkim gromadzić gatunki, które są najbardziej zagrożone. Są to gatunki z obszarów suchych. Przede wszystkim więc zawarliśmy umowy z 50 różnymi krajami. To oznaczało negocjowanie z głowami państw i sekretarzami stanu w 50 krajach, żeby podpisać porozumienia. Mamy 120 instytucji partnerskich na całym świecie, we wszystkich krajach zaznaczonych na pomarańczowo. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, żeby się uczyć. Potem wracają i dokładnie planują, w jaki sposób zebrać nasiona. Tysiące ludzi na całym świecie identyfikuje miejsca uznawane za miejsca występowania wybranych roślin. Szukają ich, znajdują je w okresie kwitnienia I wracają tam, kiedy nasiona się zawiązują. I zbierają te nasiona. Na całym świecie.
Część pracy z tymi nasionami nie wymaga żadnej techniki. Zbiera się je do torebek i suszy. Opisuje się je. Potem robi się z nimi trochę rzeczy wymagających zaawansowanej techniki I trochę rzeczy mniej skomplikowanych. Chodzi głównie o to, żeby je wysuszyć bardzo dokładnie, w niskiej temperaturze. A potem muszą być przechowywane w temperaturze około minus 20 stopni Celsjusza - to będzie chyba minus 4 stopnie Farenheita - przy bardzo niskiej wilgotności powietrza. Te nasiona będą w stanie wykiełkować, w przypadku wielu gatunków mamy nadzieję, że wykiełkują za tysiące lat, a z pewnością za setki lat.
Nie ma po co przechowywać nasion, jeśli nie wiadomo, czy są jeszcze żywotne. Dlatego co 10 lat przeprowadzamy testy kiełkowania dla każdej próbki nasion, którą mamy. To jest sieć współpracy, więc na całym świecie ludzie robią to samo. To nam pozwala opracowywać protokoły kiełkowania. Oznacza to, że znamy właściwą kombinację ogrzewania, ochładzania i kolejnych cykli potrzebnych, żeby nasionko wykiełkowało. A to bardzo przydatne informacje. Potem uprawiamy te rośliny i mówimy ludziom w krajach, skąd pochodzą nasiona: "Słuchajcie, właściwie zajmujemy się nie tylko przechowywaniem nasion, żeby mieć je na później, ale możemy też podzielić się informacjami, jak sprawić, by te trudne rośliny kiełkowały." I to już ma miejsce.
Co osiągnęliśmy dotychczas? Mam przyjemność ujawnić, że obecnie trzy miliardy nasion, to jest trzy tysiące milionów nasion, zostało zgromadzone. 10 procent wszystkich gatunków roślin na naszej planecie. 24 tysiące gatunków jest bezpieczne. Do przyszłego roku, jeśli dostaniemy fundusze, będzie to 30 tysięcy. 25 procent wszystkich roślin świata do 2020 roku. To nie tylko rośliny uprawne, tak jak być może znają to Państwo ze zbiorów w Svalbard w Norwegii. To fantastyczny projekt. Ten projekt jest przynajmniej 100 razy większy. Mamy tysiące kolekcji, które zostały rozesłane po całym świecie. Leśne gatunki roślin odpornych na suszę wysłano z Pakistanu do Egiptu. Rośliny szczególnie wydajnie fotosyntetyzujące przysyłane są tutaj, do USA. Gatunki pastwiskowe odporne na duże zasolenie gleby wysłano do Australii. Lista jest bardzo długa.
Tych nasion używa się do odtwarzania. Naturalne obszary, które zostały zniszczone, tak jak prerie łąkowe w USA, czy rejony górnicze w różnych krajach są już teraz odtwarzane dzięki tym gatunkom i dzięki tej kolekcji. Niektóre z tych roślin, jak te na dole po lewej stronie ekranu, zostały już tylko jako pojedyncze osobniki. Z tego gatunku, gdzie mężczyzna zbiera nasiona z ciężarówki pozostało około 30 ostatnich drzew. Niesamowicie użyteczna roślina, ze względu na białko i właściwości lecznicze.
Obecnie szkolenia odbywają się w Chinach, w USA i w wielu innych krajach. Ile to wszystko kosztuje? Średnio 2 800 dolarów za jeden gatunek. Myślę, że to niewysoka cena. A uzyskuje się za nią wszystkie naukowe dane z tym związane. Kolejny krok to badania nad tym, jak możemy określić genetyczne i molekularne markery żywotności nasion bez potrzeby wysiewania ich co 10 lat? I prawie osiągnęliśmy już cel. Dziękuję. (oklaski)
W
Translated into Polish by Marta Bromke
Reviewed by Jerzy Paź
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Jonathan Drori
Jonathan Drori commissioned the BBC's very first websites, one highlight in a long career devoted to online culture and educational media -- and understanding how we learn. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/jonathan_drori.html
Całe ludzkie życie, całe życie w ogóle, jest uzależnione od roślin. Spróbuję przekonać Państwa o tym w kilka sekund. Proszę tylko pomyśleć. Nie ma znaczenia, czy się żyje w małej afrykańskej wiosce, czy w wielkim mieście; wszystko sprowadza się do roślin. Zarówno żywność, lekarstwa paliwo, konstrukcje, ubrania, wszystkie oczywiste rzeczy jak i to, co dotyczy duchowości bądź wypoczynku, które tyle dla nas znaczą, czy też powstawanie gleby, wpływ na atmosferę albo produkcja pierwotna. Nawet te książki są zrobione z roślin. Wszystkie te wymienione rzeczy zaczynają się od roślin. A bez nich nie byłoby nas tutaj.
Jednak rośliny są zagrożone. Są zagrożone z powodu zmian klimatu a także dlatego, że dzielą planetę z nami, ludźmi. A my, ludzie, chcemy robić rzeczy, które niszczą rośliny i ich naturalne środowiska. I czy to przez produkcję żywności, czy przez wprowadzanie obcych gatunków roślin tam, gdzie nie powinny rosnąć, czy też przeznaczanie naturalnych obszarów na inne cele, wszytko to oznacza, że rośliny muszą się przystosować, zginąć lub się przenieść. A dla roślin przenoszenie się bywa trudne, ponieważ na ich drodze mogą znajdować się miasta lub inne przeszkody.
Jeśli więc ludzkie życie zależy od roślin, czy nie powinniśmy spróbować je ocalić? Myślę, że tak. I chcę opowiedzieć Państwu o projekcie ratowania roślin. A sposób na ratowanie roślin to gromadzenie nasion. Ponieważ nasiona, w całej swojej różnorodnej krasie, są przyszłością roślin. Cała informacja genetyczna dla przyszłych pokoleń roślin jest zawarta w nasionach. A oto budynek. Wygląda w zasadzie raczej skromnie, Ale pod ziemią schodzi w dół wiele pięter. I to jest największy bank nasion na świecie. Istnieje on nie tylko w południowej Anglii, ale jest rozproszony po całym świecie. Opowiem o tym za chwilę. Budynek jest odporny na wybuch atomowy. Broń Boże, żeby musiał to wytrzymać.
Jeśli ma się zamiar zbudować bank nasion, trzeba zdecydować, co będzie w nim przechowywane, prawda? My zdecydowaliśmy, że chcemy przede wszystkim gromadzić gatunki, które są najbardziej zagrożone. Są to gatunki z obszarów suchych. Przede wszystkim więc zawarliśmy umowy z 50 różnymi krajami. To oznaczało negocjowanie z głowami państw i sekretarzami stanu w 50 krajach, żeby podpisać porozumienia. Mamy 120 instytucji partnerskich na całym świecie, we wszystkich krajach zaznaczonych na pomarańczowo. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, żeby się uczyć. Potem wracają i dokładnie planują, w jaki sposób zebrać nasiona. Tysiące ludzi na całym świecie identyfikuje miejsca uznawane za miejsca występowania wybranych roślin. Szukają ich, znajdują je w okresie kwitnienia I wracają tam, kiedy nasiona się zawiązują. I zbierają te nasiona. Na całym świecie.
Część pracy z tymi nasionami nie wymaga żadnej techniki. Zbiera się je do torebek i suszy. Opisuje się je. Potem robi się z nimi trochę rzeczy wymagających zaawansowanej techniki I trochę rzeczy mniej skomplikowanych. Chodzi głównie o to, żeby je wysuszyć bardzo dokładnie, w niskiej temperaturze. A potem muszą być przechowywane w temperaturze około minus 20 stopni Celsjusza - to będzie chyba minus 4 stopnie Farenheita - przy bardzo niskiej wilgotności powietrza. Te nasiona będą w stanie wykiełkować, w przypadku wielu gatunków mamy nadzieję, że wykiełkują za tysiące lat, a z pewnością za setki lat.
Nie ma po co przechowywać nasion, jeśli nie wiadomo, czy są jeszcze żywotne. Dlatego co 10 lat przeprowadzamy testy kiełkowania dla każdej próbki nasion, którą mamy. To jest sieć współpracy, więc na całym świecie ludzie robią to samo. To nam pozwala opracowywać protokoły kiełkowania. Oznacza to, że znamy właściwą kombinację ogrzewania, ochładzania i kolejnych cykli potrzebnych, żeby nasionko wykiełkowało. A to bardzo przydatne informacje. Potem uprawiamy te rośliny i mówimy ludziom w krajach, skąd pochodzą nasiona: "Słuchajcie, właściwie zajmujemy się nie tylko przechowywaniem nasion, żeby mieć je na później, ale możemy też podzielić się informacjami, jak sprawić, by te trudne rośliny kiełkowały." I to już ma miejsce.
Co osiągnęliśmy dotychczas? Mam przyjemność ujawnić, że obecnie trzy miliardy nasion, to jest trzy tysiące milionów nasion, zostało zgromadzone. 10 procent wszystkich gatunków roślin na naszej planecie. 24 tysiące gatunków jest bezpieczne. Do przyszłego roku, jeśli dostaniemy fundusze, będzie to 30 tysięcy. 25 procent wszystkich roślin świata do 2020 roku. To nie tylko rośliny uprawne, tak jak być może znają to Państwo ze zbiorów w Svalbard w Norwegii. To fantastyczny projekt. Ten projekt jest przynajmniej 100 razy większy. Mamy tysiące kolekcji, które zostały rozesłane po całym świecie. Leśne gatunki roślin odpornych na suszę wysłano z Pakistanu do Egiptu. Rośliny szczególnie wydajnie fotosyntetyzujące przysyłane są tutaj, do USA. Gatunki pastwiskowe odporne na duże zasolenie gleby wysłano do Australii. Lista jest bardzo długa.
Tych nasion używa się do odtwarzania. Naturalne obszary, które zostały zniszczone, tak jak prerie łąkowe w USA, czy rejony górnicze w różnych krajach są już teraz odtwarzane dzięki tym gatunkom i dzięki tej kolekcji. Niektóre z tych roślin, jak te na dole po lewej stronie ekranu, zostały już tylko jako pojedyncze osobniki. Z tego gatunku, gdzie mężczyzna zbiera nasiona z ciężarówki pozostało około 30 ostatnich drzew. Niesamowicie użyteczna roślina, ze względu na białko i właściwości lecznicze.
Obecnie szkolenia odbywają się w Chinach, w USA i w wielu innych krajach. Ile to wszystko kosztuje? Średnio 2 800 dolarów za jeden gatunek. Myślę, że to niewysoka cena. A uzyskuje się za nią wszystkie naukowe dane z tym związane. Kolejny krok to badania nad tym, jak możemy określić genetyczne i molekularne markery żywotności nasion bez potrzeby wysiewania ich co 10 lat? I prawie osiągnęliśmy już cel. Dziękuję. (oklaski)
W
Bonnie Bassler o sposobach komunikacji bakterii.
Bonnie Bassler odkryła, że bakterie "rozmawiają" ze sobą używając języka chemicznego, który pozwala im koordynować obronę i wyprowadzać atak. Odkrycie to ma szokujące następstwa dla medycyny, przemysłu -- i naszego rozumienia siebie.
Translated into Polish by Jakub Bruszewski
Reviewed by Marcin Kasiak
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Bonnie Bassler
Bonnie Bassler studies how bacteria can communicate with one another, through chemical signals, to act as a unit. Her work could pave the way for new, more potent medicine. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/bonnie_bassler.html
Bakterie są najstarszymi organizmami Ziemi. Są tu od miliardów lat i są jednokomórkowymi mikroskopijnymi organizmami. Są jednokomórkowcami ze szczególną właściwością, posiadają tylko jedną cząstkę DNA Mają niewiele genów i informacji genetycznej żeby kodować wszystkie funkcje, które wykonują. Bakterie prowadzą następujący tryb życia: konsumują wartości odżywcze ze środowiska podwajają swój rozmiar, dzielą się na dwie połówki i w ten sposób jedna bakteria staje się dwiema, i tak w kółko Po prostu rosną i dzielą się, rosną i dzielą się -- więc trochę nudny tryb życia Ale ja chciałabym zilustrować waszą niesamowitą interakcję z tymi stworzeniami.
Wiem, że uważacie się za ludzi, a oto jak ja was, mniej więcej, postrzegam. Ten człowiek ma reprezentować przeciętną ludzką istotę, a wszystkie kółka w tym człowieku to wszystkie komórki, które stanowią wasze ciało. Istnieje około tryliona komórek ludzkich, które stanowią każdego z nas, to kim jesteśmy i wszystko co jesteśmy w stanie robić, ale jednocześnie macie 10 trylionów komórek bakteryjnych w sobie lub na sobie w każdej chwili waszego życia. Zatem, dziesięć razy więcej komórek bakteryjnych niż ludzkich komórek w przeciętnym człowieku. No i oczywiście liczy się DNA, więc oto wszystkie A, T, G i C stanowiące wasz kod genetyczny i nadające wszystkim urocze cechy. Posiadacie ok. 30 000 genów. No cóż, okazuje się, że wewnątrz jak i na zewnątrz macie 100 razy więcej genów bakteryjnych, które odgrywają rolę przez całe wasze życie. W najlepszym wypadku jesteście ludźmi w 10 procentach chociaż bardziej prawdopodobny jest 1 procent w zależności od tego, które z wyliczeń wolicie. Wiem, że uważacie się za istoty ludzkie, ale ja myślę o was jak o 90 lub 99 procentowych bakteriach.
(Śmiech)
Bakterie te nie są biernymi bytami są niezwykle ważne, utrzymują nas przy życiu. Okrywają nasze ciała niewidzialnym pancerzem, który powstrzymuje zagrożenia środowiskowe i sprawia, ze jesteśmy zdrowi. Trawią nasze pożywienie, wytwarzają witaminy, tak naprawdę szkolą wasz system odpornościowy żeby nie dopuszczał złych mikrobów. Zatem wykonują wszystkie te niewiarygodne rzeczy które pomagają nam i są niezbędne żeby utrzymać nas przy życiu ale o tym nikt nie mówi. Za to mówi się dużo o okropnych rzeczach, które robią. A więc, na Ziemi istnieje wiele rodzajów bakterii, które nie zabiegają o to, by zawsze być w was lub na was, ale jeśli już są, to okropnie chorujecie.
A zatem, pytaniem dla mojego laboratorium jest czy wolicie myśleć o wszystkich dobrych rzeczach, które bakterie robią czy o wszystkich złych rzeczach, które bakterie robią. Naszym pytaniem było, jak one w ogóle mogą cokolwiek robić? Przecież są niewiarygodnie małe, musicie mieć mikroskop żeby je zobaczyć. Prowadzą to swoje niby nudne życie rosnąc i dzieląc się i od zawsze uważane są za organizmy asocjalne, żyjące w pojedynkę. I dlatego wydawało nam się, że są zbyt małe żeby mieć jakikolwiek wpływ na środowisko jeśli po prostu działają w pojedynkę. Dlatego chcieliśmy rozpatrzeć czy możliwy byłby inny tryb życia bakterii.
Wskazówką okazała się inna morska bakteria o nazwie Vibrio fischeri. To co widzicie na tym slajdzie to tylko mój laborant trzymający kolbę z ciekłą kulturą bakterii, pięknej, niegroźnej bakterii, która pochodzi z oceanu i nazywa się Vibrio fischeri. Ma ona tą szczególną właściwość, że wytwarza światło, więc wytwarza bioluminescencję, tak jak świetliki, robaczki świętojańskie. Nie ma tu naszej ingerencji. Po prostu wyłączyliśmy światło w pomieszczeniu, zrobiliśmy zdjęcie i oto co zobaczyliśmy.
Właściwie nie interesowało nas to, że bakterie wytwarzały światło, ale to, kiedy je wytwarzały. Zauważyliśmy, że kiedy bakterie były same, czyli, kiedy znajdowały się w rozcieńczonej zawiesinie, nie wytwarzały światła. Ale kiedy rozrosły się do pewnej liczby komórek wszystkie włączały światło jednocześnie. Dręczyło nas pytanie jak bakterie, te prymitywne organizmy, odróżniają sytuacje, w których są same, od tych, w których są w społeczności, a potem wszystkie robią coś razem. Doszliśmy do wniosku, że osiągają to rozmawiając między sobą za pomocą języka chemicznego.
Zatem mamy tu komórkę bakteryjną. Kiedy jest sama, nie wytwarza światła. Zamiast tego wytwarza i wydziela małe molekuły, które możecie potraktować jak hormony to te czerwone trójkąty, i kiedy bakteria jest sama molekuły po prostu odpływają i nie ma światła. Ale kiedy bakteria rośnie i dzieli się i wszystkie uczestniczą w wytwarzaniu molekuł, wówczas ilość tych molekuł poza komórką wzrasta w stosunku do liczby komórek bakterii. I kiedy molekuły osiągną pewną liczbę która mówi bakterii ilu ma „sąsiadów”, bakterie rozpoznają tą molekułę i wszystkie synchronicznie emitują światło. Tak działa bioluminescencja -- bakterie rozmawiają za pomocą tych chemicznych słów.
Powód, dla którego Vibrio fischeri to robi pochodzi z biologii. Kolejna reklama dla zwierząt oceanu, Vibrio Fischeri żyje w tej kałamarnicy Patrzycie na hawajską kałamarnicę Euprymna scolopes od spodu i mam nadzieję, że dostrzegacie te dwa świecące płaty które są domem dla komórek Vibrio fischeri, mieszkaja tam w dużych skupiskach komórek produkując te molekuły i wytwarzają światło. Kałamarnica toleruje tę błazenadę ponieważ potrzebuje tego światła. Oto jak funkcjonuje ta symbioza, ten mały kalmar żyje tuż u wybrzeży Hawajów, w płytkiej do kolan wodzie. Kalmar prowadzi tryb nocny więc w dzień zakopuje się w piachu i śpi, ale później, w nocy, musi wyjść żeby polować. Przy jasnych nocach duża ilość światła gwiazd i księżyca przenika do głębokości wody w której żyje kalmar, jako że jest to zaledwie parę stóp głębokości. Lecz kalmar rozwinął w sobie przesłonę, którą może otwierać i zamykać ten wyspecjalizowany organ światła z bakteriami. Poza tym, na plecach ma detektory wyczuwające ilość światła gwiazd i księżyca docierającego do jego pleców. A więc otwiera lub zamyka przesłonę tak aby ilość światła ze spodu -- wytwarzanego przez bakterie – idealnie odpowiadała ilości światła docierającego do pleców kałamarnicy tak aby nie rzucała cienia. Tak naprawdę, używając światła bakterii kalmar rozświetla się i broni przed atakami drapieżników, które przez to nie widzą jego cienia, nie mogą namierzyć jego trajektorii i zjeść go. Jest jak niewykrywalny bombowiec oceanu.
(Śmiech)
Gdyby się nad tym zastanowić, kałamarnica ma jednak okropny problem ponieważ przetrzymuje tą pokaźną, umierającą kolonię bakterii i nie może utrzymać tego stanu. Zatem, każdego ranka o wschodzie słońca kałamarnica idzie spać, zakopuje się w piasku i posiada pompkę zgraną z jego rytmem dobowym, i kiedy wschodzi słońce, wypompowuje jakieś 95 procent bakterii. W ten sposób bakterie są rozproszone, znikają małe molekuły hormonów więc nie wytwarzają światła -- ale oczywiście kałamarnica nie dba o to. Śpi w piasku. I w miarę upływu dnia bakterie dzielą się, uwalniają molekuły, a w nocy świecą dokładnie kiedy kałamarnica potrzebuje tego najbardziej.
Najpierw odkryliśmy jak ta bakteria to robi, ale potem użyliśmy narzędzi biologii molekularnej aby dokładnie poznać ten mechanizm. I okazało się – to znowu moja komórka bakterii -- że Vibrio fischeri ma proteinę -- to ten czerwony prostokąt – to enzym, który wytwarza ten malutki molekuł hormonu – czerwony trójkąt. Później, w miarę rozrastania się komórek, wszystkie uwalniają tą cząseczkę do środowiska więc jest ich tam mnóstwo. Bakterie mają także receptor na powierzchni komórki, który dopasowuje się z molekułami jak klucz z zamkiem. One są zupełnie jak receptory na powierzchni waszych komórek. Kiedy molekuły osiągają pewną ilość -- co świadczy o liczbie komórek -- dopasowują się do receptorów i przekazują komórkom informacje o tym żeby wspólnie zaczęły wytwarzać światło.
Jest to o tyle interesujące, że w ciągu ostatniej dekady odkryliśmy, że nie jest to tylko jakaś anomalia tej śmiesznej, świecącej w ciemności bakterii, która żyje w oceanie, lecz system wszystkich bakterii. Więc teraz już wiemy, że wszystkie bakterie komunikują się. Wytwarzają chemiczne słowa, rozpoznają je i uaktywniają grupowe zachowania, skuteczne tylko gdy wszystkie komórki biorą w nich jednolity udział. Mamy na to osobliwe określenie „quorum sensing” - mechanizm wyczuwania liczebności. Głosują za pomocą chemicznych głosów, które są liczone, a następnie wszyscy reagują zgodnie z wynikiem głosowania.
Co jest istotne dla dzisiejszych rozważań to fakt, iż wiemy, że istnieją setki typów zachowań bakterii, które są realizowane kolektywnie. Ale najważniejszym dla was zapewne jest wirulencja - złośliwość wirusów. To nie jest tak, że para bakterii dostaje się do was i zaczynają wydzielać jakieś toksyny -- jesteście olbrzymi, to nie miałoby wpływu na was. Jesteście ogromni. Wiemy już teraz, że to co robią, to: dostają się do was, czekają, zaczynają rozmnażać się, liczą się za pomocą tych małych molekuł i rozpoznają moment odpowiedniej liczby komórek, która mówi im, że jeśli wszystkie razem rozpoczną atak wirulencji to odniosą sukces w opanowaniu ogromnego żywiciela. Bakterie zawsze kontrolują patogeniczność wyczuwając ich liczebność. Tak to działa.
Później przyjrzeliśmy się także molekułom -- to były czerwone trójkąty na moich poprzednich slajdach. To jest cząsteczka Vibrio fischeri. To jest słowo, którym komunikuje się. Więc potem przyjrzeliśmy się innym bakteriom i to jest tylko szczypta molekuł, które odkryliśmy. Mam nadzieję, że widzicie, że molekuły są powiązane ze sobą. Lewa część molekuł jest identyczna dla wszystkich gatunków bakterii. Ale prawa część molekuł jest nieco inna dla każdego z gatunków. Jej zadaniem jest nadawać niepowtarzalne specyfikacje gatunków tym językom. Każda molekuła pasuje do receptora jej partnera i do żadnego innego. Więc są to prywatne, tajne rozmowy. Rozmowy służące komunikacji wewnątrzgatunkowej. Każda bakteria używa szczególnej molekuły, która jest jej językiem i umożliwia policzenie jej rodzeństwa.
Kiedy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy rozumieć, że bakterie mają swoje zachowania społeczne. Ale naprawdę intrygowało nas to, że większość czasu bakterie nie żyją w pojedynkę ale w niewiarygodnych mieszankach, z setkami tysięcy innych gatunków bakterii. I przedstawia to ten slajd. To jest wasza skóra. Więc to jest tylko zdjęcie – mikrogram waszej skóry. Każdy odcinek waszego ciała wygląda mniej więcej właśnie tak i mam nadzieję, że dostrzegacie tu różnorodność bakterii. Więc zaczęliśmy zastanawiać się czy rzeczywiście chodzi o komunikację bakterii i liczenie swoich sąsiadów, nie wystarczy umieć rozmawiać tylko ze swoim szczepem. Musi istnieć sposób pobierania informacji o liczbie pozostałych bakterii w populacji.
Więc wróciliśmy do biologii molekularnej i zaczęliśmy badać różne bakterie i odkryliśmy ostatnio, że bakterie są faktycznie wielojęzyczne. Wszystkie mają wyjątkowy dla każdego gatunku system -- posiadają molekułę, która mówi „ja”. Co więcej, równolegle do tego systemu mają drugi, który odkryliśmy, również gatunkowy Mają drugi enzym wysyłający grugi sygnał i posiadający własny receptor i ta molekuła to język handlowy bakterii. Jest on używany przez wszelkie bakterie i jest to język międzygatunkowy. Sprowadza się to do tego, że bakterie potrafią policzyć ilu jest „ja” i „ty” w otoczeniu. Gromadzą te informacje w sobie i decydują o zadaniu do wykonania biorąc pod uwagę to, kto jest w większości, a kto w mniejszości z danej populacji.
Wówczas powróciliśmy do chemii i rozszyfrowaliśmy czym jest ta gatunkowa molekuła -- te różowe owale na moim poprzednim slajdzie, oto one. To bardzo mała, pięcio-węglowa cząsteczka. Co istotne, wiemy, że każda bakteria ma dokładnie ten sam enzym i wytwarza dokładnie tą samą cząsteczkę. Wszystkie zatem używają tej molekuły do komunikacji międzygatunkowej. Takie bakteryjne Esperanto.
(Śmiech)
Gdy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy pojmować, że bakterie rozmawiają ze sobą za pomocą owego chemicznego języka . Ale równocześnie zaczęliśmy zastanawiać się czy można praktycznie wykorzystać tą wiedzę. Wspominałam wam, że bakterie mają różnorakie społeczne zachowania, które przekazują za pomocą molekuł. Oczywiście, wspomniałam również, że jedną z ważnych rzeczy jest to, że inicjują choroby używając mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Pomyśleliśmy, a gdyby tak „zatkać" bakteriom „usta” i „uszy”? Czyż nie byłyby to nowe antybiotyki?
Na pewno słyszeliście i wiecie już, że kończą się nam antybiotyki. Dzisiejsze bakterie są niewiarygodnie odporne na wszelkie leki a to dlatego, że wszystkie stosowane antybiotyki zabijają bakterie. Przebijają ich błonę albo sprawiają, że bakteria nie jest w stanie pomnażać swojego DNA. Zabijając bakterie tradycyjnymi antybiotykami wyłaniamy nowe odporne mutacje. Stąd też nasz obecny światowy problem z chorobami zakaźnymi. Pomyśleliśmy, a gdyby tak zmodyfikować ich zachowania sprawiając, że bakterie nie potrafiłyby rozmawiać i liczyć, i nie wiedziałyby czy atakować.
I tak właśnie zrobiliśmy, obierając przy tym dwie strategie. W pierwszej zaatakowaliśmy system komunikacji wewnątrzgatunkowej. Więc stworzyliśmy cząsteczki, które trochę przypominają te prawdziwe -- które już widzieliście- ale są nieco inne. A więc, dopasowują się do receptorów i blokują rozpoznawanie tych prawdziwych. Przez atak na czerwony system jesteśmy w stanie stworzyć molekuły blokujące proces wyczuwania liczebności dla danego gatunku lub choroby. To samo zrobiliśmy z systemem różowym. Wzięliśmy tą uniwersalną molekułę, przerobiliśmy trochę tworząc antagonistów systemu komunikacji międzygatunkowej. Mamy nadzieję, że wykorzystamy je w szerokim spektrum antybiotyków przeciwdziałających bakteriom.
Na zakończenie pokażę wam tą strategię. W tej, używam tylko wewnątrzgatunkowej molekuły, ale logika jest taka sama. Wiecie już, że kiedy bakteria dostaje się do zwierzęcia, w tym wypadku, do myszy, nie rozpoczyna wirulencji od razu. Dostaje się do środka, dzieli się, zaczyna wytwarzać molekuły do mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Rozpoznaje kiedy jest ich wystarczająco dużo żeby rozpocząć atak i zwierze umiera. My jesteśmy w stanie podać te złośliwe infekcje, ale równolegle z molekułami przeciwdziałającymi "quorum sensing" -- więc są to cząsteczki wyglądające trochę jak te prawdziwe a jednak trochę inne, co ilustruje ten slajd. Wiemy teraz, że jeśli podamy zwierzęciu bakterię chorobotwórczą – odporną na wszelkie leki -- i w tym samym czasie podamy nasze molekuły anty „quorum sensing” to faktycznie zwierze będzie żyć.
Wierzymy, że jest to kolejne pokolenie antybiotyków, które pozwoli nam obejść, przynajmniej na początku, ten duży problem odporności. Mam nadzieję, że przekonaliście się, że bakterie potrafią rozmawiać ze sobą, używając substancji chemicznych jako języka, posiadają niewiarygodnie skomplikowany leksykon chemiczny, który dopiero poznajemy. Oczywiście daje to bakteriom możliwość bycia wielocząsteczkowymi. Więc podobnie do przesłania TED, działają razem bo tylko tak można coś zmienić. Chodzi o to, że bakterie mają swoje zachowania zbiorowe i wykonują w ten sposób zadania, których nie ukończyłyby nigdy gdyby działały w pojedynkę.
Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić wam, że jest to wynalazek wielocząsteczkowości. Bakterie są na Ziemi od miliardów lat. Ludzie – zaledwie paręset tysięcy. Uważamy, że to bakterie wyznaczyły zasady działania organizacji wielocząsteczkowej. Wierzymy, że przez badanie bakterii, będziemy w stanie lepiej poznać wielocząsteczkowy wymiar ludzkiego ciała. Wiemy, że jeśli poznamy prawa i zasady tych prymitywnych organizmów to istnieje szansa, że będą one miały zastosowanie także przy innych ludzkich chorobach i zachowaniach. Mam nadzieję, że nauczyliście się, że bakterie potrafią odróżniać siebie od innych. Używając tych dwóch molekuł mogą powiedzieć „ja” i „ty”. I znowu, my oczywiście też to robimy, zarówno molekularnie jak i zewnętrznie, ale ja skupiam się na molekularności.
To właśnie dzieje się w waszych ciałach. To nie jest tak, że komórki serca i nerek mieszają się codziennie, a to z powodu wszystkich zachodzących reakcji chemicznych i molekuł, które mówią im która grupa komórek jest która i jakie jest ich zadanie. Raz jeszcze podkreślę, uważamy, że stworzyły to bakterie, a nasze ciała rozwinęły tylko kilka dodatkowych trybików, ale całe meritum tkwi w tych prostych systemach, które możemy badać.
Końcowym wnioskiem jest to by stale powtarzać, że istnieje praktyczna strona i dlatego stworzyliśmy te molekuły anty “quorum sensing”, które są rozwijane jako nowe środki terapeutyczne. Ale żeby zakończyć reklamą dla wszystkich pożytecznych i cudownych bakterii żyjących na Ziemi stworzyliśmy także molekuły pro „quorum sensing”. A więc dobraliśmy się do systemów usprawniających pracę molekuł. Pamiętajcie, że macie na sobie lub w sobie 10 razy więcej komórek bakterii, utrzymujących wasze zdrowie. Staramy się także wzmocnić rozmowy bakterii, które żyją w symbiozie z wami, mając nadzieję, że dzięki temu będziecie zdrowsi, jeśli ich rozmowy będą lepsze, tak żeby bakterie mogły robić to co chcemy żeby robiły lepiej niż w pojedynkę.
Wreszcie, chciałam pokazać wam moją bandę w Princeton w New Jersey. Wszystko o czym wam opowiedziałam zostało odkryte przez kogoś z tego zdjęcia. Mam nadzieję, że kiedy uczycie się, na przykład jak działa świat naturalny -- chcę tylko powiedzieć, że za każdym razem kiedy czytacie gazetę lub słyszycie jak ktoś mówi coś niezwykłego na temat świata natury to stoi za tym dziecko. Nauka jest tworzona przez to pokolenie. Wszyscy ci ludzie są między 20 a 30 rokiem życia i są siłą napędową odkryć naukowych w tym kraju. To naprawdę szczęście pracować z tym pokoleniem. Ja starzeję się a oni ciągle są w tym samym wieku i jest to zachwycająco zwariowana robota. Chciałabym podziękować wam za zaproszenie tu. To prawdziwa przyjemność dla mnie, móc przyjechać na tą konferencję.
(Oklaski)
Dzięki.
(Oklaski)
W
Translated into Polish by Jakub Bruszewski
Reviewed by Marcin Kasiak
Aby wyświetlić tłumaczenie wykładu w dowolnym języku, naciśnij przycisk "View subtitles" i wybierz język (na czerwono przy przycisku odtwarzania)
About Bonnie Bassler
Bonnie Bassler studies how bacteria can communicate with one another, through chemical signals, to act as a unit. Her work could pave the way for new, more potent medicine. Full bio and more links http://www.ted.com/speakers/bonnie_bassler.html
Bakterie są najstarszymi organizmami Ziemi. Są tu od miliardów lat i są jednokomórkowymi mikroskopijnymi organizmami. Są jednokomórkowcami ze szczególną właściwością, posiadają tylko jedną cząstkę DNA Mają niewiele genów i informacji genetycznej żeby kodować wszystkie funkcje, które wykonują. Bakterie prowadzą następujący tryb życia: konsumują wartości odżywcze ze środowiska podwajają swój rozmiar, dzielą się na dwie połówki i w ten sposób jedna bakteria staje się dwiema, i tak w kółko Po prostu rosną i dzielą się, rosną i dzielą się -- więc trochę nudny tryb życia Ale ja chciałabym zilustrować waszą niesamowitą interakcję z tymi stworzeniami.
Wiem, że uważacie się za ludzi, a oto jak ja was, mniej więcej, postrzegam. Ten człowiek ma reprezentować przeciętną ludzką istotę, a wszystkie kółka w tym człowieku to wszystkie komórki, które stanowią wasze ciało. Istnieje około tryliona komórek ludzkich, które stanowią każdego z nas, to kim jesteśmy i wszystko co jesteśmy w stanie robić, ale jednocześnie macie 10 trylionów komórek bakteryjnych w sobie lub na sobie w każdej chwili waszego życia. Zatem, dziesięć razy więcej komórek bakteryjnych niż ludzkich komórek w przeciętnym człowieku. No i oczywiście liczy się DNA, więc oto wszystkie A, T, G i C stanowiące wasz kod genetyczny i nadające wszystkim urocze cechy. Posiadacie ok. 30 000 genów. No cóż, okazuje się, że wewnątrz jak i na zewnątrz macie 100 razy więcej genów bakteryjnych, które odgrywają rolę przez całe wasze życie. W najlepszym wypadku jesteście ludźmi w 10 procentach chociaż bardziej prawdopodobny jest 1 procent w zależności od tego, które z wyliczeń wolicie. Wiem, że uważacie się za istoty ludzkie, ale ja myślę o was jak o 90 lub 99 procentowych bakteriach.
(Śmiech)
Bakterie te nie są biernymi bytami są niezwykle ważne, utrzymują nas przy życiu. Okrywają nasze ciała niewidzialnym pancerzem, który powstrzymuje zagrożenia środowiskowe i sprawia, ze jesteśmy zdrowi. Trawią nasze pożywienie, wytwarzają witaminy, tak naprawdę szkolą wasz system odpornościowy żeby nie dopuszczał złych mikrobów. Zatem wykonują wszystkie te niewiarygodne rzeczy które pomagają nam i są niezbędne żeby utrzymać nas przy życiu ale o tym nikt nie mówi. Za to mówi się dużo o okropnych rzeczach, które robią. A więc, na Ziemi istnieje wiele rodzajów bakterii, które nie zabiegają o to, by zawsze być w was lub na was, ale jeśli już są, to okropnie chorujecie.
A zatem, pytaniem dla mojego laboratorium jest czy wolicie myśleć o wszystkich dobrych rzeczach, które bakterie robią czy o wszystkich złych rzeczach, które bakterie robią. Naszym pytaniem było, jak one w ogóle mogą cokolwiek robić? Przecież są niewiarygodnie małe, musicie mieć mikroskop żeby je zobaczyć. Prowadzą to swoje niby nudne życie rosnąc i dzieląc się i od zawsze uważane są za organizmy asocjalne, żyjące w pojedynkę. I dlatego wydawało nam się, że są zbyt małe żeby mieć jakikolwiek wpływ na środowisko jeśli po prostu działają w pojedynkę. Dlatego chcieliśmy rozpatrzeć czy możliwy byłby inny tryb życia bakterii.
Wskazówką okazała się inna morska bakteria o nazwie Vibrio fischeri. To co widzicie na tym slajdzie to tylko mój laborant trzymający kolbę z ciekłą kulturą bakterii, pięknej, niegroźnej bakterii, która pochodzi z oceanu i nazywa się Vibrio fischeri. Ma ona tą szczególną właściwość, że wytwarza światło, więc wytwarza bioluminescencję, tak jak świetliki, robaczki świętojańskie. Nie ma tu naszej ingerencji. Po prostu wyłączyliśmy światło w pomieszczeniu, zrobiliśmy zdjęcie i oto co zobaczyliśmy.
Właściwie nie interesowało nas to, że bakterie wytwarzały światło, ale to, kiedy je wytwarzały. Zauważyliśmy, że kiedy bakterie były same, czyli, kiedy znajdowały się w rozcieńczonej zawiesinie, nie wytwarzały światła. Ale kiedy rozrosły się do pewnej liczby komórek wszystkie włączały światło jednocześnie. Dręczyło nas pytanie jak bakterie, te prymitywne organizmy, odróżniają sytuacje, w których są same, od tych, w których są w społeczności, a potem wszystkie robią coś razem. Doszliśmy do wniosku, że osiągają to rozmawiając między sobą za pomocą języka chemicznego.
Zatem mamy tu komórkę bakteryjną. Kiedy jest sama, nie wytwarza światła. Zamiast tego wytwarza i wydziela małe molekuły, które możecie potraktować jak hormony to te czerwone trójkąty, i kiedy bakteria jest sama molekuły po prostu odpływają i nie ma światła. Ale kiedy bakteria rośnie i dzieli się i wszystkie uczestniczą w wytwarzaniu molekuł, wówczas ilość tych molekuł poza komórką wzrasta w stosunku do liczby komórek bakterii. I kiedy molekuły osiągną pewną liczbę która mówi bakterii ilu ma „sąsiadów”, bakterie rozpoznają tą molekułę i wszystkie synchronicznie emitują światło. Tak działa bioluminescencja -- bakterie rozmawiają za pomocą tych chemicznych słów.
Powód, dla którego Vibrio fischeri to robi pochodzi z biologii. Kolejna reklama dla zwierząt oceanu, Vibrio Fischeri żyje w tej kałamarnicy Patrzycie na hawajską kałamarnicę Euprymna scolopes od spodu i mam nadzieję, że dostrzegacie te dwa świecące płaty które są domem dla komórek Vibrio fischeri, mieszkaja tam w dużych skupiskach komórek produkując te molekuły i wytwarzają światło. Kałamarnica toleruje tę błazenadę ponieważ potrzebuje tego światła. Oto jak funkcjonuje ta symbioza, ten mały kalmar żyje tuż u wybrzeży Hawajów, w płytkiej do kolan wodzie. Kalmar prowadzi tryb nocny więc w dzień zakopuje się w piachu i śpi, ale później, w nocy, musi wyjść żeby polować. Przy jasnych nocach duża ilość światła gwiazd i księżyca przenika do głębokości wody w której żyje kalmar, jako że jest to zaledwie parę stóp głębokości. Lecz kalmar rozwinął w sobie przesłonę, którą może otwierać i zamykać ten wyspecjalizowany organ światła z bakteriami. Poza tym, na plecach ma detektory wyczuwające ilość światła gwiazd i księżyca docierającego do jego pleców. A więc otwiera lub zamyka przesłonę tak aby ilość światła ze spodu -- wytwarzanego przez bakterie – idealnie odpowiadała ilości światła docierającego do pleców kałamarnicy tak aby nie rzucała cienia. Tak naprawdę, używając światła bakterii kalmar rozświetla się i broni przed atakami drapieżników, które przez to nie widzą jego cienia, nie mogą namierzyć jego trajektorii i zjeść go. Jest jak niewykrywalny bombowiec oceanu.
(Śmiech)
Gdyby się nad tym zastanowić, kałamarnica ma jednak okropny problem ponieważ przetrzymuje tą pokaźną, umierającą kolonię bakterii i nie może utrzymać tego stanu. Zatem, każdego ranka o wschodzie słońca kałamarnica idzie spać, zakopuje się w piasku i posiada pompkę zgraną z jego rytmem dobowym, i kiedy wschodzi słońce, wypompowuje jakieś 95 procent bakterii. W ten sposób bakterie są rozproszone, znikają małe molekuły hormonów więc nie wytwarzają światła -- ale oczywiście kałamarnica nie dba o to. Śpi w piasku. I w miarę upływu dnia bakterie dzielą się, uwalniają molekuły, a w nocy świecą dokładnie kiedy kałamarnica potrzebuje tego najbardziej.
Najpierw odkryliśmy jak ta bakteria to robi, ale potem użyliśmy narzędzi biologii molekularnej aby dokładnie poznać ten mechanizm. I okazało się – to znowu moja komórka bakterii -- że Vibrio fischeri ma proteinę -- to ten czerwony prostokąt – to enzym, który wytwarza ten malutki molekuł hormonu – czerwony trójkąt. Później, w miarę rozrastania się komórek, wszystkie uwalniają tą cząseczkę do środowiska więc jest ich tam mnóstwo. Bakterie mają także receptor na powierzchni komórki, który dopasowuje się z molekułami jak klucz z zamkiem. One są zupełnie jak receptory na powierzchni waszych komórek. Kiedy molekuły osiągają pewną ilość -- co świadczy o liczbie komórek -- dopasowują się do receptorów i przekazują komórkom informacje o tym żeby wspólnie zaczęły wytwarzać światło.
Jest to o tyle interesujące, że w ciągu ostatniej dekady odkryliśmy, że nie jest to tylko jakaś anomalia tej śmiesznej, świecącej w ciemności bakterii, która żyje w oceanie, lecz system wszystkich bakterii. Więc teraz już wiemy, że wszystkie bakterie komunikują się. Wytwarzają chemiczne słowa, rozpoznają je i uaktywniają grupowe zachowania, skuteczne tylko gdy wszystkie komórki biorą w nich jednolity udział. Mamy na to osobliwe określenie „quorum sensing” - mechanizm wyczuwania liczebności. Głosują za pomocą chemicznych głosów, które są liczone, a następnie wszyscy reagują zgodnie z wynikiem głosowania.
Co jest istotne dla dzisiejszych rozważań to fakt, iż wiemy, że istnieją setki typów zachowań bakterii, które są realizowane kolektywnie. Ale najważniejszym dla was zapewne jest wirulencja - złośliwość wirusów. To nie jest tak, że para bakterii dostaje się do was i zaczynają wydzielać jakieś toksyny -- jesteście olbrzymi, to nie miałoby wpływu na was. Jesteście ogromni. Wiemy już teraz, że to co robią, to: dostają się do was, czekają, zaczynają rozmnażać się, liczą się za pomocą tych małych molekuł i rozpoznają moment odpowiedniej liczby komórek, która mówi im, że jeśli wszystkie razem rozpoczną atak wirulencji to odniosą sukces w opanowaniu ogromnego żywiciela. Bakterie zawsze kontrolują patogeniczność wyczuwając ich liczebność. Tak to działa.
Później przyjrzeliśmy się także molekułom -- to były czerwone trójkąty na moich poprzednich slajdach. To jest cząsteczka Vibrio fischeri. To jest słowo, którym komunikuje się. Więc potem przyjrzeliśmy się innym bakteriom i to jest tylko szczypta molekuł, które odkryliśmy. Mam nadzieję, że widzicie, że molekuły są powiązane ze sobą. Lewa część molekuł jest identyczna dla wszystkich gatunków bakterii. Ale prawa część molekuł jest nieco inna dla każdego z gatunków. Jej zadaniem jest nadawać niepowtarzalne specyfikacje gatunków tym językom. Każda molekuła pasuje do receptora jej partnera i do żadnego innego. Więc są to prywatne, tajne rozmowy. Rozmowy służące komunikacji wewnątrzgatunkowej. Każda bakteria używa szczególnej molekuły, która jest jej językiem i umożliwia policzenie jej rodzeństwa.
Kiedy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy rozumieć, że bakterie mają swoje zachowania społeczne. Ale naprawdę intrygowało nas to, że większość czasu bakterie nie żyją w pojedynkę ale w niewiarygodnych mieszankach, z setkami tysięcy innych gatunków bakterii. I przedstawia to ten slajd. To jest wasza skóra. Więc to jest tylko zdjęcie – mikrogram waszej skóry. Każdy odcinek waszego ciała wygląda mniej więcej właśnie tak i mam nadzieję, że dostrzegacie tu różnorodność bakterii. Więc zaczęliśmy zastanawiać się czy rzeczywiście chodzi o komunikację bakterii i liczenie swoich sąsiadów, nie wystarczy umieć rozmawiać tylko ze swoim szczepem. Musi istnieć sposób pobierania informacji o liczbie pozostałych bakterii w populacji.
Więc wróciliśmy do biologii molekularnej i zaczęliśmy badać różne bakterie i odkryliśmy ostatnio, że bakterie są faktycznie wielojęzyczne. Wszystkie mają wyjątkowy dla każdego gatunku system -- posiadają molekułę, która mówi „ja”. Co więcej, równolegle do tego systemu mają drugi, który odkryliśmy, również gatunkowy Mają drugi enzym wysyłający grugi sygnał i posiadający własny receptor i ta molekuła to język handlowy bakterii. Jest on używany przez wszelkie bakterie i jest to język międzygatunkowy. Sprowadza się to do tego, że bakterie potrafią policzyć ilu jest „ja” i „ty” w otoczeniu. Gromadzą te informacje w sobie i decydują o zadaniu do wykonania biorąc pod uwagę to, kto jest w większości, a kto w mniejszości z danej populacji.
Wówczas powróciliśmy do chemii i rozszyfrowaliśmy czym jest ta gatunkowa molekuła -- te różowe owale na moim poprzednim slajdzie, oto one. To bardzo mała, pięcio-węglowa cząsteczka. Co istotne, wiemy, że każda bakteria ma dokładnie ten sam enzym i wytwarza dokładnie tą samą cząsteczkę. Wszystkie zatem używają tej molekuły do komunikacji międzygatunkowej. Takie bakteryjne Esperanto.
(Śmiech)
Gdy dotarliśmy tak daleko zaczęliśmy pojmować, że bakterie rozmawiają ze sobą za pomocą owego chemicznego języka . Ale równocześnie zaczęliśmy zastanawiać się czy można praktycznie wykorzystać tą wiedzę. Wspominałam wam, że bakterie mają różnorakie społeczne zachowania, które przekazują za pomocą molekuł. Oczywiście, wspomniałam również, że jedną z ważnych rzeczy jest to, że inicjują choroby używając mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Pomyśleliśmy, a gdyby tak „zatkać" bakteriom „usta” i „uszy”? Czyż nie byłyby to nowe antybiotyki?
Na pewno słyszeliście i wiecie już, że kończą się nam antybiotyki. Dzisiejsze bakterie są niewiarygodnie odporne na wszelkie leki a to dlatego, że wszystkie stosowane antybiotyki zabijają bakterie. Przebijają ich błonę albo sprawiają, że bakteria nie jest w stanie pomnażać swojego DNA. Zabijając bakterie tradycyjnymi antybiotykami wyłaniamy nowe odporne mutacje. Stąd też nasz obecny światowy problem z chorobami zakaźnymi. Pomyśleliśmy, a gdyby tak zmodyfikować ich zachowania sprawiając, że bakterie nie potrafiłyby rozmawiać i liczyć, i nie wiedziałyby czy atakować.
I tak właśnie zrobiliśmy, obierając przy tym dwie strategie. W pierwszej zaatakowaliśmy system komunikacji wewnątrzgatunkowej. Więc stworzyliśmy cząsteczki, które trochę przypominają te prawdziwe -- które już widzieliście- ale są nieco inne. A więc, dopasowują się do receptorów i blokują rozpoznawanie tych prawdziwych. Przez atak na czerwony system jesteśmy w stanie stworzyć molekuły blokujące proces wyczuwania liczebności dla danego gatunku lub choroby. To samo zrobiliśmy z systemem różowym. Wzięliśmy tą uniwersalną molekułę, przerobiliśmy trochę tworząc antagonistów systemu komunikacji międzygatunkowej. Mamy nadzieję, że wykorzystamy je w szerokim spektrum antybiotyków przeciwdziałających bakteriom.
Na zakończenie pokażę wam tą strategię. W tej, używam tylko wewnątrzgatunkowej molekuły, ale logika jest taka sama. Wiecie już, że kiedy bakteria dostaje się do zwierzęcia, w tym wypadku, do myszy, nie rozpoczyna wirulencji od razu. Dostaje się do środka, dzieli się, zaczyna wytwarzać molekuły do mechanizmu wyczuwania liczebności (quorum sensing). Rozpoznaje kiedy jest ich wystarczająco dużo żeby rozpocząć atak i zwierze umiera. My jesteśmy w stanie podać te złośliwe infekcje, ale równolegle z molekułami przeciwdziałającymi "quorum sensing" -- więc są to cząsteczki wyglądające trochę jak te prawdziwe a jednak trochę inne, co ilustruje ten slajd. Wiemy teraz, że jeśli podamy zwierzęciu bakterię chorobotwórczą – odporną na wszelkie leki -- i w tym samym czasie podamy nasze molekuły anty „quorum sensing” to faktycznie zwierze będzie żyć.
Wierzymy, że jest to kolejne pokolenie antybiotyków, które pozwoli nam obejść, przynajmniej na początku, ten duży problem odporności. Mam nadzieję, że przekonaliście się, że bakterie potrafią rozmawiać ze sobą, używając substancji chemicznych jako języka, posiadają niewiarygodnie skomplikowany leksykon chemiczny, który dopiero poznajemy. Oczywiście daje to bakteriom możliwość bycia wielocząsteczkowymi. Więc podobnie do przesłania TED, działają razem bo tylko tak można coś zmienić. Chodzi o to, że bakterie mają swoje zachowania zbiorowe i wykonują w ten sposób zadania, których nie ukończyłyby nigdy gdyby działały w pojedynkę.
Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić wam, że jest to wynalazek wielocząsteczkowości. Bakterie są na Ziemi od miliardów lat. Ludzie – zaledwie paręset tysięcy. Uważamy, że to bakterie wyznaczyły zasady działania organizacji wielocząsteczkowej. Wierzymy, że przez badanie bakterii, będziemy w stanie lepiej poznać wielocząsteczkowy wymiar ludzkiego ciała. Wiemy, że jeśli poznamy prawa i zasady tych prymitywnych organizmów to istnieje szansa, że będą one miały zastosowanie także przy innych ludzkich chorobach i zachowaniach. Mam nadzieję, że nauczyliście się, że bakterie potrafią odróżniać siebie od innych. Używając tych dwóch molekuł mogą powiedzieć „ja” i „ty”. I znowu, my oczywiście też to robimy, zarówno molekularnie jak i zewnętrznie, ale ja skupiam się na molekularności.
To właśnie dzieje się w waszych ciałach. To nie jest tak, że komórki serca i nerek mieszają się codziennie, a to z powodu wszystkich zachodzących reakcji chemicznych i molekuł, które mówią im która grupa komórek jest która i jakie jest ich zadanie. Raz jeszcze podkreślę, uważamy, że stworzyły to bakterie, a nasze ciała rozwinęły tylko kilka dodatkowych trybików, ale całe meritum tkwi w tych prostych systemach, które możemy badać.
Końcowym wnioskiem jest to by stale powtarzać, że istnieje praktyczna strona i dlatego stworzyliśmy te molekuły anty “quorum sensing”, które są rozwijane jako nowe środki terapeutyczne. Ale żeby zakończyć reklamą dla wszystkich pożytecznych i cudownych bakterii żyjących na Ziemi stworzyliśmy także molekuły pro „quorum sensing”. A więc dobraliśmy się do systemów usprawniających pracę molekuł. Pamiętajcie, że macie na sobie lub w sobie 10 razy więcej komórek bakterii, utrzymujących wasze zdrowie. Staramy się także wzmocnić rozmowy bakterii, które żyją w symbiozie z wami, mając nadzieję, że dzięki temu będziecie zdrowsi, jeśli ich rozmowy będą lepsze, tak żeby bakterie mogły robić to co chcemy żeby robiły lepiej niż w pojedynkę.
Wreszcie, chciałam pokazać wam moją bandę w Princeton w New Jersey. Wszystko o czym wam opowiedziałam zostało odkryte przez kogoś z tego zdjęcia. Mam nadzieję, że kiedy uczycie się, na przykład jak działa świat naturalny -- chcę tylko powiedzieć, że za każdym razem kiedy czytacie gazetę lub słyszycie jak ktoś mówi coś niezwykłego na temat świata natury to stoi za tym dziecko. Nauka jest tworzona przez to pokolenie. Wszyscy ci ludzie są między 20 a 30 rokiem życia i są siłą napędową odkryć naukowych w tym kraju. To naprawdę szczęście pracować z tym pokoleniem. Ja starzeję się a oni ciągle są w tym samym wieku i jest to zachwycająco zwariowana robota. Chciałabym podziękować wam za zaproszenie tu. To prawdziwa przyjemność dla mnie, móc przyjechać na tą konferencję.
(Oklaski)
Dzięki.
(Oklaski)
W
Subskrybuj:
Posty (Atom)